Dzień Matki dzięki Bogu w Dni Matki

Kiedy dziecko nie potrafi czegoś zrobić, idzie do rodziców i u nich szuka pomocy. Mówi: „Mamusiu, zapnij mi guzik, zawiąż sznurówkę”. Człowiek, który odkrył swoją bezsilność w jakiejś dziedzinie, najczęściej zwraca się do Boga i prosi Go o pomoc. Św. Monika dała nam przykład wytrwałej modlitwy prośby. Przez wiele bowiem lat modliła się o nawrócenie swego syna, Augustyna. Jej modlitwa została wysłuchana po długim czasie. Augustyn nawrócił się, został kapłanem, potem biskupem, osiągnął wielką świętość. W swoich „Wyznaniach” tak pisze o swojej matce, św. Monice: „Wreszcie rzekła ona – Synu, mnie już nic nie cieszy w tym życiu. Niczego już się po nim nie spodziewam, więc nie wiem, co ja tu jeszcze robię i po co tu jestem. Jedno było tylko życzenie, dla którego chciałam trochę dłużej pozostać na tym świecie: aby przed śmiercią ujrzeć ciebie chrześcijaninem katolikiem. Obdarzył mnie Bóg ponad moje życzenie, bo widzę, jak wzgardziwszy szczęściem doczesnym stałeś się Jego sługą. Co ja tu robię jeszcze?”

Jutro Dzień Matki. Dla nas, Polaków, to opatrznościowe, że dzień ten zawsze mamy w maju, kiedy Kościół dziękuje Bogu za Maryję, sławiąc Matkę Chrystusową modlitwą litanijną. Może warto, by tego dnia zastanowić się, i czy to z pamięci, czy mając je przygotowane na piśmie, wyrazić naszym Mamom, litanijnie, podziękowanie, wdzięczność za ich matczyne trudy i starania? A jeśli mamy jakieś smutki na dnie serca, które powodują nami do powątpiewania o kochającym sercu matki, wznieśmy modlitwę do Pocieszycielki strapionych, by przyniosła ulgę i wyjednała łaskę przyjęcia Prawdy w tej naszej trudnej być może, relacji z mamą.

  
Zaszufladkowano do kategorii Dzieje | Otagowano , , , | Dodaj komentarz

Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: kilka refleksji nt przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej cz.2

Tak wygląda w zarysie ideał przygotowania do sakramentu Eucharystii. Niestety, od lat mam doświadczenie ogromnego rozdźwięku między stanem idealnym a faktycznym. I wydaje mi się, że z roku na rok rozdźwięk ów się poszerza. Nie mam jednak zamiaru przechodzić teraz do połajanek adresowanych pod kogokolwiek adresem. Za dużo ich już na co dzień doświadczamy, na zbyt wielu obszarach naszego funkcjonowania.

Bóg jest miłością. Kocha każdego bezgranicznie i nieustannie każdemu z nas to obwieszcza. Nie słowami, deklaracjami, jakimś pustosłowiem.  Nie! Bóg działa konkretami. Między innymi tym, że sprawił, iż rodzice cieszą się owocem swojej miłości – dzieckiem. Etos życia wypracowany przez wieki w Kościele sprawia, że przychodzi czas na decyzję o głębszym wyznaniu miłości Bogu. Tak, jak miało to miejsce w życiu Św. Piotra apostoła: trzykrotne wyznanie miłości Jezusowi. W życiu każdego z nas są tysiące takich momentów, w których Bóg zaprasza nas do bliższej z Sobą relacji, do głębszej relacji z Nim. Patrząc na życie mężczyzny i kobiety, w kontekście, który rysuję w tym eseju: małżeństwo, obdarowanie potomstwem, chrzest święty dziecka, wychowanie religijne od najmłodszych lat, przygotowanie do Eucharystii, bierzmowania, ugruntowanie w wierze, by dziecko wzięło udział w sztafecie wiary, by samo później przekazało dalej, to co samo otrzymało.

Niestety, od zarania dziejów doświadczamy też innej rzeczywistości, którą opisuje nam w Apokalipsie apostoł Jan. Potomstwo Pierwszych Rodziców, a więc my wszyscy, cała ludzkość, doświadczamy skutków nieprzyjaźni wprowadzonej przez Boga wobec potomstwa Zwodziciela. Skutki te niestety dają o sobie znać między innymi w ten sposób, że odcinają nas od obiektywnego poznawania rzeczywistości, co utrudnia wybór między dobrem a złem. Utrudnia, a czasem wręcz wprost zaciemnia, uniemożliwia. Dzieje się to choćby wówczas, gdy jesteśmy przeładowani na tyle bodźcami zewnętrznymi, że umyka nam z oczu duchowy horyzont świata wartości, którego Pierwszym Podmiotem jest Bóg.

Każdy człowiek doświadcza takiego stanu, że dopiero po jakimś czasie dochodzą do jego świadomości przyczyny określonych skutków. Im poważniejsze skutki, tym bardziej większy ciężar przedmiotowy ich przyczyn. Rodzice, którzy w trakcie rocznego przygotowania dziecka do sakramentu nie uczestniczą w liturgii, nie korzystają sami z sakramentów (oczywiście, w sytuacji, gdy mogą to czynić, nie mając obiektywnych przeszkód), budują w dziecku wątpliwości, „dysonanse poznawcze”, a jeśli jeszcze do tego dołożyć utrudnianie dziecku życia religijnego, to mamy ewidentnie do czynienia wtedy z grzechem zgorszenia. ( zob. Mt 18, 6-7)

Przykład. Jeśli rodzice dziecka mającego za przysłowiowy „moment” przystąpić do 1 spowiedzi i komunii świętej nie „wydeptają” wpierw sami ścieżek do Pana Boga, korzystając z sakramentów, uczestnicząc w liturgii, to istnieje uzasadniona obawa, że dziecko po uroczystości będzie robić dokładnie to samo: ono też nie będzie się zbliżać do Pana Boga. Albo jeszcze gorzej: wybierze się po roku, dwóch albo trzech do spowiedzi, trafi na księdza, który mało empatycznie zareaguje na „dukanie” w konfesjonale, będąc zestresowanym wyznawaniem grzechów, bo nie nabyło praktyki, ksiądz coś tam powie nerwowo, i dziecko zamknie się na spowiedź na lata albo wręcz do końca życia. Tu też ogromna nasza odpowiedzialność, duchownych, by nie dać się złemu wciągnąć w jego gierki, czyniąc ich ofiarę z dziecka, które Bogu ducha winne jest co do całej sprawy. Nie są jednak bez winy w tym przypadku rodzice, którzy nie zadbali należycie o formację religijną dziecka.

Bóg chce działać cuda Swojej Miłości w naszym życiu. Ciągle wykorzystuje każdą okoliczność, w jakiej się znajdujemy, by objawić nam ten fakt podstawowy: kocham Cię człowieku nieskończenie i nie mam żadnego problemu z tym, że ty mi odpowiesz na Moją Miłość swoją miłością, małą, niedoskonałą.

Od 21 lat spowiadam rodziców dzieci przed 1 Komunią. Niezliczoną ilość razy wzruszałem się, słysząc wyznania grzechów, czynione pokornym, pełnym skruchy głosem, który na koniec, po otrzymaniu rozgrzeszenia nabierał radości, ożywienia. To tylko potwierdza, wg mnie, że Bóg nigdy nie rezygnuje z człowieka, nie skreśla go z listy przyjaciół. Jeśli będą potrafili i chcieli doświadczać tego dorośli, a więc rodzice, to czy nie będzie zupełnie innym jakościowo świat doświadczeń ich dzieci? Bywa, że podczas niektórych spowiedzi dorosłych, nie tylko przy okazji sprawowania tego sakramentu przed 1 Komunią świętą, ale też i w innych okolicznościach, by wyjść po udzieleniu rozgrzeszenia penitentowi, objąć go i uściskać. Raz – by doświadczył namacalnie uzdrowienia z trądu grzechu, dwa – bym sam mógł dotknąć świętości Boga, Jego Miłości, Która na nic się nie ogląda. Nie ma nic większego od Niej. Choć nie zawsze zdaję sobie z tego sprawę ja, jak i bez wątpienia każdy człowiek na tym świecie. Stąd też mój wpis, w którym dzielę się z Wami, Drodzy Czytelnicy swoimi refleksjami. Zapraszam Was do tego samego, jak również proszę Was o propagowanie tego wpisu, gdzie się da.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Szkoła duchowych twardzieli, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: kilka refleksji nt przygotowania do Pierwszej Komunii Świętej cz.1

Maj i czerwiec to miesiące, które w polskiej rzeczywistości religijnej kojarzą się z pierwszymi Komuniami Świętymi najmłodszych katolików, 9 latków z reguły.

Przygotowania do tego wydarzenia trwają przynajmniej ro, jeśli nie dwa. Powinny się toczyć na 3 polach: edukacji, rodziny, wspólnoty parafialnej.

Pole edukacji to katecheza szkolna. Krótko mówiąc, jest to przyswajanie teorii katechizmowej. Lekcje religii w 2 i 3 klasie szkoły podstawowej są tak skonstruowane, że konsekwentne w nich uczestniczenie wyposaża dzieci w wiedzę potrzebną do świadomego wejścia w centrum życia Kościoła, czyli w Eucharystię.

Na polu rodziny powinna dokonywać się katecheza rodzinna. Tu też jest jeszcze miejsce na zdobywanie wiedzy teoretycznej, poprzez tłumaczenie dzieciom tajemnicy Bożego działania w życiu człowieka. Jednak zdecydowany akcent na tym rodzinnym polu winien być postawiony na praktyce. Na przekazywaniu dzieciom przez rodziców depozytu ich wiary w Boga. To w rodzinie dziecko potrzebuje widzieć obecność i działanie Boga. Dokonuje się to przez naśladownictwo. Rodzice świadectwem praktyk religijnych kształtują w dziecku postawy ufności i wierności Bogu. Dokonuje się to przez modlitwę, życie sakramentalne i liturgiczne, a także poprzez postawy życiowe dnia codziennego: szacunek wzajemny małżonków, atmosfera bycia dla drugiego, służba Ewangelii i Kościołowi. To coś, co bym określił jako wydeptywanie ścieżek umożliwiających dziecku zbliżanie się do Boga, uczenie się nieustanne odkrywania Miłości Boga w życiu dziecka.

Natomiast wspólnota parafialna, z duszpasterzem na czele, ma za zadanie dopomagać dziecku, katechetom oraz jego rodzinie do głębszego rozumienia tajemnic Bożych, które wypełniają się w Kościele jako Ciele Chrystusa. Tu jest miejsce na ewangelizację, czyli na pokazywanie nie tyle słowem, ile czynem, na podstawowy fakt: że Bóg kocha człowieka niekończącą się miłością.

Ciąg dalszy nastąpi.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Dzieje, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , | 3 komentarze

Prosimy o cuda i oczekujemy na nie

„Boże, Ty przez misterium dnia dzisiejszego uświęcasz swój Kościół ogarniający wszystkie ludy i narody, † ześlij dary Ducha Świętego na całą ziemię * i dokonaj w sercach wiernych cudów, które zdziałałeś w początkach głoszenia Ewangelii. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna, † który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków.”

Tą kolektą modli się dziś Kościół, ufnie prosząc Boga, by dał nam doświadczyć Jego łaski na taki sposób, jak tego doświadczał Kościół apostolski.

Myślę, że dziś potrzeba nam wielkiej odwagi, by podjąć współpracę z Panem, odnajdując w sobie pewność, że Bóg nie chce nas niczego istotnego pozbawiać, a przeciwnie, wyzwolić nas z egoizmu, płytkich ambicji i przywiązań. To są właśnie owe cuda, które Bóg działał pośród uczestników pierwotnego Kościoła: przemienił ich serca, uwalniając je z lęków, wlewając w nie miłość.

Drugim zaś cudem, także niezmiernie ważnym, był cud zawiązania wspólnoty. Różni ludzie, różnych stanów odkryli zasadę, której uczył ich Pan Jezus: zasadę jedności. Wszyscy zdążamy do Domu Ojca. Potrzebujemy się w tej drodze wspierać. Wspomaganie się dokonuje się również poprzez rozeznawanie potrzeb, które pojawiają się w codziennej prozie życia. Takim momentem rozeznania było między innymi ustanowienie diakonów, by zajęli się dziełami miłosierdzia, aby apostołowie mogli w sposób niezakłócony głosić Słowo Boże.

Dziś nie brak tematów pod rozeznawanie potrzeb ludzi obecnego czasu. Bardzo potrzebujemy doświadczenia mocy Ducha Świętego, by temu sprostać.

Dowiedziałem się ciekawej sprawy. Mianowicie, że lęk matki w pandemii skutkował większą wagą dziecka. można o tym poczytać tutaj: https://gnn.pl/naukowcy-nie-maja-watpliwosci-dieta-roslinna-sluzy-zdrowiu/

Odnosząc to do wątku podjętego w niniejszym wpisie, śmiało można powiedzieć, że:

  1. Nauka i wiara się wzajemnie przenikają, a nie, jak twierdzą niektórzy, że się wykluczają.

  2. Uzasadniając 1: Bóg, jako Dawca Życia, w każdych warunkach objawia Swoją troskę, by człowiek mógł jak najlepiej rozpocząć swoją przygodę życia na tym świecie, zdążając ku błogosławionej wieczności. Z nieustannie przemienianym sercem, w obfitości doświadczania miłości i jedności, we wspólnocie z Bogiem w Jego Kościele.

Nie zawiera wirusów.www.avg.com
Zaszufladkowano do kategorii Uncategorized | Dodaj komentarz

Kto nie zna języków obcych, nie wie nic o własnym*

Wszechmogący, wieczny Boże, Ty chciałeś, aby obchód świąt paschalnych objął okres Pięćdziesiątnicy,  spraw, niech Duch Święty zjednoczy rozdzielone narody, * aby każdy w swoim języku oddawał Ci chwałę. Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, Twojego Syna,  który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, * Bóg, przez wszystkie wieki wieków

Jasna sprawa, że modlitwa kolekty Wigilii Zesłania Ducha Świętego to wołanie błagalne Kościoła, by Pan dał mu łaskę jedności, w sensie, by każdy naród, wsparty łaską Bożą, mógł oddawać chwałę Bogu nie na wzór chińskich czy rosyjskich żołnierzy podczas defilad, ale tak, by wewnętrznie każdy doświadczał prawdziwego zjednoczenia z Bogiem, wzorem np. apostołów, doświadczających spotkań ze Zmartwychwstałym.  Nie bez przyczyny, w propozycji czytań liturgicznych na dziś, mamy też opowiadanie z ks. Rodzaju o wydarzeniach związanych z Wieżą Babel i pomieszaniem języków.

Można jednak też dzisiejszą kolektę odnieść do samego siebie. Każdy z nas, indywidualnie, potrzebuje nauczyć się swojego własnego języka, w którym będzie chwalić Boga swoim życiem. Nie chodzi tu oczywiście o zdolności erudycyjne czy lingwistyczne. Spróbuję wytłumaczyć o co mi chodzi, posługując się pewnym przykładem.

Niemal ćwierć wieku temu przytrafiło mi się, że w seminarium, którego wówczas byłem studentem, złapałem złodzieja. Wszedł do naszego domu przebrany za księdza. Wykorzystał sytuację i gdzie mu się udało wejść do kleryckiego pokoju, ukradł pieniądze, cenniejsze przedmioty. Na nieszczęście dla niego, znalazł się w pułapce. Nie znając budynku, nie potrafił z niego wyjść, a ja szybko się połapałem, do czego doszło. Rektor naszego seminarium zareagował precyzyjnie. Nie otrzymując od intruza celebretu, legitymacji kapłańskiej, zatelefonował do kurii, pod którą rzekomo ów podający się za księdza człowiek podlegał. Oczywiście, nikt w kurii nie potwierdził tożsamości podejrzanego, więc znalazł się pod opieką policji.

Jakieś 3 albo 4 lata temu wróciłem do nazwiska tego człowieka. Okazało się, że zmarł. Ale dowiedziałem się też, że przez wiele lat, do śmierci, pełnił funkcję przewodniczącego związku chorujących na pewną chorobę. Uśmiechnąłem się na tą informację, bo wtedy, 24 lata temu, zamiast celebretu okazał nam legitymację związkową chorych…

Odkrył zatem ten człowiek swój język chwalenia Boga, służąc innym radą, wsparciem, kontaktami, etc. I w takim momencie swego życia odszedł do wieczności. Rozproszenie jakim jest grzech, tutaj konkretnie – złodziejstwa, zostało – mam nadzieję, pokonane przez łaskę zjednoczenia, a już na pewno przybliżenia się znacznie do Boga, służąc innym.

Nauczył się bohater mojej opowieści tego właśnie swojego języka – języka służby, proegzystencji, który doprowadził go, jak ufam, do spełnionego finału życia. O to się modlę i o taką modlitwę proszę też Ciebie, Szanowny Czytelniku.

* Stąd zaczerpnąłem tytuł notki

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Dzieje, Modlitwa, Puncta, Słowa o Słowie, Słowo, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , | Dodaj komentarz

Związek Socjalistycznych Republik Europejskich coraz bliżej

Spostrzeżenie z dziś. W toalecie naszej rodzimej stacji paliw zamiast ręczników papierowych jest zalecenie, by korzystać z suszarki. Wszystko po to, by chronić lasy przed wycinką. Bo przecież trzeba być eko! No tak, ale suszarka nie jest na korbkę, a na prąd. Więc ślad węglowy i tak będzie! I lasy i tak będą narażone na Armagedon w wykonaniu CO2!  Przecież to kompletny brak logiki! Albo raczej, robi z niej ktoś kurtyzanę

Takich „michałków” można by przywołać dziesiątki, jeśli nie setki. A może i tysiące. To pewnie tylko kwestia zgromadzonych doświadczeń. Jedni mają ich więcej a i inni mniej.

Wydaje mi się, że już tak żeśmy głęboko weszli w absurdy neokomunizmu, że nie przywiązujemy już nawet do nich większej wagi. Oto po prostu, proza życia, jak deszcz wiosenny w maju, czy przymrozki o poranku w dni Świętych Ogrodników.  Tyle tylko, że w istocie to sprawy mają się zupełnie inaczej. Świetnie je opisuje przykład z żabą. Gdyby ją wrzucić do wrzątku – ucieknie, wyskoczy z niego. Ale jeśli ją wrzucimy do garnka z zimną wodą i całość postawimy na palnik, wówczas żabę ugotujemy, a ona się nawet nie zorientuje, że stała się żabą ugotowaną.

Dziś Kościół czyta o doświadczeniach Pawła i Sylasa pośród Filipian. Ci drudzy tych pierwszych wychłostali i uwięzili. Ale o północy zainterweniował Anioł Pański i wyprowadził na wolność więźniów. Strażnik tak się przestraszył, że o mało się nie zabił, powodowany lękiem. W porę zareagował Paweł, by strażnik nie popełnił samobójstwa.

Jestem przekonany, że dziś ta sama historia dzieje się wobec nas, chrześcijan, i tych, którzy boją się Boga. Wyznawcy pogańskich idei, spełniający niby to kult czci przyrody, tak naprawdę, nie czynią nic innego, jak instrumentalizują innych, wynosząc się ponad nich z pseudo troskliwością o nich o świat, w którym wszyscy żyjemy.  Czynią zabiegi niekolonizatorskie, ze wszystkimi ich szykanami: eksploracją zasobów, tworząc współczesne niewolnictwo, deprecjonują godność autochtonów, dokonując jednocześnie apoteozy samych siebie.

Niech się zatem świat „ludzkich bałwanów” nie dziwi, że z roku na rok przybywa rozmaitych zawirowań, które destabilizują z pewnością zamiary i wyobrażenia bywalców panteonu Księcia tego świata. Są burze i trzęsienia ziemi, są miecze, na które rzucają się w szale wywołanym lękami, jakie ich trawią. Nie zawsze my, chcący dochować wierności Chrystusowi, zdążymy przekonująco ich uspokoić – nie zabijajcie się! Jesteśmy obok was i mamy zgoła inne, niż wasze zamiary.

Wielcy tego świata robią diabelską robotę. Polaryzują społeczeństwa, skłócają jednych z drugimi. Bądźmy na to wyczuleni i nie dawajmy się w to działanie wplątywać.

Początkiem obrony przed polaryzowaniem niech będzie pokorne stawianie pytań, reagowanie na absurdy, które pojawiają się wokół nas. Walec historii zdaje się pędzić jak szalony. Ci, co pamiętają PRL i komunizm w wersji 1.0 bądź znają go przynajmniej z uczciwych lektur, mają podstawy, by twierdzić, iż tytułowy Związek Socjalistycznych Republik Europejskich to nie li tylko kpiarski to, ale jak najbardziej realny chichot historii z całym, hmmm…, „dobrodziejstwem inwentarza”.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Dzieje, Puncta, Słowa o Słowie, Słowo, Szkoła duchowych twardzieli, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Komentarz ws wydarzeń w Rabce

W Poniedziałek Wielkanocny, w Rabce doszło do tragedii. Pod zwalonym przez wiatr drzewem zginęło troje ludzi. Do umierających, a być może już zmarłych, najbliżsi zawołali księdza z sakramentami świętymi. Praktykuje się, że do godziny od stwierdzenia zgonu, można udzielić namaszczenia, które też wiąże się z udzieleniem rozgrzeszenia. W tym jednak wypadku, o którym wspominam, policjant oraz prokurator nie pozwolili księdzu na spełnienie posługi. Co więcej, policjant potraktował księdza jak intruza, złośliwie, kpiąco i szyderczo. Osoba, która ma przecież „chronić i służyć” – (taki napis widnieje na amerykańskich radiowozach) powinna zachowywać bezstronność a przede wszystkim profesjonalizm podczas prowadzonych przez siebie czynnościach.

Policja małopolska po wydarzeniach w Rabce tłumaczyła się, że sytuacja była niebezpieczna, że warunki atmosferyczne nadal zagrażały wszystkim uczestnikom akcji. Zgoda. Ale po 1: gdyby zachowano profesjonalizm oraz zasady dobrego wychowania, to można było wyrazić swoje uwagi kulturalnie, z poszanowaniem tak stanu duchownego, jak i uczuć przezywanych przez zatrwożonych i zdjętych bólem bliskich ofiar tragedii.

Po 2: widać, że ani tłumaczący się przed opinią publiczną policjanci, ani sam główny antybohater tych wydarzeń, Pan policjant Lucjan słabe mają rozeznanie tak w etosie chrześcijańskim jak i w historii Polski. Bo w obu tych skarbnicach znajduje się aż nadto świadectw, które jasno i bez zbędnych wstępów dają wyraz temu, jak wielką sprawą, wielką – bo świętą – jest zbawienie człowieka. Trzeba jednak mieć albo wiarę, albo odpowiednie pokłady człowieczeństwa, by móc to uszanować, ba! Mieć odwagę dopomóc będącemu w potrzebie!.

Rabczańskie wydarzenia, opisane dość szczegółowo tutaj: https://podhale24.pl/aktualnosci/artykul/98091/Prokurator_nie_wpuscil_ksiedza_na_ostatnie_namaszczenie_Przykry_incydent_podczas_tragedii_w_RabceZdroju.html  są dość szeroko komentowane. Bardzo przejmujący komentarz do nich napisał Pan Jan Maria Rokita. Jego treść znajdziemy pod tym linkiem: https://plus.dziennikpolski24.pl/jan-rokita-prawo-do-wiatyku/ar/c15-18436317

Gorąco zachęcam do zapoznania się z wypowiedzią Pana Rokity.

Zaszufladkowano do kategorii behawioryzm, Dzieje, Variae | Otagowano , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: obejrzałem Bękarta

Dzięki Bogu i dwójce moich Parafian, udało mi się wczoraj po długiej przerwie wybrać do kina. Wybrałem „Bękarta” z Madsem Mikkelsenem w roli głównej.

Na gorąco 2 myśli późnym wieczorem zamieściłem na X:

https://twitter.com/keram_iksmodar/status/1772000640463462748?s=20
https://twitter.com/keram_iksmodar/status/1772030563538420049?s=20

Teraz dopiero, kiedy redaguję niniejszy wpis, odkrywam, że reżyser filmu, Nikolai Arcel to twórca znakomitej serii z Nikolaiem Lie Kassem (Kartotek 64, Zabójcy Bażantów, Kobieta w klatce, Wybawienie). Znając historie opowiedziane w tych filmach, mogę śmiało powiedzieć, że reżyser nie wyszedł z wprawy. Więcej – rozwija się.

Uważam, że „Bękart” to świetnie opowiedziana teraźniejszość przy pomocy przeszłości. Nawet średnio uważny obserwator rzeczywistości jako widz kinowy na seansie „Bękarta”, szybko odnajdzie analogie do współczesności i to tej najaktualniejszej, dotyczącej wręcz ostatnich tygodni Europy, a w niej Polski – łącznie z nagabującymi do inwestowania w fotowoltaikę 😊

Aktorzy zrobili wg mnie kapitalną robotę. Ludvig, Anna Barbara, De Schinkel, Anmai Mus Gustav, te postaci w moim odczuciu zagrały wszystkie na równym, znakomitym poziomie.

W filmie jest szereg, wymierzonym bardzo celnie, precyzyjnie wręcz „strzałów” obnażających ciągle w rodzinie ludzkiej obecnych: głupoty, ksenofobii, obłudy, wyrachowania. Niektóre z nich mają obwolutę śmiechu, humoru. Inne przyprawiają o zadumę albo i wręcz wzruszenie aż po łzy.

I jeszcze jedno spostrzeżenie. Film Nicolaia Arcela doskonale pokazuje, że każdy człowiek jest równy drugiemu. I tylko od akceptacji tego faktu i ukierunkowania woli, zależy to, jak zrealizujemy życie i czym je napełnimy.

Jestem pewien, że każdy widz tego filmu znajdzie całe mnóstwo taki, i podobnych przesłań. A łącząc je ze swoimi doświadczeniami, sam będzie mógł się opowiedzieć po stronie, którą wybierze.

Gorąco polecam ten film. To będą dobrze zainwestowane pieniądze oraz 2 godziny czasu, bo tyle film dokładnie trwa.

Zaszufladkowano do kategorii Filmy z duszą, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Co może usłyszeć Tomasz Komenda jeśli trafi do nieba?

Tytuł tego wpisu to zasadniczo pytanie, jakie zadano mi tydzień temu na X (Dawny Twitter)

Bardzo dziękuję Autorce twitta za wywołanie tematu, bo niewątpliwie jest to też przejaw chrześcijańskiego miłosierdzia, modlić się a także dobrze myśleć o zmarłym, dobrze mu życzyć  – teraz już na wieczność. Znając tragiczną w sumie historię Pana Tomasza, nie sposób przejść milcząco, zwyczajnie nad nią. A tym bardziej bez wołania ku niebu Kyrie Eleyson!

Tytuł oczywiście jest tylko i wyłącznie zachętą do lektury niniejszego eseju oraz, albo przede wszystkim, motywatorem do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na to pytanie, oraz na inne, równie ważne: co ja bym usłyszał dziś, gdybym trafił na drugą stronę życia?

Generalnie każdy wie, jaka historia dotyczy życia nieżyjącego już Pana Komendy, więc nie będę szczegółów przywoływał. Sąd Najwyższy orzekł, że Pan Komenda spędził 18 lat w zakładzie karnym, będąc człowiekiem niewinnym. Tragiczna pomyłka procesowa. Tragiczniejsza od niej może być tylko taka, która może zdarzyć się w krajach, które stosują wobec skazanych najwyższy wymiar kary, czyli karę pozbawienia życia. (W Europie kara śmierci wykonywana jest na Białorusi – przez rozstrzelanie, na świecie m.in.: Egipt i Japonia-powieszenie, USA – zastrzyk z trucizną).

Myślę, że tak w istocie to sprawa Pana Komendy, z całym jej dramatyzmem, wpisuje się w temat obecności zła na świecie. I w takim ujęciu chcę przedstawić kilka myśli, które mogą nam wszystkim dopomóc do trwania ku dobru, które możemy rozpoznać między innymi także poprzez to, że wiemy o złu, że czasem stajemy się jego ofiarami.

Zło jest brakiem dobra, jest sprzeciwieniem się Bożemu porządkowi – tak najkrócej można by zło zdefiniować. Bywa, że dotkliwie się o tym przekonujemy. Przypadek zmarłego Pana Komendy doskonale to obrazuje. Dotkliwość ta ma swoją genezę nierzadko w tym, że człowiek bywa obliczony na swój zysk, na wyniki dające mu zadowolenie. To przejaw egoizmy, braku a już z pewnością ograniczenia postawy bycia dla drugiego. Myślę tu oczywiście o tych, którzy przyczynili się do dramatu Pana Tomasza. Ale – spójrzmy trochę szerzej. Czy nie jest też tak, że ze znacznie większą łatwością przychodzi wielu z nas skupianie się na złu, na okolicznościach, które do niego doprowadziły? Gdy tymczasem powołaniem człowieka jest Dobro, Prawda, Piękno! Ich kontemplowanie aktywizuje działanie do nich podobne, bo z nich biorące początek.

Nie wiem, jak przebiegało życie bohatera tego wpisu. Dowiedziałem się o całej sprawie z mediów, kiedy zrobiło się na ten temat głośno. Jednak parę ogólnych faktów znam, także z mediów.

– wskutek poszlakowych dowodów doszło do skazania

– w jakimś momencie rozpoczęła się procedura uniewinnienia, z pomocą Pana Ćwiąkalskiego

– uniewinnienie i zwolnienie stało się faktem

– w trakcie oczekiwania na procedury związane z wypłata odszkodowania Pan Tomasz doświadczał upokorzeń, niby nie wprost, ale dało się odczuć, że to były upokorzenia (praca w myjni samochodowej sprowadzona do tego, że Pan Komenda miał być magnesem przyciągającym klientów)

– trudności ze zbudowaniem relacji rodzinnych, związane z tym emocje i u Pana Tomasza i u jego partnerki

– pojawienie się choroby nowotworowej i związane z nią kolejne emocje, jeśli nie traumy.

– wreszcie śmierć w wieku 46 lat.

Z punktu widzenia teologa, duszpasterza, chrześcijanina, powiem krótko: sporo w tym ciągu wydarzeń wydarzyło się zła. Ale też i niemało dobra. Trzeba widzieć oba bieguny tych rzeczywistości. Trzeba stawiać też pytania o to, czy można było więcej dobra wzbudzić? Dlaczego zgodzono się na zło, które się pojawiło?

Niedawno czytaliśmy w Kościele Ewangelię z przypowieścią o Bogaczu i Łazarzu. Pierwszy po śmierci trafił do Szeolu (miejsca oddzielenia od Boga) drugi trafił do nieba. Bogacz nie troszczył się o biednych, Łazarz był dla Bogacza jakby prorokiem, takim motywatorem do działania miłosiernego.

Próbując mimo wszystko, oczywiście zupełnie abstrakcyjnie udzielić odpowiedzi na pytanie, które postawiła Pani @PP_now trzeba koniecznie zaznaczyć jeszcze 2 kwestie, o których nie pomyślałem wcześniej, a które dotarły do mojej świadomości dziś. Dlatego też poddaję edycji wpis. To, co zostało w tekście podreślone, pojawiło się po edytowaniu wpisu.

Pierwsza jest taka, że Pan Komenda w różnych wywiadach wspominał o tym, że modlił się za przyczyną Św. Jana Pawła II, choć, jak dodawał, jego modlitwy w jego przekonaniu nie były wysłuchane. Na pewno nie od razu. W Biblii znajdujemy niemało zapewnień Pana Boga, że kto się do Niego ucieka, nie będzie zostawiony samemu sobie. Bóg jest jednak Tajemnicą i działa w tajemniczy, sobie tylko wiadomy sposób, wg własnego uznania. Może odsłaniać nieco swoje zamysły, tak jak to czynił z historią zbawienia, przygotowując rodzaj ludzki do odkupienia przez Wcielenie i Paschę Chrystusa. Poza tym, to, że my nie widzimy skuteczności, nawet tej natychmiastowej, która może się pojawić – wcale nie oznacza, że jej nie było.

Druga sprawa – sporo informacji w sieci jest na temat tego, że Pan Tomasz zrezygnował ponoć z pogrzebu katolickiego. Deklarował w sumie brak wiary, więc literalnie patrząc – pogrzeb katolicki byłby czymś wprowadzającym pobocznych obserwatorów w jakiś dysonans poznawczy. Cóż powiedzieć? Stwierdzić brak wiary u siebie to nie taka prosta sprawa jak by się mogło wydawać. Żywię głębokie przekonanie, że wielu deklarujących się jako niewierzący, to agnostycy. Są to osoby, które nie zdobyły dostatecznego przekonania odnośnie tego, że Bóg jest lub też, iż Go nie ma.

Obie te kwestie dają nadzieję na to, że Pan Tomasz nie odszedł do wieczności nieprzygotowany. Jeśli nadal, do końca swych dni miał nabożeństwo do Św. Jana Pawła II, to tym samym miał świetnego ochraniarza przed mamrocącym podpowiadaniem mu do ucha złych myśli przez zwodziciela. Kilka razy miałem okazję widzieć, jak to się odbywa, gdy konającym człowiekiem poniewiera zły duch.

Co mógł Pan Bóg Panu Komendzie powiedzieć, jeśli spotkają się w niebie? Sądzę, że mowa Pana Boga będzie krótka: Witaj w Domu! Wiedziałem, że sobie poradzisz, że nie odwrócisz swych oczu i serca ode Mnie.  

Do Pana Boga należy czas, wieczność i wszystko. I nie mnie ani nikomu narzucać Jemu swej woli. Wierzę, że mój Bóg, Który nie chce śmierci grzesznika, lecz tego by się nawrócił i miał życie w obfitości, zorganizował wszystko jak potrzeba, w momencie przejścia Pana Komendy z tego świata, do wieczności, by ona była dla zmarłego błogosławioną wiecznością. Wierzę też, że Mój Bóg wzbudzi też skrupuły w sumieniach tych, którzy przyłożyli rękę do niesprawiedliwości, jaka za życia dotknęła Pana Tomasza. O to też chcę się modlić i do takiej modlitwy zachęcam chrześcijańskich Czytelników bloga.

A tutaj interesujący suplement do wpisu:

https://www.niedziela.pl/artykul/124031/nd/Dopust-Bozy-czy-wola-Boza

Zaszufladkowano do kategorii Dzieje, misericordiae watch, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , , , , | Dodaj komentarz

Ludzie ludziom ślą życzenia. Boże Narodzenia AD 2023

Dziś, w Wigilię Bożego Narodzenia Roku Pańskiego 2023, ślę życzenia odkrywania w każdej Waszej życiowej sytuacji obecności nieustannie Rodzącego się, Głoszącego Ewangelię, Czyniącego cuda i znaki, Konającego i Zmartwychwstałego, Zbawiającego Odkupiciela, Pana, Jezusa Chrystusa. 

Na nadchodzący zaś wkrótce Nowy Rok, składam życzenia odwagi do jak najgłębszego wejścia w tajemnicę Kościoła, dającego zdolność do bycia Uczestnikiem tej widzialnej wspólnoty, która ma uobecniać w świecie Syna Bożego i Jego Ewangelię.

Dopomagajmy sobie do tego wzajemnie – modlitwą, zachętą, przykładem, braterską relacją.

Tym zaś, którym Pan jeszcze nie pobłogosławił darem wiary, życzę by doświadczyli w swoim czasie, wg Bożego zamysłu, tego czego bądź to pragną lub czego nie rozumieją lub tego, co wyrzucają niekiedy nam, wierzącym. Wszystkich nas potrzebuje Pan Bóg w Swoim Ogrodzie Cudowności. Nie wszyscy jednak to rozumiemy i przyjmujemy do wiadomości. Zatem i sobie i innym uparciuchom w tej kwestii, życzę uległości wobec łaski Pana.!

Nie przynieśmy też rozczarowania wspaniałym naszym gospodyniom i innym specjalistom w dziedzinie kulinariów. Zostawmy puste półmiski, rondle i brytfanki. Tak ich najpełniej docenimy! 🙂

Pozdrawiam serdecznie wszystkich Szanownych Czytelników!

ks. Marek Radomski

Zaszufladkowano do kategorii Dzieje, Variae, Życie Duchowe | Otagowano , , , , , , , , | 2 komentarze