Tytuł tego wpisu to zasadniczo pytanie, jakie zadano mi tydzień temu na X (Dawny Twitter)
Bardzo dziękuję Autorce twitta za wywołanie tematu, bo niewątpliwie jest to też przejaw chrześcijańskiego miłosierdzia, modlić się a także dobrze myśleć o zmarłym, dobrze mu życzyć – teraz już na wieczność. Znając tragiczną w sumie historię Pana Tomasza, nie sposób przejść milcząco, zwyczajnie nad nią. A tym bardziej bez wołania ku niebu Kyrie Eleyson!
Tytuł oczywiście jest tylko i wyłącznie zachętą do lektury niniejszego eseju oraz, albo przede wszystkim, motywatorem do samodzielnego poszukiwania odpowiedzi na to pytanie, oraz na inne, równie ważne: co ja bym usłyszał dziś, gdybym trafił na drugą stronę życia?
Generalnie każdy wie, jaka historia dotyczy życia nieżyjącego już Pana Komendy, więc nie będę szczegółów przywoływał. Sąd Najwyższy orzekł, że Pan Komenda spędził 18 lat w zakładzie karnym, będąc człowiekiem niewinnym. Tragiczna pomyłka procesowa. Tragiczniejsza od niej może być tylko taka, która może zdarzyć się w krajach, które stosują wobec skazanych najwyższy wymiar kary, czyli karę pozbawienia życia. (W Europie kara śmierci wykonywana jest na Białorusi – przez rozstrzelanie, na świecie m.in.: Egipt i Japonia-powieszenie, USA – zastrzyk z trucizną).
Myślę, że tak w istocie to sprawa Pana Komendy, z całym jej dramatyzmem, wpisuje się w temat obecności zła na świecie. I w takim ujęciu chcę przedstawić kilka myśli, które mogą nam wszystkim dopomóc do trwania ku dobru, które możemy rozpoznać między innymi także poprzez to, że wiemy o złu, że czasem stajemy się jego ofiarami.
Zło jest brakiem dobra, jest sprzeciwieniem się Bożemu porządkowi – tak najkrócej można by zło zdefiniować. Bywa, że dotkliwie się o tym przekonujemy. Przypadek zmarłego Pana Komendy doskonale to obrazuje. Dotkliwość ta ma swoją genezę nierzadko w tym, że człowiek bywa obliczony na swój zysk, na wyniki dające mu zadowolenie. To przejaw egoizmy, braku a już z pewnością ograniczenia postawy bycia dla drugiego. Myślę tu oczywiście o tych, którzy przyczynili się do dramatu Pana Tomasza. Ale – spójrzmy trochę szerzej. Czy nie jest też tak, że ze znacznie większą łatwością przychodzi wielu z nas skupianie się na złu, na okolicznościach, które do niego doprowadziły? Gdy tymczasem powołaniem człowieka jest Dobro, Prawda, Piękno! Ich kontemplowanie aktywizuje działanie do nich podobne, bo z nich biorące początek.
Nie wiem, jak przebiegało życie bohatera tego wpisu. Dowiedziałem się o całej sprawie z mediów, kiedy zrobiło się na ten temat głośno. Jednak parę ogólnych faktów znam, także z mediów.
– wskutek poszlakowych dowodów doszło do skazania
– w jakimś momencie rozpoczęła się procedura uniewinnienia, z pomocą Pana Ćwiąkalskiego
– uniewinnienie i zwolnienie stało się faktem
– w trakcie oczekiwania na procedury związane z wypłata odszkodowania Pan Tomasz doświadczał upokorzeń, niby nie wprost, ale dało się odczuć, że to były upokorzenia (praca w myjni samochodowej sprowadzona do tego, że Pan Komenda miał być magnesem przyciągającym klientów)
– trudności ze zbudowaniem relacji rodzinnych, związane z tym emocje i u Pana Tomasza i u jego partnerki
– pojawienie się choroby nowotworowej i związane z nią kolejne emocje, jeśli nie traumy.
– wreszcie śmierć w wieku 46 lat.
Z punktu widzenia teologa, duszpasterza, chrześcijanina, powiem krótko: sporo w tym ciągu wydarzeń wydarzyło się zła. Ale też i niemało dobra. Trzeba widzieć oba bieguny tych rzeczywistości. Trzeba stawiać też pytania o to, czy można było więcej dobra wzbudzić? Dlaczego zgodzono się na zło, które się pojawiło?
Niedawno czytaliśmy w Kościele Ewangelię z przypowieścią o Bogaczu i Łazarzu. Pierwszy po śmierci trafił do Szeolu (miejsca oddzielenia od Boga) drugi trafił do nieba. Bogacz nie troszczył się o biednych, Łazarz był dla Bogacza jakby prorokiem, takim motywatorem do działania miłosiernego.
Próbując mimo wszystko, oczywiście zupełnie abstrakcyjnie udzielić odpowiedzi na pytanie, które postawiła Pani @PP_now trzeba koniecznie zaznaczyć jeszcze 2 kwestie, o których nie pomyślałem wcześniej, a które dotarły do mojej świadomości dziś. Dlatego też poddaję edycji wpis. To, co zostało w tekście podreślone, pojawiło się po edytowaniu wpisu.
Pierwsza jest taka, że Pan Komenda w różnych wywiadach wspominał o tym, że modlił się za przyczyną Św. Jana Pawła II, choć, jak dodawał, jego modlitwy w jego przekonaniu nie były wysłuchane. Na pewno nie od razu. W Biblii znajdujemy niemało zapewnień Pana Boga, że kto się do Niego ucieka, nie będzie zostawiony samemu sobie. Bóg jest jednak Tajemnicą i działa w tajemniczy, sobie tylko wiadomy sposób, wg własnego uznania. Może odsłaniać nieco swoje zamysły, tak jak to czynił z historią zbawienia, przygotowując rodzaj ludzki do odkupienia przez Wcielenie i Paschę Chrystusa. Poza tym, to, że my nie widzimy skuteczności, nawet tej natychmiastowej, która może się pojawić – wcale nie oznacza, że jej nie było.
Druga sprawa – sporo informacji w sieci jest na temat tego, że Pan Tomasz zrezygnował ponoć z pogrzebu katolickiego. Deklarował w sumie brak wiary, więc literalnie patrząc – pogrzeb katolicki byłby czymś wprowadzającym pobocznych obserwatorów w jakiś dysonans poznawczy. Cóż powiedzieć? Stwierdzić brak wiary u siebie to nie taka prosta sprawa jak by się mogło wydawać. Żywię głębokie przekonanie, że wielu deklarujących się jako niewierzący, to agnostycy. Są to osoby, które nie zdobyły dostatecznego przekonania odnośnie tego, że Bóg jest lub też, iż Go nie ma.
Obie te kwestie dają nadzieję na to, że Pan Tomasz nie odszedł do wieczności nieprzygotowany. Jeśli nadal, do końca swych dni miał nabożeństwo do Św. Jana Pawła II, to tym samym miał świetnego ochraniarza przed mamrocącym podpowiadaniem mu do ucha złych myśli przez zwodziciela. Kilka razy miałem okazję widzieć, jak to się odbywa, gdy konającym człowiekiem poniewiera zły duch.
Co mógł Pan Bóg Panu Komendzie powiedzieć, jeśli spotkają się w niebie? Sądzę, że mowa Pana Boga będzie krótka: Witaj w Domu! Wiedziałem, że sobie poradzisz, że nie odwrócisz swych oczu i serca ode Mnie.
Do Pana Boga należy czas, wieczność i wszystko. I nie mnie ani nikomu narzucać Jemu swej woli. Wierzę, że mój Bóg, Który nie chce śmierci grzesznika, lecz tego by się nawrócił i miał życie w obfitości, zorganizował wszystko jak potrzeba, w momencie przejścia Pana Komendy z tego świata, do wieczności, by ona była dla zmarłego błogosławioną wiecznością. Wierzę też, że Mój Bóg wzbudzi też skrupuły w sumieniach tych, którzy przyłożyli rękę do niesprawiedliwości, jaka za życia dotknęła Pana Tomasza. O to też chcę się modlić i do takiej modlitwy zachęcam chrześcijańskich Czytelników bloga.
A tutaj interesujący suplement do wpisu:
https://www.niedziela.pl/artykul/124031/nd/Dopust-Bozy-czy-wola-Boza
Like this:
Like Loading...