Acedia w języku greckim oznacza oziębłość duchową, opieszałość ducha. To zobojętnienie na sprawy duchowe, porzucenie duchowej rzeczywistości w swoim życiu. Uważanie, że nie ma ona przełożenia, wpływu, na większość spraw.
Acedia to nie to samo co oschłość duchowa. Ta bowiem nie objawia się zarzuceniem praktyk duchowych, lecz polega m.in. na tym, że człowiek w oschłości duchowej „odklepuje” modlitwy, czy „odsiedzi” swoje w kościele, ale też ma żal z powodu tego stanu, i stara się z niego wyrwać, albo przynajmniej ma nadzieję, że ów stan ustanie. Acedia natomiast to gnuśność duchowa. To brnięcie w grzechy i wady, to hołdowanie im, w efekcie prowadzące do zatraty wrażliwości serca.
Acedia to niechęć d wysiłku w kierunku świętości, dobra i mądrości. Przejawia się to w różny sposób. M.in. przybiera acedia postać nudy, niezadowolenia, odrętwienia, niepocieszenia, rozbiegania, nadaktywności i pośpiechu. Inaczej mówiąc – wielpostaciowe odwrócenie uwagi i woli od sfery duchowej.
Wg św. Jana Kasjana (+435) acedia rodzi próżniactwo, ospałość, plotkarstwo, bezwzględność, niepokój, włóczenie się bez celu, niestałość fizyczna i duchowa, wścibskość.
Acedię nazywa się też „demonem południa”, ponieważ dotyczy etapu życia, gdy przemija gorliwość młodości a człowiek zniechęcony i gnuśny z trudem przeciwstawia się tej pokusie. To jest to, co psychologia określa pojęciem kryzysu wieku średniego. Ewagriusz z Pontu (+399) wymienia 9 oznak tego stanu:
nieproporcjonalny do przyczyn lęk wobec napotykanych trudności,
niechęć do podejmowania czegokolwiek co wymaga wysiłku,
niedbalstwo w przestrzeganiu przykazań, porządku oraz zasad,
niestałość w dobrym, niezdolność opierania się pokusom,
niechęć do osób gorliwych, bo drażnią pracowitością i uporządkowaniem,
marnotrawienie czasu,
folgowanie zmysłom, ciekawości i chęci używania,
zaniedbywanie obowiązków stanu,
unikanie pytań o sens życia i pomijanie spraw wiary.
Święty Bernard z Clairveaux acedia to stan „cienia śmierci”. Człowiek zobojętniały przyrównany jest przez niego do zaniedbanej, opuszczonej winnicy, albo opuszczonego domu, bez drzwi i zasuw. Brak w nim pociech i radości ducha, co zwiększa trud codzienności a zmniejsza zasługi. Pasożyt na korzeniu zżera od wewnątrz cnoty główne, choćby na zewnątrz wszystko przebiegało jeszcze wg nawyków. To stan, o którym mowa w Ap 3, 15-16 – stan letniości, nijakości.
Jest więc acedia stanem, w którym człowiek osiada na duchowej mieliźnie, nie podejmując trudu dążenia naprzód. Tym samym jest to stan przeciwstawny do uczestnictwa w Misterium Paschalnym, to życie tym co w dole, a nie tym co w górze. Acedia jest grzechem w całym tego słowa znaczeniu – a więc całkowitym przeciwstawieniu się zbawczej woli Pana Boga.
Niniejsza notka zawiera w swej treści chyba wystarczające „papierki lakmusowe” konieczne do określenia tego, czy acedia a więc cień śmierci wiecznej są moim udziałem, czy też nie. Natomiast czas drugiej części adwentu, który materialnie rozpocznie się w nadchodzący wtorek niech stanie się okazją albo do głębokiego dziękczynienia Bogu za dar niezmąconej wiary, bądź też – jeśli dostrzegam w swoim życiu zwiastuny acedii – sposobnością do ufnego wołania do Syna Bożego o łaskę rozpalenia ognia wiary na nowo.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.