Listopadowa zaduma nad rzeczami ostatecznymi, jakimi są śmierć, sąd Boży, niebo albo piekło sprzyja też refleksji nad rzeczywistościami, które dotykają lub mogą dotykać ludzkiego serca w drodze ku wieczności. Jedną z tych rzeczywistości jest zwątpienie. W ewangeliach czasu końca roku liturgicznego znajdujemy wiele odniesień Pana Jezusa, które mają za zadanie nas skłonić ku zastanowieniu się, czy aby zwątpienie właśnie nie próbuje wypełnić nam serca i myśli. Stąd też kilka konkretów na temat zwątpienia właśnie.
Zwątpienie jest to dobrowolna nieufność w osiągnięcie zbawienia. Co za tym idzie, polega na zaprzestaniu wysiłków na rzecz zbawienia, porzucenia praktyk życia duchowego. Ktoś, kogo dopadło zwątpienie, nie podejmuje praktyki ascezy: nie modli się, nie korzysta z sakramentów świętych, nie podejmuje umartwień (postów, innych wyrzeczeń pomagających w życiu nakierowanym na cnoty).
Zwątpienie to grzech przeciw Duchowi Świętemu, jest więc ciężkim wykroczeniem przeciw nadziei, której przedmiotem jest dobro trudno dostępne, coś, co nie jest w bezpośrednim zasięgu i może zostać odmówione. W miniony piątek czytaliśmy Ewangelię, w której Pan Jezus ostrzegał, że koniec świata, dzień sądu będzie przebiegał między innymi w taki sposób, że dwoje będzie rozdzielonych. Jedne będzie wzięty (do nieba) a drugi zostawiony. Będzie to tylko i wyłącznie konsekwencją wyboru danej osoby, czy w życiu swoim podejmowała wysiłki przeciw zwątpieniom, czy też nie. Zwątpienie sprzeciwia się Bożemu Miłosierdziu i tym samym może prowadzić do rozpaczy, która „z góry” niejako, zakłada niespełnienie.
Przyczyny zwątpienia to przede wszystkim: grzeszne życie, lenistwo duchowe, skrupuły i pokusy. Środki zaradcze, jakie należy powziąć by zwalczać przyczyny to kolejno: rozważać Boże Miłosierdzie (modlitewnie, czynnie) uprzednio wyspowiadawszy się; wierne spełnianie praktyk życia chrześcijańskiego; natomiast w wypadku występowania pokus czy skrupułów – budzić ufność w łaskę Bożą.
Zwątpienie dotyczy nie tyle istnienia Boga, co raczej ma postać bolesnej udręki, że Bóg nie może lub nie chce zbawić konkretnej osoby. Często zwątpienie przejawia się ‘czarnowidztwem”, brakiem sensu poczuciem sensu życia. Trzeba też pamiętać, że czym innym od zwątpienia są wątpliwości, które generalnie zawsze mogą się pojawiać, lecz raczej są krótkotrwałe. One są nieodłączne w drodze postępu duchowego. Natomiast zwątpienie to kryzys religijny, pewien stan chorobowy. Ja wspomniałem wyżej, przyczyny zwątpienia zasadniczo leżą w grzechu, a ten zatruwa duszę człowieka, w czasie kiedy ona jest wystawiona długo na ekspozycję grzechu. Zwątpienie zaczyna gościć w życiu człowieka, który nadmiernie docieka rozmaitych spraw, który jest nieufny i podejrzliwy, kiedy ma neurotyczny przymus wątpienia. Warto zajrzeć do fragmentu z 2 J 4-9, tam mowa jest o wybieganiu zbytnio naprzód. Czasem jednak zwątpienie może być dopustem Bożym. O tym nieco za jakiś czas, w kolejnym być może wpisie.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Nie! Zwątpienie to nie jest dobrowolna nieufność w zbawienie. Gdyby to była dobrowolna to ten ,który wątpi nie poszukiwałby pomocy po prostu samego Pana Boga, dojścia do prawdy. oczywiście piszę to z własnego doświadczenia. Choć z tą definicją nie zgadzam się , to dziękuję za poradnik, bo jest w nim dużo wskazówek co z tym (może niezbyt elegancko wyrażam się) robić .Bardzo czekam na to o czym Ksiądz zapowiedział w kolejnym wpisie „Czasem zwiątpienie może być dopustem Bożym”
Pani Ewo. Wątpliwości ma każdy. I jak pisałem, są one przejście. Zwątpienie natomiast ma charakter stały. To trwała decyzja powodująca odcięcie się, świadome, od nadziei na zbawienie.
Pingback: Krótki przewodnik nt walki ze zwątpieniem. (cz. 2) | Verum Elevans Hominem