Zachęcony okładką książki o tym samym tytule, mając do dyspozycji film, obejrzałem go. Dodam przekornie: zrobiłem to, byście Wy nie musieli!
Wyreżyserował go „legendarny” Martin Scorsese /Irlandczyk, Milczenie, Infiltracja, Aviator/. Użyłem cudzysłowu, ponieważ jakoś osobiście nie znajduję niczego legendarnego w filmach tego reżysera. Widziałem ich kilka, i powiem tyle: są raczej osobliwe. Tak je widzę. Przepraszam, jeśli w kimś po tych słowach się krew zagotowała.
Fabułę można sobie przeczytać w sieci. Ze swej strony dodam tylko tyle, że ma przełożenie na fakty. I wydaje mi się, że ów diabelski sposób na objawianie ludzkiej zachłanności jest nadal w użyciu.
Obejrzałem ten film na 2 raty. Wg mnie jest słaby. Dłużyzny, które nie wnoszą za wiele w treść. Obraz trwa 3 godziny 26 minut!!! Tak w istocie, to jedna godzina, środkowa, daje jakąś satysfakcję oglądającemu. Jakieś dynamiczniejsze wątki się pojawiają.
Di Caprio i De Niro jakby nie pasują do tego filmu. Zakończenie też takie „ni z gruchy, ni z Pietruchy”. Choć teraz, z perspektywy paru dni po obejrzeniu, dochodzi do mnie przesłanie tego finiszu. I też jest niesamowicie przytłaczające. Zachowam je dla siebie.
Krwawy księżyc to obraz z bardzo smutnym przesłaniem. Choć może i z apelem do serc nie zepsutych grzechem zachłanności.
Kolejny to film, w którym ludność rdzenna wylewa słuszny żal, który ich serca przepełnia wskutek wykorzystania ich przez emigrantów masońskich z Europy.
Ogólnie to film wpisuje się w nurt BLM. I w sumie trudno się dziwić, że tak jest. Nie sposób pozbyć się wrażenia, że ogromna część historii nowożytnej świata, to historia wyzysku słabych przez silnych, uwodzenia naiwnych i bezbronnych, niczym nikomu nie zagrażających, przez chciwych, żądnych władzy, szerokich wpływów i uważających się niemal za bogów, zepsutych sług „władcy tego świata”. Diaboliczność bowiem w Księżycu pobrzmiewa nieustannie, od początku aż do końca.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.