Jednym z palących problemów współczesnego Kościoła jest bez wątpienia brak jedności kapłańskiej, w głoszeniu nauki Kościoła. Trudno mi wyrokować, skąd bierze początek tego typu działanie. Zapewne nie ma jednej prostej odpowiedzi, jak to bywa w większości przypadków, kiedy w centrum pojawia się jakiś kryzys, dwoistość, wątpliwości.
Przedmiotowy brak jedności, który mnie zmotywował do tej krótkiej notki blogowej dotyczy sakramentów w ogólności, natomiast sakramentu pokuty i pojednania w szczególności.
Chodzi bowiem o to, że tak Kościół, jak i wszystko co Go stanowi i określa, nie jest moją własnością. Zarządzam dobrami Kościoła, korzystam z nich, administruję nimi. Nie mam jednak prawa dokonywać żadnych zmian w tychże dobrach. Nie mogę ulepszać tego, co Boże z ustanowienia. Nie mam mocy uczynić lepszej Eucharystii, skuteczniejszej spowiedzi, czy bardziej spektakularnego sakramentu święceń kapłańskich. Wszystko już zostało ustanowione, to co mogę i powinienem, to z jak największym oddaniem wypełniać to, służyć Temu, Który to wszystko wymyślił, ustanowił i powierzył nam Ludowi Nowego Przymierza, czyli Kościołowi. I nie chodzi tu tylko o same znaki sakramentalne, liturgiczne. Ale także o towarzyszącą im doktrynę, która jak samo jej znaczenie, zawiera w sobie uzasadnienie, dlaczego i w jaki sposób ma być sprawowane.
Mają więc sakramenty swoją materię i formę, ale też jest określone kto i kiedy może je sprawować oraz kto może i powinien z nich korzystać, a kto nie ma takiej możliwości. Oczywiście, dyscyplina sprawowania sakramentów ulegała i pewnie nadal będzie ulegać pewnej płynności, zmienności. Ale zmiany te muszą zostać w odpowiedni sposób, formalnie usankcjonowane. Nie mogę tego czynić ja, powodowany np. chęcią bycia dobrym, serdecznym, przyjacielskim dla tego czy innego wiernego.
Odnosząc to, co powyżej, do sakramentu spowiedzi świętej, zobrazuję problem konkretnym przykładem.
Narzeczeni, oboje świadomi życia chrześcijańskiego, znający naukę Kościoła odnośnie czystości przedmałżeńskiej, współżyją z sobą, gdy nadarza się ku temu sposobność. Ksiądz, u którego się spowiadają, udziela im rozgrzeszenia, nie uświadamiając im materii grzechu, lecz afirmując ich intymne relacje, mimo, iż nie są małżonkami.
Jezusa nauka dla Kościoła jest jasna i precyzyjna: zjednoczenie, pełne oddanie, stanie się jednym niejako ciałem to rzeczywistość przeznaczona dla małżonków. Kto czyni inaczej – grzeszy, wchodzi w rolę Adama i Ewy: nie będę słuchał Bożej nauki, zrobię po swojemu.
Jeśli więc jesteś w sytuacji, że współżyjesz przed ślubem, a ksiądz, u którego wyznajesz w spowiedzi ten grzech nie widzi problemu, nie poucza Cię, nie zachęca do podjęcia trudu trwania w czystości, w unikaniu sytuacji mogących prowadzić do cudzołóstwa – to czas, by zacząć to robić. Pracować nad swoim nawróceniem, zwróceniem się ku Bogu nie tylko pragnieniami, ale konkretnymi uczynkami. I warto poszukać sobie innego spowiednika, który nie będzie kapłanem fajnego Boga lecz będzie sługą Chrystusa, Który Umarł i Zmartwychwstał dla naszego usprawiedliwienia, dokonując tego przez Swoją Ofiarę na Krzyżu.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
„Brak jedności kapłańskiej” Na pewno w czasie spowiedzi pomimo doświadczania nie tylko łaski sakramentu, ale także oczekuje się „Owoców osobistej świętości kapłana, jego wrażliwości na problemy, wciąż pogłębiającej się wiedzy” ,J.P.II, której od spowiednika winno się otrzymać .
Dotknął Ksiądz jednego problemu, a jest jeszcze kilka innych.np. (Chrzty w innej parafii) . Przyczyn braku tej jedności należy upatrywać zarówno u spowiednika, jak i spowiadającego. Jest ich (oczywiście wg mnie) wiele: obojętność, wygoda, ucieczka 0d problemu i wiele wiele innych.
Na każdą wypowiedź powinno się dać odczuć drugiemu człowiekowi, że się go słyszy, widzi itp.
Tacy jesteśmy. Grzeszni. Chcący być albo fajni albo pokazać, że potrafimy palcem pogrozić. I żeby nie było – tendencja ta dotyczy w równym stopniu świeckich co duchownych. Pamiętamy, że jesteśmy w świecie, ze w nim żyjemy, ale już zapominamy, że z tego świata nie jesteśmy. A już bezwzględnie, nie należymy do niego. Mimo, że on próbuje sobie rościć do nas prawo, to jednak ostatecznie jesteśmy więcej warci, niż okres czasu, w którym jesteśmy po tej stronie życia.
Trudne spotkania.Wiem,że w Kościele katolickim nie ma tzw.cichej spowiedzi jak np.w Niemczech.Czy jest taka możliwość uzyskania u nas zgody na tę spowiedź chociażby z powodu niedosłuchu.?
Cicha spowiedź czyli jaka? W osobnym pomieszczeniu, takim z drzwiami? Jest taka praktyka w polskich parafiach, Pani Ewo. Nawet jeśli nie ma stosownego miejsca w kościele, to można poprosić o spowiedź np w zakrystii, czy biurze parafialny. Ale z mojej wiedzy wynika, że rośnie liczba parafii z konfesjonałami dobrze służącymi osobom z niedosłuchem.