Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: rosa dla Izraela i woń Libanu w mojej gminie

 Mając świadomość siebie i swoich wyborów życiowych, doświadczając życia jako skutków tychże wyborów, lubię o tym rozmawiać z innymi. Mając ku temu okazję, staram się z niej korzystać, i pytać na przykład o to, skąd są moi rozmówcy, co wpłynęło na ich wybór drogi życiowej. Bardzo często więc pojawia się pytanie do małżonków – jeśli z nimi właśnie rozmawiam: jak się Państwo poznaliście?

Wiadomo, że praktycznie, ile ludzi, tyle historii. Jedną z nich, mających miejsce paręnaście dni temu chcę się z Wami podzielić.

Człowiek, z którym rozmawiałem urodził się daleko od Morąga, w którym praktycznie od ślubu zamieszkuje. Żona jego pochodzi z naszych okolic. Pytam więc człowieka, jak to się stało, że on z drugiego końca Polski, poznał swą miłość życia, z która jest związany sakramentalnie o kilku dekad? Myślałem, że może poprzez wojsko. W Morągu bowiem nadal jest jednostka, a w swojej parafii mam takie małżeństwa, które właśnie tak się poznały: żołnierze zasadniczej służby przybywali do Morąga, chodzili na zabawy i poznawali dziewczęta, które z czasem stały się ich małżonkami.

Mój interlokutor jednak poznał swoją żonę w zupełnie innych okolicznościach. Opowiadał o nich z widocznych wzruszeniem. Okazało się, że ona wybrała się w jego strony, z wakacyjną wizytą do swoich bliskich. Wakacje, spotkania, zabawa, młodość, poszukiwania stałości w życiu. No i tak to ich małżeństwo trwa już dekady. Widzę, jak memu rozmówcy głos drży, jak mu oczy wilgotnieją. Zawiesza głos w pewnym momencie, by po chwili dodać – proszę księdza! To wszystko tak samo dziś teraz przeżywam, jak wtedy, gdy podejmowaliśmy decyzję o narzeczeństwie i gdy mówiliśmy sobie sakramentalne tak!

Nie pamiętam, kiesy ostatni raz miałem okazję rozmawiać z kimś, kto był tak autentycznie wzruszony, i na obliczu kogo widziałem taki blask radości, jakby znalazł skarb.

Czytaliśmy wczoraj w Kościele proroka Ozeasza:

(…) szczodrze obdarzę ich miłością, (…). Stanę się jakby rosą dla Izraela, tak że rozkwitnie jak lilia i jak topola zapuści korzenie. Rozwiną się jego latorośle, będzie wspaniały jak drzewo oliwne, woń jego będzie jak woń Libanu.

Niewątpliwie, dający świadectwo swej miłości do żony, jest dla mnie osobiście żywym obrazem tych słów. Tym bardziej, że wiem, iż jest osobą wiodąca życie wiary z Trójjedynego Boga, karmiąc je sakramentami świętymi.  

Myślę też, że każdy człowiek ma lub będzie miał taki moment w swoim życiu, który wrośnie mu w serce na całą resztę życia, uzdalniając go ku temu, by miłować Boga ponad wszystko, a bliźniego jak samego siebie. Bóg chce, byśmy byli w zasięgu Królestwa Bożego, byśmy w godzinie próby, zwłaszcza tej generalnej, złożyli naszą ufność w Jego ręce.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje, Mini-rekolecje, Puncta, Słowa o Słowie, Słowo, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz