Bóg nie chce śmierci grzesznika i ciągle mi to przypomina.

Nie ma sensu pisać 2 razy tego, co już napisane. Od razu przejdę do rzeczy.

Ciągle powtarzam sobie i innym, że Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz tego, by się ów grzesznik nawrócił, by miał życie w obfitości.  Bywa, że mam tak mocno oczy na uwięzi, że nie widzę tych aktów miłości, jakie Bóg objawia wobec mnie. Więcej! Bywa, że często też nie widzę, a przynajmniej nie od razu, że Pan posługuje się mną, by swą miłość objawiać innym. Miłość i wierność.

Oto jeden z wielu przykładów, a że przed nami własne w perspektywie, za tydzień i ciut 1 piątek miesiąca, więc przykład tym bardziej aktualny i mobilizujący.

W niedzielę gościłem w Gdańsku. Miałem plan taki, żeby w poniedziałek spotkać się ze znajomym, żeby udać się na jakieś zakupy i tak po prostu, połazić po innych okolicach niż moja własna, znana mi jak własna kieszeń.

Jednak nie stało się tak, jak sobie zaplanowałem. Musiałem plany zmienić i z samego rana w poniedziałek udać się w kierunku domu. Spokojnie przemierzając trasę S7 dojechałem do przedmieść Nowego Dworu Gdańskiego, gdy oto moim oczom ukazał się szyk pojazdów Straży Pożarnej oraz Policji, zabezpieczających zdarzenie drogowe. Dodatkowo zobaczyłem parawan, który ujednoznacznił zdarzenie, ktoś poniósł śmierć. W jednej sekundzie powziąłem działanie: udzieliłem absolucji tragicznie zmarłemu.

Przypomniały mi się wówczas 2 historie. Pierwsza to ta o obietnicach, jakie Jezus Chrystus przekazał Świętej Małgorzacie. A druga to ta, która parę lat temu opowiadał nie żyjący już, ks. Artur Godnarski. Ktoś jemu się zwierzył, że usłyszał głos wewnętrzny nakazujący mu zjechanie z autostrady i przejechanie sporo kilometrów nadkładając drogi, by trafić pod nieznany sobie zupełnie adres. Po dłuższej chwili „dobijania” się do czyichś drzwi, otworzył mu właściciel mieszkania, który jak się po chwili okazało, miał właśnie iść odebrać sobie życie.

Nawet teraz, kiedy o tym sobie przypominam, ciary mnie przechodzą przez krzyż. Ciary niesamowitości i wzruszenia. Po raz n-ty przekonuje się, że Pan jest wierny i odpowiada na wołanie swego ludu. A wołałem w ostatnim czasie do Niego, by mi wiary przymnożył, by mi ukazał Swą twarz!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje, misericordiae watch, Variae i oznaczony tagami , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

7 odpowiedzi na Bóg nie chce śmierci grzesznika i ciągle mi to przypomina.

  1. Madzia pisze:

    Jak rozumiem pomnożył i ukazał.Ja wczoraj od dość dawna trafiłam do kościoła,ale niestety mnie chyba nie wysłuchał.

  2. Madzia pisze:

    Wczoraj,ale do końca tygodnia napewno nie będę już w kościele.

  3. Madzia pisze:

    Nie wiem czy to była prośbą,pobożne życzenie czy bardziej pragnienie,które nagle się pojawiło i bardzo szybko znikło.

  4. E.P pisze:

    Obecne czasy sprawiają, że jesteśmy coraz słabsi. Trudniej trwać. Szum medialny powoduje lęk, obawy. Ciężko jest słyszeć Głos Boga, iść za Nim, tym bardziej, że z całym szacunkiem, ale różnie jest Ono głoszone. Ha! i jeszcze i rozeznać co przekazuje nam Duch Święty?
    Dlatego opisane przez Księdza wielkie doświadczenie uspokaja mnie.
    Dziękuję

Zostaw komentarz