Od jakiegoś czasu chodzi za mną pytanie, które zamieściłem dziś na Twitterze, żeby się zmotywować do udzielania odpowiedzi na to pytanie wpierw samemu sobie.
Mógłbym tej odpowiedzi udzielić krótko, tak jak to przewiduje technologia tego medium, czyli w 240 znakach. Byłoby to jednak spłaszczenie problemu. Takie banalne wyrecytowanie formułki, która ani byłaby komunikatywna, ani tym bardziej prawdziwa, nasączona treścią. Dlatego trochę to potrwa, zanim do odpowiedzi dojdziesz, Czytelniku.
Zawsze mnie ujmowały życiowe historie różnych osób. Znanych mi osobiście bądź tych, które na kartach książek opowiadały o swoich przygodach, bądź tworzyły fikcyjne, żywiołowe biografie swoich literackich bohaterów. Może właśnie dlatego, że w moim życiu była zwyczajna względność, tak bardzo rozmiłowaniem się w czytaniu książek. Czytając, czy wręcz pochłaniając je, myślałem sobie: szkoda, że mnie to się nie przytrafi nigdy! Boże, jak ja zazdroszczę Robinsonowi Cruzoe, Jimowi Hawkinsowi, czy Jasonowi Bourne`owi albo Panu Samochodzikowi! Wielu innych bohaterów literackich wywoływało we mnie podobne emocje. Jednocześnie życie, jakie wiodłem, codzienność życia na małej wsi skutecznie, przez lata utrzymywały mnie w stanie zrównoważonego trwania w codzienności, aniżeli planowania przygód pełnych emocji, dynamizmu, historii z nieustannymi zwrotami akcji. Tego nie było. Sam się do dziś zastanawiam, dlaczego? Czy to przez mój wrodzony, ciężki do bólu realizm? Nie ma sensu tego dociekać na siłę. Może jeszcze kiedyś to rozeznam i w jakiś epicki sposób opiszę. Na dziś wiem, że taki był Boży plan. Przez 19 lat mego żywota trwałem w Ur Chaldejskim. Albo jak Jim, w Bristolu, żyjąc cały czas w zasięgu gwaru „Admirała Benbow”.
W 19 roku rozpoczęło się moje życie na dobre. Wyjście poza strefę komfortu, poza bezpieczny, znany świat. Choć i tu nie było nie wiadomo jakich burz i zawirowań. O niektórych pisałem na blogu. Trzeba by poszukać. Jest na przykład gdzieś historia o tym, jak złapałem złodzieja, który kilka innych seminariów w Polsce okradł. Albo inna historia – jak na bluzganiu, rzucaniu mięsem mnie przyłapał mnie rektor seminarium. Jego wymowne spojrzenie przy jednoczesnym absolutnym milczeniu wówczas bardziej „sponiewierało”, niż solidna bura.
I tak mijały lata. Do 2015 roku.
W roku 2015 Miałem wówczas 37 lat i zacząłem wreszcie widzieć, że moje życie to coś więcej, niż tylko zwyczajny żywot kogoś, kto się porusza po osi czasu wedle upływu lat. Pomogła mi w odkryciu tego siostra Briege McKenna, której postać jakiś czas temu też wspominaliśmy przy jakiejś okazji na Twitterze. Po krótkiej rozmowie z nią, zakończoną propozycją lektury kilku konkretnych fragmentów Pisma Świętego przyszło oświecenie. Oczami wiary zobaczyłem głębszy sens tego wszystkiego co dotąd się wydarzyło. A co to takiego było? Odwołam się do obrazu takiego oto. Flisacy pienińscy (pewnie nie tylko oni) od wieków wykonują czółna z 1 pnia drewna. Wyrąbują z niego to co niepotrzebne, by pomieściła się w czółnie taka zawartość, która jest konieczna, by stworzyć tratwę. Te 37 lat to był czas, kiedy pień życia, człowieczeństwa zbierał konkretne przyrosty, by osiągnąć właściwy stan, aby zostać budulcem tratwy. Ostatnie 7 lat to czas tego właśnie „wyrąbywania” tego, co konieczne, by tratwa była gotowa. I to jest dla mnie najbardziej satysfakcjonujące w byciu księdzem. Mam z tego niesamowitą radość, że widzę, jak się staję człowiekiem w drodze do Boga. Dzieje się to zarówno przez wydarzenia jak i również – w znacznej mierze – przez różne osoby, jakie Bóg stawia na mej drodze. Dziś jest tak, że widzę, jak pisze się księga mego żywota, i na treść której to księgi mam wpływ, w przeciwieństwie do tych (prze)czytanych. Choć oczywiście z tych drugich nie rezygnuję, gdyż wiem doskonale, że mogą i często służą za pomoc w pisaniu tej pierwszej.
Zaskoczeni jesteście odpowiedzią? Czekam na komentarze!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
„Zaskoczeni jesteście odpowiedzią?” Nie , nie jestem zaskoczona odpowiedzią, podpunktów mi nie potrzeba.
Patrząc na pracę księdza, jak wiele trzeba doświadczyć, aby umieć sobie odpowiedzieć na to pytanie o satysfakcję.
Trudne czasy ,bo kapłaństwo to nie tylko radość, szczęście. To ciężka praca nad sobą , pokonywanie własnych słabości, czasem samotności, niekiedy pustki, branie problemów cudzych na swoje barki i prowadzenie do celu, wspólna droga, ale nic co łatwo przychodzi, nie daje tyle satysfakcji, o jakiej Ksiądz napisał.
7 lat Księdza dla mnie też nie są bez znaczenia, pozostawił i …ślad, dlatego napisałam ten komentarz.
Oby starczyło siły na kilka razy siedem i więcej lat!
„To twoja droga
Nie zawsze równa
Ani prosta
Miłość czasami to lęk i ból
Niejeden zakręt da ci poznać”
autor: Paweł Królikowski
„Twoja droga”
Utwór Stanisława Sojki.
Pani Ewo, na celownik bierzemy rok 2028.
Kryptonim 25/50 😎
Alleluja i do przodu!