Pomyślałem sobie, że czas się zająć czymś pożytecznym na blogu, podczas gdy za oknem mamy zimę, jaką dotąd znałem tylko ze wspomnień z dzieciństwa.
Bóg nie jest uczuciem. Jednak stworzył uczucia, by nam służyły w poznawaniu Go. Jednak nie wszyscy posiadamy te same uczucia, w takiej samej ilości, stężeniu, że tak powiem. Stąd też KAŻDY może otrzymać łaskę wiary, gdyż Bóg MÓWI i OBJAWIA po wielokroć, że nie ma ON względu na osoby.
Punktem wyjścia do niniejszego wpisu jest post, który parę dni temu zamieściłem na fejsbuku:
Zachęcam do zajrzenia pod link, do lektury komentarzy, które stworzyły mini dyskusję n/t sentymentalizmu.
Tytułowy sentymentalizm to pogląd głoszący możliwość poznania Boga drogą przeżyć emocjonalnych lub instynktowo – intuicyjnych. Ciekawe, że sentymentalizmu bronił Thomas Reid (XVIII w) głoszący, że zdrowy rozsądek powinien być punktem wyjścia dla wszystkich dociekań filozoficznych… Jak mówić o zdrowym rozsądku w przypadku, gdy np. pod wpływem uczucia, wbrew rozumowi, dokonujesz wyborów, które mogą doprowadzić do dożywocia w więzieniu (morderstwo w afekcie)?
Bardziej uczciwy jest tu Rudolf Otto, który utrzymywał, że właśnie zmysł stworzoności jest w każdym, i pozwala na skierowanie zainteresowania na Boga. Otto głosił, że relacje człowieka z Bogiem mogą jedynie być emocjonalne. Wg Otta Bóg może albo przerażać, albo fascynować, albo być przedmiotem miłości.
Nie wchodząc w szczegółowe dywagacje filozoficzne, z samego tylko przekonania Pana Rudolfa widać, że sentymentalizm religijny – choć co prawda afirmuje Boga, uznaje Go, to jednak prowadzi do zobojętnienia na Boży byt albo do relatywizacji Boga lub też do fanatyzmu. W zależności, która z 3 opcji komuś bardziej podpasuje: przerażenie, fascynacja czy ubóstwianie Boga.
Sentymentalizm wygenerował kolejny błąd, jakim jest modernizm XIX wieczny. Modernizm umiejscowił Boga w podświadomości, w tym wszystkim, co tak bardzo ludzkie: tęsknoty, pragnienia. Modernizm to nic innego, jak finalnie, zanegowanie osobowego Boga i przekreślenie zasadności religii.
Od pierwszych aż po ostanie strony Biblii, Bóg objawia siebie człowiekowi jako Osobę. Jest więc Kimś, z Kim można wejść w dialog. Dialogują z Nim ludzie ST jak i NT. Możemy więc i My, ludzie Kościoła.
Pisałem na wstępie o wspomnieniach. One też generują uczucia. Więc tym bardziej – Bóg nie jest wspomnieniem, ale wspomnienia uruchamia, czyniąc z nich narzędzie swego przekazu.
Słyszałem, jak jakiś starzec, w Italii, wparował na budowę i zrobił raban, żeby zaprzestano prac. Przez moment go ignorowano, ale wreszcie ktoś dał odpór, i uczynił to o co prosił staruszek. Wezwano patrol saperski, by przeszukał okolice. I faktycznie, znaleziono niewybuchy z okresu II wojny światowej. Desperację w seniorze obudził hałas, huk maszyn. Przypomniał sobie, że kiedy był młodym chłopakiem, był świadkiem bombardowania jakie miało miejsce w okolicy, gdzie prowadzono roboty. Zobaczył w pamięci obraz, że spadła bomba, która nie eksplodowała. Pojawił się we właściwym miejscu i o właściwej porze. Zapobiegł tym samym katastrofie.
Tak więc, kiedy wyjdę myślą za okno, poczuję chłód, szpilki mrozu, lepkość śniegu i ciemność otaczającą wszystko, wyobrażam sobie, czego może doświadczać ktoś, kto walczy przeciw Bogu, przeciw Miłości – ale też wiem, że cały czas jest realna możliwość nawrócenia takiego kogoś, że i w nim Bóg może wzbudzić uczucia, które wyrwą go z ludzkiej skończoności i pokierują do wspólnoty z Bogiem, Który stał się Człowiekiem, by człowiek mógł się stać Bogiem.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.