Wyczekuję drogi synodalnej jak kania dżdżu!

Od jakiegoś czasu, w świadomych środowiskach katolickich pojawiają się opinie, oczekiwania, obawy związane z tzw „drogą synodalną” czyli w maksymalnym skrócie ujmując, dotyczące nowej dla nas, katolików doby 21 wieku, wizji Kościoła. Wizja ta zakłada Kościół, który już nie jest tak jasno zróżnicowany na kościół hierarchiczny i laikat (wiernych świeckich). Chodzi tu o wspólną odpowiedzialność za Kościół jako Mistyczne Ciało Chrystusa. Co to znaczy? Ano znowu w wielkim skrócie – o przejście z funkcjonowania nakazowo – rozdzielczego, do wzajemnego dialogu i w jego wyniku – do opowiedzenia się po konkretnej stronie.

Postaram się na przestrzeni dłuższego czasu poświęcić więcej wpisów zagadnieniom, które w kontekście synodalności, dla mnie, jako proboszcza wiejskiej parafii (niespełna 800 dusz) są wręcz opokowe. Jeden przykład.

Od 5 lat jako proboszcz, przynajmniej parę razy do roku jestem postawiony w sytuacji podbramkowej. Przychodzi Jan Kowalski i oznajmia, że on chce być chrzestnym.

Prawo Kościelne w tym zakresie podaje następującą regulacje:

Kan. 874 – § 1. Do przyjęcia zadania chrzestnego może być dopuszczony ten, kto:

1° jest wyznaczony przez przyjmującego chrzest albo przez jego rodziców, albo przez tego, kto ich zastępuje, a gdy tych nie ma, przez proboszcza lub szafarza chrztu, i posiada wymagane do tego kwalifikacje oraz intencję pełnienia tego zadania;

2° ukończył szesnaście lat, chyba że biskup diecezjalny określił inny wiek albo proboszcz lub szafarz jest zdania, że słuszna przyczyna zaleca dopuszczenie wyjątku;

3° jest katolikiem, bierzmowanym i przyjął już sakrament Najświętszej Eucharystii oraz prowadzi życie zgodne z wiarą i odpowiadające funkcji, jaką ma pełnić;

4° jest wolny od jakiejkolwiek kary kanonicznej, zgodnie z prawem wymierzonej lub deklarowanej;

5° nie jest ojcem lub matką przyjmującego chrzest.

Jak łatwo się domyśleć, problematyczną kwestią jest fragment zapisu, który pogrubiłem. Po 5 latach, wierzcie mi, wiem, kto z moich Parafian spełnia warunki umożliwiające bycie chrzestnym. Jak i też wiem, kto ich nie spełnia. I twardo im odmawiam. Złoszczą się na mnie, grożą niekiedy na różne sposoby. Cóż. Takie życie pasterza, który bierze odpowiedzialność za powierzony sobie lokalny Kościół. Nawróć się człowieku, dojrzej w wierze i wszystkie drzwi stają dla ciebie otworem. Nie chcesz podjąć nawrócenia – nie wyciągaj rąk do tego, co święte.

Co ma jednak począć ksiądz, który pracuje bądź to w kilkutysięcznej parafii miejskiej, lub tez zaczął świeżo posługę w parafii na wsi, i nikogo nie zna? W moim przypadku było tak, że swego rodzaju exodus ruszył do mnie po zaświadczenia. (Mój poprzednik też uczciwie szafował zaświadczeniami. ). Mając więc kogoś, kto jest nawróconym, biorącym odpowiedzialność za wspólnotę Kościoła, a tym bardziej, jeśli jest to kilka/naście/dziesiat/set osób – sprawa zaczyna wyglądać zupełnie inaczej. Wtedy chrzestny nie będzie „kwiatkiem do kożucha”, bankomatem/zabawkomatem lecz kimś, kto ma wewnętrzne poczucie misji, do której pełnienia jest proszony.

Kto oglądał Quo Vadis, kto zna trochę historii, ten wie, że chrzestny/tzw patron to był niegdyś ktoś, od kogo zależało ŻYCIE lokalnej wspólnoty Kościoła. Gdyby poręczył bezmyślnie za kogoś, cała wspólnota mogła pójść na stracenie, pożarta przez lwy, bądź np. ukrzyżowana.

Ile mamy dziś w świecie bylejakości? Ile z niej można by uniknąć, gdyby uczciwie podchodzić do bycia chrzestnym?

Wczoraj takie zdarzenie. Na parkingu powstał mega zator. Błąd systemu podnoszenia szlabanu, poboru opłat, etc. Nerw każdego szarpie, lecą słowa pogardy i urągania pod adresem różnych osób. Słyszę te słowa z ust kierowcy auta, który ma przy bocznej belce umieszczony różaniec. Zwróciłem mu uwagę, że się nie godzi, że to gorszy. Że gdyby np. niewierzący to widział i słyszał, to miałby o nas, wierzących, kiepskie zdanie. Speszony, wulgarnie się wyrażający człowiek podziękował mi za zwrócenie uwagi. Przyznał, że nie myślał o tym w ten sposób.

Moi drodzy Czytelnicy: Jezus mówi; poznacie Prawdę, a Prawda was wyzwoli! Z mocy chrztu świętego mamy Obowiązek poznawania Prawdy = Chrystusa. Jak ma się to dokonywać? Skutecznie. Tak, jak Opatrzność Boska pozwala to odkrywać. Droga Synodalna jest bez wątpienia narzędziem, które daje nam Pan, byśmy poznali Prawdę, czyli Jego i by On nas wyzwolił!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Dzieje, Variae, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz