Przed laty, kiedy przygotowywaliśmy się na rekolekcjach do święceń, zaprosili nas do siebie polscy wopiści, strzegący granicy na Mierzei Wiślanej. Od samego początku i często podkreślali w rozmowie z nami, że dla nich ta służba to honor, wyróżnienie.
Niekoniecznie tak samo, a w zasadzie dokładnie odwrotnie było po stronie ich rosyjskich odpowiedników. Wielu z nich w tamtym czasie pochodziło z Azji, z najbardziej odległych dawnych Republik Radzieckich. Utrudniony kontakt z rodziną (drogie rozmowy telefoniczne, a stąd i rzadko realizowane), świadomość nieopłacalności brania urlopu zbyt krótkiego, by nacieszyć się byciem z bliskimi i wiele innych czynników, wszystko to sprawiało, że czuli się jako ukarani służbą na pasie granicznym na skrajnym, północnym zachodzie Rosji. Taki stan rzeczy, niestety, generował ogromną łatwość w zachowania nerwowe, nieadekwatne nieraz do sytuacji. Jak wówczas, gdy pod bronią automatyczną spędzili rosyjscy pogranicznicy nauczycielkę z grupką dzieci, umieszczając ich na kilka godzin, do późnego popołudnia w jakiejś szopce. Uznano ich za szpiegów, czy innych wrogów Rosji tylko dlatego, że zapędzili się i faktycznie, przekroczyli linię granicy. Dzieci klas 1-3. Szpiedzy. Agenci wpływu, sabotażyści…
Czytamy dziś w liturgii Słowa Bożego:
(Łk 12, 8-12)
„Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągnąć będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy”.
Z perspektywy księdza, od paru lat proboszcza wiejskiej parafii, widzę, że nie brak dziś pośród katolików ludzi, którzy zachowują się jak ci rosyjscy żołnierze. Zamiast cieszyć się z powierzonej im służby, z zaufania, jakim ich obdarzono – budują swoje życie na tym, co płytkie, ulotne, powierzchowne, by wręcz nie powiedzieć – prymitywne. Na niskich instynktach, zaprawionych ordynarnością, bylejakością w relacjach, etc. Katolicy bowiem, o których myślę, robią masę rzeczy na siłę, z musu, jakby za karę waśnie. A przy okazji są złośliwi, butni, opryskliwi, małoduszni. Nie biorą pod uwagę tego, że ich „tu i teraz” jest czasem, który jest im dany, by sprawić się jak najlepiej. By zaistnieć, pokazując się jak najlepiej jako Ci, którzy zostali obdarowani przez Boga łaską.
Ci ludzie, o których myślę i tu piszę, dokładnie jak wspominani Rosjanie, spalają się emocjonalnie na tym, na co nie mają zbytniego wpływu a totalnie lekceważą to, co bezpośrednio praktycznie wpływa na to, jaki obraz rysują samym sobie i władzom, które ich posyłają do pracy.
Jeśli czyta to ktoś z takim właśnie usposobieniem, jak „karnie” posłany na granicę żołnierz, to bardzo go do tego zachęcam, ażeby zastanowił się, kogo i w jakim celu objawia tym swoim postepowaniem i zachowaniem. Może dokona się wówczas jakiś przełom w jego życiu?
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Jak każdy z nas, a ksiądz ma wiele okazji doświadczania różnych zachowań ludzi wzajemnie do siebie, w pracy, jak i w stosunku do człowieka, klienta. Chociaż wiele czynników na to się składa, to niegrzecznego zachowania nie należy tłumaczyć, usprawiedliwiać.
Bardzo podobają mi się te dwa cytaty ,może czytelnikowi przydadzą się, choć niby takie oczywiste, ale wspierające.
„Bóg działa przez ciebie-twoimi rękami buduje, twoim sercem kocha, twoimi oczami obserwuje”
„Gdy podejmujesz się zrobienia czegoś, zaangażuj się całym sercem. Nigdy nie działaj na wpół gwizdka”
Bądź skupiony i wytrwały, a osiągniesz to do czego zmierzasz.