O szemraniu nad Powstaniem Warszawskim refleksji plebana kilka

Rozpuściłem się ostatnio jak dziadowski bicz, nie tylko, gdy idzie o prowadzenie bloga. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Głupio mi nad samym sobą. Z Bożą pomocą i przy motywacji życzliwych mi osób – proszę, oto wpis na – daj Boże! Nowe otwarcie blogowania.

Mamy sierpień, który upływa nie tylko pod znakiem urlopów, żniw i schyłku lata. To także czas patriotycznych zadumań Polaków nad historią Ojczyzny. Wojna bolszewicka 1920 roku i Cud nad Wisłą, Powstanie warszawskie z 1944 roku, Operacja Polska przeprowadzona przez NKWD w latach 1937-38, Porozumienia Sierpniowe z 1980. To te najważniejsze.

Chciałbym się w moim dzisiejszym wpisie odnieść do dyskusji, jakie od ładnych paru lat nie ustają, gdy idzie o obchody rocznicowe wybuchu, trwania i koniec końców, upadku Powstania Warszawskiego.

Chce jednak wpierw zarysować konkretna tło, na którym kilkoma myślami chce się z Czytelnikiem podzielić.

Tłem tym jest liturgia Słowa Bożego, jaką w tym roku daje nam Kościół w sierpniu. Konkretnie zaś wątek szemrania Izraela wobec Mojżesza, a tak ostatecznie to wobec Pana Boga. Izrael wyrwany z Egiptu narzeka Bogu, że nie ma jedzenia, picia, że cały czas – dosłownie: krew, pot, łzy. Lepiej było siedzieć w niewoli, ale ze względnie pełnym brzuchem, bez konieczności wysiłku na rzecz ODPOWIEDZIALNOŚCI za dokonane wybory. Szemranie Izraelitów kilka razy stanowi główny motyw czytań mszalnych, tak w niedziele sierpniowe, jak i w dni powszednie.

Dyskusje odnośnie Powstania przebiegają zasadniczo dwutorowo.  Jedni podnoszą, że zryw był totalnie bezsensowny, wręcz premedytowany, by zakończył się hekatombą ofiar. Drudzy zaś zajmują dokładnie odmienne stanowisko.

Nie jestem historykiem ani też znawcą taktyki bojowej, militarystyki i innych, związanych z wojskowością kwestii. Nie będę się do nich wcale odnosił. Odniosę się natomiast do Biblii oraz do faktów, które obserwuję tu i teraz, w momencie, kiedy mam 43 lata i – jak mam nadzieję, trzeźwy osąd rzeczywistości.

  1. Biblia: Czas okupacji 1939-45 bez wątpienia był dla nas czasem niewoli. Mieliśmy pełne prawo czuć się pod butem faraona, który w rzeczywistości obrazuje diabła, a Egipt to piekło. Rzeczywistość tamtego czasu była piekłem dla pokoleń wówczas żyjących w Polsce, w Europie. Dlaczego Bóg dopuścił do tego wszystkiego? Nie ma jednoznacznej odpowiedzi, choć jestem przekonany, że tak jak za czasów Mojżesza, tak i w XX wieku, czy teraz, w XXI, kiedy mamy epidemie koronawirusa, mamy sporo „za uszami” niewierności Bogu i Jego Prawu, i jesteśmy wychowywani do zawrócenia z drogi grzechu. Tak wtedy, za czasów Mojżesza, tak i później, Bóg nie zabrał Swego Silnego Ramienia znad głów Swoich Synów i Córek. Zapewnił pokarm, siły i determinację, by podjąć wraz Nim drogę ku Ziemi Obiecanej. Ruszyli w bój różni ludzie, kierujący się z pewnością różnymi pobudkami. Jednak nie mnie i nie teraz nad tym się zatrzymywać. Faktem jest, że wielu warszawiaków i nie tylko, rzuciło się w wir walki przeciw okupantowi, przeciw faraonowi i piekłu, jakie gotował a o którym pewnie wielu nawet nie miało pojęcia, jakich rozmiarów sięga. Czy jako chrześcijanie, bądź tez może jako Żydzi, mozaiści, podejmujemy refleksje nad wydarzeniami związanymi z wyjściem z Egiptu Narodu Wybranego, z jego walką z Amalekitami i innymi plemionami (demonami) w drodze do Kanaan? Zastanawiamy się, czy to było potrzebne, czy nie? Warte, czy bez wartości?
  2. Fakty: Niemcy to kraj bogaty, nowoczesny, świetnie zorganizowany pod wieloma względami. Wpływowy. Kraj, który jest duchową wydmuszką, zdominowaną antykulturą multi – kulti. Zapędy imperialistyczne Niemiec przesłaniają ich mieszkańcom troskę o duchowość opartą na Prawdzie, Miłości, Pokoju. Ewangelia została zastąpiona Kapitałem Marksa, paciorki Różańca zaś wymieniono na Euro.

Nie sposób pominąć tu Rosji, która biernością przyczyniła się do upadku Powstania. Imperium Putina jest po wielokroć podobne do tego, co prezentują sobą Niemcy. Tyle tylko, że Putin nie liczy się nawet z własnymi rodakami. Permanentna inwigilacja, rozbudowane służby specjalne, kontrola wszystkiego i wszystkich. Do tego prowokacje nie przebierające w środkach: wojny, wspieranie konfliktów zbrojnych w różnych zakątkach świata, zastraszanie na skalę międzynarodową, cynizm i ironia wobec wszystkich, którzy zgłaszają jakiekolwiek protesty odnośnie poczynań tego aparatczyka z FSB.

Taki oto los byśmy dzielili dziś, gdyby nie zryw z 1944 roku. Trwał ledwo 63 dni, zakończył się po ludzku mówiąc przegraną, tragiczną przegraną. Był jednak sprzeciwem wobec Imperium Zła i przeciw jego sługom. To była krew przelana w imię ODPOWIEDZIALNOŚCI za to, co jest naszym polskim dziedzictwem: język, granice, historia, religia, wartości. To, że dziś jednakowo Niemcy, jak i Rosjanie, ciągle podejmują działania formalne i ukryte by nas jako naród ośmieszyć, straszyć, narażać na szkody – jest dla mnie osobiście dowodem formalnym świadczącym na korzyść tego, że 63 dni Powstania to faktycznie były dni chwały, którą Pan objawił nad nami, byśmy obchodząc corocznie dni rocznicowe, nie sprzeniewierzyli się naszemu dziedzictwu za melony i czosnek.

Chcesz szemrać przeciw takim zrywom jak Powstanie? Proszę, wolno Tobie. Ale zanim to uczynisz, pomyśl, co Ty byś oddał ze swego, chcąc ocalić coś ci drogiego? Co lub kto by było tym skarbem, którego byś bronił?


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na O szemraniu nad Powstaniem Warszawskim refleksji plebana kilka

  1. Agnieszka Kłossowicz pisze:

    Bardzo dobry tekst.
    Powstanie Warszawskie to dla mnie bardzo osobista sprawa. Rodzinna.
    Bóg zapłać!

Zostaw komentarz