Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: Tak długo jeszcze żadnej książki nie czytałem!

Ciekawy jestem, w którym momencie czytania, zreflektujesz się Szanowny Czytelniku, o kim mowa, kogo książka dotyczy:-) Możesz dać znać w komentarzu

Męczyłem się z ta książką 2 lata. Fakt, że dobrze się ją czytało, jednak nie była na tyle wciągająca, by przyłożyć się do niej raz, a konkretnie, jak na przykład do prozy Remigiusza Mroza, czy Marka Elsberga.

Czytając ją, ze zdumieniem otwierałem momentami oczy, wołając nie tylko w duchu, ale też i głośno, sam do siebie: facet myśli dokładnie tak samo jak ja! Ma takie proste, egzystencjalne podejście do świata, unika kościółkowego języka, a jednocześnie świadczy mową o Bogu w zwyczajności ludzkiego żywota, który doświadczył i nadal doświadcza, zdawałoby się, nieludzkiego cierpienia: zamordowania ojca, pełne goryczy i bólu decyzje rodzeństwa, wygania, utrata mienia, tułaczka, próba ułożenia sobie w sercu i myśli trudnej miłości, jakiej się doświadcza od owdowiałego rodzica w czasach, które są nadal oddechem, czy mgłą, oparem terrorów, których echa jeszcze nie ucichły.

Nie dziwi mnie wcale, że książka ma taką właśnie konwencję: rachunek z uczynków miłosiernych; tych względem ciała jak i względem duszy. Odczytałem wywiad – rzekę jako pewnego rodzaju próbę rozrachunku życiowego rozmówcy Pani Anny Goc. Jest to jakby nie patrzeć, pewnego rodzaju świadectwo – Autor często przywołuje różne obrazy ze swej historii, dzieli się odczuciami, otwiera przed czytelnikiem serce. Nie będę więc komentował tego, co w wywiadzie zostało zawarte przez rozmówcę Anny Goc. Wspomnę tylko na jedną kwestię, którą podejmuje tylko i wyłącznie w celu zachęty po sięgnięcie do książki, by sobie samemu zdanie wyrobić n/t jej bohatera i na rzeczywistość z nim związaną.

Otóż z książki dowiedziałem się, że znana nam skądinąd Róża Maria Barbara Gräfin von Thun und Hohenstein de domo Woźnakowska, była zaciętym krytykiem spojrzenia na Kościół bohatera książki. Uważała je, w latach bodaj 70 XX wieku, za nowinkarskie i niebezpieczne (Sic!) Przyznajcie, że dziś, znając stanowisko tej Pani na sprawy Polskie, niemałym zdziwieniem napawa jej krytycyzm z tamtego czasu. Ostatecznie jednak, tak epizod dotyczący Pani Thun, jak i wiele innych spraw w prezentowanej książce, pokazują, że człowiek ciągle ma możliwość zmiany. Jak pisze Apostoł Narodów: kto stoi, niechaj baczy, by nie upadł.

Pewnie usychacie z ciekawości, o jakiej książce piszę, o kim ona opowiada? Za moment Wam napiszę. Wpierw muszę się przyznać, czemu zdecydowałem się na prezentację woluminu.

Otóż powoduje mną, sam do końca nie wiem, czy rozczarowanie tylko, czy już gniew. Mam nadzieję, że pierwsze uczucie dominuje, dając tym samym komfort poczucia, że mam jeden grzech mniej.

Książka ma 14 rozdziałów. Wszystkie, oprócz ostatniego są w moim odczuciu, jak wyżej pisałem: mam tak samo jak autor spojrzenie na masę spraw. Ostatni jednak rozdział czyta się, jakby coś co zupełnie nie przystaje do pozostałym 13. Jest w jakiś sposób zaprzeczeniem, zaparciem się swoich własnych doświadczeń i refleksji z nimi związanych. Jak przez niemal całą książkę nie było znaczących krytycznych, zimnych opinii na doświadczone sytuacje życiowe autora, tak w ostatnim rozdziale nie zostawia on suchej nitki na obecnym obozie rządzącym. Słowem nie wspomina o rządach poprzedników, rządach, które doskonale wiemy, że były jednymi z nie najlepiej zapisujących się w dziejach naszej historii najnowszej, za to bardzo niemiłosiernie finiszuje w rzeczonym wywiadzie, dając upust swemu oburzeniu, zawiedzeniu, takoż samo solidarności z tymi wszystkimi, którzy dziś świadczą na arenie światowej przeciw Polsce, działając na jej niekorzyść w strukturach UE oraz poza nimi. Można odnieść wrażenie, że przez 13 rozdziałów autor usypia nas, albo hipnotyzuje swą erudycją, doświadczeniem życiowym duszpasterskim, etc – a w ostatnim rozdziale zostawia nas patrzących na świat, jak pensjonariusze domu dziecka na jego kierownika. Dobrze, że kończy ksiądz Adam Boniecki wywiad odniesieniem się do Eucharystii, jako miejsca prawdziwego spotkania w podzielonej Polsce. Dziwi tylko, że bardziej mu jest bliski Nergal, czy Margo aniżeli cała rzesza złaknionych zdrowego, pożywnego pokarmu dla duszy i rozumu, przedstawicieli pretendentów do elit naszego narodu, których w obecnym czasie, tu i teraz, daje nam Pan, by służyli ku Jego chwale ale też na nasz ludzki pożytek. To czyniąc, możemy mieć pewność, że i samo wykluczający się z powszechnie obowiązujących standardów społecznych, poranieni życiowo outsiderzy też nie będą zaniedbani.

Boniecki. Rozmowy o życiu.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualnie czytam, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz