Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: nie tylko księdzu z diabłem nie może być po drodze

Część parafii, w której pracuję, znajduje się na terytorium, gminy Małdyty. A w Małdytach jest znana i oblegana przez podróżnych restauracja – zajazd „Pod Kłobukiem”. Lokal swego czasu reklamowany był przez Panią Gessler, w jej „Kuchennych rewolucjach”.

Miałem okazję kilka razy spożywać posiłki w tym lokalu. Niezłe.

Od jakiegoś jednak czasu unikam tego miejsca. Głównym tego powodem jest nazwa zajazdu. Coś niecoś poczytałem w sieci nt kłobuka, który w zasadzie jest niczym innym, jak demonem. Złym duchem. Diabłem. Nie godzi się księdzu diabła dorabiać, robić mu reklamę, usypiać sumienia wiernych, grzmieć o sprawkach diabelskich w życiu katolików, a jednocześnie oczko puszczać, zajadając jakiś specjał. Nie godzi się. Taki jest mój wybór. I nie tylko w tej kwestii.

Jako wierzący w Trójjedynego Boga, Boga Miłości, Prawdy, Piękna, Delikatności nie możemy sobie pozwalać na igraszki z diabłem. Jak uczy Marek Eremita ( V wiek po Chrystusie) samo myślenie o tym, że nie poddam się złemu, już jest poddaniem się jemu. Dziwię się właścicielom zajazdu, że zdecydowali się promować swój biznes marką demoniczną. Być może nie mają świadomości, w czym rzecz z tym „patronem” ich biznesu?

Wielu ludzi, także parafian, z którymi o tym rozmawiam, nie widzi problemu. To tylko nazwa, nic więcej. No tak. To prawda. Ale to jest nazwa mająca konkretną konotację. Ciekawe, czy ktoś z moich rozmówców byłby gotów dać dziecku imię odprzedmiotowe: Telefon, Wiertarka, etc – nie mówiąc już o nazwie własnej jakiejś bestii. Takie imiona są niedozwolone prawnie. Każdy poza tym szuka imion ładnych, mających na celu afirmację dziecka jako człowieka, często też kierujemy się historią rodową, nadając imiona po przodkach. Oczywiście, knajpa to nie dziecko, to miejsce. Jednak nazywanie miejsc to nie coś, co bierze się z powietrza. Zazwyczaj jest przemyślane, świadome. Co więc kieruje kimś, kto używa nazw dla swoich przedsięwzięć zaczerpniętych z bestiariuszy, czy z innych miejsc kiepskiej proweniencji?

Uważam, że to, jakim nazewnictwem operujemy, jaką markę tworzymy, czy promujemy, tak naprawdę świadczy o tym, jakie mamy serce, co w nim jest. Bogu niech będą dzięki, że dopóki jesteśmy na tym świecie, mamy szansę na nawrócenie naszych serc, na głębsze, trwalsze zwrócenie ich ku Panu Bogu, Który podnosi codziennie słońce i księżyc tak nad dobrymi, jaki nad złymi. Nie zaś jak kłobuk, który pomaga cwaniactwem, chamstwem i kłamstwem.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Dzieje, Formacja Sumienia, Variae, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: nie tylko księdzu z diabłem nie może być po drodze

  1. Z tych samych powodów dziwię się, kto wpadł na pomysł nazwania sieci sklepów Lewiatan i konfederacji pracodawców Lewiatan.

Zostaw komentarz