O wykorzenianie z życia paskudnego nawyku ograniczania Pana Boga

Wrzuciłem wczoraj na swoim twitterowym profilu taką oto informację:

 

https://twitter.com/keram_iksmodar/status/1263779580193595399

 

Nie spodziewałem się, że po kilku godzinach wywoła ona lawinę komentarzy, blisko 300. Potem fala nieco wyhamowała, ale i tak, okazało się, że wątek wzbudził wielkie zainteresowanie oraz wniósł nową wiedzę w życie duchowe czytających go. Za co Bogu niech będą dzięki!

Zachęcam, by sobie wątek twitterowy prześledzić.

Oczywiście, nie brakło tam też wtrętów hejterskich, cynicznych, ale nie warto się nimi przejmować. Ja chcę się odnieść tylko ogólnie do tych wszystkich, jakby poddających w wątpliwość działanie odpustów oraz mających obawy co do określenia „pobożny”.

Wątpiącym powiem tylko tyle: odpust to nie coś, co można sobie kupić. To oczywiste. Żydzi wzywali Imienia Pana, by im przepuścił winy i nie był na nich zagniewany na wieki. Jezus przyszedł aby nas  pojednać z Ojcem. I tak w jednym, jak i tym bardziej w drugim przypadku, szczera postawa serca, skrucha, uznanie swej winy i całkowite pokładanie ufności w Bogu, daje odpuszczenie grzechów. Zwyczajnym sposobem jest sakrament pokuty, odpust jest praktyką nadzwyczajną. Pewnym przywilejem. Taka „lotna premia” trochę.

Co do „pobożnego” – w Psalmie 86 mowa jest wręcz o świętym – takimi słowami modli się Dawid. Ktoś powie – gdzie mi do Dawida! A ja powiem – nie baw się w Jonasza! Nie ograniczaj Boga, bo nie wiesz, co On dla Ciebie przeznaczył. Poza tym, chodzi o to, że pobożność to cnota, czyli trwała dyspozycja do trwania w dobrem, do czynienia dobra, które ma przecież swe źródło w Bogu. Tak po prawdzie, to naszym obowiązkiem jest być pobożnym, czy przynajmniej kształtować w sobie postawę pobożności. Nie należy jej mylić z dewocją, z fałszywą nabożnością a la faryzeusz w synagodze: Panie, dziękuję Ci, że nie jestem jak ten celnik…

Niezbadane są wyroki Boskie, także w dziedzinie odpustów.

Miałem kiedyś takie zdarzenie, że aż mnie zamurowało. Poczułem się jak Mojżesz przed Płonącym Krzewem.

Poproszono mnie, bym poszedł do umierającego, do szpitala. Po drodze dowiedziałem się, że to Świadek Jehowy. Nie pamiętam już, czy ochrzczony w naszej wierze i porzucił ja, czy też nieochrzczony. Widok, jaki zastałem w sali szpitalnej był powalający. Jedno z dzieci umierającego stało nad nim, modląc się na Różańcu! Drugie, które mnie przyprowadziło, zaraz też dołączyło do modlitwy. Także i ja dołączyłem do tej modlitwy. Ktoś powie – przypadek. Ja mam pewność, że to Boska Opatrzność czuwała nad tym człowiekiem. Mało tego, wiara jego dzieci, zaangażowanie jakie podjęły, dla mnie jest też jednoznaczne: Bóg nie chce śmierci grzesznika, lecz żeby się nawrócił i miał życie.

Trojjedyny Bóg, Miłujący człowieka, On sam Jeden jest Dawcą Zbawienia. Wolno mu Z jego robić co Zechce. Nie nasza to rzecz irytować się na pracowników jednej godziny w Winnicy Pańskiej, ba, nawet 1 minuty pewnie czasem. Trzeba nam się cieszyć, że możemy być Sługami Zbawienia i jakiemuś nawet największemu zbrodniarzowi możemy ofiarować pewność zbawienia, odbywając choćby praktykę 9 pierwszych piątków miesiąca. Taki powinien być etos chrześcijanina. Mamy być solą, nie lukrem; światłem, nie pazłotkiem.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Formacja Sumienia, Jubileusz Miłosierdzia, Puncta, Słowa o Słowie, Słowo, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na O wykorzenianie z życia paskudnego nawyku ograniczania Pana Boga

  1. To jaki jest sens bycia w kościele całe życie?.Jaki jest sens modlitwy udziału mszach św,przystepowanie do sakramentów?.Skoro w godz smierciu uzyskamy odpust.

  2. To jeśli dobrze zrozumiałam nie jest potrzebny nam Ksiądz kiedy umieramy pod warunkiem że to wszystko robimy a nawet jak nie robimy to zawsze możemy zacząć w odpowiedniej chwili a i tak go uzyskamy.

    • Ks. Marek pisze:

      Pierwsza część Pani zdania to tak, pełna zgoda. Ale od „a nawet jak…” to już zgody nie ma. Nie znamy jutra. Tylko dziś jest nasze. I tylko dziś możemy podjąć zmianę.

Zostaw komentarz