Od niepamiętnych czasów znam powiedzenie, określające życie mężczyzny i kobiety na wzór małżeństwa ale bez formalnego związku, czy to cywilnego, czy kościelnego. Życie na kocią łapę. Nigdy jednak jakoś głębiej nie wchodziłem w etymologię tego określenia. Wiedziałem, że pojęcie wierności u wielu zwierząt jest, powiedzmy sobie szczerze – fakultatywne. I w ta stronę rozumienie owej „kociej łapy” zdążało i pewnie nadal zdąża u wielu.
Jednak wczoraj dokonał się pewien przełom, czy raczej doprecyzowanie etymologiczne, czy kulturowe w tej kwestii.
Chodzi o to, że kot to w wielu kulturach symbol cwaniactwa, wredności, niewdzięczności. Mało tego, to także atrybut wróżek, czarownic. Te drugie zwłaszcza, w temacie „kociej łapy” tłumaczą w czym problem. Czarownice kojarzą się z paktowaniem z diabłem, a kot bywa niekiedy utożsamiany jako ucieleśnienie demona, a przynajmniej jego służki. Niech będzie tu wystarczającym przykładem, postać kota Behemota w powieści Bułhakowa, Mistrz i Małgorzata. Biorąc pod uwagę fakt, że diabeł to antychryst, małpa Pana Boga, ta „kocia łapa” wzorem prawicy kapłana, dokonuje antybłogosławieństwa mężczyzny i kobiety, zamykając ich tym samym na możliwość korzystania z sakramentów świętych. Odtąd trudno im pełnić wolę Bożą, realizować Boże wezwanie do świętości – zarówno w jej realizowaniu jak i w świadczeniu o niej wobec innych.
Tu postawię kropkę, póki co przynajmniej w kwestii duchowych konsekwencji powyższego odcięcia się od źródła łaski. Zakończę, odwołując się do argumentu wielu zwolenników „kociej łapy” – to dziś nikogo nie dziwi, to powszechna praktyka, takie czasy.
Święty Augustyn, biskup, doktor Kościoła mawiał:
„Raz wybrawszy, ciągle wybierać muszę”
Marylin Monroe zaś mówiła
„To ogromnie ułatwia wybór, gdy wszystko jest jednakowe.”
Dwie postacie. Biskup i celebrytka. Biskup z wielu rzeczy rezygnował, w rezultacie został świętym i nauczycielem świętości dla wielu. Celebrytka zaś cały czas wyzwala atmosferę skandalu, zgorszenia i smutku.
Dlatego też, jeśli wahasz się w wyborze, Drogi Czytelniku, z całego serca zachęcam Cię: Keep calm and don’t be kocia łapa!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Niezupełnie. Zwrot ten bardziej wywodzi się ze stereotypowego uznania kotów jako istoty nieprzywiązujące się do człowieka, wędrujące swoimi ścieżkami, niezależne, odchodzące i pojawiające się znowu, niestałe, zmienne. W sumie i tak, i nie. W naturze kota leży wolność, ale dobrze traktowany i zrozumiany zostaje do końca życia wierny swojemu wybranemu przez siebie właścicielowi 🙂
https://www.kul.pl/y-na-koci-ap-etymologia,art_23937.html
Wiesz, pewnie jeszcze kilka innych ciekawostek można by wyłuskać w tym temacie. Kto wie, moż ei w tym wątku to nastąpi, jako wkład innych Czytelników? Co daj Panie Boże!
Po prostu nie chodzi tu w zwrocie o grzech i magię 😉 – ale o naturę stworzenia, które jest gotowe odejść gdy zew wezwie
Pani Magdalena Smoleń-Wawrzusiszyn napisała „Zwrot żyć na kocią łapę powstał zapewne – trudno się do tego odnieść, bo nie brzmi naukowo.
Krystyna Długosz-Kurczabowa, Uniwersytet Warszawski bardziej do mnie trafia.
Kwestia gustu, bo pani w tej samej linii podaje przykłady typu „kocie oko” czy „kocie łby” komentując, że drogi skojarzeniowe są różne, to się równoważy 😀
Jako zawodowa kociara uważam, że pierwsze bazuje na naturze a drugie na mitach.
Zależy na ile jest to życie zwierzęcie, a na ile ludzkie. Ę. Hemingway powiedział, jeżeli ma się jednego kota, to łatwo mieć i drugiego.
Być może narażę się,ale można żyć z godnością, jak najlepiej na miarę możliwości, warunków jakie życie dostarcza choćby i na tzw „kocią łapę” (której nie do końca jestem zwolenniczką „)
Parę lat temu ktoś w mojej rodzinie.Miał swoją rodzine mieli ślub cywilny dzieci.Przetrwali ze sobą 10 lat raz było lepiej raz gorzej jak to w życiu aż w koncu sie roztali.I kazde z nich zaczeło ukladać sobie życie.Ojciec tych dzieci założył nowa rodzine ma syna, ale swoje dorosłe dzieci wspiera ma wnuka.I zyje jak to Ksiądz okreslił na kocią łapę ładnych parę lat.Niby nic,ale czasem mam wrażenie że żyje lepiej niż ja która ma ślub koscielny i lepiej niż on sam kiedy mimo wszystko miał ślub cywilny bo cywilny ale zawsze ślub.
Ja już kiedyś gdzieś pisałem jak to jest. Życie bez ślubu to sytuacja, gdzie w garści swej ma obojga zły. Nie musi nic robić, by prowadzić ku potępieniu duszę ludzką. Do spowiedzi i do Eucharystii nie przystąpią, więc nie ma obaw.
Za to jak się złemu zbuntują, wtedy zaczyna się jazda.