Spotkałem się dziś z kolegą, też księdzem. Podzielił się ze mną spostrzeżeniem, że im bardziej jest konsekwentny w tym, co robi, tym bardziej widzi, jak różne sprawy stają się dla niego dotkliwe, uciążliwe. Zdrowie, sprawy natury technicznej, osobiste, etc.
Od razu poruszyło się moje serce na to, co Tomek wspomniał. Mam tak samo.! Stosunkowo często napiera też pokusa, by odpuścić, sfolgować. Ale przychodzi też refleksja, że są obszary – nadal! – niedociągnięć, bylejakości, letniości. Takie spotkanie jak to dzisiejsze, to dla mnie bez wątpienia ingerencja Bożej Opatrzności. Tym bardziej, kiedy czytam o odwadze, determinacji Mateusza – poszedł bez słowa za Jezusem, ściągając Go do siebie do domu, i zostawiając dla sprawy Bożej wszystko! Myślę sobie – co takiego niesamowitego dostrzegł Lewi w Jezusie, że porzucił intratną posadkę w służbie okupanta, i poszedł w kierunku, który po ludzku można nazwać tylko w ten sposób: ku zatraceniu! (Wszak spiskowy ton faryzeuszy bynajmniej nie skończył się podówczas, gdy działo się to, co mamy spisane w Ewangelii. To trwało i ba! Trwa nadal!).
To wszystko mi pokazuje jak na dłoni, że Ewangelia nadal jest głoszona wszelkiemu stworzeniu, i że moja w tym rola też jest także przewidziana. Tym bardziej więc mam motywację, by trwać na drodze, którą powziąłem wybierając życie na sposób duchownego.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Niby tak się coraz częściej mówi,że nic na siłę,nic przeciwko sobie,wszystko ma być łatwe,”fajne”,przyjemne.
Ale…ile radości daje pokonanie pokusy,czego właśnie dzisiaj doświadczyłam.