Miało być na wczoraj, ale trzeba było wpierw ważniejsze sprawy ogarnąć.
Gdzieś w okolicach roku 2000 trzeba się był zdeklarować na seminarium magisterskie, celem ukończenia WSD z tytułem naukowym. Przez moment było to seminarium z historii kościoła. Jednak szybko mi się „przechciało”. Ponowny wybór padł na teologię dogmatyczną. Nie wiem dlaczego, ale bardzo mnie korciło, by pisać coś na temat masonerii. Promotor to wpierw podchwycił. Dał trochę czasu na kwerendę, by potem sformułować temat pracy. No i się zaczęło! Czytam ja sobie to, co szło czytać, co było w zasięgu, ale na kilometr to śmierdziało tanią sensacją, by nie rzec, że humoreską. Co więcej, zacząłem się łapać na tym, że wszędzie wokół mnie jest masa przejawów aneksji masońskich. Począwszy od formalnie oczywistych znaków na budynku dawnej loży w Elblągu, poprzez lokowane „All seeing eye” na walucie USA, skończywszy na Myszce Miki i innych bajkach Disneya, gdzie pojawiają się treści kojarzone z sekretnymi stowarzyszeniami około masońskimi.
Paranoja w czystej postaci! Ktoś, kto produkuje tego typu treści niewątpliwie ma w tym swój cel, i bez wątpienia nie jest to demaskowanie zła, lecz powielanie go, multiplikowanie wręcz. Pamiętam, kiedyś profesor Andrzej Nowak miał w Polskim Radio audycję poświęconą tajnym stowarzyszeniom. Z tego co pamiętam, to przekonywał, że nie istnieją na zasadach, jakich nam się to wmawia, poprzez aranże w stylu wręcz horrorowym. Jest to bardzo często wymysł ludzi, którzy przez taką „tajemność” albo naciągają innych na kasę, albo ukrywają prawdziwe, często niecne cele, odstraszając od siebie tych, co się zbyt im przyglądają, chcąc ich np. rozliczyć.
Koniec końców, promotor przekonał mnie szybko do zarzucenia tematów sekretnych stowarzyszeń jednym konkretnym argumentem: zbyt mała, czy wręcz niemal zerowa dostępność wiarygodnej literatury źródłowej oraz krytycznej. Porażka gwarantowana. Jeśli nie w trakcie pisania, to na pewno podczas obrony. Dałem odpór, z czego się bardzo cieszę, bo niezwykle wiele radości dało mi pisanie pracy o sakramentach inicjacji chrześcijańskiej. „Człowiek jest wydarzeniem absolutnego samoudzielenia się Boga”. To jest moje życie, mój wybór, moja misja, której podporządkowuję swe życie! Bogu dzięki, że ten temat się pojawił, a ja go pociągnąłem.
Doświadczenia tamtego czasu w połączeniu z wiedzą teraźniejszą, doświadczeniem, obserwacją świata dużo mi dają dziś. Są pomocne w formowaniu siebie oraz innych. Uczą dystansu do świata mediów, polityki, ekonomii, ale także duchowości.
Nie każdy wie o tym, że środowisko, szeroko je ujmując chrześcijańskie – jest mocno zinfiltrowane przez różne frakcje, „antykamery”, działające niekoniecznie w duchu Ewangelii. Nawet nasze rodzime podwórko to objawia: Kościół Łagiewnicki, Toruński, co i rusz skandale z celebryckimi kapłanami, takie czy inne afery wewnątrz Kościoła hierarchicznego, itd., itp. Ludzie tracą orientację. Nie tylko świeccy, ale i duchowni. Jak się ustrzec przed uwikłaniem w gąszcz wątpliwości? Nie ma jednego rozwiązania zapewne. Każdy powinien mieć jakieś swoje własne. Dla wierzącego to po pierwsze Ewangelia, i konfrontowanie z Nią słów, czynów i planów „wielkich tego świata”, jak i – a raczej nade wszystko – swoich własnych. Bo tylko mając w sobie niezmąconą wodę, będzie się czuło jej zapach na zewnątrz i do takiej samej, niezmąconej, będzie się chciało zdążać.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Przypadków nie ma.. . A cytat: „Człowiek jest wydarzeniem absolutnego samoudzielenia się Boga”, jest mocny.. .
O masonerii myślałem, że więcej się dowiem, ale kicha. :-)))
Jednak o tym wydarzeniu poczytam w zalinkowanej pracy magisterskiej.
Pozdrawiam.