Czytaliśmy wczoraj w Kościele fragment z Dziejów Apostolskich, z którego dowiedzieliśmy się o chrzcie kobiety, imieniem Lidia. Kobieta ta zwróciła się po otrzymaniu sakramentu do Pawła i Barnaby: „Jeżeli uważacie mnie za wierną Panu, to przyjdźcie do mego domu i zamieszkajcie w nim”.
To się nazywa odpowiedzialność za wiarę! Dosłownie! Z całym „dobrodziejstwem inwentarza” a więc i z przekazicielami wiary włącznie!
Jako ksiądz, proboszcz w parafii, sam doświadczam podobnego stanu rzeczy. Gościnność moich parafian nie da się zamknąć w słowach. Nawet nie będę próbował się mierzyć z opisywaniem tego, czego doświadczam jako proboszcz od 3 lat, jako ksiądz – od 16 bez mała.
Ten fakt skłania mnie do refleksji w nieco innej materii, choć pokrewnej do tego, co swą postawą uskutecznia biblijna Lidia oraz co premiuje, czy docenia gościnność moich Parafian.
Otóż chodzi o to, za kim idziemy, kogo słuchamy, kto jest dla nas autorytetem. Kto i czym próbuje sobie zaskarbić możliwość ofiarowania mu miejsca w gościnie naszych 4 ścian?
Lidia, jak czytamy „Bała się Boga” oraz pracowała na chleb sprzedając materiał na odzienie. Wcześniej w Dziejach była mowa m.in. setniku Korneliuszu, który też się bał Boga, modlił się i troszczył się o ubogich, dając im jałmużny. Wiele innych świadectw, podobnych do tych możemy znaleźć nie tylko w Piśmie Świętym, ale też już i w praktyce Kościoła poapostolskiego. Widzimy wyraźnie, z jaka mocą uderzają nas cechy charakterystyczne tych świadków Chrystusa – bo jako takich należy ich widzieć! Bojaźń Boża, rozmodlenie i praktykowanie uczynków miłosierdzia – to są atuty, które jakby intuicyjnie, podskórnie wyczuwamy i interpretujemy jako zachętę do roztoczenia opieki gościnności nad osobami, które z owych atutów korzystają.
Za nami wybory do parlamentu europejskiego. Warto popatrzeć na ich wyniki w kontekście tego co zawarłem w notce.
Za nami także ordynarny i bluźnierczy marsz w Gdańsku, z którego dumna była prezydent tego miasta.
Wreszcie, wokół nas, cały czas jest mniej lub więcej osób, które czymś żyją – w sensie, że nie tym, z czym nie mielibyśmy problemu, by to zaakceptować jako atut, czy powszechnik. Świetnie przestrzegał jakiś czas temu Witold Gadowski przed takimi osobami. Mówił cos w stylu: uważajmy, kiedy znani nam ludzie mówią nam o nie znanych nam sprawach (przekonując oczywiście nas do tych spraw). Mamy chrzest. Mamy wiarę, mamy jej przekazicieli; sięgajmy po narzędzia, które daje nam Chrystus w Ewangelii: bogobojność, rozmodlenie, uczciwa praca, troska o słabych, potrzebujących.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Zbyt duża indywidualność u wiernych, duży rozdźwięk w przestrzeganiu i pojmowaniu zasad moralnych i obyczajowych nauczanych
przez Kościół. Brakuje autorytetów.Księża nie mówią jednym głosem. Dużo teorii mało praktyki.Rozmywanie tematu Mówi się jak powinno być,ale stoi się w miejscu.
Dlatego właśnie mój wpis jest o tym, o czym jest! 🙂