Korespondowałem kiedyś z pewną młoda osobą. Pisała maile pełne rozżalenia, narzekając, że Bóg nie wysłuchuje jej modlitw. W tak zwanym „międzyczasie” korespondowania opowiedziała co ją trapi i dostała też kilka słów otuchy, podpowiedzi na najbliższy czas.
Zapytałem człowieka: a o co się modlisz? Odpowiada: żeby mnie ktoś wysłuchał…
Jesteśmy nierzadko odcięci od samych siebie, od rzeczywistości. Narzekamy na młodzież, że komórki, komputery, szlifowanie bruków, etc – a sami nie jesteśmy lepsi. Sądzimy innych wg siebie, używając w formułowaniu sądów tego, co sami znamy, co jest takie bardzo nasze… tego, co sami znamy…. W nawale doczesności umyka nam troska o wieczność. W Wielki Poście wyspowiadałem wiele dziesiątek osób. Wiele z nich się nawet nie spowiadało z niemodlenia się… A to podstawowy łyk wieczności w codzienności.
Postawiłem sobie pewien „temat” do modlitewnego obrobienia w tegorocznym wielkim poście. Oczywiście, spełnił się. Tyle ile włożyłem trudu, tyle otrzymałem odpowiedzi, czy wręcz podpowiedzi, wskazówek. Grób Jezusa jest pusty, a jakże! Bo gdyby było inaczej, „mój modlitewny temat” byłby dalej nieogarniony, a jak sfrustrowany, czując się odrzuconym, robiłbym głupstwa.
Żałuję, że nie wspomniałem o tym w wielkanocnej homilii…
Alleluja, Jezus Żyje!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.