Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: Betania na morąskim Orlenie?

W jednej z parafii dekanatu sobotni dzień upłynął mi na 2 turach spowiedzi. Posługa dla ludu Bożego, spotkanie kapłańskie. Świetny czas, potrzebny każdemu księdzu. Po 1 turze obiad u parafian ks. Sebastiana, po 2 kolacja u parafianki. Rekolekcje głosił ks. Romek, kapłan obrządku ukraińsko-bizantyjskiego, nasz kolega z Morąga, mąż żonie i ojciec swoim dzieciom, w tym synka, którego miałem okazję w przedszkolu parę lat temu religii uczyć. Każde nasze spotkania to dobry czas, rozmowy, słuchania siebie, wymiany doświadczenia.

Rozjechaliśmy się po kolacji, każdy w swoją stronę. Jednak jakież było me zdziwienie, kiedy wraz z Romkiem spotkaliśmy się na stacji paliw, w Morągu! Wchodzę, i widzę kolegę, w sutannie, a jakże! rozmawiającego z panią przy kasie. Druga pani obsługiwała jakiegoś mężczyznę, który jak mi się zdaje, gdy zobaczył drugiego księdza, zaczął się motać. Jakby jakaś panika go dopadła! A to nie słyszy co Pani do niego mówi, a to PINu nie wbija by zatwierdzić płatność, rozgląda się, dziwnie się zachowuje. Druga pani, która obsługiwała Romka, wymienia zdawkowe, życzliwe zdania to z Romkiem, to ze mną. Za moment wychodzi Romek, parę sekund później także ja i ów 3 mężczyzna. Rzucam na odchodne do obu Pań: z Panem Bogiem! Dobrej nocy! A „zamotany” Pan, rzecze do mnie: „z panem fiatem” (fiat to moje auto). Kieruję do niego uwagę: nie wysilił się pan.

W milczeniu się rozjeżdżamy.

Chodziło za mną to zdarzenie cały wieczór. Zajrzałem moment temu do Ewangelii z soboty:

Wielu spośród Żydów przybyłych do Marii, ujrzawszy to, czego Jezus dokonał, uwierzyło w Niego. Niektórzy z nich udali się do faryzeuszów i donieśli im, co Jezus uczynił.

 Dwóch duchownych, jawnie, staje w jednym miejscu. Zwiastuje obecnym radość i łaskę Zmartwychwstałego Jezusa (wchodząc, widząc Romka, mówię do obecnych: ale macie dziś szczęście!)  Nie wiadomo, czego dotąd doświadczyły w pracy, w życiu, Panie  z Orlenu. 2 duchownych, z dobrym słowem, bez wątpienia jest znakiem łaski Pana Boga.

Ale jest i też gość, który nie ma pokoju w sercu, który musi docinać, mieć koniecznie potrzebę wyrzucenia z siebie goryczy, albo sam nie wiem czego jeszcze. Taki współczesny kandydat na donoszącego faryzeuszom…

Można nie widzieć związku Ewangelii z opisanym zdarzeniem i powiedzieć: życie!

Można jednak spojrzeć na opisany epizod właśnie przez filtr Słowa Bożego i wyciągnąć wnioski dla siebie. Mój jest taki: ciągle za mało, często bez entuzjazmu, bez ducha, idę swoją drogą życia, nie przywiązując dość uwagi do tego, by trwać w staraniu o to, by „Wielu, ujrzawszy to, czego dokonał Jezus, uwierzyło w Niego”!.

Panie! Przez Twą bolesną Mękę, przymnóż mi wiary!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Dzieje, Mini-rekolecje, Słowa o Słowie, Słowo, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: Betania na morąskim Orlenie?

  1. s pisze:

    Owszem, jednak umiejętność czerpania z inwentarza tego, co na świecie się znajduje uwarunkowana jest umiejętnością rozpoznawania w porę znaków.. . W tym przypadku znaku kapłana, kapłanów dwóch [ nie mylić z filmem „Killerów dwóch”. :-)) ]. Gdy znaków człowiek nie umie czytać, to i nadaremnym jest dla niego ów znak.
    W tym miejscu należałoby się zapytać o powody takiego stanu rzeczy.. – tajemnica, i historia życia tego, który może już na znaki tego rodzaju przestał zwracać uwagę. Więc może dla Was dwóch, ten chłopak, który się „nie wysilił zbytnio” jest znakiem.. ?
    Kij, przecież ma dwa końce – może, trza za niego modlitwę odmówić, albo Mszę odprawić.. ?
    Pozdrawiam.

    • Ks. Marek pisze:

      Dzięki Staszku za komentarz. Uzupełnię na razie krótko: wszystko się dzieje po coś. Tamta sytuacja z Orlenu była uwerturą. Nieźle się zapowiada Tydzień Męki Pańskiej!

Zostaw komentarz