Kolejny dzień Wielkiego Postu wychodzi nam naprzeciw z mocnym Słowem Bożym:
Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo (Pwt 30, 15-20)
Jeśli kto chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 22, nn)
Wczoraj wspomniałem, że ten wpis będzie o krzyżach sensownych i tych pozbawionych sensu. Albo inaczej: o krzyżach, które są nasze i o tych, które sami sobie nakładamy, wbrew woli Bożej.
Mój kapłański krzyż to dość szerokie pojęcie, jeśli tak można powiedzieć. Odniosę się jednak do tego, co najbardziej oczywiste: samotność, więcej czasu spędzanego na modlitwie, troska o mienie parafialne (plebania, dwie świątynie), samodzielne prowadzenie domu (od A do Z). Tak wybrałem przed laty, i to jest moje życie. Tracić życie z Jezusem i dla Niego. Nie tracić go dla zbytków i przyjemności, lecz dla Jezusa właśnie! Z Nim dźwigać krzyż mego życia, dając się wreszcie ukrzyżować. Nie wiem, co będzie moja Golgotą. Wierzę, że Pan sam da znak, kiedy nadejdzie czas mojej Paschy. Obym był gotowy! Temu ma służyć moje (nie zawsze, niestety) odpowiedzialne życie, które podarował mi Bóg. On się serio o wszystko troszczy! Przykład: wczoraj sobie myślę: Panie Jezu, Ty wiesz jaka jest lipa w wiadomym Ci temacie. Zrób coś, podziałaj, podpowiedz, czy jak… Dwa kwadranse temu przyszła odpowiedź! Sprawa, o którą się wczoraj martwiłem, uległa poprawie. I to jest dla mnie znak, żeby nie kłopotać się zbytnio o sprawy drugie i trzecie, lecz skupić się na tych zasadniczych. W tym konkretnym czasie na pokucie i nawróceniu, żeby nie nałożyć przypadkiem na siebie krzyża niewłaściwego, bezsensownego. A jest możliwości w tej materii bez liku. Klasyki gatunku: alkohol, kobiety i mamona; bardzie wyrafinowane: aktywizm, fałszywa pokora; ucieczki w świat zabawek i wiedzy nikomu do niczego nie potrzebnej…
Nie mnie oceniać samego siebie, jakim człowiekiem i księdzem jestem. Jednak słowa z Pwt 30, 15 – 20 stawiają mnie do pionu w tej oto kwestii: to, czy, jak i jaki krzyż niosę nie jest bez znaczenia dla innych, zwłaszcza – w moim przypadku, dla wiernych powierzonych mej pasterskiej trosce.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Dziękuję za to świadectwo. Krzepiące i bardzo żywe. Mam ogromny szacunek do Kapłanów którzy wybierają samotne życie i bycie do dyspozycji – jakby na pełny zegar. Na pewno czasem doświadczacie poczucia, że nie macie „własnego życia”, ale wasze życie jest życiem innych ludzi – bo zorientowane na pomoc i powolne umieranie dla nich właśnie. I na dodatek pewnie niewdzięczne. :-))) Kyrie Eleison!