Obejrzałem „Kursk”

Obecny czas mi pokazuje, że dobrze było odwiedzić kino w minioną niedzielę, by dzięki temu dziś uderzyć się mocno w pierś, i żałować za tchórzostwo, które zawsze prowadzi do grzechu. Film Thomasa Vinterberga, „Kursk” przy pomocy prostych cięć, że tak powiem, pokazuje, o co chodzi w służbie Ojczyźnie – jakakolwiek by ona nie była. Są to męstwo, poświęcenie i poczucie, iż we wspólnocie siła.

Film jest fabularną opowieścią, opartą na dostępnych przekazach, o tym, co się stało 18 lat temu podczas manewrów Rosyjskiej Północnej Floty na Morzu Barentsa. To opowieść tragiczna, pod koniec wzruszająca chyba nawet tak zwanych twardzieli. Na seansie było kilkadziesiąt osób. Od początku do końca projekcji nie było słychać ani słowa komentarza, czy głosów znudzenia. Od dawna nie widziałem równie wciągającego, od początku do końca, kina dramatycznego. Może dlatego, że reżyser nie „przesłodził” produkcji nachalnym duchem tego świata. „Kursk” bowiem nie epatuje banałami, wszystko wydaje się przemyślane, zaplanowane, mające swoją wymowę. W centrum jest rodzina: najpierw kilku z głównych bohaterów, a potem rodzina „okrętowa”, jest żona z kilkuletnim stażem, jest młoda para, akurat pobierająca się krótko przed katastrofą. Jest wiara i życie bohaterów filmu ją wyrażających. Jest ludzka słabość, ale jest też radzenie sobie z nią za pomocą radości, dystansu do siebie i przejmowania się drugim. Sugestywnie reżyser pokazuje, wg mnie, że Rosja Putinowska jest skazana na bycie pod pręgierzem opinii publicznej za zbrodnie przeciw wspólnocie wartości nadrzędnych, co skutkuje tym, że nie dość, iż oportunistycznie, to i na dodatek z wyrachowaniem i krwawo, próbuje budować wbrew wszystkiemu swój imperializm. Nie szanując swych obywateli oraz ludzi w służbie państwa, nie ma Putin szans na zaskarbienie sobie u kogokolwiek prawdziwej sympatii i woli budowania sojuszu. To dokładnie tak jak z Hitlerem. Miał „fixum dyrdum” na tle czystości rasy. Dziś prawdziwi Niemcy są taką rzadkością, jak Indianie w amerykańskich rezerwatach. To samo, zdaje się, czeka Rosję. Atomizacja, potęgowana strachem przed przedmiotowym traktowaniem ze strony człowieka owładniętego manią imperializmu.

„Kursk” to opowieść o wartości przyjaźni, o świadomości ludzkiej ograniczoności i w związku z tym, o wybieraniu takich decyzji i postaw, które będą godne naśladowania, i które włączone w służbę człowiekowi i światu, przysporzą glorii, podniosą morale, staną się wręcz opokowe. W świecie obojętności, bylejakości, dekownictwa i tchórzostwa, takich opokowych postaw potrzeba nam jak tlenu. Bo jak mówi porzekadło, aby zło zatriumfowało, wystarczy, żeby dobry człowiek niczego nie robił. Filmowa opowieść o tragedii marynarzy „Kurska” pokazuje, że można znaleźć w sobie odwagę i męstwo, by dobro zwyciężyło.  I pokazuje to w sposób nie budzący dyskusji, do bólu ewangeliczny: im większe dobro, tym większej ofiary, poświęcenia wymaga. Pozbawienia dowództwa nad flotą, lub śmierci na głębokości stu paru metrów, na morskim dnie. Gorąco Wam polecam ten film!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Filmy z duszą i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz