W kapłańskim gronie padło dziś pytanie: z czego rodzi się modlitwa?Nikt jednak nie przywołał tych słów Świętej. Ale padła za to inna, ciekawa odpowiedź, rzucająca mocne światło na wartość i potrzebę modlitwy. Otóż, pytający o „łono” modlitwy, udzielił też odpowiedzi: zachwyt. Trzeba się zachwycić Kimś/czymś, by uzewnętrzniając swój zachwyt, „zrodzić” modlitwę.
Oczywiście – to, co powyżej to nie dogmat, można polemizować. Ja tylko się dzielę z Wami, Szanowni Czytelnicy tym, czym sam żyję (choć nie zawsze)
Dziś jako obrazek to wyrażonej myśli niech posłuży poemat mistrza Adama Asnyka
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Rozmyślanie nad pojęciem modlitwy i do tego ten wiersz Asnyka poruszyło mnie wewnętrznie.Odebrałam jakbym znalazła się gdzieś na przystanku.
Pani Ewo, ciekawa myśl. Zechce Pani ją rozwinąć?
Żyję coraz szybciej,wciąż stają przede mną nowe wymagania, chcę dorownać standardom, które zauważam z zewnątrz. Budzi się we mnie niepokój. Jednocześnie dociera do mnie ,że w tym przebudowującym się świecie coraz bardziej następuje kryzys pojmowania Boga.
Jak w tym chaosie (pędzącym, nowoczesnym ,bardzo wygodnym autokarze)znaleźć się?
Którędy jechać, a może zwolnić i iść pieszo w ciszy, zadziwić się,zachwycic tą właściwą drogą, zastanowić się dokąd zmierzam? Wspomóc się właśnie modlitwą, która pozwoli skierować myśli do Kogoś, kto wysłucha,uspokoi, a tym samym wzmocnię moją wiarę.
Mnie się przypomina opowieść chasydzka Brandstaettera. Opowiada on takie zdarzenie: dziecko przychodzi spłakane do ojca. Ten bierze je w ramiona, tuli je do siebie, by uspokoić łkania. Pyta, co sie stało, a synek mu opowiada, że bawili się w chowanego z rówieśnikami i ze w pewnym momencie jego koledzy zakończyli zabawę, nie szukając jego, który dobrze się schował. Wtedy ojciec rzekł do dziecka: to dokładnie tak samo jest u Pana Boga – smuci się, płacze i cierpi, kiedy nie jest szukany, odkrywany.
Odnosząc opowieść do mego wpisu: jeśli nie ma zachwytu Bogiem, Jego dziełami, wszechmocą, tajemniczością, to trudno mówić o modlitwie jako faktycznym akcie.
A mi się zwyczajnie wydaje, że modlitwa rodzi się z łaski. Czasem płynie, a czasem jest cisza. I wtedy ważna jest stałość.
Tak, ma Pani całkowitą rację. Ale chodzi o to, że łaska jest cały czas – bo Chrystus nas zbawia non-stop, ale nie zawsze na łaskę odpowiadamy. Nie zawsze jesteśmy w stanie zachwytu nią, by odpowiedzieć prawdziwie modlitwą.