Zdecydowałem się na notkę teologiczną, poświęconą stricte Duchowi Świętemu. Wszystko dlatego, że od paru dni „siedzi mi w głowie” problem „pentakostalizacji” dyskutowany przez wielu, także przez moich znajomych na Fejsbuku. Całość tychże ich (naszej) dyskusji znajdziecie tutaj
Ksiądz Tomasz Szałanda, autor tekstu O PENTEKOSTALIZACJI JESZCZE SŁÓW KILKA wzmiankuje o tym, co można szerzej przeczytać w artykułach, jakie są umieszczone w tym oto miejscu. Ksiądz Tomasz stoi na stanowisku dystansu wobec twierdzenia, iżby pentekostalizacja była faktycznym zagrożeniem. Argumentuje swe stanowisko w sposób dla mnie zrozumiały. Po części argumenty księdza Szałandy wypływają też w tekście referatu ks. bpa Czai. W referacie ksiądz biskup wspomina o niedoinformowaniu, manipulowaniu, które używane przez liderów ruchów pentekostalnych, przyczyniają się do tkwienia w błedzie o nieświadomości tych, którzy są poddawani zabiegom wszczepiania w ruchy zielonoświątkowe.
Bardzo gorąco zachęcam do lektury tego referatu, ponieważ jest napisany bardzo przystępnym językiem i tłumaczy w nim autor wszystkie najważniejsze kwestie związane z ZAGROŻENIAMI ale też nie pomija szans, jakie pojawiają się w związku z ową egzotyczną pewnie dla niektórych, „pentakostalizacją”.
Tyle, tytułem wstępu.
W dalszej części wpisu chcę się skupić, z pomocą ks. Bartnika, na myśleniu „świętoduskim”, które według profesora dogmatyki katolickiej przebiega jakby w 4 typach, nurtach.
- Typ rewelacjonistyczno-biblijny – (objawieniowo-biblijny) wg którego Duch Święty jest „subiektywną możliwością i rzeczywistością objawienia, osadzoną w Słowie Bożym jako „Duch Słowa”. W nim objawia się Bóg, przez Niego dosięga ludzi, stwarza w odbiorcach słowa wolność otwarcia się na Boga. To spojrzenie ma genezę protestancką, prezentowaną przez Bartha, czy Ebelinga. Takie myślenie koncentruje się na pewnym sentymentalizmie, który jest w Teodycei postrzegany jako błąd. Boga nie można zawęzić do uczucia. Niemniej, potrzeba uczucia, nie jednego zresztą, by wejść w relację z Bogiem. Albo inaczej: uczucia są w służbie duszy, by w niej mogło się ukształtować z pomocą łaski Bożej godne mieszkanie dla Boga
- Typ witalistyczny – wg którego Duch Święty wiąże się z kategorią misterium życia, zarówno doczesnego jak i każdego innego. Zwolennikiem tego poglądu był między innymi Romano Guardini, czy P. Tillich. Ten ostatni, choć co prawda protestant, wyraża swój pogląd między innymi tak: „[wiara to] Stan bycia pochwyconym przez Duchową Obecność i otwartym na transcendentną jedność jednoznacznego życia. W relacji do twierdzeń chrystologicznych, można powiedzieć że wiara jest stanem bycia pochwyconym przez Nowy Byt, tak jak objawia się on w Jezusie jako Chrystusie (Mesjaszu)”. Czytamy w Biblii, że nikt bez pomocy Ducha Świętego nie może powiedzieć, że Panem jest Jezus. Wyznanie Tillicha zdaje się być bardzo katolickie.
- Typ „liberalistyczny”, psychologizujący – wg którego Duch Święty wiązany jest z wolnością, spontanicznością, nieoznaczonością, wyzwoleniem. Orędownikami tego nurtu byli: kardynał Suenens, kardynał – nominat Hans Urs von Balthasar, czy też inny katolicki duchowny, Hans Kung. Ten ostatni popadł w kary kościelne, gdyż odszedł od doktryny Kościoła Katolickiego, głosząc tezy sprzeczne z teologia katolicką. W życiu wcześniejszych 2 duchownych także było niemało kontrowersji. Kardynał Suenens zakwestionował nauczanie z Humanae Vitae, zaś H.U. von Balthasar w swojej teologii zahaczał o apokatastazę – nadzieję na „puste piekło”. Oczywiście, nie jest tak, że liberalizm i psychologia to przejaw działania złego, jednak owoce tychże zdają się dość jasno pokazywać, że kontekst, tło, nie mogą przykrywać istoty rzeczy.
- Typ egzystencjalno-historyczny – wg którego Duch Święty jest Boskim zapodmiotowieniem egzystencji, historii, zbawienia i losu ludzkiego. Zwolennicy tego poglądu to: abp. Bruno Forte, ks. Karl Rahner. W 2 Liście do Koryntian (3,17) czytamy: Pan zaś jest Duchem, a gdzie jest Duch Pański – tam wolność.
Który z nich jest właściwy, ortodoksyjny? Sądzę, że to pytanie nie jest właściwe. Albo przynajmniej nie pierwsze. Myślę, że wpierw powinny pojawić się pytania takie: jaka jest moja wiara? Co jest jej treścią? Czy jest nią wolność działania Boga, czy też przywiązanie do swoich wyobrażeń, marzeń i pragnień?
Tyle, jeśli idzie o spojrzenie stricte teologiczne.
Podejmując refleksje nad zagadnieniem pentekostalizmu, czytając referat bpa Czai, towarzyszyła mi myśl: Kościół pentekostalny, czyli jaki? Szczególnie, kiedy ksiądz biskup cytuje papieża: „Myślę, że w tym tak zsekularyzowanym świecie mamy też inne niebezpieczeństwo: uduchowienie gnostyckie. […] jest to duchowość subiektywna, bez Chrystusa. […] Modlę się, odczuwam… i nic więcej. To jest gnostycyzm. […] znajdować Boga bez Chrystusa, lud bez Kościoła”[1]. Kościół, w Którym Chrystus byłby tylko dodatkiem, jak wywijasy na puszce popularnego napoju rodem z USA, to Kościół którego bez wątpienia nie dotyczą słowa Zbawiciela: że bramy piekielne go nie przemogą. Kościół jako zlepek rozmaitych ludzkich zapotrzebowań, oderwany od Osoby Chrystusa, od Krzyża, nie ma nic do zaproponowania na wieczność. Napompuje balon emocji, tak. Wypromuje egzaltację, tak. Ale NIE ZBAWI.
Pneumatologia w wykładzie systematycznym znajduje się na samym końcu traktatów dogmatycznych. Jest to zrozumiałe, bo przecież żyjemy w zdynamizowanej rzeczywistości Kościoła, Którego zasadą jest Duch Święty – Osoba Osób, jak to ujmuje ks. prof. Bartnik. W Duchu Świętym mamy możliwość poznawania, odkrywania misterium Boga, Który jako Wspólnota Osób chce wieczerzać ze mną, z Tobą, z każdym, kto odpowie na zaproszenie; kto otworzy na kołatanie Chrystusa do drzwi serca. To jest najistotniejsze, co ma do zaoferowania Kościół, czyli de facto Chrystus. Duch Święty, który jest Gospodarzem Kościoła, troszczy się o wszystko, by nie brakło niczego w umożliwieniu wejścia w jak najintymniejszą, najbardziej osobistą relację człowieka z Bogiem.
Zakończę trochę przekornie.
Wszystko już było! Człowiek już nie jest w stanie nic nowego wymyśleć, także w temacie błędów teologicznych! Popatrzmy do 1 Kor 14: tak zwani „Fantaści”, którzy występowali przeciw Kościołowi, pozorując coś odwrotnego.
To, że temat jest aktywny, że kompetentna władza duchowna podejmuje systematyczną refleksję nad czymś, co określa się zjawiskiem pentakostalizmu, świadczy, że nie można nad tym wszystkim przejść obojętnie.
Zacytuję referat, który przywołałem po parokroć w niniejszym moim przedłożeniu. Utożsamiam się z tym stanowiskiem od początku do końca.
Rzecz jasna w obszarze podejrzanych praktyk religijnych nie można się poruszać, jak słoń w składzie porcelany. Trzeba zrobić wszystko, by w porządkowaniu zaistniałej sytuacji nie wylewać dziecka z kąpielą. Nie można jej rozpatrywać w skali biało-czarne. To sytuacja, o której mówi Jezus w Ewangelii w obrazie kąkolu posianego na dobrym polu. Stąd nie chodzi o piętnowanie, ale odsłanianie tego co chore i o cierpliwe uzdrawianie; nazywanie schorzeń po imieniu, bez arbitralnego potępiania.
Potrzeba zatem solidnego zbadania różnorakich zjawisk i ich form, zdiagnozowania ich i zaopiniowania. Potrzeba badań filozoficznych, teologicznych, socjologicznych i etnograficznych, żeby lepiej uchwycić i rozumieć proces pentekostalizacji. Pomocą mogą być istniejące opracowania i spokojne analizowanie zachowań w danym środowisku kościelnym[2]. Potrzeba też pozytywnego pokazywania, jak ma być i jaką drogą doprowadzić do uzdrowienia schorzałych sfer i konkretnego środowiska. Trzeba też mówić o tych sprawach w wykładach seminaryjnych, zwłaszcza na teologii pastoralnej i w ramach formacji stałej duchowieństwa i osób konsekrowanych
[1] Franciszek, Między kanapą a odwagą. Wszystko, co powiedział papież podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, Wydawnictwo Znak, Kraków 2016, s. 42-43.
[2] Na spotkaniu w Głuchołazach dziekani wydziałów teologicznych w Polsce wyrazili gotowość podjęcia projektu badawczego z tego zakresu. Sprawie będzie się przyglądać Komisja Nauki Wiary KEP.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.