Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: o duchowym autocasco

Na początek namiary do czytań mszalnych na dziś

Robienie sobie „beki” z Pana Boga i Jego prawa to coś, co nie ujdzie nam na sucho (Gal 6, 7-9). Przypomina nam dziś o tym prorok Baruch. Woła, także do nas: nawróciwszy się, szukajcie Go dziesięciokrotnie! Zatem, jeśli ktoś otrzymała na nowo łaskę życia w przyjaźni z Bogiem, ten winien nowy etap swego życia zintensyfikować, niejako nadrabiając to, co stracił, żyjąc po swojemu. To tak tytułem wstępu.

Odwiedził mnie dziś kolega. Robimy pewną sprawę dla kościoła parafialnego. Coś z zakresu architektury. W tak zwanym międzyczasie, Tomek pokazał mi informację, jaką otrzymał wczoraj wieczorem od kogoś, kto zajmuje się zasadniczo tylko jedną sprawą, jako architekt: adaptacją obiektów zdesakralizowanych (dla niewtajemniczonych: przystosowaniem obiektów, które niegdyś spełniały funkcję kultyczno-sakralną [kościoły, synagogi, etc] do nowego użytkowania: jako kluby, sklepy, itp. Łatwo się raczej domyśleć, jakie nastawienie może mieć taka osoba to rzeczywistości duchowych.

W naszych, wg mnie, trudnych czasach, tego typu profesja nie budzi zdziwienia. Nie wszyscy mają łaskę wiary w Boga Trójjedynego, chrześcijańskiego. Powie więc ktoś, że to, co powyżej opisałem to coś w miarę powszechnego, co będzie się pewnie coraz częściej zdarzać. I gdybym nie znał bliższych okoliczności tego zdarzenia, bym dołączył do tego poglądu, że to nic nadzwyczajnego zarabiać pieniądze przystosowując obiekty kultyczne do nowego użytkowania. Jednak okoliczności historii, jaka mi Tomek przedstawił, są dla mnie jednoznaczne. Otóż, informacja ta przyszła do mego kolegi wczoraj, po naszej wieczornej rozmowie. To raz. Dwa: ten znajomy Tomka ładnych kilka lat się do niego odzywał. Nagle, ni stąd, ni zowąd, wczoraj dał znak życia, chwaląc się jakimś swoim sukcesem w sektorze, w którym działa. Dokładnie na kilka godzin  przed przyjazdem Tomka do mnie. A przecież mógł być z rodziną, odpoczywać, zająć się swoimi sprawami…

Jezus mówi dziś w Ewangelii, że jesteśmy wyposażeni w systemy bezpieczeństwa, z którymi sobie zły nie poradzi. Zatem tego typu historie, jak i pewnie wiele innych, jakie mogły się Wam przytrafić, Szanowni Czytelnicy, nie są w stanie nas oderwać od Boga, o ile tylko tego oderwania wewnętrznie nie chcemy, zewnętrznie dając temu wyraz.

A, i jeszcze jedno dodam: wczoraj wieczorem odprawiałem mszę świętą w intencji dobrodziejów parafii. Za Tomka również J Ot, jak się okazało, takie duchowe Autocasco!

 


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Dzieje, Puncta, Słowa o Słowie, Słowo, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

8 odpowiedzi na Z pamiętnika wiejskiego proboszcza: o duchowym autocasco

  1. madzia pisze:

    Duchowe Autocasco a to dobre☺.
    Ja wczoraj z racji wprowadzenia przez naszego Ks.Wikarego dziewięć pierwszych piątków miesiąca dzieciom.
    Znalazłam się w kościele na różańcu pierwszy raz w tym roku.
    Jednak jedno co wiem na pewno nie nazwała bym tego moim duchowym Autocasco.

  2. Ks. Marek pisze:

    Czemu nie, Pani Magdo?

    • madzia pisze:

      A bo to nie był mój dzień.
      Niestety w kościele byłam bardziej z przymusu.
      I w trakcie różańca myślami byłam całkiem gdzie indziej.

  3. Ks. Marek pisze:

    Bez pomocy Ducha Świętego nie potrafilibyśmy przekroczyć progu świątyni. Zatem Pani była przynajmniej rozejrzeć się za ofertą AC 🙂

    • madzia pisze:

      Ja co jakiś czas się rozglądam za jakąś ofertą tylko wie Ksiądz inaczej wygląda to jak idę sama z siebie a inaczej jak idę z przymusu.
      No i jak widać tylko rozglądam.

Zostaw komentarz