Wczoraj na FB wynikła ciekawa dyskusja. Oto dostęp do niej, dla tych, co mają konto na FB:
Nie będę jej streszczał. Wspomnę tylko, że wg niektórych osób rozpacz to coś, co przychodzi na człowieka bez względu na to, czy jest wierzący, czy nie, czy dobrze żyje, czy tez łamie reguły moralne, wynikające jeśli nie z Dekalogu, to z Prawa naturalnego.
Oponenci powyższego stanowiska, w tym i moja skromna osoba twierdzą, że rozpacz to domena duchowości, nie psychiki i wiąże się w istotny sposób z wiarą w Boga, bądź jej brakiem.
Stanowisko to argumentuję dziś kilkoma odniesieniami do Katechizmu Kościoła Katolickiego
KKK 844 – w tym punkcie jest mowa o rozpaczy ostatecznej, która jest wynikiem zwiedzenia przez demona, a polega na życiu i wejściu w śmierć bez Boga.
KKK 1501 – tutaj znajdziemy informację, że choroba może doprowadzić człowieka do rozpaczy – dlatego też [mój komentarz] – ważne jest, by zadbać o to, by chory był zaopatrzony w sakramenty święte, ażeby nie miał do niego dostępu demon o czym mowa była w KKK 844. Krótko mówiąc, chodzi o to, by krzyż choroby nieść z Chrystusem.
KKK 2091 – tu zaś przytoczona jest nauka, którą przytoczyłem w dyskusji na FB: rozpacz to jeden z grzechów przeciw Duchowi Świętemu i przeciw teologicznej cnocie nadziei. Rozpacz jako grzech przeciw tej cnocie to zaprzestanie oczekiwania od Boga osobistego zbawienia, pomocy do jego osiągnięcia lub przebaczenia grzechów. Rozpacz sprzeciwia się Bożej dobroci i sprawiedliwości, bo przecież Bóg jest wierny swoim obietnicom oraz Swemu miłosierdziu.
Temat pozostawiam otwarty.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
To jak nazwać to, w co wpada człowiek dotknięty depresją? Czy to nie jest rozpacz?
Sądzę, że samo zjawisko depresji już jest stanem samym w sobie. Można tez mówić o „nocy ciemnej”, która jest bólem porodowym prawdziwego ja. Skrajnie czymś przeciwnym jest ciemna noc zmysłów, która bierze się z uciekania od krzyża.
Dla mnie to właśnie była rozpacz, czyli uczucie skrajnej bezsilności. Dopiero potem pojawiła się ciemna noc zmysłów.
Można pewnie mówić o jakichś stopniach rozpaczy – KKK wspomina o „ostatecznej rozpaczy”. Albo też, co mnie bardziej jakoś przekonuje, mówić o czymś co jest „jakby rozpaczą”, jej doświadczaniem czasowym. A jeszcze lepiej, to chyba by było mówić opisowo co mi jest, czego doświadczam, albo to wyrażać za pomocą np sztuki.
Puentując: dopóki doświadczamy przejściowości stanu jakby rozpaczy, tak długo jest to okazja, by – jako wierzący – pozwalać przenikać się światłem Bożej miłości i Prawdy.
Czy wg KKK „ostateczną rozpaczą” będzie odwrócenie się od Boga? Można wiele powiedzieć wyrażając swoje uczucia np za pomocą zdjęć czy muzyki. Czasami to jedyna możliwość komunikacji ze światem w takiej „jakby rozpaczy”. I czy Bożą miłością mogą być ludzie towarzyszący nam w tej ciemności?
Tak, Pani Moniko. Dlatego też warto codziennie wręcz kontemplować prawdę, że kto wierzy, ten nigdy nie jest sam. Wszak zdjęcia ktoś zrobił, albo kogoś przedstawiają, podobnie muzyka,ma swego autora i jest skierowana do odbiorcy. Zdecydowanie zgadzam się, że ludzie towarzyszący nam w tym dramatycznym stanie, są dla nas Bożym darem, łaską miłującego nas Boga.
Z tą kontemplacją bywa różnie, szczególnie, kiedy wpada się w ciemność. Obym kiedyś i ja mogła zostać takim Bożym darem dla kogoś, tak jak niegdyś Ksiądz dla mnie.
Ta, to prawda, bywa różnie. Jak z wieloma sprawami. Dlatego też trzeba się cieszyć danym nam „tu i teraz”. A co do Bożego daru, to powiem Pani – tu i teraz – tylko tyle: wzajemnie! Mam jednak do powiedzenia więcej, ale już chyba nie dziś. Podpowiem pani tylko, że chodzi o Elizeusza. Poczyta Pani sobie o nim, o jego powołaniu do misji prorockiej przez Eliasza.
Rozpacz jak napisał w swoim artykule pt. „Rozpacz, a zawierzenie” Ks. Marek Dziewiecki dotyka całego człowieka , Wszystkich jego sfer i funkcji życiowych. Sfery duchowej, fizycznej i psychicznej..Jest wynikiem różnych sytuacji nacechowanej żalem , przykrością ,opuszczeniem, osamotnieniem ,bezradnością.
W tej bezradności jakże trudno mówić o dojrzałości religijnej bądź psychicznej.wdziera się egoizm,pretensja bunt itp. Często ten ogromny żal prowadzi do zalamania psychicznego.
Wpisu na ten temat mogłam spodziewać się, poniewaz autorowi bliskie jest wyjście naprzeciw z pomocą duchową. Pomaga i wspiera w osiąganiu dojrzałości religijnej,prowadzi do zawierzenia Bogu tego co najbardziej boli.
I znowu cytuję słowa ks. M.D..”Zajęcie dojrzałej postawy wobec rozpaczy sprawia, że nie musi prowadzić ona do zniechęcenia, desperacji czy buntu wobec Boga, lecz dla dotkniętego nią człowieka może stać się „drogą do większej dojrzałości, może pomóc lepiej rozeznać w swoim życiu to, co nieistotne, aby zwrócić się ku temu, co istotne” (KKK, 1501).”
Można mówić o dojrzałości w sytuacji kryzysowej, Pani Ewo. One po to są, te kryzysy, by wzrastać, szlachetnieć, stawać się mocniejszym. W kryzysie nam towarzyszy Bóg – tak jak Eliaszowi, Elizeuszowi, Piotrowi, czy innym postaciom biblijnym. Zamknięcie się na obecność Boga w kryzysie prowadzi faktycznie do załamania. Dlatego warto o tym pamiętać, by chcieć kształtować w sobie bycia darem dla drugiego. By rozdawać siebie innym.
Zbieram się do kolejnego wpsiu na ten temat, by jaśniej zakreślić możliwe działania tego stawania się darem dla drugiego.
Pingback: O gotowaniu na jarzmach bydlęcych | Verum elevans hominem