Rok temu, podczas wakacji, w jednym z polskich miast, na rynku, podszedłem do pary Świadków Jehowy, żeby im ogłosić Dobrą Nowinę. Podzieliłem się z nimi tym, co uczynił mi Jezus Chrystus w moim życiu, stworzyłem im okazję do refleksji nad rzeczywistością zbawienia. Zwłaszcza dla kobiety, która – jak się w rozmowie okazało – kiedyś porzuciła chrześcijaństwo. Co ciekawe, pochwalę się – kiedy to jej powiedziałem, że wiem, iż ona jest ochrzczona i że porzuciła Chrystusa i Kościół, bardzo się zdumiała, skąd to wiem.
To, że na drodze tej kobiety Bóg mnie postawił, jest niczym innym, jak dowodem miłości Ojca do dziecka, które narozrabiało i boi się wrócić.
Rozmowa nasza trwała około godziny. Po tym czasie, widząc, że to już czas na mnie, zaproponowałem obojgu wspólną modlitwę: za nas, za miasto w którym się znajdowaliśmy, a także o pokój na świecie. Nie doszło do modlitwy. Mężczyzna mi powiedział, iż oni nie mają życzenia się ze mną modlić! (sic!) W tym momencie nie miałem żadnych wątpliwości, jakiego ducha są ci państwo. A wydarzenie, które nastąpiło zaraz po tym, tylko mnie utwierdziło w przekonaniu, kim są, i co to za jedni.
Dziś czytamy w Ewangelii:
Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów. A On rzekł do nich: Kiedy się modlicie, mówcie: Ojcze, niech się święci Twoje imię; niech przyjdzie Twoje królestwo! Naszego chleba powszedniego dawaj nam na każdy dzień i przebacz nam nasze grzechy, bo i my przebaczamy każdemu, kto nam zawinił; i nie dopuść, byśmy ulegli pokusie
(Łk 11,1-4)
Modlitwa łączy oraz wzmacnia więzi. Jeśli chcesz się przekonać, z kim „tańczysz”, zaproponuj mu modlitwę lub przynajmniej rozmowę o niej. Wtedy będziesz mieć jasność, czy jest Twoja relacja z tym kimś konieczna, twórcza i sensowna, czy też wyjaławia Ciebie i zagraża Twoim wartościom.
I jeszcze jedno: zastanawiam się, jak musiał wyglądać Jezus po modlitwie, jakie pragnienia wzbudził u uczniów, że wyszli do Niego z taką prośba: panie, naucz nas się modlić!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Pewnie w rozmowie zaczał ksiądz mowić,ze jedyną sluszna i prawdziwa religia jest ta wyznawana przez ksiedza i wytykac porzucenie wczesniej wyznawanej-nic wiec dziwnego ze facet nie mial ochoty sie modlic. No to jakiego ducha byli ci państwo?:)
Pewnie nie mam za bardzo po co z Panią (?) dyskutować, ponieważ każdy mój argument zostanie sprowadzony do wyobrażeń takich, jak te w Pani komentarzu. Dobrego popołudnia życzę! 🙂
Przeczytałam coś pięknego i chciałam się podzielić. To tak odnośnie modlitwy.
W małej izdebce, tuż obok łóżka,
Z różańcem w ręku klęczy staruszka
Czemuż to babciu mówisz pacierze?
Bo ja w ich siłę naprawdę wierzę.
Wierzę, że te małe paciorki z dębiny
Moc mają ogromną, odpuszczają winy
Gdy zawiodą lekarze, gdy znikąd pomocy
Ja, grzesznik niegodny, korzystam z ich mocy
Pierwsza dziesiątka jest za papieża
Niech nami kieruje, Bogu powierza.
Druga w intencji całego Kościoła
Modlitwą silny wszystkiemu podoła.
Trzecia za męża, co zmarł i już jest w niebie
A może w czyśćcu, lub większej potrzebie
Czwartą odmawiam w intencji syna…
Przy tych słowach staruszka płakać zaczyna
Był dobry chłopak, lecz od ojca pogrzebu
Odwrócił się od Boga, złorzeczył niebu
Nie rozumiał, że Bóg w swojej miłości
Dał wolną wolę dla całej ludzkości.
Zaś człowiek dar ten bezcenny i hojny
Zamienił na chciwości, wyzysk i wojny
I teraz, gdy wypadek czy wojenna trwoga
Nie wini siebie, lecz zawsze Boga.
Myślałam, że syn, gdy założył rodzinę,
Gdy wziął na ręce swą pierwszą dziecinę,
Zrozumiał swe błędy, cel odnalazł w życiu
Lecz on mimo rodziny, pogrążył się w piciu.
Awantury, alkohol, płacz i siniaki
Czemu swym dzieciom los zgotował taki?
Nie było miłości, pieniędzy, jedzenia,
Spokój był tylko, gdy szedł do więzienia.
Ja zaś przez lata biorąc różaniec do ręki,
Bogu polecam swych wnucząt udręki,
Lecz syn w nałogu trwał dalej uparty,
Z czwartej dziesiątki robił sobie żarty.
„Lepiej piątą odmawiaj sama za siebie
Bo żyjesz tylko o wodzie i chlebie.
Na nic te posty i twoje modły,
Bo los już taki musi być podły.”
Płacze staruszka, drżą wątłe ramiona.
Wie, że jest chora, niedługo skona.
Co będzie z synem, z jego rodziną?
Czy znajdą drogę prawdziwą, jedyną?
I zmarła nieboga. Wezwano syna
Ten twardo powiedział – nie moja to wina.
Lecz widząc w trumnie matki swej trupa,
Poczuł jak mu pęka na sercu skorupa.
Zobaczył różaniec swej zmarłej matki,
W miejscu czwartej dziesiątki zupełnie gładki.
Nie ma paciorków – patrzy i nie wierzy,
Palcami starte od milionów pacierzy.
Tylko piąta dziesiątka była jak nowa,
Przypomniał swe kpiące o niej słowa.
Na palcach zobaczył od łańcuszka rany,
Wybacz mi – krzyknął – Boże mój kochany!
Ożyło w końcu syna sumienie,
Przysięgam ci matko, że ja się zmienię.
Całował zimne swej matki dłonie,
Twarz łzami zoraną i siwe skronie.
Rzucił nałogi, oddał się Bogu,
Szczęście gościło w ich domu progu.
I codziennie wieczorem, całą rodziną,
Różaniec mówili za matki przyczyną..”
Autor : Jacek Daniluk