Jak wygląda krzyż, zapewne wiesz. Wyobraź sobie teraz, że nie ma on belki poziomej. Czy powstały twór przypomina krzyż? A teraz pomyśl, że brak mu pionowej belki, ma tylko poziomą – czy teraz jest bardziej podobny do krzyża? Nie wydaje mi się. W tym sęk – nie można zabrać żadnej części w taki sposób, by krzyż pozostał krzyżem.
Przez długi czas wydawało mi się, że niektóre grzechy są gorsze od innych. Że jeśli na przykład się z kimś kłócę, to jeszcze nie jest tak źle, ale kiedy już popełniam grzech nieczystości… – o, to fatalnie. Jasne, są grzechy lekkie i grzechy ciężkie. Taki podział w Kościele katolickim funkcjonuje i ja nie zamierzam mu niczego odbierać. Chodzi mi jednak o coś innego.
Jezus wzywa tych, którzy chcą iść za Nim, do doskonałości. Nie do tego, żeby być takim w miarę dobrym człowiekiem, chodzić do kościółka i zmawiać paciorek. Do doskonałości. Naprawdę nie jest ważne, w jaki sposób obrażam Boga i na ile niewinne mi się to wydaje. Bóg jest Doskonały, grzech nie leży w Jego naturze. Jeśli zatem grzeszę, oddalam się od Niego, przestaję być do Niego podobna.
Teraz powiesz mi pewnie, że człowiek nie jest w stanie osiągnąć doskonałości. I to prawda. Tu, na ziemi, człowiek targany żądzami jest słaby, upada. Nie pozostanie więc bez grzechu. To niemożliwe. Nie ma co tu się jednak nad sobą użalać, że nie potrafię być do Niego podobna. Chrystus chce mnie przemieniać i wierzę, że, jeżeli Mu na to pozwolę, On mnie przemieni. Pewnie nie tutaj, na ziemi, bo to tylko droga do celu, ale w Swoim Królestwie – tak! On ma moc to uczynić.
W czym więc problem? Skoro to po Jego stronie leży przemiana mojego serca, cóż ja mam czynić? Chcieć. Tylko?! Aż! Aż chcieć. Oczywiście, w różnych modlitwach, powtarzam, że chcę być do Niego podobna, że pragnę, by mnie przemieniał, że nie chcę grzeszyć… Tylko, że, gdyby się nad tym zastanowić, dochodzę do wniosku, że niektóre grzechy są mi na rękę, że są wygodne. Że tak naprawdę to ja nie chcę, żeby On mnie przemienił, bo ja wcale nie chcę tej doskonałości. Doskonałość nie jest modna, więc czasem lepiej użyć wulgarnych słów, ulżyć sobie jakąś używką, zapomnieć o tym, że są jakiekolwiek granice…
I może przyjdzie taki moment, że Tam, po tak zwanej Tamtej Stronie, się od Niego odwrócę w imię własnych ideałów. Czy tego chcę? Czy tak chcę kształtować swoje życie? Że niby wielkich grzechów nie popełniam… Ale właśnie przez te niepozorne bardzo się od Niego oddalam, oszukując się przy tym, że wszystko jest w porządku. Wydaje mi się, że z tymi grzechami mogę bez problemu zostać, nie muszę się zmieniać, bo tak jest w porządku…
Jezu, naucz mnie pragnienia prawdziwej doskonałości!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.