O słowach w moim słowniku

Pisząc smsy, korzystam ze słownika T9. Niektórych słów, niestety, nie ma. Zwłaszcza, gdy piszę do kogoś z roku na temat tego, co robiliśmy na zajęciach. W takich sytuacjach z zaskoczeniem stwierdzam, że T9 nie zna takich słów jak stechiometria czy miareczkowanie reduktometryczne. Smutne. 🙁

Środowisko, w którym przebywam, i osoby, z którymi rozmawiam, w pewien sposób determinują moje słownictwo. Jestem świadoma, że przy niektórych osobach pewnych słów używać nie wypada. Jest jednak też tak, że stamtąd, gdzie przebywam na co dzień, wynoszę też moje słownictwo. Zdarza się również, że używam słów, których używa ktoś, kto jest mi w pewien sposób bliski. Na tym aspekcie chciałabym się skupić. Skoro twierdzę, że Jezus jest mi bliski – czy moje słownictwo o tym świadczy? Nie chodzi tutaj tylko o to, żeby nie używać wulgaryzmów. Warto pójść dalej. W tym momencie powinnam zadać sobie pytanie, czy w moim słowniku funkcjonują takie zwroty jak: ,,nie potępiam cię” czy ,,pokój wam (tobie)”? Czy niosę ludziom miłość, umacniam ich nadzieję? To takie ludzkie, a jednocześnie takie Boskie!

Usłyszałam na rekolekcjach piękne zdanie, że uczłowieczenie jest przebóstwieniem. Uczłowieczenie jest przebóstwieniem! To może się dokonać w moim życiu! To powinno się dokonać w moim życiu. Czytałam niedawno takie stwierdzenie, że dla Boga milszy jest ateista, który przestrzega siedmiu ostatnich przykazań niż wierzący, który przestrzega jedynie pierwszych trzech. Myślę, że to bardzo prawdziwe i wskazujące właściwy kierunek – miłość bliźniego, życie w uczciwości względem drugiego. Czy moje słowa są miłosierne?

Dawco Miłości, naucz mnie Cię naśladować!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Formacja Sumienia i oznaczony tagami , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na O słowach w moim słowniku

  1. Nessy K pisze:

    Nie chcę siać anty-tekstów, ale skoro prosisz, abym się wypowiedziała… 🙂

    Nie zgadzam się z „dla Boga milszy jest ateista, który przestrzega siedmiu ostatnich przykazań niż wierzący, który przestrzega jedynie pierwszych trzech”. Co z tego, że ktoś wierzy w drzewo i według tej wiary w drzewo akurat przestrzega więcej przykazań niż wierzący w Jezusa? Jak umrze to umrze na zawsze. Na zawsze. Nie na 100 lat, które tu na Ziemi wydaje się nam masą czasu. Nie na 1000 nawet. Na ZAWSZE. I umrze nie w znaczeniu „zniknie”, ale będzie cierpiał codziennie, nieustannie, bez końca.

    Zgadzam się jednak, że „Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że Jezus jest Panem, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie.” Rz 10,9
    I wtedy upadasz, wstajesz, uwielbiasz Boga, idziesz dalej i… ups! Upadasz znowu, znowu wstajesz, uwielbiasz Boga (i np. spowiadasz się) i idziesz dalej. I może się będzie kaleką zanim się dojdzie do tego Nieba, ale będzie się kaleką ŻYJĄCĄ w radości i WIECZNIE.

    • Ks. Marek pisze:

      Dobrze powiedziane:

      I może się będzie kaleką zanim się dojdzie do tego Nieba, ale będzie się kaleką ŻYJĄCĄ w radości i WIECZNIE.

Zostaw komentarz