O tych, którym nie wolno

Znowuż wrócę do refleksji na temat kapłaństwa, bo myślę, że do niej wracać trzeba. Że trzeba mówić o trudzie, który kapłani podejmują.

Spotykam się z takimi opiniami, że kapłan powinien świecić przykładem, że nie wolno mu grzeszyć, gorszyć. Wreszcie, że od niego powinno się wymagać. I to wymagać dużo więcej niż od przeciętnego chrześcijanina.

Oczywiście, kapłaństwo to powołanie i dar. Powołanie do niesienia ludziom Chrystusa, dar bycia następcą Apostołów. To zobowiązuje. Owszem, ale czy chrześcijaństwo samo w sobie nie zobowiązuje? Czy KAŻDY chrześcijanin nie powinien być świadkiem Chrystusa w środowisku, w którym żyje?

Księża są w innej nieco sytuacji niż wiele świeckich osób, bo są bardziej na świeczniku. Trafnie porównał ktoś kiedyś księży do samolotów, o których mówi się tylko wtedy, gdy spadną. Równie celne jest nawiązanie do lasu, który rośnie po cichu, ale jedno upadające drzewo powoduje wielki huk (i oczywiście niesamowite zainteresowanie).

Ksiądz też człowiek. Czy robię coś, by pomóc kapłanom wzrastać w świętości? Czy modlę się za nich i jestem świadoma ich trudu? Czy mam świadomość, że gdyby zabrakło księży, byłabym pozbawiona możliwości przyjmowania sakramentów świętych?

Przy tej okazji chciałabym też zachęcić do podjęcia jakże pięknego Dzieła Duchowej Adopcji Kapłanów, czyli modlitwy przez określony czas za wybranego księdza. Myślę, że podjęcie takiego zobowiązania to rodzaj podziękowania kapłanom za ich wysiłek i znak, że o nich pamiętamy. I to nie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebujemy, ale tak na co dzień, po prostu.

Jezu, umocnij Twoje sługi!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Modlitwa i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz