Spotkałem dziś na kolędzie człowieka w stanie upojenia alkoholowego. Człowiek ów rzekł, do swego „lubego” też wyraźnie w stanie wskazującym, że aby rozumieć PŚ to trzeba mieć w sobie Ducha Świętego.
Widać więc wyraźnie, że człowiek, nawet jeśli jest zniewolony to i tak ma dostateczną łaskę od Pana, by przebić się przez skorupę zła. Potrzeba tylko odpowiednich okoliczności, by uwolnienie stało się faktem. Dlatego też warto czuwać też dla innych, odbierając np telefon późnym wieczorem, czy przystając na moment rozmowy z pogubionym człowiekiem.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Czasem takie czuwanie może wyjść każdemu na dobre.A znalezienie chwili na wysłuchanie kogoś chociaż by przez tel.nic nas nie kosztuje.Jednak im dłużej żyje tym bardziej odnoszę wrażenie że pośród ludzi panuje ogromna znieczulica.Pozdrawiam
Taka mała kontynuacja mego wpisu oraz Pani komentarza
https://www.facebook.com/radomskimarek/posts/945731328796559
Pani Magda ma rację. Coraz częściej spotykam ludzi, którzy nie widzą nic więcej poza czubkiem własnego nosa. Przykre to, bo powinniśmy się wspierać i dbać o siebie wzajemnie. Każdy z nas niesie jakiś bagaż doświadczeń… jeden lżejszy, drugi bardzo ciężki. Mimo to, powinniśmy być dla siebie pomocą i co najważniejsze, nie oczekiwać wdzięczności.
Nie uciekam od ludzi „trudnych” i nie dzielę na tych lepszych i gorszych. Dla mnie zarówno ten który leży gdzieś pod płotem, bezdomny, pijany, brudny i śmierdzący, jest tak samo ważny, jak ten zwykły „poukładany” człowiek. Bo kimże jestem, żeby gardzić drugim człowiekiem? Przecież Bóg kocha tak samo mnie, Ciebie jak i tego społecznie spisanego na straty człowieka, a ja nawet nie mam prawa źle o nim pomyśleć. Mijając ludzi na ulicach często proszę Boga by im błogosławił, a spotykając tych sponiewieranych i pogubionych, modlę się za nich podwójnie.
Pewien człowiek, kiedyś zupełnie dla mnie obcy, poświęcił mi swoją uwagę w jednym z trudniejszych momentów mojego życia. W chwili gdy inni odwrócili się na pięcie, on po prostu był. Przywrócił mi wiarę w człowieka, swoją postawą dał piękne świadectwo i uratował mi życie. I choć ostatnio potrzebowałam go w czasie także dla niego trudnym, zawsze znalazł tyle czasu i siły, by po prostu być obok. Do dzisiaj wiem, że mogę na niego liczyć.
W ostatnim czasie znów zawiodłam się na kimś, komu ufałam i kto wiele mi obiecał. Człowiek ten zostawił mnie w najgorszym momencie mojego życia… rozłożył ręce i odebrał ostatnią nadzieję. Dlatego proszę Was wszystkich, nie odwracajcie się od potrzebujących, opuszczonych i poranionych. Czasem Wasz miły gest, kilka chwil rozmowy czy zwykłe okazanie empatii, może nawet uratować komuś życie. Najczęściej wystarczy po prostu być, to bardzo pomaga.
Nie bójmy się drugiego człowieka i przyjmijmy go, cokolwiek ze sobą niesie.
Już to kiedyś pisałem gdzieś, cytując ks. Grzywocza. Zresztą, ten cytat, gdy byłem w potrzebie, tez mi ktoś przypomniał:
Czasem trzeba człowiekowi wybaczyć, że jest człowiekiem!
Zresztą, chyba nawet nie czasem a zawsze…
Ma Ksiądz rację. Najtrudniej jest jednak wybaczać leżąc na samym dnie w kompletnej beznadziei.
Trudno jest tez przebaczenie przyjąć. Tak zatem i dający i biorący mogą być w trudnej sytuacji. Jednym i drugim może okazać się potrzeba pomoc.
Ma Ksiądz na myśli pomoc specjalisty? Jak przebaczyć komuś, kto nie czuje się winnym lub się do tego nie przyznaje?
Tak sobie myślę,że przebaczyć komuś coś można zawsze bez względu na to czy ten ktoś czuje się winny czy nie jednak dużo zależy od nas samych czy my umiemy przebaczyć czy tylko tak nam się wydaje,że umiemy to zrobić.Ja na wzór siebie bym powiedziała,że nie umiem wybaczać a tylko dlatego,że bardzo emocjonalnie podchodzę do rożnych spraw i trudno mi zapomnieć a,żeby wybaczyć wydaje mi się,że powinno zostawić wszystko co złe za sobą z dala od tego co jest teraz a z drugiej strony też nie jestem kimś komu zależy na przebaczeniu.
Niekoniecznie zaraz specjalisty. Albo i owszem! Specjalisty Najlepszego, to po pierwsze! Na pewno potrzeba modlić się o przebaczenie: o obdarowanie nim i o przyjęcie go.
Tu Ksiądz pisze o przebaczeniu, ale chcę wrócić do pomocy. Jedna z Pań napisala, że Ktoś kto jej pomógł pozwolił sobie na pomoc, wręcz podkreśla miał czas. Mam podobną sytuację, Ktoś w pewien sposob podaje komunikaty, że ma problemy. Nie są to jasne komunikaty i nie kierowane bezpośrednio do mnie. Nie jest mi to obojętne.Martwi mnie to , bo wiem, że w odwrotnej sytuacji natychmiast otrzymałabym pomoc. Odezwałam się, ale prawdopodobnie czegoś nie zrozumiałam To trwa, przyznam że mam poczucie winy bo nie wiem co mam zrobić. Czekać? Przejść obok? A może faktycznie nie jestem potrzebna,
Pani Ewo, proszę nie czuć się winną! Pisze Pani, że te komunikaty nie są kierowane bezpośrednio do Pani. Jeśli ta sytuacja nie jest Pani obojętna, myślę że warto jeszcze raz delikatnie podpytać tę osobę, czy mogłaby Pani coś dla niej zrobić / w czymś jej pomóc. Warto dać tej osobie jasny przekaz, że jest Pani chętna by jej pomóc. Ja, jako osoba stojąca raz po jednej raz po drugiej stronie mogę podpowiedzieć tylko tyle, że czasem z różnych względów bardzo trudno jest zwrócić się o pomoc. Najczęściej takie ciche wołanie o pomoc jest jedyną formą na jaką stać potrzebującego a potrzeba może być ogromna. Dopiero kiedy ktoś mówi jasno że nas nie potrzebuje, wtedy z czystym sumieniem można sobie odpuścić.
Dziękuję i serecznie pozdrawiam.
Jezus pytał: Co chcesz, abym Ci uczynił?
To jest chyba najlepszy sposób na dobre rozeznanie Bożej woli wobec drugiego człowieka: zapytać go o jego potrzeby. Czasem trzeba pewnie „zamącić”: napluć, nałożyć błoto na oczy, albo palce w uszy włożyć, ale zawsze wiodący motyw: co chcesz, abym ci uczynił?
Znieczulica społeczna to już choroba XXI wieku, coraz bardziej się rozszerza. Tłumaczy się często strachem. Myślę, że zauważyla Pani kiedy dzieje się coś w większej grupie to wowczas każdy jakby uznawał , że to nie o niego chodzi. Myślę, że gdyby też indywidualnie zwrócono się o pomoc to pewnie zostałaby takowa udzielona. Ale tak dzieje się na wielu płaszczyznach, już od dziecka do pełnej dojrzalości mowimy do wszystkich tzn. do nikogo, tylko indywidualnie jeszcze coś możemy zrobić Czuwajmy! Pozdrawiam i dziękuję Pani i Księdzu.
Wczoraj ruszyło mnie to osobiście w pewien sposób od ponadt 2 tyg moja mama jest chora dzwonilam do niej nie odbierała więc postanowiłam zadzwonic do siostry która mieszka bardzo ma urlop i myślałam że może była u mamy a tu się okazuje że nie bo po co myślałam,że coś mnie trafi na miejscu bo okazuje się że ja mieszkam 7 km i jestem co drugi dzień nieraz co dziennie a jej było szkoda poświęcić parę minut.A kiedyś idąc droga na chodniku leżał gość i jak Pani Ewa napisała miła spore promile był brudny osikany podnosi się i na drogę idzie dzwonię na 112 po iluś próbach Pan odbiera tel.po wysłuchaniu mnie mówi do mnie i po co Pani dzwoni do nas może jak by coś mu się stało to komuś innemu by ulzylo,ale to tylko dwa przykłady a napewno jest ich dużo więcej.
Pingback: Kto pyta nie błądzi: Jak na co dzień doświadczać obecności Boga? | Verum elevans hominem