Mam klucze od mieszkania na ,,smyczy”. Jakbym mi wpadły w zaspę śniegu, to byłoby mi je pewnie łatwiej znaleźć niż gdyby ,,smyczy” nie miały.
Jaka jest moja wiara? Czy coś za nią idzie? Bo może jest to tylko taki klucz do tradycji. Chodzę do kościoła z przyzwyczajenia, po nic więcej, obchodzę Święta, bo co powie rodzina. I tłumaczę to sobie, a raczej wmawiam sobie, że przecież wierzę i stąd to wszystko. Jeśli natomiast mam do ,,kluczy” taką ,,smycz” – za moją wiarą idą uczynki, to dopiero wtedy wiara zaczyna mieć sens. Dopiero wtedy ona zaczyna w ogóle istnieć. Jeśli nie ma uczynków, a moje działania są tylko skutkiem pewnych nawyków, to to wszystko szybko zacznie się gdzieś rozmywać, zatracać… Zgubię wiarę!
Jezu, przymnóż mi wiary, naucz wierzyć naprawdę!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Wiara bez uczynków jest martwa mówi Pismo. Uczynki nawet z nawyków też są uczynkami. Dobry styl nawyków uczynków z wiary to jest cnota wiary. Jak jedziemy samochodem mamy nawyki i dzięki nich jedziemy versus potrzebujemy też na drodze myśleć. Same w sobie uczynki (nawet bez refleksji czy pogłębienia) mają swoją wartość ale i też muszą być uczynki refleksyjne, osobowe w pełni wtedy jest komplet.