Na moim profilu fejsbukowym toczy się taka oto dyskusja. Można sobie zajrzeć i poczytać. Jest tam też wypowiedź, której jestem autorem, a którą zdecydowałem się przekazać wszystkim Czytelnikom bloga. Szczególnie dlatego, że mija 13 rocznica wydarzenia, które Pan Bóg mi dał doświadczyć, a które dziś właśnie, w związku z zalinkowaną całą dyskusją jest bardzo aktualne. Wypowiedź własną z wątka na FB nieco rozbudowałem.
Jak 13 lat księdzem jestem, tak do tej pory spotkałem 1 (słownie: jednego) prawdziwego ateistę. Człowiek ów był potomkiem którejś już kolejnej linii przyrodników. Nie pamiętam już jakiej konkretnie szczegółowej dziedziny. Zaprosił mnie do domu, bym się pomodlił, pobłogosławił ten dom, ponieważ, jak ów Pan rzekł – jego żona sobie tego życzy, gdyż jest wierząca, jednak tego dnia nie mogła osobiście przyjąć kapłana z wizytą duszpasterską.
Ktoś, kto szyderczo mówi „Pan ksiądz”, „macocha Teresa”, „tomek z akwinu”, etc, ten nie tyle jest ateistą, ile obrażającym innych, małostkowym człowiekiem, który rozdrapuje swoje własne rany, zamiast dać je sobie opatrzyć. Dodatkowo wzmacnia ten fakt, stając za zasłoną anonimowości. Ucieka od samego siebie, bojąc się odpowiedzialności osobistej za wypowiedzi, których jest autorem, uchylając się jednocześnie przed obwieszczeniem światu, tego kim jest i co robi.
Szkoda, że na takie bezsensowne cierpienia narażają się ludzie, mający siebie za wyżej stojących od innych.
Za takie osoby warto się modlić. To ludzie poranieni, którzy są jakby z amoku, wyrywają się, nie dając się Lekarzowi opatrzyć, wyleczyć. To dla wierzących w Chrystusa okazja, by być miłosiernymi, jak Ojciec
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Wielkie dziś Bogu dzięki.
Dziękuję Ci Aniu za dobre słowo. Czy możesz jednak podzielić się w komentarzu, co do Ciebie szczególnie trafiło w powyższego wpisu?
Księdza słuszna, jak czuję, diagnoza i wzruszające, jak dla mnie, wezwanie do modlitwy.
Dziękuję Ci Aniu za podzielenie się Twoim spostrzeżeniem.
W związku z Księdza wpisem wczoraj rano jadę busem.Pierwsze co zauważyłam nowy kierowca młody chłopak ok 30 lat z pozoru miły sympatyczny reprezentuje jakieś wychowanie.Siedząca za nim kobieta ok 60 lat i zaczyna się rozmowa między kierowca a pasażerka Pan zaczął wypowiadać swoje zdanie na temat Księży Biskupów i nawet samego Papieża oraz Watykanu nie powiem wypowiedzi Pana były trochę obraźliwe i chamskie w moim przekonaniu ale Pani twardo rozmawiała.
Pan powiedział,że nie wierzy w Boga bo jest tak jak by ateista na co Pani zaczyna mówić że ona wierzy że chodzi do kościoła że ma córkę która nie wierzy i nie będzie jej do niczego zmuszała kierowca przyznał Pani rację że nie ma co zmuszać córki do wiary do Boga bo przecież nie ma Boga i nagle Pan mówi do Pani ja tylko wierze w to co mogę dotknąć poczuć a Boga nie mogę dotknąć poczuć więc dla mnie Boga nie ma a wiara to coś co bardzo dawno ludzie wymyslil i zaczęli uczyć nas i tak jak by stało się to tradycja na to ta Pani mu odpowiedziała że ma rację iż nie ma Boga.
W związku z tym zaczęłam zastanawiać się jak można być tak jak by być ateista?.Bo albo nim jestem albo nie i tak samo jak mogę mówić,że jestem wierzaca?skoro uważam że nie ma Boga bo albo wierze Boga albo nie.Myśli które mi się nasunely to raczej ten Pan nie był ateista a Pani Katoliczka a wszystko to co było powiedziane wyglądało tak jak by Państwo próbował zabłysnąć jednak żadnemu z nich to nie wyszło.
Ano właśnie Pani Magdo. Ma Pani chyba dobre rozeznanie całej tej sytuacji, wg mnie. Jest takie powiedzenie: Złego Kościół nie naprawi, dobrego karczma nie zepsuje!
Jak Ksiądz wie ja jakoś sama uważam że nie wierze tylko mimo iż chodzę do kościoła staram się modlić staram się czytać ewangelie i rozważać z różnymi skutkami mi to wychodzi jednak nie mogę powiedzieć że przez to co robię to jestem wierząc,ale i też nie bardzo wydaje mi się że powinam obrażać innych.
Pani Magdo, gdyby Pani nie wierzyła, to by Pani się nie brała za czytanie Ewangelii, a i do kościoła by też Pani za bardzo bez wiary nie chodziła. Nikt bez pomocy Ducha Świętego nie może powiedzieć, że panem jest Jezus Chrystus.
Usunąłem 2 komentarze – jeden mój drugi Pani ponieważ nie były one jakoś konieczne dla całości naszych tu rozważań.
Dziękuje Księdzu za złożenie w całość tego co mi się nie udało.I życzę miłego dnia :).Muszę zabrać się za ogarnie bo czeka mnie dzisiaj jeszcze Wizyta Duszpasterska a niestety tydzień był tragiczny.
„Złego Kościół nie naprawi, dobrego karczma nie zepsuje!”Z obserwacji, doświadczeń w kontaktach z rożnymi ludźmi wg mnie to powiedzenie mija się z prawdą. Niejednego złego Kościół naprawił i też niejednego dobrego karczma zepsuła.
Zawsze zastanawia mnie dlaczego ten, który całe życie nie chodzi do Kościoła, deklaruje się jako niewierzący, potem rodzina walczy dla niego o pogrzeb katolicki. I tak jak Ksiądz poznał prawdziwego ateistę, miałam również podobne doświadczenie wśród znajomych.Ojciec rodziny komunista, ateista,a żona wierząca i praktykująca. Dzieci wychowane w duchu religijnym. Odnosił się zawsze z szacunkiem,dbał o rodzinę, chętny do niesienia pomocy. Na łożu śmierci nie życzył sobie katolickiego pogrzebu.
Z moich obserwacji wynika, że obraźliwe komentarze na temat Kościoła wygłaszają ludzie bardzo skrzywdzeni, niepotrafiący poradzić sobie z własnymi emocjami, szukający winnych życiowych niepowodzeń. W ten sposób próbują odnaleźć się w zaistniałej sytuacji, a może nawet usprawiedliwić siebie. Próbują się dowartościować w różnoraki sposób. To wszystko jest tylko na pokaz, by przedstawić siebie jako kogoś wartościowego i silnego, by zapełnić pustkę jaką noszą w sobie.
Tymczasem, moc w słabości się doskonali; oraz – ilekroć niedomagam, tylekroć staję się mocny!
Trzeba się przed panem upokorzyć,
znaleźć właściwy kierunek do Niego. On, Który nie poniża, ale upokarza właśnie, czyni to by nas podnosić, czynić wielkimi.