Jakiś czas temu otrzymałem list, w którym Autor podzielił się swoją wątpliwością, czy wręcz strapieniem pewnego rodzaju. Zgodnie uznaliśmy, że tego typu sprawy dość często dotykają małżonków i nie zawsze wiedzą oni jak sobie poradzić z taką sytuacją. Dlatego też Autor listu upoważnił mnie do prezentacji jego korespondencji na forum publicznym.
Od niemal 3 dekad jestem żonaty. Moje małżeństwo jest raczej stabilne, nigdy nie zdradziłem żony, ani ona mnie. W tym roku spotkała mnie nie do końca dla mnie zrozumiała sytuacja. Mianowicie siostra mojej żony mieszkająca za granicą, zaprosiła ją na miesiąc do siebie. Dodatkowo, po wizycie zagranicznej, uda się w podróż rodzinną. Łącznie, żony nie będzie w domu około 2 miesięcy. Żona przed wyjazdem powiedziała mi, że traktuje to wszystko jako wypad turystyczny, aby nabrać więcej energii do życia. Nie ma zamiaru tam pracować i żyć.
Z jednej strony cieszę się, że żona odpocznie sobie, z drugiej strony pojawiły się we mnie, tęsknota za żoną, myślę o niej codziennie. Jest też mi trochę przykro, że te lato spędzam samotnie, oczywiście spotykam się z moim dorosłym dzieckiem, z rodzicami etc. Jednak tęsknota pozostała. Zauważyłem, że przez tę rozłąkę zacząłem więcej się modlić. Powstały we mnie pewne intencje które wcześniej były gdzieś uśpione. Zacząłem modlić się o miłość w naszym małżeństwie, o pracę dla nas, o dar spowiedzi dla żony. Ta modlitwa daje mi wiarę i nadzieję, jednak pojawia się czasem się w mojej głowie jakiś lęk czy wszystko będzie dobrze w przyszłości między mną a żoną.
Mam pytanie, czy w tej sytuacji jest coś nie tak, jeżeli wyjazd żony powoduje we mnie takie emocje?. Czy może wszystko jest dobrze, tylko ja muszę teraz więcej się zastanowić nad sobą i żoną. Pozytyw tej sytuacji jest taki, że więcej się modlę i rozmawiam z Bogiem. Ufam także żonie, bo jest dobrą kobietą.
Treść listu bez wątpienia świadczy o dojrzałości, o kontakcie ze swoimi uczuciami i emocjami u jego autora. Jednoczesne wystąpienie tych wszystkich czynników to bardzo ważna sprawa w procesie duchowego wzrostu, w drodze ku pełni człowieczeństwa, do stanu, jaki określa się w teologii i w duchowości mianem „Nowego człowieka”. Integralność obszarów uczuć, emocji oraz woli owocuje wzmożoną aktywnością w kierunku relacji z Panem Bogiem. Autentyczność miłości wobec żony obudziły tęsknotę za Miłością, a ta z kolei chce obdarowywać ponad miarę. Warto tu sobie rozważyć słowa bł. Matki Teresy z Kalkuty: Owocem ciszy jest modlitwa. Owocem modlitwy jest wiara. Owocem wiary jest miłość. Owocem miłości jest służba. Owocem służby jest pokój. Pan Piotr otrzymał on Pana Boga prezent, który jest jednocześnie narzędziem wydoskonalającym jego miłość do Pana Boga oraz żony.
Autor listu wspomina o lęku, który pojawia się w tej całej sytuacji. Cóż, znane jest chyba wszystkim dorosłym Czytelnikom bloga powiedzonko „ORMO czuwa” prawda? Nie wolno nam zapominać, że oprócz Boga i Jego aniołów są też demony i ich król. I one też interesują się człowiekiem, by wyrwać go z ręki Boga. Wykorzystają ku temu każdą okazję.
(…) miłość Chrystusa przynagla nas, pomnych na to, że skoro Jeden umarł za wszystkich, to wszyscy pomarli. A właśnie za wszystkich umarł <Chrystus> po to, aby ci, co żyją, już nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nich umarł i zmartwychwstał. <2 Kor 2, 14-15>
Ta miłość Chrystusa to zarówno tajemnice radosne, jak i bolesne, by mogły obaj wic się chwalebne. Identycznie jest w życiu duchowym. Pan Bóg aranżuje różne sytuacje, by tajemnica ukrycia nas w Bogu mogła się wypełniać, by zbawienie przybierało z razu na raz co raz bardziej konkretne kształty.
Kryzysy są nam dane jako szansa wzrostu. Dzieją się przecież pod płaszczem Boskiej Opatrzności.
Czytamy w Piśmie Świętym:
Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg
spadają z nieba
i tam nie powracają,
dopóki nie nawodnią ziemi,
nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju,
tak iż wydaje nasienie dla siewcy
i chleb dla jedzącego,
tak słowo, które wychodzi z ust moich,
nie wraca do Mnie bezowocne,
zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem,
i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. <Iz 55, 10-11>
Autor przywoływanego w notce listu dzieli się swoją refleksją, jaka zrodziła się wskutek przyjrzenia się trudnej sytuacji, jakiej doświadczył. Oto fragment tej refleksji:
Mam wrażenie, że Bóg przez rozłąkę z moja żoną naprowadza mnie na pewne rzeczy, które gdy byłem razem z żoną, były gdzieś bardzo uśpione, jałowe i normalne. Rozłąka uzmysłowiła mi jak bardzo zależy mi na żonie oraz jak wiara i modlitwa bardzo potrzebne są w życiu człowieka. Doszedłem do wniosku, że gdyby nie wiara i ufność w Boga to samemu radzenie sobie ze sprawami ducha, psychiki, umysłu byłoby trudne.
Podsumowując, posłużę się fragmentem z Pwt 30, 15-20
Kładę dziś przed tobą życie i szczęście, śmierć i nieszczęście. Ja dziś nakazuję ci miłować Pana, Boga twego, i chodzić Jego drogami, pełniąc Jego polecenia, prawa i nakazy, abyś żył i mnożył się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił w kraju, który idziesz posiąść. Ale jeśli swe serce odwrócisz, nie usłuchasz, zbłądzisz i będziesz oddawał pokłon obcym bogom, służąc im – oświadczam wam dzisiaj, że na pewno zginiecie, niedługo zabawicie na ziemi, którą idziecie posiąść, po przejściu Jordanu. Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie twego pobytu na ziemi, którą Pan poprzysiągł dać przodkom twoim: Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi.
Autor listu wszedł w relację z Bogiem, Który Jest Błogosławieństwem i Życiem. Dowodzi tego już samo to, że stwierdził, iż jego sytuacja może stworzyć warunki pod twórczą refleksję dla innych. Dalej jest już tylko konsekwencja tego pierwszego wyboru. Módlmy się więc za siebie wzajemnie, by każdy z nas umiał i chciał wybierać błogosławieństwo i życie.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.