Acedia jest grzechem na poziomie pragnienia Boga.
Tomasz z Akwinu zaliczał acedię do grzechów przeciw miłości. O ile acedia przeciwstawia się radości w stosunku do Boga to tym samym jest oponentką nadziei mówiącej o wypełnieniu się w Bogu i zawiera w sobie z tego powodu pewną radość. Człowiek ogarnięty acedią czuje znudzenie wobec dóbr duchowych. Pokusa tego znudzenia działa wtedy, gdy człowiek pociągnięty jest przez żądze nie doceniając tego, co głębsze. W acedii człowiek nie chce być wielki wielkością przeznaczoną mu przez Stwórcę, lecz cofa się ku własnej nędzy, którą usiłuje maskować i uznać za wielkość.
Temu, kto popadł w acedię ciąży wszystko to, co ma w życiu coś wspólnego z Bogiem. Odrzucenie wielkiego celu do jakiego człowiek jest powołany i zarzucenie dążenia ku temu celowi przeradza się z czasem w antypatię do tych wszystkich, którzy chcą pomóc takiemu acedykowi i zawrócić go ze złej drogi. Popada wtedy w antyklerykalizm. Człowiek nie może żyć w zniechęceniu – chce raczej żyć radością. Stąd też częstym skutkiem acedii jest ucieczka w zewnętrzność – w aktywizm. Człowiek dotknięty acedią staje się niezdolny do poświęcenia się istotnym wymogom bycia chrześcijaninem.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Wygodne wytłumaczenie. Niestety często bywa tak, że antyklerykalizm wynika z obserwacji. Nazbyt często.
Kto ma uszy do słuchania, niechaj słucha…
Bardzo cenny wpis. Tak to choroba „dzisiejszych czasów” Gonitwa za prywatnym „utraconym rajem”Szukanie rzeczy już prawie niemożliwych, prowadzi do krytykaństwa,szukania winnych, niechęć, wrogość.Myślę, że przyczyną oprócz nadmiernej ,niezdrowej aktywności” jest coraz mniej rozmów między ludźmi. Nawet w szkole brakuje już czasu na rozmowę z uczniem. Testomania zastępuje.
Niby naokoło człowieka jest dużo ludzi, ale tak naprawdę często jest sam.