,,Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje Zmartwychwstanie i oczekujemy Twego przyjścia w chwale” – tak podczas każdej Eucharystii wyznaję wiarę. Jak jednak wygląda moje oczekiwanie przyjścia Jezusa w chwale? Czy w ogóle tego oczekuję?
Czekałam ostatnio na przyjazd wujka. W związku z powyższym przez ponad kwadrans huśtałam się na bramce na podwórko i patrzyłam w kierunku, z którego spodziewałam się przybycia gościa. Myślę, że analogicznie powinno wyglądać oczekiwanie na Pana.
Mianowicie, potrzebne jest niekiedy spojrzenie w tamtym kierunku, spojrzenie w wieczność. Nie mam na myśli oczywiście igrania na granicy życia i śmierci i szukania sytuacji, w których całe życie przejdzie mi przed oczyma. Chodzi mi raczej o rozbudzenie w sobie tęsknoty za Bogiem, o pozwolenie na dojście do głosu najgłębszemu pragnieniu, jakie każdy nosi w sercu. Pragnieniu doświadczenia prawdziwej miłości – absolutnej, miłosiernej i nieustającej. Pragnieniu Tego, który jest Miłością. Ważnym elementem jest także jak najczęstsze uczestnictwo we Mszy Świętej, do której kluczem jest przecież Apokalipsa (więcej o tym pisze Scott Hahn w pięknej książce ,,Uczta Baranka” – serdecznie zapraszam do lektury). Warto też w trudzie codziennych zajęć wznosić myśli ku Bogu. Jestem przekonana, że dzięki temu będziemy mogli z czystym sumieniem powtarzać ,,i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
Marana Tha!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
A ja inaczej postrzegam „oczekuje Twego przyjścia w chwale”.
Mianowicie choćby ten moment w którym jest to wypowiadane, jak ktoś kiedyś ze wspólnoty Odnowy powiedział, czy tu i teraz w tym momencie jestem calkowicie świadomy i gotowy na Jego powtórne przyjście? Czy naprawdę zdajemy sobie sprawę co nas wtedy czeka? Czy moja dusza, ja będę i jestem godzien przyjścia Jego w chwale? Co mnie zatrzymuje i co zatrzymuje Go przed przyjsciem w Chwale?
Ze smutkiem zawsze o tym myślę bo okazuje się że bardzo rzadko jestem gotowa przyjścia Jego w chwale.
To nie jest analogiczne czekanie na wujka.
Bo Miłość jest tym co się czyni, a Bóg jest Miłością, która przyjdzie w chwale, co nie znaczy, że wtedy wszystko będzie cacy ..wręcz odwrotnie przyjdzie by ostatecznie zatriumfowac nad Złem, które coraz bardziej panoszy się.
To nie będzie radość jak sądzimy. On przyjdzie w swej sprawiedliwości będą towarzyszyć temu okropne rzeczy o czym mówi Apokalipsa i choćby objawienia Fatimskie czy podobne opisy które św. O.Pio przekazał ..3dniach ciemności.. I owszem przyjdzie w chwale i jeden zostanie ocalony drugi splonie w ogniu…itd..
Więc…czy rzeczywiście „oczekuje Twego przyjścia w Chwale” ?
Marnie mi to idzie lecz wiara nadzieja i miłość są tym co mnie podtrzymują.
Chwała Panu
A sam wpis jest jak widać inspirujący do refleksji. Bóg zapłać!
Dziękuję za opinię. Porównania chyba ze swej natury są niedoskonałe. Myślę, że takie pytanie siebie o to, czy jestem gotowy jest też właśnie takim spojrzeniem w wieczność. Ale żeby przygotowywać się, być gotowym, myślę, że potrzeba tęsknoty za Nim.
Tęsknota to nic innego jak świadomość w tym przypadku świadomość istnienia Największej Miłości…bo za tym człowiek od zarania dziejów tęskni…za miłością doskonałą sprawiedliwą wieczną.
Tak w tym ujęciu mojej myśli bym to opisała. 🙂
Pięknie piszesz. <3
Dziękuje. Rzadko dostaje takie komplementy.
I dziękuje Bogu że uzdalnia i pomaga rozwijać zarówno wnętrze duchowe jak i przekaz zewnętrzny.
To bardzo ważne by mógł przeze mnie sam realizować Ewangelie. A to nie łatwe z moimi wadami i charakterem 😉
Ojc źle się wyraziłam..nie realizować…chodziło mi o sens mojej „roboty” czyli ewangelizacji, zresztą każdy katolik ma ten zaszczyt i obowiązek – ewangelizowac i przybliżać innych do Boga…