Myślałam kiedyś, że osoby, które doświadczyły w szczególny sposób tego, jak Bóg do nich mówi (np. poprzez sny, widzenia, itp.) ze stuprocentową pewnością wiedziały, co mają w swoim życiu czynić. Czy aby na pewno mieli (lub mają, bo współcześnie przecież też się tacy ludzie zdarzają) oni jednak prościej niż my?
Co bym zrobiła, gdyby przyszedł do mnie anioł i powiedział, że mam opuścić swój dom, rodzinę i wyruszyć gdzieś, by świadczyć o Bogu? Bez wahania poszłabym tam ze względu na autorytet anioła? Raczej nie… Pewnie wydawałoby mi się, że to wszystko złudzenie – może skutek zbytniego zmęczenia czy też bujnej wyobraźni. Czy ludzie np. kilkaset lat temu nie mieli podobnych dylematów? Wydaje mi się, że mogli mieć. Jeśli nawet nie w samej chwili, w której to się działo, to jakiś czas potem. Tak to bywa z natchnieniami, że, gdy czysto ludzkie rozumowanie zaczyna dochodzić do głosu, mnożą się wątpliwości dotyczące autentyczności całego zdarzenia. Pewnie, że są przesłanki, sposoby rozeznawania, trudno chyba jednak wiedzieć na 100%. Pójście więc za głosem natchnienia wiąże się z ryzykiem, z postawieniem wszystkiego na jedną kartę. Nie jest to wbrew pozorom sprawa prosta i oczywista.
Moim zdaniem powinniśmy zatem powstrzymać się od pochopnego sądzenia tych, którzy nie od razu poszli za głosem Pana. Warto też ofiarować swoją modlitwę za tych, którzy rozeznają wolę Bożą objawiającą się w ich życiu, do czego serdecznie zachęcam.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.