Mój Bóg to nie fabryka słodyczy

Po swym zmartwychwstaniu, wczesnym rankiem w pierwszy dzień tygodnia, Jezus ukazał się najpierw Marii Magdalenie, z której wyrzucił siedem złych duchów. Ona poszła i oznajmiła to tym, którzy byli z Nim, pogrążonym w smutku i płaczącym. Ci jednak słysząc, że żyje i że ona Go widziała, nie chcieli wierzyć. Potem ukazał się w innej postaci dwom z nich na drodze, gdy szli do wsi. Oni powrócili i oznajmili pozostałym. Lecz im też nie uwierzyli. W końcu ukazał się samym Jedenastu, gdy siedzieli za stołem, i wyrzucał im brak wiary i upór, że nie wierzyli tym, którzy widzieli Go zmartwychwstałego. I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!

(Mk 16,9-15)

Ewangelia dnia dzisiejszego, jak i też pewne inne okoliczności, skłoniły mnie dziś do refleksji nad tym, Kim jest mój Bóg oraz jaka relacja mnie z Nim łączy, zwłaszcza jeśli idzie o podstawę, jaką jest modlitwa.

Bóg, w którego wierzę, jest Kimś, kto mi ciągle uzmysławia, że im bardziej się do czegoś przyzwyczaję, czegoś się uczepię, także w kwestii doświadczania Go, mówi mi: nie jestem chytrus. Daję znacznie więcej, niż to, czegoś się teraz czepił. Nie sprowadzaj Mnie do landrynków, czy ptasiego mleczka. Nawet nie do fabryki słodyczy. Dojrzyj we Mnie SŁODYCZ, a nie tylko jej refleksy, których nigdy wszystkich nie pozbierasz, nie dostrzeżesz. Ale, Marek, weź się wysil! Wyjdź, wzorem Abrahama z Ur chaldejskiego, wypłyń na głębię! Wystarczy Ci mojej łaski!

Moja modlitwa. Ciągle kiepska, ciągle przypominająca triathlon, czy nawet decathlon… Czasem jednak dostaję łaskę wejścia w przestrzeń poza-czasu, widzenia życia, siebie i świata jakby w tle, zaś na pierwszy plan wysuwa się Chwała Boża, troska Pana o wszystko, a On szepcze mi do ucha: widzisz to? Troszcz się więc teraz ze mną, by się udało, by ci, którzy potrzebują – dostrzegli możliwość, ci zaś, co nie chcą widzieć możliwości, by tego zapragnęli.

Każdego, kto przeczyta ten wpis, proszę o choćby krótką modlitwę w mojej intencji: bym się nie ociągał w wysiłkach i bym nie uronił nic ze Słów Pana, jakie On do mnie kieruje.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Dzieje, Puncta, Słowa o Słowie, Słowo, Variae, Życie Duchowe i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na Mój Bóg to nie fabryka słodyczy

  1. agnieszka pisze:

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja zawsze Dziewica.
    Ten wpis jest odpowiedzią na moje pytania. Dziękuje Panu, że na mojej drodze Księdza postawił.
    Nie mogę oprzeć się przekonaniu, że jest ksiądz na właściwej Drodze. Cały ten wpis o tym mówi. Można dostrzec to co tylko Duch Święty potrafi w sercu ukazać.
    Jr31,3 „PAN objawia mi się z daleka:
    Umiłowałem cię odwieczną miłością,
    dlatego przyjaźnie przyciągnąłem cię do siebie.”
    Niech te Słowa będą otuchą, bo mogę zapomnieć o modlitwie ale akt strzelisty w księdza intencji napewno odprawię.
    Z Panem Bogiem.

  2. tomcio pisze:

    Bóg zapłać za słowa.

  3. Pingback: Rzecz o spijaniu żółtek | Verum elevans hominem

Zostaw komentarz