*Dante, pierwsze słowa „Piekła” w Boskiej Komedii
Powiedzenie osobie z depresją: „nie masz powodu do depresji – przecież masz takie wspaniałe życie!” jest tym samym, co powiedzenie choremu na astmę: „Co masz na myśli mówiąc, że nie możesz oddychać? Przecież wokoło jest tyle powietrza!”
Depresja to straszna choroba, która o zgrozo! jest strasznie banalizowana, mimo, iż wg niektórych, co 4 mieszkaniec świata kwalifikuje się do jej klinicznego leczenia!
Z perspektywy duchownego, który z racji posługi ma do czynienia z osobami, które wskutek różnych doświadczeń duchowych, przeżywają różne stany swego ducha, spotykam się dość często z osobami, które miewają epizody depresyjne. Zwłaszcza, że jak mówi ks. Krzysztof Grzywocz – depresja, jako przeżywanie straty, pojawia się w wielu momentach ludzkiego życia: w związku z chorobą, trudnościami małżeńskimi, rodzinnymi, śmiercią, stratą pracy, uświadomieniem sobie nieodwracalnych zmian życiowych, etc.
Smutek, przygnębienie, wzmożona nerwowość, albo wydłużające się wycofanie, bezsenność, brak możliwości skoncentrowania się na codziennych zajęciach – to tylko niektóre z częściej występujących objawów depresji. Potrzeba opinii, diagnozy fachowca, który orzeknie z dokładnością, czy mamy faktycznie do czynienia z tą chorobą, czy z jakimś innych stanem psychiczno-emocjonalnym. Wspomniany ks. Grzywocz powie jeszcze tak: depresja, jako schorzenie to stan, który może mieć swe istotne podłoże w źle przeżytej stracie. To samo przekonanie podziela H. I. Kushner, historyk społeczny, wskazując, że niepełna żałoba ma destrukcyjny wpływ na ludzka psyche.
Wiliam Styron, autor „Wyboru Zofii”, laureat nagrody Pulitzera, spisał refleksję nad przebytą przez niego depresję. Zatytułował ją „Ciemność widoma”, Świat Książki 2012, w tłumaczeniu Jerzego Korpantego.
Styron nie boi się ukazać depresji jako alegorii wszelkiego zła naszego świata: ludzkich waśni, irracjonalności, wojen i zbrodni, przemocy, popędu śmierci i ucieczki przed nim. Tak sobie pomyślałem, że depresja, jako „długo trwające poczucie obniżonego nastroju”, a bardziej jako zapadnięcie się w otchłani niedoświadczania bycia kochanym, podmiotem troski samego Boga jak i też bliźnich, jest niewątpliwym wyzwaniem dla człowieka XXI wieku. Wyzwaniem albo raczej zaproszeniem, ponownym, albo dopiero co odkrytym:
Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was – ku chwale Boga. /Rz 15, 5-7/
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Ja w swoich refleksjach śmiem stawiać tezę że źródłem każdej depresji jest grzech czyli odstępstwo od Boga, o jakimkolwiek zabarwieniu i nasileniu może się pojawić w każdej (jednej lub kilku na raz) płaszczyznach: duchowej, emocjonalnej, fizycznej, psychicznej.
Dla mnie jedynym ratunkiem w tych stanach czy epizdodach depresyjnych jest w zasadzie jedno- Bóg jest najlepszym lekarzem, psychologiem itd to On daje wiedzę tym ludziom o danym kierunku. Tylko raz skorzystałam z psychologa ale za to Bożego człowieka. Dzięki temu wszystkie płaszczyzny były równolegle odnawiane, bo tak Bogu zechciało się mnie wydobyć dla Jego chwały ku Jego Miłości.
Obserwując przeróżne przypadki u innych ludzi (a że z wykształcenia pedagog KUL-owski) stwierdzam że predzej czy później ujawnia się źródło pochodzenia duchowego każdej depresji.
Dla mnie depresja to autentyczne odcięcie się, świadomie lub nie, od Bożej Miłości i Miłosierdzia. A tylko jednemu może zależeć na tym oddaleniu od Boga!
Dziękuje za wpis. Zwłaszcza za fragment, który będzie idealny na dzisiejsze rozważanie w trakcie przygotowywania się do Święta Miłosierdzia Bożego!
Z Panem Bogiem
Pani Agnieszko
Na początek małe wyjaśnienie: połączyłem w całość 2 Pani komentarze.
Po drugie: każde zaburzenie w życiu człowieka, w historii świata, to wynik grzechu. Zatem tak, zgadzam się z Pani tezą odnośnie genezy depresji.
Na koniec wreszcie pragnę wyrazić radość, że mój wpis w czymś Pani pomógł.
O ,to super ,że ksiądz połączył mi tę wypowiedź w jedno. Mi się trochę tekst schował, bo z telefonu pisałam i musiałam drugim postem skończyć.
Jeszcze raz dziękuje. Cieszę się , że moja wypowiedź została przeczytana i „zopiniowana” 🙂
Serdecznie pozdrawiam.
Czyli przez grzech każdy jest w pewnym stopniu winien swojej depresji, tak? To musiałam sobie na nią dobrze zapracować.
Pani Moniko, są grzechy nasze – to jedno. Ale są też grzechy cudze, wobec nas, czy przeciwko nam. Teraz widzi Pani to inaczej?
Ja zawsze biorę wszystko do siebie. Zresztą, analizując swoje życie, p. Agnieszka ma rację.