Identyfikacja płciowa, język miłości i ewangelizacja

Identyfikacja płciowa, będąca czymś o wiele głębszym, niż naśladowanie, wymaga troskliwości ze strony rodzica tej samej płci. Może ona zostać zaburzona gdy rodzic jest postrzegany przez dziecko jako wrogi lub obojętny, czy daleki. Wiąże się z tym ściśle potrzeba dziecka, by rodzic tej samej płci był, w jego odbiorze, kompetentny i szanowany przez inne ważne w jego życiu osoby. W tradycyjnej rodzinie najważniejszą taką osobą jest współmałżonek rodzica. Zdrowe małżeństwo rodziców jest jedną z lepszych gwarancji normalnej identyfikacji psychoseksualnej.

/John F. Harvey OSFS, „Prawda o homoseksualizmie. Wołanie wiernych”, Warszawa 1999, s. 87/

W kontekście przypowieści o siewcy, samo ciśnie się na myśl, iż nie tylko warto ale nade wszystko TRZEBA nam, katolikom, przy użyciu wszelkich możliwych, godziwych metod, siać, siać i jeszcze raz siać – tłusto i obficie na terenach żyznych, dobrze uprawionych. Siać oczywiście Słowo Boże poprzez bycie Ewangelią dla naszych bliźnich w świecie.

Nie wystarczy bowiem tylko mówić, i co nie daj Boże, poprzez cynizm i sarkazm. Trzeba dawać nadzieję. Jeśli ktoś nie jest w stanie otworzyć się na zbawienie w Chrystusie, to przynajmniej dajmy mu nadzieję na to, że Chrystus czeka na decyzję człowieka. Nawet, jeśli ma być ona pozytywna w ostatnich sekundach życia wątpiącego, nawet jeśli nie uratuje komuś orientacji seksualnej danej mu z urodzenia, niech uratuje jego życie wieczne! Bacz więc katoliku na swój język, na słownictwo jakim operujesz, kiedy piętnujesz czyjś grzech. Jeśli nie stać cię na język miłości, to nie bierz się za ewangelizowanie, świadczenie o Chrystusie!


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Lektury nie tylko duchowe, Puncta, Słowa o Słowie, Słowo i oznaczony tagami , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

13 odpowiedzi na Identyfikacja płciowa, język miłości i ewangelizacja

  1. Rafał pisze:

    Bacz więc katoliku na swój język, na słownictwo jakim operujesz, kiedy piętnujesz czyjś grzech. Jeśli nie stać cię na język miłości, to nie bierz się za ewangelizowanie, świadczenie o Chrystusie!

    E…. Że co proszę?!
    Mam używać eufemizmu co do grzechu. Bać się nazwać grzech po imieniu tak na wszelki wypadek, aby czasami tego co ten grzech popełnia nie urazić. Aby mu było miło fajnie i przyjemnie. Aby zabawa dalej trwała i grać na ukulele?
    Wie ksiądz co to jest miłość?
    O kurcze, z tego co tutaj czytam to radziłbym księdzu powrócić do seminarium bo większość zajęć ksiądz chyba przespał. Albo seminaria zeszły na psy.

  2. Ks. Marek pisze:

    Szanowny Komentatorze
    Czy kojarzysz, z kim należy utożsamiać w Biblii osobę oskarżyciela?
    Jeśli nie stać Cię na mówienie prawdy w miłości, to proszę, wiedz, iż nie ma potrzeby siać cynizmu i sarkazmu.

    • Rafał pisze:

      Czyli kretynizm pt.: „Kim ja jestem aby osądzać”, rozkwita i się ma dobrze.
      Pierwszy raz słyszę, że ten co nazywa grzech po imieniu jest szatanem.
      Ksiądz jest księdzem czy tylko udaje księdza?

  3. Rafał pisze:

    Ja bym bardziej księdza czy pana (bo nie wiem z kim rozmawiam) spytał się tak:
    Proszę mi powiedzieć zatem, czemu JUŻ ( bo to dobra w tym miejscu partykuła) np papieże nie przemawiają w tym tonie?

    • Ks. Marek pisze:

      O widzi Pan? Dobre pytanie! Jedno z najważniejszych, myślę, Wg mnie za dużo tego tonu jest wokół i znika przez to z pola widzenia Bóg i człowiek, bo się zaczyna chaos.

  4. Rafał pisze:

    A to ta część…
    To znaczy, że Kościół zniewieściał? (tzn. nie wszyscy nie wszyscy, ale w znacznej mierze)

  5. Ks. Marek pisze:

    Jeśli mamy tak dyskutować – na fali frustracji, to lepiej wcale. Proponuję, w geście dobrej woli, przeczytać tekst i wysunąć konkretne argumenty przeciw tym, jakich użyłem w notce. W przypadku kolejnych sarkastycznych uwag, zachowam powściągliwość, nie komentując ich.

    • Rafał pisze:

      Ja nie czuje frustracji, chyba że ks. jest sfrustrowany.
      Swoje tezy i poglądy wystosowałem już na początku.

      Pisze ksiądz w stopce górnej tej strony:
      „Leming – potocznie dureń, płytko myślący człowiek”

      Jeżeli ksiądz nie może zrozumieć o co mi chodzi w moich wypowiedziach, to może zmieni ksiądz tytuł bloga z: Delemingarium na Lemingarium. Będzie bliższe przynajmniej prawdy.

  6. Ks. Marek pisze:

    Poziom arogancji zbliżony do tej, jaka epatuje redaktor Breviarium. Sam Pan sobie wystawia świadectwo, pisząc takie rzeczy, jak powyżej. Przykro mi z tego powodu, że tym samym niszczy Pan w sobie godność dziecka Bożego oraz objawia brak szacunku do samego siebie, jako zbioru wartości, mogących objawiać Pana jako apostoła troszczącego się prawdziwie o Kościół Boży. Szkoda, że tak Pan wybrał. Mam niepłonną nadzieję, że to tylko tymczasowa Pańska niedyspozycja.

  7. Rafał pisze:

    Pan rzekł do niego: «Przejdź przez środek miasta, przez środek Jerozolimy i nakreśl ten znak TAW na czołach mężów, którzy wzdychają i biadają nad wszystkimi obrzydliwościami w niej popełnianymi». Do innych zaś rzekł, tak iż słyszałem: «Idźcie za nim po mieście i zabijajcie! Niech oczy wasze nie znają współczucia ni litości! Starca, młodzieńca, pannę, niemowlę i kobietę wybijajcie do szczętu! Nie dotykajcie jednak żadnego męża, na którym będzie ów znak. Zacznijcie od mojej świątyni!» I tak zaczęli od owych starców, którzy stali przed świątynią.Ez 9, 4:6

    Wie ksiądz co znaczy ten fragment?
    Przeżyli tylko ci Izraelczycy, którzy nie bali się zobaczyć grzech i nazwać go po imieniu.
    Którzy nie byli skrępowani dobrym samopoczuciem innych ludzi i czy im będzie miło i czy czasami nie zaczną tworzyć chaosu.

    Zbliżała się pora Paschy żydowskiej i Jezus udał się do Jerozolimy. W świątyni napotkał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Weźcie to stąd, a nie róbcie z domu mego Ojca targowiska!”J 2, 13:16

    Czy Pan Jezus bał się co ludzie powiedzą. Że będzie chaos i że tym chaosem przyćmi Boga osobom znajdującym się w świątyni. Że przyćmi tym chaosem Boga dla apostołów?
    Nie, nie przejmował się tym. Nie postawił samopoczucia ludzi wyżej niż chwała dla Boga.
    To chce cały czas powiedzieć księdzu. Ksiądz założył sobie pęta dobrego samopoczucia i dobrych relacji z ludźmi. To są pęta, które burzą pierwsze przykazanie Boże. Bo stawia się na pierwszym miejscu dobrą atmosferę kosztem prawdy. A przecież Pan Jezus powiedział: „(…)poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”(J 8, 32), a prawda jest nazwaniem grzechu po imieniu nawet jak kosztem tego będzie bunt strony do której się tą prawdę adresuje. To bunt strony przeciwnej na słowa prawdy tworzy chaos, jeżeli ksiądz boi się chaosu to ksiądz boi się głosić prawdę. Jak ksiądz boi się głosić prawdę to ksiądz wstydzi się Boga i zamyka go w więzieniu.

    To Boga mamy naśladować a nie zapewniać dobre samopoczucie ludziom.
    Chciałem aby ksiądz to sam napisał, bo ja jestem tylko świeckim.
    Ale…. niestety mamy takie czasy.
    Do takiej konkluzji chciałem dojść, albo nawet i głębszej. Ale na głębszy wywód jest już pora za późna.

Zostaw komentarz