Nim nawrzeszczysz na rodziców…

Czy Ty jesteś Synem Bożym? Z tym pytaniem zwracali się do Jezusa Ci, co bardziej lub mniej walnie przyczynili się do Jego śmierci. Z pytaniem tym spotkaliśmy się dziś w kościołach podczas lektury Męki Pańskiej. Znamy tą opowieść. Ja natomiast chcę ją odnieść do pewnej sytuacji, która setki razy wraca w teraźniejszości, szczególnie w polskich rodzinach.

Chodzi mianowicie o podważanie autorytetu rodziców przez ich dzieci. O sytuacje, które może i z perspektywy teorii wychowania są na cenzurowanym, jak choćby bycie konsekwentnym, czy też występującym jako świadek (martyr) prawdy. Żeby nie mówić o krasnoludkach; rodzice upominają dzieci, by nie paliły tytoniu, czy nie spożywały alkoholu – sami zaś nie robią nic, lub bardzo niewiele by zerwać z nikotynizmem, czy też z obecnością alkoholu na rodzinnym stole. Dzieci potrafią to wykorzystać jako argument – wg mnie złośliwy, arogancki nieraz, by pozbawić rodziców głosu w tym upominaniu przed korzystaniem z używek. Pytają, albo nawet krzyczą z nienawiścią; a ty matko/ojcze palisz/pijesz więc nie masz prawa mi zabraniać. Rodzice w takich sytuacja bardzo często, też po złości, tym bardziej gniewnie i restrykcyjnie traktują swe pociechy.

A tymczasem…
… przez szereg lat troszczyli się rodzice o dobro domowe, o uczynki miłości rodzicielskiej, by nie brakło w domu chleba i do chleba; zadbali o tysiące innych spraw, by dom działał jak trzeba. Nigdy nie robili z premedytacją niczego ani przeciw sobie, jako małżonkowie, ani przeciw potomstwu. Jako czujący, posiadający dusze, wrażliwość, jako poddani „zmęczeniu materiału”, nie zawsze widzą wszystkie, totalnie wszystkie łaski, jakie im Bóg daje w ich życiu. Stąd też szukają przyjemności w normalności, która mimo, iż nie jest bez zarzutu, nie jest też absolutnie diabelska, zła, nie do przyjęcia. Fakt – powinni owi rodzice zawsze czuwać, „filtrować” to, po co sięgają – ale jak pisałem – nie było premedytacji.

Żeby była jasność – mowa o dzieciach, które mają już tyle lat, że nie tylko zapomniały o pampersach, ale więcej – mają znacznie bardziej obszerną wiedzę n/t prezerwatyw i skaryfikacji aniżeli tej dotyczącej ceny ziemniaków, mąki, czy wyglądu poziomicy…

Diabeł taki właśnie ma plan: na fundamencie gniewu, zacięcia i nienawiści pozwala ofiarom na zdobycie wiedzy nie dość, że nieuprawnionej, to jeszcze na dodatek niekompletnej i/lub przekłamanej, jakby odbitej w krzywym zwierciadle. Bóg natomiast patrzy na każdego z nas jakby na miliardy pojedynczych sekund, trwających w odniesieniu do wieczności jedno tylko mgnienie, ale widzi je Bóg wyraźnie i absolutnie sprawiedliwie. Jest miłosierny i obiektywny, widzi i trud i starania nasze. Nie są one Jemu zbyteczne, banalne.

Tak zatem rodzice nie potrzebują się dzieciom tłumaczyć z życia, w którym jest treścią Miłość, łaska i miłosierdzie. Tak samo jak i Jezus nie musiał i nie tłumaczył się wobec tych, którzy sami siebie oderwali od Bożej rzeczywistości.

Dzieci natomiast, jeśli czytacie niniejszą notkę, o jedno Was proszę: nim zaczniecie epatować, wg was, może i słuszną złością na ojca i matkę, to uczyńcie wpierw znak krzyża świętego. Potem dopiero róbcie, co uważacie, że wykonać trzeba.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii behawioryzm, Biblia, Formacja Sumienia, Słowa o Słowie, Słowo, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Zostaw komentarz