Habemus papam! Od dokładnie tygodnia zawołanie to i wszystko co z nim jest związane, przepełnia masę różnych medialnych przekazów. Ich skala jest tak rozległa, że nie mam słów porównania. Ogólnie: od chłodnego realizmu, poprzez skrajnych zachwyt aż po chamską, czy wręcz wulgarną krytykę. Jestem przekonany, że za każdą z tych prób oceny stoi tak wiele czynników, że jakiekolwiek uogólnianie byłoby krzywdzącym uproszczeniem lub przynajmniej nieuprawnionym zaszufladkowaniem, zredukowaniem kogoś do jego słów i pojęć, których wszak 100 procentowym posiadaczem nie jest. Wszyscy bowiem nieustannie odkrywamy prawdę o samych sobie i o świecie, w którym Prawda chce nas do siebie przyciągnąć, zachwycić sobą. Jeśli ktoś czuje spełnienie w świecie prawd wulgarnych, chamskich, będących niejako upośledzeniem – cóż takie jego prawo. Jednak byłbym daleki od tego, by taką właśnie – upośledzoną prawdą epatować w innych.
To, co mnie osobiście inspiruje, ale wpierw zachwyca, to prawda o tym, że dobro jest czymś, co z natury udziela się innym. Jest czymś, co daje impuls do szukania źródła tego dobra; jest wręcz motorem napędzającym do wysiłku – w różnych obszarach ludzkiego bycia: intelektualnego, duchowego, moralno-etycznego, kulturalnego. W spotkaniach z ludźmi, często o dość różnym stopniu zawansowania w interesowaniu się „sprawami Bożymi” staram się właśnie z pozycji zachęcającego, zapraszającego do mojego świata wartościowania – wprowadzać innych. Tak też i w podobnym kluczu własnych przekonań próbuję innym mówić o nowo wybranym papieżu, Franciszku, znanym w świecie do ubiegłej środy, 13 marca 2013 roku jako Jorge Maria Bergoglio, kardynał Kościoła Katolickiego.
Obecny papież to 3 Następca Św. Piotra Apostoła, który towarzyszy mi w przytomnym życiu religijno-duchowym. Trudno bowiem o takim życiu mówić, kiedy ma się kilka tygodni, czy miesięcy a nawet lat. Pontyfikaty: Jana Pawła II oraz Benedykta XVI ukształtowały moje wyobrażenie o papiestwie, o autorytetach eklezjalnych oraz o teologii i filozofii tzw. „chrześcijańskiej” w praktyce. Pontyfikat obecny, Franciszka, z całą pewnością poszerzy horyzont mojego światopoglądu w temacie papiestwa właśnie i płaszczyzn, które wspomniałem wcześniej. Jednak poprzednicy obecnego papieża bardzo mocno „wdrukowali” się w moje postrzeganie i przekazywanie innym słów o Dobrej Nowinie Jezusa Chrystusa. Personalizm promowany w filozofii Jana Pawła II, jego tożsamość przekazywanych treści z dziełem jego życia, potem Benedykt XVI i jego teologia oparta na mocnych fundamentach egzegetyczno – patrystycznych, wzbogacona walorem, myślę, że mistycznym (podobnie jak i u Jana Pawła II) – oto niedoścignione, jak na razie, dla mnie osobiście wzorce, których choćby tylko naśladowcą, chciałbym bardzo pozostać.
Papież Franciszek jest mi osobą kompletnie nie znaną. Tak sobie myślę (co zresztą nie jest moim osobistym odkryciem, co padło już wcześniej z wielu pewnie innych ust), ze dokładnie tak samo, a z pewnością podobnie jak ja, przed 35 laty myślało wielu, kiedy na Stolicy Apostolskiej zasiadł „papież z dalekiego kraju”, kardynał Wojtyła. Z dnia na dzień, zaglądając do portali informacyjnych, bardziej lub mniej intensywnie wchodzę w treści, których autorem jest Franciszek.
Nie chcę na obecny czas zajmować stanowiska komentatora papieża. Jako katolik mam obowiązek czci i posłuszeństwa każdemu papieżowi a także memu ordynariuszowi i jego następcom. Jedną tylko refleksją chcę się podzielić z Czytelnikiem.
Papież Franciszek, jak powszechnie wiadomo, jest jezuitą. Duchownym, który swoją duchowość, ten szczególny rys życia duchowego, zbudował na wskazówkach Świętego Założyciela Towarzystwa Jezusowego, Ignacego Loyoli. Jako, że nieco „liznąłem” duchowości ignacjańskiej, jedno wiem na pewno: jest to szkoła duchowych twardzieli, gdzie główną myślą jest ta oto:
-
Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją.
-
Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony.
-
Z tego wynika, że człowiek ma korzystać z nich w całej tej mierze, w jakiej mu one pomagają do jego celu, a znów w całej tej mierze winien się od nich uwalniać, w jakiej mu są przeszkodą do tegoż celu.
-
I dlatego trzeba nam stać się ludźmi obojętnymi [nie robiącymi różnicy] w stosunku do wszystkich rzeczy stworzonych, w tym wszystkim, co podlega wolności naszej wolnej woli, a nie jest jej zakazane [lub nakazane], tak byśmy z naszej strony nie pragnęli więcej zdrowia niż choroby, bogactwa [więcej] niż ubóstwa, zaszczytów [więcej] niż wzgardy, życia długiego [więcej] niż krótkiego, i podobnie we wszystkich innych rzeczach.
-
[Natomiast] trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.