Raczej rzadko zimową porą ludzie decydują się na ślub i wesele. Zimno, trudności z dojazdem, ogólnie – nieciekawa to pora na radość zaślubin. Mimo to jednak właśnie rzeczywistość wesela wpisuje się dziś bardzo mocno w liturgię słowa Bożego. Pierwsze czytanie to jakby oświadczyny, które składa Bóg mieszkańcom Jerozolimy, zapowiadając jednocześnie zesłanie na ziemię Syna Jego Umiłowanego, Pana Jezusa. W drugim zaś czytaniu, w 1 liście do Koryntian, ustami Apostoła Pawła daje nam Pan Bóg przypomnienie narzędzi Jego łaski, dzięki którym możemy osiągnąć obiecaną nagrodę wieczną. Przypomina tez Bóg, iż to Jego Duch, Duch Święty jest tak jakby nośnikiem tych wszystkich darów. My natomiast z Niego czerpiąc natchnienie, na chwałę Bożą i ludzki pożytek z tego wszystkiego mamy korzystać.
Ewangelia dzisiejsza natomiast wprost opisuje uroczystość weselną, na której był obecny Chrystus, Jego Matka oraz apostołowie. Biorąc pod uwagę czasów nam współczesnych, kiedy tak często w niełaskę popada sakrament małżeństwa, życie rodzinne pobłogosławione przez Boga, zatrzymajmy się dłużej przy relacji ewangelicznej spisanej dla nas przez Apostoła Jana.
1. wesela w czasach Jezusa
Uczty weselne w czasach apostolskich trwały siedem dni, gospodarze zaś zapraszali tylu gości, ilu mogli, szczególnie gości znakomitych, takich jak znani nauczyciele. Stąd też może właśnie obecność Pana Jezusa na uroczystości.
Brak wina w środku uczty weselnej było poważnym społecznym faux pas i mógł stać się przedmiotem żartów na wiele lat. Gospodarz był odpowiedzialny za to, by zapewnić gościom ilość wina wystarczającą na siedem dni.
Miejsce przeznaczone dla kobiet znajdowało się niedaleko miejsca, w którym przechowywano wino. Maryja dowiaduje się, że brakuje wina, zanim wieść ta dotarła do Jezusa i pozostałych mężczyzn. Jej słowa przypuszczalnie sugerują, że powinien coś w tej sprawie uczynić.
Goście partycypowali w kosztach uczty weselnej, składając nowożeńcom dary. Wydaje się, że ich przyjaciele potrzebowali teraz jakiegoś dodatkowego prezentu. Kierując się więc przyjaźnią, solidarnością z młodymi, Maryja zwraca się do Jezusa, informując Go, że nadchodzi zagrożenie dla reputacji młodej pary.
Mogą dziwić słowa, jakimi Jezus odpowiada swej Matce. „Niewiasto” to wprawdzie uprzejmy zwrot (podobnie jak dziś: „szanowna pani”), trudno go jednak uznać za stosowny w odniesieniu do własnej matki. Co więcej, wypowiedź Jezusa wskazuje na delikatny dystans (chociaż słowa „czyż to moja lub twoja sprawa” to w języku biblijnym raczej ostra, niż uprzejma uwaga). Ponieważ „godzina” Jezusa w Ewangelii Jana oznacza szczególnie Jego krzyż, odpowiedź Jezusa należy postrzegać tutaj w takim oto brzmieniu: „Gdy zacznę czynić cuda, rozpocznę swoją drogę na krzyż”. Cud w Kanie Galilejskiej to objawienie publiczne boskości Chrystusa i Jego misji.
Mówi się, iż Ewangelia wg św. Jana dzieli się na 2 części: na Księgę znaków oraz na księgę chwały.
Niezrozumiałe poniekąd, a w istocie niesamowite jest to, co dzieje się dalej. Po wymianie zdań Maryi z Jezusem, wydawałoby się, że nadejdzie spodziewane skompromitowanie nowożeńców i ludzie długo będą o tym wszystkim opowiadać. Tymczasem Maryja mówi do sług, by uczynili to wszystko, co powie Jej Syn. Jak wytłumaczyć ten przebieg spraw?
Wzorem ludzi szukających Boga czasów ST, którzy odmowy nie uznawali za odpowiedź, Maryja wyraża pewność, że Jezus wysłucha jej prośby. Starożytni żydowscy czytelnicy znający opowiadania, w których podkreślano, że Bóg może zesłać deszcz, odczytaliby działanie Maryi jako wyraz silnej wiary.
Stągwie, potężne kamienne dzbany, które słudzy napełnili wodą, służyły do żydowskich rytuałów. Były używane do napełniania wodą sadzawek, w których dokonywano rytualnych obmyć, wynikających z Prawa Mojżeszowego.
Użycie dzbanów do innych celów czyniło je na pewien czas nieczystymi. Jezus w tej sytuacji okazuje więcej troski o ucztę weselną swego przyjaciela, niż o ówczesny rytuał. Warto też poświecić chwilę uwagi staroście weselnemu. Była to osoba, którą proszono, by pilnowała rozdzielania wina na weselu. Gdyby trunku zabrakło, również i jego reputacja by ucierpiała. Tak więc w kontekście całego zdarzenia, Chrystus nie tylko zatroszczył się o nowożeńców, ale też i o tych, którzy im służyli. Taki jest dynamizm prawdziwego dobra, dobra, które wynika z Bożego źródła – nie służy nieliczny, lecz rozlewa się wokół, ogarniają sobą wielu. Przyglądając się uważnie innym znakom i cudom, uczynionym przez Pana Jezusa, możemy poczynić tę samą obserwację: nie służą egoistycznym zachciankom, lecz mają na celu wzbudzić głód Boga w każdym kto choćby w małym stopniu powołany jest na świadka dóbr, które czyni Bóg w Jezusie Chrystusie.
2. Jak połączyć scenę ewangeliczną z życiem współczesnego człowieka?
Częstokroć dziś daje się zaobserwować, że człowiek XXI wieku skupia się nader często na dobrach pozornych.
Pędzi za nimi tak bezkrytycznie, iż sam określa siebie „szczurem” biorącym udział w wyścigu. To określenie nieraz pada podczas rozmów – także tych kolędowych. Ów wyścig szczurów bywa często używany jako usprawiedliwienie dla wielu postaw, które dziś przez ludzi bywają podejmowane: brak czasu na rozmowę w rodzinie, zaniedbywanie Mszy Świętej i sakramentów Świętych, praca na parę etatów, często daleko poza domem, w odseparowaniu od rodziny i jej spraw. Brak szczęścia, wzajemnego szacunku w konsekwencji tych postaw nie powinien budzić zdziwienia. To dokładnie tak jak na ewangelicznym weselu w Kanie: zabawa, niefrasobliwość, ucieczka od samego siebie. Skutek: możliwość dorobienia się drugiego życiorysu, niestety najbardziej chwytnego, bo pełnego tak zwanych „smaczków”, do których jesteśmy redukowani i z nimi tylko kojarzeni. Tak się dzieje wówczas, kiedy zapomnimy o tym, że Bóg chce, byśmy zapraszali Go do naszego życia: świadomie, wiernie, odpowiedzialnie. On najlepiej wie, czego faktycznie nam potrzeba i co jest dla nas najlepsze. Żyjąc z Nim w przyjaźni, spotykając się z Nim jak najczęściej możemy uniknąć głupich życiowych wpadek; a jeśli nawet wskutek trudnych okoliczności niezależnych od nas dostaniemy się na szlak, który może prowadzić ku ciężkim doświadczeniom, wówczas możemy być pewnie, że On, Pan i Stwórca, Odkupiciel człowieka nie dozwoli, by zło pogrążyło nas w swej topieli.
Jeśli więc, Droga siostro, drogi bracie – uważasz, że jakoś mało Bożego działania w Twoim życiu, czy w życiu Twoich najbliższych, spójrz dziś na życie jak na to wesele w Kanie Galilejskiej, poszukaj na nim nowożeńców, poszczególnych gości, a pośród nich Maryję, Jezusa, sługi oraz starostę. Pomyśl, czy przypadkiem nie jest tak, że Maryja i Jezus to tylko krzyż i święte obrazy, za to goście, słudzy i starości to ci, którzy ciebie najbardziej interesują. Jeśli tak jest, to nie bój się, ciągle jest czas na to, by wszystko zaczęło w twoim życiu wracać na właściwe miejsce!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.