Dlaczego nie powinniśmy złorzeczyć czyli źle innym życzyć

Po pierwsze: ponieważ to nie jest postawa godna chrześcijanina. Chrystus nigdy tego nie czynił – nawet jeśli dochodziło do ostrych konfrontacji między Nim a Jego przeciwnikami. Zawsze zostawał przy stanowisku, iż ma człowiek mieć szansę na żal i na nawrócenie. Nawet w sytuacji, kiedy kieruje gorzkie słowa nt zgorszenia: Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. (Mt 18, 6) nie daje nakazu lecz puentuje nad wyraz ostro, by ukazać, jak wielkim grzechem jest właśnie gorszenie innych.

Po drugie: ponieważ nasze usta wypowiadają słowa modlitw oraz przyjmują Ciało Chrystusa, więc są w pewnym sensie tabernakulum, namiotem Spotkania z Bogiem – naszego osobistego oraz innych za naszym pośrednictwem.

Po trzecie: ponieważ licho nie śpi i tak jak Anioł Stróż prowadzi nas do zbawienia, tak diabeł stróż wiedzie nas do zatracenia. Proszę zapoznać się z taką scenką, która nie raz mogła się wydarzyć w życiu wielu.

Małżeństwo D. Bezdzietne. On – alkoholik, ona utrzymująca cały dom, zatroskana o męża. Klasyczny przykład osoby współuzależnionej. Małżeństwo Z. Mają dzieci. Najmłodsze ma kilka lat. On – obrotny gość, meliniarz. Ona – gospodyni domowa, dobra koleżanka Pani D.

Raz kiedyś, Pan D zaopatrzywszy się w alkohol u Pana Z, w swoim domu zrobił rozróbę. Pani D poszła do swej koleżanki Z dać upust swej złości na czyny męża Z. Tak! Wygarnęła Pani Z to, co powinien usłyszeć Pan Z. zakończyła Pani D swój wybuch słowami w stylu:

„bodaj by Cię Bóg pokarał za to, że nie reagujesz na złe czyny twego męża.”!

W tym czasie Pani Z była w stanie błogosławionym…

Minął czas ciąży, nadeszło rozwiązanie. Dziecko urodziło się niepełnosprawne…

Pani D wini za to siebie. Wygląda jak przysłowiowa śmierć na chorągwi, poważnie choruje… Kiedy widzę ją czasem, to jej spojrzenie, mowa, mimika zdają się wskazywać na beznadzieję, osamotnienie, wypala się w niej życie…

Czy Bóg, Który Jest, i Który Jest Miłością, byłby takim surowym dla Pani D, by napełnij ją tym całym cierpieniem, by dopuścił też do zasmucenia Pani Z, dając jej dzieciątko z upośledzeniem? Mnie się wydaje, że chyba nie. Tym bardziej, że nasze winy zgładził Baranek Boży, a utwierdzanie w sobie stanowiska przeciwnego jest w sumie bluźnierstwem.

Podsumowując: naśladowanie Chrystusa, kroczenie za Nim, a więc i unikanie gorszenia innych, szczera modlitwa do Boga i posilanie się Jego Ciałem może nas poprowadzić tylko pod opiekę Anioła Stróża, a ten Boży Posłaniec zatroszczy się, by nasze słowa były godne Słowa Ojca, przez którego i dla Którego wszystko się stało.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Biblia, Formacja Sumienia, Modlitwa, Puncta, Słowa o Słowie, Szkoła duchowych twardzieli, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

14 odpowiedzi na Dlaczego nie powinniśmy złorzeczyć czyli źle innym życzyć

  1. zenobiusz pisze:

    Reblogged this on Zenobiusz.

  2. w pisze:

    czasami wystarczy że matka ojciec lub starsze rodzeństwo złorzeczą dziecku – i co jest winne dziecko ich złości i podłości? brzemię dźwiga nawet przez całe życie. oczywiście, zło wraca tez do autorów złorzeczenia – nieważne czy zostało zlecone komuś np. magowi czy wypowiedziane w złości. podobno egzorcysta może pomóc. Ale to nie jest tak że sobie siostrzyczka zazdrosna pozłorzeczy rodzeństwu a sama ma sukcesy – tylko ją jednocześnie to przekleństwo dopada i to ze strasznymi skutkami. żeby być chronionym przez łaskę musiałoby takie dziecko przeklinane być prawie święte żyć Bogiem- a przy takiej rodzince która złorzeczy marne są na to szanse. a jeśli ktoś złorzeczy a chodzi do kościoła ale jest podły, przebiegły i chciwy to znaczy że nie żyje w łasce i uprawia świętokradztwo. Bo nie wyspowiadał złorzeczeń, nie żałował i nie modlił się i nie błogosławił osobie która ma przez niego złe życie. Jest złodziejem szczęścia życia tej osoby i odpowie przed Bogiem – bo ta osoba przeklinana najpewniej nie będzie mogła wykonać misji dla której posłał ją Pan Bóg. Jeśli się mylę, niech mnie ktoś kto zna te sprawy (ksiądz, brat, ojciec, siostra zakonna lub świecka) poprawi. proszę o modlitwę. Opowiadanie że kto się trzyma łaski świętej jest bezpieczny – to czcza gadanina i prowadzi do irytacji. Trzeba nieść realną pomoc ludziom przeklinanym. Życie w łasce (spowiedź święta regularna, uczestnictwo we mszy św. i Eucharystia i przyjaźń z Bogiem czyli miłowanie bliźniego a nie nienawiść i zawiść) to jedno – a realna pomoc i uwolnienie to drugie.! Z bogiem.

    • Ks. Marek pisze:
      1. Na pewno grzeszny etos, że tak się wyrażę, nie pozostanie bez odzewu w życiu człowieka, któremu złorzeczono. Ale nie jest tez tak, że jest bez szans, że oto teraz ma zawsze pod wiatr. To byłby jakiś absurd. Recepta na uodpornienie się jest prosta: „Módlcie się za waszych nieprzyjaciół, za tych, co was nienawidzą.”. Zatem, proszę Pani, dziecko nie musi być święte ponadprzeciętnie. Po prostu, potrzebuje uciekać się po opiekę Ojca, Który jest w niebie.
      2. Nadawca złorzeczeń „ma diabła za ojca”, ów ojciec prędzej czy później się o swe dziecko upomni…
      3. „złodziej szczęścia” – genialne określenie!
      4. O co Pani chodzi z tą „realną pomocą”? Bo jakoś trudno mi przyjąć, że np. modlitwa, Dore słowo, przyjaźń to miały by być mało realne, czy nierealne przejawy pomocy drugiemu człowiekowi, a już zwłaszcza temu, o którym wiemy, że jest np. przeklinany, czy znienawidzony, np. przez najbliższych.
  3. madzia pisze:

    A co jeśli moja nienawiść do drugiej osoby jest tak ślina,że z dnia na dzień narasta do ogromnych rozmiarów.Przez ileś lat się tyle zbiera,że życzę danej osobie aby wpadła pod auto albo,żeby coś gorszego się jej stało.Nie raz nawet życzę jej śmierci z nadzieją,że wszystkim ułoży jak jej się coś stanie.

    • Ks. Marek pisze:

      A gdyby się okazało, że wszystkie smutki i strapienia w życiu złorzeczącego biorą się właśnie z tego, że złorzeczy?
      Krótko mówiąc: złorzeczy się wrogowi, prawda? Czyli tak na prawdę złorzeczący staje się kolejnym karmicielem zła. Chrzećijaństwo to odpłacanie dobrem za zło, Pani Magdo. Kto na to nie jest gotów, niech wie, że wet za wet z czasem zwróci się przeciw żyjącemu tą zasadą.

      • madzia pisze:

        No co prawda to prawda zlorzeczę swojemu wrogowi i jak to Ksiądz napisał staje się kolejnym karmicielem zła.Odpłacanie dobrem za złe jakoś nie bardzo myślę,że można odplacic komuś w ten sposób gdyby coś to zmieniło to ok,ale jeśli to nic nie zmienia.To może warto aby karma powróciła czasami że zdwojoną siłą niby wraca chociaż ja tego jeszcze nie zauważyłam,ale szczerze życzę mojemu wrogowi aby karma wróciła do niego właśnie z taką zdwojoną siłą.

        • Ks. Marek pisze:

          Pani Magdo
          http://www.fronda.pl/a/chrzescijanin-nie-wierzy-w-karme,40485.html
          to raz
          Dwa: nie czyń drugiemu co tobie niemiłe!

          • madzia pisze:

            Tylko ja nie uważam się za chrzescijanke więc w sumie to,że wierzę bądź nie w karmę nie ma w tym wypadku żadnego znaczenia.Co do drugiego no to zgodzę się nie powinno się czynić drugiemu co nam nie miłe.Tylko czasami jak czyni się dla kogoś coś dobrego a okazuje się że w zamian dostaje się po D…E za każdym razem to aż człowieka od środka coś trafia.Niestety ten wpadek jest beznadziejny i nic z tym się nie zrobi😕.

          • Ks. Marek pisze:

            Pani Magdo, jeśli została Pani ochrzczona, to juz nie jest kwestia, czy się Pani uważa za chrześcijankę, czy nie. Tak więc nie bez znaczenia jest to, co Pani robi, bądź czego pani nie robi.
            Co do dostawania w tyłek: warto się może zastanowić, czemu tak się dzieje: daje komuś dobro, a on mi z kopa odpłaca. Kto mu to podpowiada i dlaczego?

          • madzia pisze:

            Nie bardzo rozumiem tzn.co jeśli zostałam ochrzczona to jestem chrześcijańska czy mi się to podoba czy nie czy wypelniam przykazania czy nie?.Tak dla samej idei tylko dlatego,że rodzice postanowili mnie ochrzcic.Kiedyś usłyszałam,że dostajemy od Pana Boga tyle dobra i zła ile jesteśmy wstanie udźwignąć.A wie Ksiądz mam wrażenie,że nikt po prostu głupota ludzka, żądza pieniądza,i bardzo wysokie mniemanie o sobie.

          • Ks. Marek pisze:

            Nie. To oznacza, że czy to się Pani podoba, czy nie, komuś zależy na tym, żeby Pani miała pod górkę a Komuś Innemu, by Pani pomóc znieść ciężar tego wchodzenia po górzystej ścieżce.

            Co do powiedzonka o dobru i złu – nie znam go. Raczej nie wyraża prawdy ani biblijnej ani teologicznej. Ta zaś głosi, iż Bóg daje człowiekowi dość siły, by udźwignął ciężar swego życia.

          • madzia pisze:

            Dziękuję.Trochę wbił mi Ksiądz klina tą odpowiedzą.

          • Ks. Marek pisze:

            Rozumiem, że klin ów nastraja mimo wszystko Panią optymistycznie, twórczo? Mam taką nadzieję i o to się modlę, Pani Magdo!

          • madzia pisze:

            No tak zaczynam rozwijać się twórczo nad tym czego mogę życzyć jeszcze złego mojemu wrogowi:-).A tak całkiem poważnie to może być Ksiądz pewien że tak ciutke optymizmu pojawiło się:-).

Zostaw komentarz