Kryteria rozpoznawania opętania i (lub) dręczenia demonicznego

Złośliwe komentarze, cyniczne uśmieszki, „nie na miejscu” dowcipkowanie z sacrum, wprowadzanie zamętu, rozgardiaszu w swoim otoczeniu – ot, powie ktoś, proza XXI wieku, kiedy świętość kojarzy się ze starością lub ewentualnie z obrazami świętych osób, tudzież z muzeami.
Być może i tak jest. Przestrzeń publiczna anektowana jest przez rozmaitej maści fachowców w dziedzinie marketingu, konsumpcjonizmu i wyciskania profitów z ogłupionych mas ludzkich.
Patrząc jednak na świat z perspektywy wiary, życia duchowego i wartości, które je odżywiają, nie sposób pominąć Księcia tego świata, który miesza szyki Stwórcy i swą prosperity rozszerza na co raz to nowe obszary. Nie od dziś w polu zainteresowania złego jest z pewnością szkoła… Podczas katechezy, ale nie tylko, mam możliwość obserwowania zachowań uczniów oraz nauczycieli. To wg mnie specyficzne środowisko oraz miejsce. Jedna z obserwacji utwierdza mnie w przekonaniu, że nie bez znaczenia jest, kto np sprawuje wychowawstwo w klasach szkolnych. Nie jeden raz bowiem miałem okazję się przekonać, jak bardzo trudno trafić do młodzieży, nad która pieczę sprawuje osoba żyjąca w konkubinacie. Klasy są znacznie bardziej krzykliwe, mało zainteresowane tematyką rodziny jako pewnego rodzaju przestrzeni uporządkowanej, zobligowanej do wzajemnej odpowiedzialności, budującej swe życie na gruncie uczciwości, obowiązków i wzajemnego poszanowania. Dla przeciwwagi zaś, wychowawcy, którzy żyją w związkach niesakramentalnych, którzy odeszli od swoich współmałżonków/zostali porzuceni i wstąpili w kontrakty cywilne – tu już sprawa wygląda zdecydowanie inaczej. Zwłaszcza, jeśli osoby te znajdują swe miejsce w kościele, słuchają Słowa Bożego, próbują „mocować się” o łaskę Bożą, mimo świadomości, że sami dokonali wyboru, który uniemożliwia im pełną komunię z Chrystusem i Kościołem. Uczniowie im powierzeni – mimo, iż wykazują wyraźny bunt i nie raz potrafią w gorzkich słowach odnieść się do tych swoich wychowawców, wykazują jednocześnie zainteresowanie rodziną,poszukują odpowiedzi na pytanie: jak żyć i co robić, by „ubezpieczyć się”, mieć pewność, by gorycz nie zalała ich dusz. Często jest to także stanowisko młodych ludzi, że „lepiej nie robić nic na amen” tylko sobie furtkę zostawić, ale jest też i widoczna tęsknota za ideałem. Było-nie było – są zasady, jest odpowiedzialność i uporządkowanie.

Ciekawe, jakie by były wyniki badań socjologicznych, gdyby te moje spostrzeżenia oprzeć na reprezentatywnej liczbie respondentów…

Poniżej dzielę się informacjami, które mogą Czytelnikowi rzucić nieco więcej światła na to, co napisałem powyżej. To fachowa wiedza z zakresu demonologii, z której to wiedzy nie korzystają jedynie teologowie i katoliccy egzorcyści, ale też np mądrzy psychiatrzy (wierzący i praktykujący katolicy, tudzież uczciwi agnostycy/niewierzący)

Kryteria rozpoznawania opętania/dręczenia demonicznego

  • Pierwszym kryterium jest awersja do rzeczy świętych. Człowiek stwierdza, że nie może się modlić, że nie może wejść do kościoła, bardzo źle się czuje będąc w kościele. Czasem jest tak, że nie może przystąpić do sakramentów, bardzo boi się wody święconej (mając dotknąć wody święconej, ucieka). Bardzo charakterystyczne i jednocześnie bardzo przekonujące jest rozpoznawanie wody święconej od wody zwykłej, czyli na jedną reaguje, a na drugą nie, chociaż może nie wiedzieć, która woda jest pobłogosławiona.
  • Kolejne kryterium jest takie: Osoba bardzo ostro reaguje na modlitwę egzorcyzmu, zwłaszcza kiedy następuje obrzęd przewidziany przez rytuał. Wskazania rytuału mówią, że egzorcyzm można podjąć wtedy, kiedy egzorcysta ma moralną pewność, że zastał sytuację opętania. Chodzi o pewność moralną. Nie jest to jednak rzecz w danym momencie stwierdzona do końca, a jedynie wewnętrzne przeświadczenie, że jest to opętanie albo że istnieje duże prawdopodobieństwo opętania. Wtedy podejmuje się egzorcyzm. Jest on – można by rzec – ostatecznym przejawem weryfikującym: tam, gdzie jest jeszcze wątpliwość, egzorcyzm rozstrzyga, czy osoba jest opętana czy mamy do czynienia z inną sytuacją, np. chorobą psychiczną.
  • Trzecie kryterium polega na tym, ze człowiek będący w mocy demona posiada „nieuprawnioną” wiedzę: np zna fakty z cudzego życia, doskonale orientuje się w zagadnieniach teologicznym – uprzednio nie mając nic do czynienia z teologią.
  • Czwarte kryterium rozwiązłość życia moralnego, posługiwanie się wulgaryzmami, rozbudzenie seksualne.

Rodzaje i stopnie dręczeń diabelskich  

Można rozróżnić kilka rodzajów i pośrednich stopni ingerencji demonicznych, od kuszenia po opętanie.

1. Kuszenie do złego – zły duch usiłuje oddalić człowieka od Boga poprzez sprowadzenie człowieka na drogę grzechu. Dzieje się to poprzez kuszenie. Takiemu działaniu poddani są wszyscy ludzie, także Jezus cierpiał pokusy diabelskie. Stąd wynika konieczność czuwania, modlitwy i unikania okazji do grzechu.

2. Dręczenie (nękanie) diabelskie to działanie demona na daną osobę poprzez cierpienia i przekleństwa na poziomie zdrowia fizycznego, życia osobistego i zawodowego, komplikacje spraw materialnych.

3. Opresje demoniczne – działania zewnętrzne poprzez oddziaływanie fizyczne i nękania przez Szatana, jak np. niewytłumaczalne zjawiska, hałasy, przemieszczanie przedmiotów

4. Posiadanie diabelskie (obsesje) – zaburzenia w zachowaniu człowieka wyrażające się w braku równowagi duchowej, psychicznej i emocjonalnej wskutek ataków Szatana. Zły duch powoduje udręki wewnętrzne by sparaliżować duchowo człowieka. Mogą objawiać się poprzez natarczywe myśli, koszmary senne i próby samobójcze.

5. Nawiedzenie diabelskie – wskutek praktyk okultystycznych dotykających miejsc, w których się one odbywały oraz wykorzystanych przedmiotów (narzędzi magicznych, amuletów itd.). Dotyczy to także zainfekowania urokiem lub przekleństwem rzeczy, mieszkań a nawet zwierząt.

6. Opętanie diabelskie – wejście złego ducha w ciało człowieka i zawłada jego ciałem (nie duszą!). W pewnych okolicznościach (np. wobec świętości) manifestuje swoją obecność poprzez agresywne gesty, wulgarność, obrazoburstwo. Może wystąpić m.in. wskutek paktu szatańskiego – oddanie się diabłu, dobrowolne trwanie w grzechu, wskutek zaczarowania itd.

Sygnałami, które mogą przejawiać oddziaływanie lub wpływy diabelskie są:

1. Odraza do świętości.

* awersja wobec Boga, bluźnienie,

* wrogość do osób konsekrowanych i kapłanów,

* niemożność lub uprzedzenia do przystępowania do sakramentów, uczestniczenia Mszy św., nabożeństw i modlitwy, niechęć do nawrócenia,

* nerwowe reakcje na czyjąś pobożność, praktyki duchowe i modlitwy wstawienicze,

* wstręt do sakramentaliów (wody święconej, medalików i przedmiotów poświęconych, także wizerunków świętych); nerwowe reakcje albo sztywnienie na dotknięcie relikwią świętego, poświęconym medalikiem, szkaplerzem; wstręt do krzyża, znieważanie rzeczy poświęconych,

* sprośne myśli wobec tego, co nadprzyrodzone.

* dziwne zachowania w czasie jedzenia pobłogosławionych posiłków (np. z dolaną wodą święconą),

* niechęć do noszenia poświęconej odzieży lub ubrań z wszytym poświęconym medalikiem, (kiedy osoba będąca pod wpływem złego ducha nie wie o takim poświęceniu),

* przy modlitwie o uwolnienie mogą wystąpić szatańskie symbole na ciele, zdarza się materializacja przedmiotów, które opętany człowiek wypluwa z ust.

2. Dolegliwości psychiczne i fizyczne

* depresja, próby samobójcze,

* niespodziewane agresywne zachowania, nie tylko na tle religijnym,

* nagłe zmiany zachowań, trwałe zaniedbywanie się w obowiązkach,

* zboczenie płciowe,

* niewyjaśnione zakłócenia zdrowia (bóle fizyczne, głowy i żołądka, ścisk gardła),

* mówienie językami nieznanymi dręczonej osobie,

* posiadanie nadzwyczajnej siły fizycznej.

3. Zjawiska fizyczne w otoczeniu

* opresje – niewyjaśnione zjawiska w otoczeniu, odgłosy pukania, słyszalne kroki, przemieszczanie się, pojawianie i znikanie przedmiotów, samoczynne otwieranie drzwi i okien, zjawiska typu poltergeist,

* zachowanie zwierząt domowych jakby wyczuwały czyjąś obecność, wpatrują się w jedno miejsce, uciekają przestraszone,

* niekiedy w poduszkach, materacach osób opętanych odnajduje się dziwne przedmioty, np. laleczki, figurki zwierząt lub ludzi, bryłki zakrzepniętej krwi, kosmyki włosów, odłamki metalu lub drewna które mogą świadczyć o odprawieniu guseł czy innych form czarów.


Discover more from Verum Elevans Hominem

Subscribe to get the latest posts sent to your email.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Formacja Sumienia, Szkoła duchowych twardzieli, Variae i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

259 odpowiedzi na Kryteria rozpoznawania opętania i (lub) dręczenia demonicznego

  1. marcin pisze:

    „Czwarte kryterium rozwiązłość życia moralnego, posługiwanie się wulgaryzmami, rozbudzenie seksualne.”
    Chyba mnie opętało

    • Ks. Marek pisze:

      To raczej można wykluczyć. Złodziej się nie ujawnia, ani morderca, czy inny złoczyńca. Ale faktem jest, że wulgarność służy jako pożywka dla złego. Poza tym – w Twoim przypadku Marcinie, że tak zapytam: jak tam spowiedź i Komunia Święta? Oczywiście – odpowiedź zachowaj dla siebie. Ja tylko ci podpowiem, że awersja do sakramentów to kolejny punkt, który dość mocno wpisuje się w kryteria diabelskich działań.

      • Depresja? pisze:

        Lecze się na depresje. Już od kilku lat. Postaram się opisać jak u mnie to wygląda. Na początek powiem o wywoływanie ducha. Było nas czworo bracia ja i bratowa. Mój brat podczas tego się wystraszył chciał uciec z pokoju. Po jakimś roku dwóch miał omamy i przewidzenia. Był skryty zamknięty w sobie aż doszło do samobójstwa. Tej samej nocy coś strasznego mnie nawiedziło jakas straszna postac. Nie spałam miałam zamknięte oczy. Zobaczyłam twarz jakiegoś diabła i włączył mi się ponownie telefon chodź był już włączony. Po 3 dniach znaleźliśmy brata na drzewie. Po tych zdarzeniach zaczęłam źle się czuć przygnębienie traktowałam jak żal po zmarłym bracie. Jednak z czasem nasilalo się to agresja drętwienie ciała tak jakby paraliż ciężka depresja. Po tabletkach nastrój się poprawił na jakiś czas. Po kilku latach znowu to samo. Zaprzyjaźniona się z osobą która perfidnie zranilam. Zdradzilam. Teraz też leczenie się na depresję. Ostatnio gdy zasypialam było to ok 3 4 w nocy poczułam jakby ktoś albo coś wlazlo pod moją kołdrę i na chwilę całe moje ciało zdretwialo po czym po chwili zasnelam na szczęście. Co mam zrobic?

  2. Mirek pisze:

    Księże Marku. Ja kocham Pana Jezusa i chcę mu oddać całe moje życie. Codziennie Go proszę aby całkowicie mnie ze Sobą zjednoczył. Miałem raz epizod w życiu (przed nawróceniem się), że pod wpływem alkoholu prosiłem o coś szatana. Potem po nawróceniu podczas spowiedzi z całego życia się z tego wyspowiadałem. Dostałem rozgrzeszenie. Wszystko było super i odczuwałem miłość Bożą. Jednakże po paru latach (miałem bardzo trudny okres w życiu) w kościele naszły mnie myśli, że mnie szatan opęta. Zostałem zdiagnozowany przez psychologa, że mam nerwicę lękową. Nie chodziłem potem długo do Kościoła bo się bałem, że znowu mnie będą nachodzić takie myśli.
    Obecnie bardzo często przystępuję do Sakramentów, uczestniczę w Eucharystii kiedy tylko mogę. W międzyczasie zostałem uwolniony z nałogu palenia papierosów, a ostatnio z nałogu samogwałtu. Widzę, że wszystko zmierza ku dobremu. Wody święconej się w ogóle nie boję. Czasem biorę jej na rękę więcej specjalnie, żeby obmyć głowę. Czasem jak sobie przypomnę o moich lękach to boję się podejść do Komunii Świętej. Miewam obawy, że moja spowiedź była świętokradzka. Czasem jak chcę poczytać jakąś lekturę chrześcijańską (np. św. Jana od Krzyża) to odczuwam niechęć. Ale codziennie odmawiam różaniec i koronkę.
    Jednak mimo wszystko gdzieś wewnątrz odczuwam strach przed opętaniem.
    Proszę mi dac odpowiedź: czy mam się czego bać?

    • Ks. Marek pisze:

      Panie Mirku
      Nie wiem, jak to wyszło, że dopiero teraz widzę Pański wpis. Minęło od jego publikacji niemal pół roku…
      Cóż, powiem Panu tylko tyle:
      1. Dziękuję za Pana świadectwo życia wiarą w Boga.
      2. Proszę się nie dawać wbijać w stany poczucia winy. Mnie też nie zawsze chce się czytać, modlić, pracować, etc. To normalny, w granicach ludzkiego, chrześcijańskiego wyobrażenia, że nie jesteśmy 24h/doba w żywej, głębokiej relacji z Panem Bogiem, kontemplując Go. O ile zauważamy, że dzieje się to, co wzbudza w nas jakieś napięcie, to już jest znak, że w tej naszej drodze towarzyszą nam Anioły Boże. Teraz nasza decyzja, co my im pozwolimy zdziałać w naszym życiu.

  3. dariusz ko pisze:

    prosze o pomoc, 5-letnia corka moich zajomych napisala przed tygodnim swoje imie Maryja od tylu i nad nim cyfre 666 – czy powinieniem sie martwic? Ona umie tylko rysowac domki i motyle, skad wiec te cyfry? Do tego zapytala sie mamy czy imie dobrze napisala. prosze o odpowiedz co dalej robic. ks.darek

  4. jaroslawek pisze:

    Reblogged this on JaroSławek.

  5. spidamida pisze:

    Cudownie. Wg Tekieliego, którymś tam z kryteriów jest niska temperatura ciała. Ja mam niską. 35.4 – 35.6. Dodatkowo mam CHAD, bezsenność i niechęć do wszystkiego co związane z religią. Parę innych „kryteriów” też spełniam. Sek w tym, że chodzę na terapię i rzecz jasna nie wierzę w opętanie. Co najwyżej w schizofrenię paranoidalną lub osobowość dysocjacyjną (aka osobowość mnogą)

  6. zenobiusz pisze:

    Reblogged this on Zenobiusz.

  7. Hans pisze:

    Wierzę w istnienie jakiejś tam wyższej siły. Nie modlę się. Sęk w tym, że nienawidzę kościoła katolickiego itp. Czy to oznacza, że jestem opętany? Chciałbym aby pewnego dnia wszystkie kościoły, synagogi itp stanęły w płomieniach ażeby pozostał po nich tylko popiół. Jest to czysta nienawiść. Skąd takie uczucia? Nie mam pojęcia. Nie jest to żadna prowokacja. Napisałem tu z czystej ciekawości co mi Pan odpowie, o ile komentarz ten nie zostanie skasowany.

    • Ks. Marek pisze:

      Szanowny Panie, w kwestii pytania o opętanie, odsyłam do lektury, gdzie napisane jest m.in to:

      (…) opętanie (posessio) występuje wówczas, gdy demon w taki sposób wykorzystuje ludzki mózg, aby sterować ciałem opętanego, a więc zmusza go do mówienia i robienia rzeczy, za które dana osoba nie może być odpowiedzialna, a często nawet nie byłaby zdolna tego uczynić. W skrajnych przypadkach jest to zaś pełne przejęcie kontroli nad ciałem. Ustami opętanego nie mówi więc już on sam, ale demon. Jest to po prostu obecnośc w człowieku obcej inteligentnej istoty. Jak pogodzić to jednak z wolną wolą człowieka? Otóż egzorcyści są zgodni, że praktyki okultystyczne i świadomy wybór satanizmu to pierwsze z przyczyn uwikłania demonicznego. Zanim dojdzie do opętania człowiek w różny sposób (np. korzystając z seansów bioenergoterapeutycznych, „usług” przepowiadania przyszłości itp.) otwiera się na złego ducha; następne etapy tego procesu to przyzwolenie na jego działanie, w efekcie zaproszenie i pakt z demonem. Bardzo wiele osób, które funkcjonują jako wróżbici, wróżki, czy spirytyści, być może faktycznie kontaktuje się z demonami. W Dz 16, 16 czytamy o kobiecie opętanej przez ducha, który wróżył i przepowiadał przyszłość. Według ks. Posackiego zauważalna jest prawidłowość, że dopóki człowiek współpracuje z bytami, które wcześniej „zaprosił” do swojego życia dopóty może czuć się względnie dobrze, a nawet doświadczać nadnaturalnych umiejętności. Gdy jednak odwraca się, wtedy często następuje moment ataku na niego.

      Całość tutaj: http://www.kosciol.pl/article.php/20040617143836442/print

      Co zaś do reszty Pańskiego komentarza: jeśli faktycznie jest Pan opętany, to demon to wszystko wie, o co Pan pyta, zatem pytanie nie powinno się w ogóle pojawić 🙂

      Pańskie zaś pragnienia jakoś nie bardzo mnie przekonują do owej „czystej nienawiści”, ponieważ Pan zwraca na nie uwagę, pisze o nich – czyli ma Pan wątpliwości, że to jest akurat właściwy kurs.

      Na koniec, co do kasowania komentarzy – usuwam tylko wulgarne, czasem też te, które cechuje brak konstruktywności. Natomiast wszystkie inne są publikowane.
      Pozdrawiam Pana.

  8. Hans pisze:

    Interesuję się demonologią, być może stąd te myśli. Dzięki za szybką odpowiedź. Pozdrawiam.

  9. ona pisze:

    dwa lata temu nie moglam sie modlic,jak wyobrazalam sobie oltarz hostie,to pojawialy sie tak straszne obrazy ktorych jeszcze nikt nie namalowal,pozniej bylo gorzej koszmary,lęki balam sie spacbo twierdzilam ze cos mnie zabije,moje zycie bylo straszne.tak trwalam do czerwca.przestalam do zera pic alkohol,absolutnie nic po roku zaczelam byc silniejsza, dzis jescze w nocy budzi mnie cos okropnego wiem, ale wiem tez ze nic mi nie moze zrobic.juz nic,bardzo jestem wiezaca,i boje sie tego co moze sie stac w przyszlosci.moglam sama pokonac t zlo ktore chcialo przejac nademna kontrole?czy tomozliwe?

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę Pani, tle dusza ludzka od Pana otrzymuje, ile spodziewa się od Niego otrzymać. Patrząc zatem w tej optyce na Pani pytanie, o to, czy możliwe jest to, czego Pani doświadczyła, odpowiem: u Boga nie ma nic nie możliwego.

      • ona pisze:

        Tak ,napewno,ale pewnych rzeczy musimy dokonac sami.taką wolność sobie wybraliśmy…..pozdrawiam Ksiedza.dziękuje za odpis.anja

  10. ona90 pisze:

    prosze o pomoc!!! moja sytuacja przedstawia sie nastepująco. 1,5 msc temu korzystałam z usług wrózki za namową koleżąnek. zawsze byłam temu przeciwna..ale jak już one weszły to i mnie cos podkusiło chociaż okropnie sie bałam.gdy przekładałam karty rece mi się strasznie trzęsły a wrózka mnie uspokajała: to nic złego, nie bój się itd. gdy już doszła do przepowiadania mojej przyszłosci dot, sfery uczuciwej ogarnęło mnie przerażęnie. powiedziała ze widzi rozstanie… dobiło mnie to totalnie. w naszych planch jest ślub za pół roku, kocham swojego mężczyznę nad życie, nie wyobrażąm sobie życia bez niego..kazałam jej skończyć!! że nie chce już nic na ten temat wiedzieć,a ona natretnie powtarzała to samo.Dodała jeszcze że jest ktoś kto mnie bardzo kocha- tą osobą jest mężcyzna żonaty… na koniec gdy wyszła powiedziała : to wszystko sie sprawdzi w 100% nigdy nie zdawałam sobie sprawy jakie to zło! od tego czasu moje życie sie zmieniło… popadłam w depresję…miałam mysli samobójcze, bez mojego narzeczonego moje życie nie ma sensu,,dzień w dzień rozmyslanie nad tym co tak kobieta powiedizała, nieprzespane noce, koszmary, przepłakane dni..KRÓTKO mówiąc- miesiąc wyjęty z mojego życia!

    Postanowiłam z tym walczyć! nie poddać sie tak łatwo.wyspowiadałam sie z wszelkiego zła. po msc poszłam na mszę o uzdrowienie, Doznałam spoczynku w duchu świetym,,było to cudowne uczucie, nie spodziewałam się tego,, gdy tak leżąłam otworzyłam oczy i zaczełam płakać jak dziecko.. Pan do mnie przyszedł, do tak słabej i grzesznej osoby jak ja. dziękowałam mu za to! i do tej pory dziękuje. Po tej mszy było inaczej. zaczęłąm radować się. Po msc wyjętym z życia zaczełam sie w końcu uśmiechać!!! coś nadało sens mojemu życiu. przestałam mysleć o tym co powiedziałą tamta kobieta..

    dwa tygodnie poświeciłam głębokiej modlitwie, codzienny udział w mszach , eucharysti, spowiedź- trwam w tym dalej! Wyszłam już na prostą! Wierze żę Bóg mi pomoże.

    Jest jednak coś o mnie martwi… nie umiem sobie z tym poradzić…nie wiem do kogo sie zwrócić o pomoc.. jest pewna osoba która mnie dręczy w myslach- własnie ten żonaty!!! dzień w dzień to samo.. już dłużęj tak nie mogę,, koszmary sa na pocztku dziennym, ktoś natrętnie narzuca mi takie myśli. nie chce o tym mysleć a to wraca ze zdwojoną siłą!! czy możę mo ksiądz napisać czy to możę być jakieś dręczenie szatana????? ktoś chce kierować moimi uczuciami. ja tego nie chce, te mysli wracają, chociaż tak naprawde z tym człowiekiem mnie nic nie łaczy, rozmawiałąm z nim z 10 lat temu.. (były to czasy gimnazjum- chodział z nim wtedy rok czasu).przez ten długi czas widzielismy sie przelotnie dwa razy. nie chce zeby cos mnie z nim łaczyło.. nie chce o nim myslec!!!!!!! jest nawet tak że mysle o czyms innym o to automatycznie mi sie nasuwa pytanie, dlaczego o nim nie myslisz??? to jest cos okropnego,..Najgorsze jest to żę ja sie boję tej osoby.. odczuwam wielki strach przed nia! co dawniej była mi obojętna! w momencie gdy mam gdzieś jechac cały czas mamwrazenie ze ta osoba gdzies jest przesladuje mnie, staram sie nie wychodzić zeby tej soby nie spotkać!!Powiedziała o tym wszytkim mojemu narzeczonemu i zastanawiamy sie co robić. byłam u lekarza przepisała mi leki, lecz ja boje sie zaczac brac bo to sa psychotropy-po to bym przestała rozmyslac Ponawiam pytanie: czy to mogą być dreczenia szatana?

    \prosze o pomoc

    • Ks. Marek pisze:

      To dobrze, proszę Pani, że grzech niewiary w Jednego Boga wyznała Pani w sakramencie spowiedzi. Tak należy czynić za każdym razem, w sensie -spowiadać się – kiedy grzeszymy, zwłaszcza przeciw Dekalogowi. Co zaś do mani prześladowczej – jeśli lekarz rozeznał, że należy ją leczyć, to chyba by należało zachować wskazania lekarza – lub ewentualnie, jeśli ma Pani wątpliwość, skonsultować swoją sprawę z innym lekarzem.

      To może być bardzo ważne, to konsultowanie – zwłaszcza z psychiatrą, czy psychologiem – bo to jest tak jakby „rejestracja” na wizytę do egzorcysty, który będzie mógł Pani udzielić odpowiedzi na pytanie, które Pani stawia mnie, n/t tego, czy to, co się z Panią dzieje to dręczenie szatana.

  11. Anna pisze:

    Szczęście Boże ja mam takie pytanie moja mama od jakiego czasu dziwnie sie zachowuje wczoraj nawet udusila królika przeklina pluje okalecza sie sama próbowała wiele razy ze sobą skończyć charczy jak jest sama w pokoju to z kimś rozmawia ale nikogo z nią nie ma zawsze bierze noże i rzuca przedmiotami czy ona jest opętana ? Proszę o szybka odpowiedz 🙂 Bóg zapłać

  12. Natalia pisze:

    Szczęść Boże!
    Na początku powiem, że cierpię na zaburzenia lękowe i co jakiś czas mam 'rzut’ depresji.

    Boję się, że mogę być (lub zostać w przyszłości) opętana. Miałam w gimnazjum czas awersji do Boga i Kościoła oraz nieświadomie zwracałam się ku złym, np. rysując w zeszycie pentagram (choć nie do końca wiedziałam, jakie on ma znaczenie). Na szczęście z tego się wyspowiadałam i zamknęłam ten rozdział w moim życiu już dawno temu.
    Później za namową mamy mojego narzeczonego byłam u jego cioci bioenergoterapeutki. Nawet nie przyszło mi do głowy, że to mógł być grzech, ponieważ to rodzina bardzo wierząca i praktykująca. I to wyznałam na spowiedzi.

    W rzucie depresji związanej z hipochondrią zaczełam się pytać różnych wróżek na forach o zdrowie, oczywiście wiem, każda dawała inne odpowiedzi, więc zdałam sobie sprawę, że za pewne nie mają one żadnej „mocy” i są to kłamstwa. Nigdy o nic takiego nie pytałam, podejrzewam, że to wina depresji i lęków właśnie. Kiedyś podczas lęków (i de facto modlitwy) naszła mnie myśl, że mogę przecież mieć zdrowie itp. i zawrzeć pakt z diabłem. Oczywiście ta myśl była natrętna i co chwilę ją odrzucałam, prosiłam Pana Jezusa o usunięcie tych natrętnych myśli i udało się.

    A teraz czemu sądzę, że mogę być opętana? Z jednej strony wydaje mi się, że to mój zwykły lęk. Bezpodstawny. Z drugiej, mam trochę awersję do Kościoła, do niektórych księży, ale na przykład nie mam problemów z chodzeniem do Kościoła (choć czasem mi się nie chce i się wtedy strasznie denerwuję, że muszę iść), z przeżegnaniem się wodą święconą, z kropieniem wodą święconą (np. kropidłem przez księdza), z wytrzymaniem na mszy, codziennie odmawiam przynajmniej krótką modlitwę, czasme przyznaję, że moje mysli biegną gdzieś indziej (ale tak miałam zawsze), dlatego staram się maksymalnie skupić, wtedy jest ok. Czasem mam takie chwilowe napady złości, ale zawsze byłam nerwowa i szybko się denerwowałam, wydaje mi się, ze wynika to z mojej cechy charakteru, którą z resztą odziedziczyłam po tacie. 🙂

    Mam wrażenie, że mój lęk przed złym związany jest ogólnie z moim zdrowiem psychicznym, że to kolejny wyimaginowany lęk, choć może jest inaczej? Nie boję się różańca, książeczki od komunii (modlę się z niej czasem, a przeciez ona jest poświęcona).
    Co Ksiądz o tym sądzi?

    Bóg zapłać za odpowiedź.

  13. Natalia pisze:

    P.S. Proszę Księdza, Pańskie imię dobrze mi się kojarzy, nie tylko ze św. Markiem, ale także z moim narzeczonym, który także ma na imię Marek. 🙂

    Z Panem Bogiem. 😉

  14. natalia pisze:

    mam podobne odczucia co do opętania mam myśli samobójcze umiem rozpoznawać co ktoś myśli w danym momencie i mam obrzydzenie do wszystkiego co ma związek z religia dręczy mnie depresja a w nocy czuje czyjaś obecność spadające przedmioty z szafek i uciekanie z piskiem psów z mojego pokoju dziwne bóle głowy i gardła po prostu dziwne stany pomocy!!!

  15. tajemnicza pisze:

    Mnie chyba opętało, czuje czyjąś obecność w nocy, mam myśli samobójcze,ciągle mnie dręczą myśli,bóle głowy i te różne dziwne rzeczy. Chciałabym pójść do spowiedzi,ale to co bym miała powiedzieć,że chciałam zaprzedać duszę czy ksiądz potraktuje to poważnie?

    • Ks. Marek pisze:

      Tak, dokładnie tak należy powiedzieć:były takie to, a takie sprawy, takie deklaracje, czy czyny. Rozpoznaje je jako grzechy i dlatego je wyznaję. Co zaś do pierwszego Pani zdania, to zdecydowanie mam odmienne zdanie. Złemu chodzi o to, by nie mógł być ujawniony, by jak najwięcej szkód mógł wyrządzić człowiekowi. Tak więc, gdyby Panią opętał, to Pani by na pewno tego nikomu nie powiedziała. On by to mocno utrudniał. Jednak co do oporów przed spowiedzią, to na pewno jego, złego sprawka. Nie ma się czego obawiać, szanowna Pani. Po prostu iść do spowiedzi i wyznać to, co jest do wyznania. Szczęść Boże!

  16. zagubiona pisze:

    Witam od pewnego czasu borykam sie z takimi problemami mianowicie snila mi sie jakis czas temu osoba opetana po jakims czasie mialam podobny sen w ktorym snil mi sie diabel. budze sie w nocy przewaznie w okolicy godziny 3 nie potrafie sie przelamac do modlitwy nie moge skupic sie na Mszy trudno bylo mi sie przelamac do spowiedzi. Dzis bylam w mosiele i nie poszlam do komunii wlasciwie nie wiem dlaczego czuje wewnetrzna blokade do rozmow z ludzmi i wszystkiego co zwiazane moja wiara. Co robic? Znajoma mowi ze wbrew sobie modlic sie ale tak ciezko mi sie przelamac…..

  17. Agata. pisze:

    Witam bardzo serdecznie. Chciałabym się do księdza zwrócić z pewną sprawą. Otóż dwa miesiące temu doznałam łaski z Nieba, zostałam nawrócona. Wierzę, że była to ingerencja Boga. Żyłam w pewnym zniewoleniu dotyczącym ciała przez siedem lat. Mam teraz 17 lat. Czulam narastającą depresję, pojawiły się stany lękowe. Nie prosiłam, nie modliłam się, do Kościoła chodziłam raz na trzy miesiące, tak od niechcenia. Jednak wydarzyło się dwa miesiące coś, czego nigdy nie zapomnę. Nie prosiłam o nic Boga, a on przyszedł i mnie uzdrowił. Wydobył ze mnie wszystko, co mnie wyniszczyło. Skorzystałam z sakrament spowiedzi świętej, szczera rozmowa z Panem Bogiem. Dziś jestem zupełnie inną osobą, stale mam uśmiech na twarzy, dostrzegam Jezusa, jego miłość do mnie. Jestem praktycznie na każdej Mszy Świętej i na każdej z nich przez cały miesiąc leciały mi samowolnie łzy z oczu. Czułam się tak, jak gdybym rozmawiała z Panem, jak gdyby to była nasza rozmowa. Pierwszy raz w życiu przeżyłam z taką wiarą Święta Wielkanocne.
    Przez trzy miesiące bardzo zżyłam się z Bogiem, czuję jego ingerencję w moje życie. Jest to cudowne uczucie, zmienił się mój stosunek do innych ludzi. Kocham Pana całym moim sercem i muszę przyznać, że pojawiły się u mnie myśli, których nigdy wcześniej nie miałam, a mianowicie całkowite poświęcenie się Bogu, czyli wstąpienie do zakonu kontemplacyjno-czynnego. Na samą myśl o tym czuję błogość w sercu, czuję, że tylko tam znajdę to, czego szukałam, Bożą miłość. Czuję również, że ta myśl pochodzi od Boga, czuję, iż jest to moje powołanie. Moje serce raduje się, gdy czyta Pismo Święte, rozmawia o Panu, gdy mówię innym, mniej wierzącym o Jego Miłosierdziu, czuje niesamowite uczucie, piękne gdy pocieszam innych ludzi, wspieram ich w potrzebie. Czuję, że żyję w zgodzie z Jezusem, że On również jest szczęśliwy z mojej przemiany. Jednak muszę o tym wspomnieć, bo nie daje mi to spokoju i dręczy moje sumienie, serce, całą mnie. Otóż od kilku dni, około czterech męczą mnie straszne myśli, rzeczy, zdarzenia. Otóż dziś w nocy obudziłam się ze strasznego snu, cała zalana potem, nigdy w życiu nie miałam tak okropnego przeżycia. Nie mogłam złapać oddechu, czułam jakiś przeszywający śmiech w mojej głowie i jestem pewna, że pochodził on od Szatana. Moja wiara się coraz bardziej pogłębia i coraz bardziej czuję Jego ingerencję, bardzo złą dla mnie ingerencję w życie. Od kilku dni nie mogę skupić się na modlitwie, która dodawała mi sił, oczyszczała moją duszę, nie mogę, po prostu nie potrafię. Zasypiam bez rozmowy z Jezusem i czuję się bardzo źle.Do tego dochodzą myśli bluźniercze wobec innych osób(tego również nie było, odkąd doznałam nawrócenia). Czuję, że Szatan chce mnie odciągnąć od Pana. Do tego dochodzą smutne, depresyjne myśli, od których w końcu Bóg mnie uwolnił. One znowu się pojawiają. Czuję jakąś ingerencję, ktoś/coś chce zmienić moją miłość do Boga. Czuję się z tym bardzo źle.
    Proszę o wiadomość od księdza. Nie wiem już, co mam robić. Nie chcę taka być. Chcę kochać Pana tak, jak wcześniej, ale nie potrafię.

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę oczekiwać odpowiedzi, zaglądając na swoją pocztę elektroniczną.

    • ewa pisze:

      Droga Agato – nie martw się najprawdopodobniej przechodzisz noc ciemną .Proszę poczytaj o tym w pamiętnikach siostry FAUSTYNY . Ona również przeżywała podobny stan .Nie pochodzi on od szatana , ale jest łaską Bożą .

  18. Ks. Marek pisze:

    Agato – masz wiadomość na skrzynce mejlowej 🙂

  19. Joanna pisze:

    Witam, od wielu lat doświadczam dręczenia, nie radzę sobie już z tym. Szatan niweczy wszystkie moje starania i jestem już na wyczerpaniu. Modlę się codziennie, ale nic nie ulega poprawie, wprost przeciwnie. Czuję, że dochodzę do ściany i czasem mam poważne myśli samobójcze bo ja już nie mogę znieść takiego życia gdzie wszystko obraca się w popiół. Nie radzę już sobie z tym, dlaczego Bóg na to pozwala jeżeli wie jak Go proszę o pomoc i o uwolnienie od tego potwornego dręczenia na każdym polu życia??? Po różańcu często się czuję źle, mam mdłosci, czuję potworne zmeczenie. Nie mogę już znieść własnego mieszkania, kikla razy odczułam obecność tego diabelstwa. Bardzo proszę o pomoc, o poradę bo już nie wiem co mam zrobić i jak się modlić.

  20. Daria pisze:

    Witam, od 1,5 tygodnia mam zagwozdke. Otoz jestem osoba generalnie niewierzaca. Tzn. Wierzemw dobro i zlo oraz rownowage sil. Nie wiem czy jest to konkretnie Bog i Szatan…Staram sie miec otwarty umysl i np dopuszczm istnienie demonow…
    1,5 miesiaca temu siostra Meza trafila do psychiatryka. Jej corka do nas. Kiedy obie u nas byly, a trwalo to krotko, to byla dla nas meczarnia. Dziecko przechodzilo samo siebie, wodzilo za mna takim wzrokiem, ze mialam przyslowiowe ciary. Kiedy sie od nas wyprowadzily wiecxorem przy kapieli m jej corki poczulam jakis powiew i mysl „idz do kosciola”, zignorowalam do nastepnego dnia. Kiedy kladlam sie spac, znow cos poczulam…. nastepnego dnia udalismy sie do kosciola po wode swiecona i przeszlo…
    Odmtamtego czasu mam ogrom watpliwoscii pytan i szczerze potrzebuje kogos madrzejszego ode mnie….
    Czy moglabym liczyc na wsparcie?
    Pozdrawiam

  21. Mariposa pisze:

    Będę zuchwała i zaryzykuję stwierdzenie, iż w tym temacie nie wypowiedziała się żadna opętana jednostka, co najwyżej niektóre z wpisanych tu osób mogą być dręczone…
    Oto prawdziwie opętany człowiek: https://www.google.pl/search?q=anders+breivik&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=T1KfU9KJE7PB7Aax3oHQBQ&ved=0CKwBEIke&biw=1024&bih=631#facrc=_&imgdii=_&imgrc=2ceFQ3BeXkBzmM%253A%3B7EiDlaEnKcrmMM%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.thetimes.co.uk%252Ftto%252Fmultimedia%252Farchive%252F00185%252F90733924_Breivik_185168b.jpg%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.thetimes.co.uk%252Ftto%252Fnews%252Fworld%252Feurope%252Farticle3237401.ece%3B780%3B520

    Nie muszę przypominać chyba kim jest i co uczynił…
    Puste oczy, nieruchomy uśmiech, twarz cała… dusza spętana do tego stopnia, jak gdyby jego samego już w tym ciele nie było…

  22. Dorota pisze:

    Czuję, że jestem prześladowana przez złego, coś próbuje ze mną zrobić złego……. myśli, które wokół mnie krążą, wyobrażenia zdrady mojego przyjaciela. Pojawiła się u mnie ogromna podejrzliwość, zazdrość, która mnie zabija psychicznie……. Wcześniej zły próbował atakować moje myśli w ten sposób, że wmawiał mi, że moja córeczka jest chora i umrze……. odrzucałam te myśli. Ilekroć patrzyłam na jej zdjęcie. Kiedy zauważył, że tu nie potrafi nic zdziałać, to rzucił na mnie mnóstwo dręczących myśli, że mój Aleksander jest z inną kobietą, że mu lepiej z nią, że jest młodsza i ma wiele więcej do powiedzenia niż ja………. dręczą mnie te myśli, że jestem zdradzana a zły cieszy się z tego. Widzę jego przerażający śmiech, że ja się gryzę tym dniem i nocą. Dopiero niedawno mnie to dopadło i wiem, że jest to za sprawą złego.

    • Anna pisze:

      Wiesz, bardziej to brzmi jak obsesyjne myśli, stany lękowe. Zanim udasz się do egzorcysty, polecam odwiedzić psychiatrę- bo może się okazać, że nie egzorcyzmy, a lub/i psychoterapia- pomogą ci, po prostu.

      • Ks. Marek pisze:

        Nie możemy i takiej ewentualności wykluczyć. Ale ostatecznie w tej kwestii najwięcej może mieć do powiedzenia ksiądz egzorcysta lub ewentualnie psycholog czy też psychiatra.

  23. Dorota pisze:

    Boję się, proszę pomóżcie mi…… przestałam chodzić do Kościoła i modlić się regularnie przeświadczona tym, że w kościele zamieszkał też zły……i nie mogę dotrzeć do Boga…….. tak bardzo chcę wrócić….. bo szatan mnie zabije. Mój przyjaciel ….. też pomału wchodzi w jego ramiona. Zaczął dużo pić. … martwię się ………..

  24. Monika pisze:

    Nurtuje mnie jedno pytanie. Kilka miesięcy temu zawalił mi się świat, przypłaciłam to depresją i wszystkimi „skutkami” jakie ona niesie. Jestem kilka dni po rekolekcjach, podczas których (z wielkim trudem) się nawróciłam. W trakcie rekolekcji nie mogłam słuchać Modlitwy Uwielbienia, samo przebywanie w kościele strasznie mnie denerwowało, ciągle kłębiły mi się w głowie bluźniercze myśli. Podczas Mszy Św. na orancie Ojca rekolekcjonisty widziałam 666. Czy możliwe jest, że będąc po Spowiedzi Św, przystępowaniu do Komunii Św, i spoczynku w Duchu Świętym, można być dręczonym przez złego ducha? Mam podobne myśli do poprzedniczki, ciągle wydaje mi się, że za chwilę stanie się coś złego. Teraz, kiedy zaczęło być tak dobrze, znów mam bluźniercze myśli. Zaczyna chodzić mi po głowie to, że nie wyjdę z choroby, że za chwilę wszystko wróci do tego jak było. Podczas ostatniej sprzeczki z mężem, której powodem były nasze dzieci, po głowie zaczęła chodzić mi myśl, że on idzie do pokoju i dusi naszą córkę poduszką żeby była cicho, bo ja chciałam spokoju. Miałam kilka dni wewnętrznego spokoju i ogromnej radości, a teraz czuję, że znów się wszystko zaczyna sypać i wydaje mi się, że nie mam na to wpływu. Ogarnia mnie ogromny strach, że to całe zło jakie działo się w ciągu ostatnich miesięcy wróci. Boję się, że znów mogę stracić wiarę. Całe dnie słucham „Chwalę Ciebie Panie” (tak mnie naszło na tę piosenkę po zakończeniu rekolekcji i nie mogę przestać jej słuchać) i jednocześnie czuję, że ta radość z nawrócenia nie potrwa długo. Już przychodzą mi do głowy myśli, żeby odebrać sobie życie, bo nic dobrego tu na ziemi nie zrobię. Jestem w stanie Łaski Uświęcającej, i jak chyba nigdy wcześniej, chcę być blisko Boga. Chcę dla Niego tańczyć, śpiewać, śmiać się i cieszyć cudowną rodziną i swoim życiem. Ale co się ze mną dzieje??? Nie wiem, do kogo mam się z tym zwrócić. Wstyd mi, za to co czuję i za te natrętne myśli, dlatego boję się komukolwiek o nich powiedzieć. Nie chcę, żeby znów było źle, chcę się cieszyć życiem i jednocześnie czuję, że to moje życie znów schodzi na złe tory wbrew mojej woli.

  25. Bigos pisze:

    Kilka lat wcześniej miałem takie sytuacje gdzie budziłem się w nocy niemogąc się ruszyć, wydobyć słowa, zamknąć oczu. trzymało to jakąś chwilę po czym puszczało i oczywiście zakrywałem się kołdrą mając nadzieję, że szybko zasnę, albo ktoś jakimś cudem wejdzie do pokoju. Za pierwszym razem i w sumie jedynym poprzedzał to sen: Ciemny korytarz i wyjeżdżający z niego facet na wózku inwalidzkim, pchany przez kogoś, kogo twarzy nie widzę. Nagle wózek staje a postać siedząca na nim starzeje się w szybkim tempie. Nagle budzę się i słyszę szum radia, które na noc było włączone i ten paraliż. Kiedy ustał radio zaczęło grać normalnie. Następne razy było bez radia… W sumie nie pamiętam czy na ten czas ono grało… A i przed snem czułem zawsze niepokój, jakby miało się coś złego stać, możliwe, że ktoś na mnie patrzy. może po 3-4 takich sytuacjach obudziłem w momencie kiedy kołdra zsuwała się ze mnie. Nie jestem w stanie opisać jak bardzo się bałem. Pamiętam też, że po tym którejś nocy obudziłem się z głową zwróconą do boku, to było po przemeblowaniu pokoju i łóżko stało w innym miejscu, w każdym razie znowu nie mogłem się ruszać po przebudzeniu tylko, że tym razem nie bałem się. W końcu pokoju przez delikatne światło księżyca widziałem zarys postaci, nie widziałem dokładniej rys twarzy itd, tylko, że to coś ma głowę, ramiona itd. Chwilę wpatrywałem się i w miarę jak postać rozmywała się, ja odzyskiwałem czucie w ciele. Myślałem, że to dzieje się tylko u mnie w domu, ale po przeprowadzce na studia do miasta jakieś 220 km dalej po kilku miesiącach miałem to znowu, tylko bez snu i bez tych widzeń, nie pamiętam ile razy, ok 4.Wszystko to działo się w przedziale wiekowym 17 – 21. Pamiętam też jak za dzieciaka potrafiłem odgadnąć kto w danym momencie puka do naszych drzwi, lub o co tata będzie chciał mnie zapytać, w wieku ok 17 lat odgadywałem nie słyszać auta, kiedy rodzice wracają do domu, wiedza o tym kto dobija się do drzwi wróciła. Od jakiegoś czasu mam tak, że kiedy pomyślę o kimś kogo nie widziałem długo czas, piosenka, film, zdarzenie… to widzę to w przeciągu 1-2 dni albo ktoś o tym wspomina. Wcześniej nie czytałem o tym bo bałem się że może faktycznie coś ze mną nie tak. Teraz mając dziewczynę, którą kocham, chce wiedzieć czy nic mi jak i jej nie grozi.

      • Ks. Marek pisze:

        Ano bywają i takie rzeczy. Nie mniej, nie widzę podstaw, by np, jak to wielu czyni, fakt ów pozbawiać wymiaru metafizycznego.

        • Mariposa pisze:

          Yhym, szczególnie dające do myślenia są sytuacje, gdy owy paraliż w połączeniu z hipnagogami ma miejsce po modlitwie za daną osobę, bądź jednorazowym kontakcie wirtualnym z egzorcystą…

          • Ks. Marek pisze:

            Rzecz jest tego typu, że sen nie powinien służyć do zabawy. Jest on konstytutywnym elementem ludzkiego wypoczywania. Kto zaczyna przy nim majstrować, ten naraża się na spory życiowy dyskomfort. Nawet bardzo spory i bardzo życiowy…

          • Mariposa pisze:

            Sęk w tym, że nie każdy majstruje, a i tak doświadcza dziwnych zjawisk.
            Poza tym LD, czy też bardziej OOBE w pewnych religiach i ruchach religijnych służą do poznania własnej jaźni i szeroko rozumianego rozwoju duchowego.
            Co do dyskomfortów – pewnie znajdą też się i jakieś plusy.
            Reasumując: góry istnieją i dla niektórych wejście na nie kończy się tragicznie, nie każdy musi więc wchodzić;)

          • Ks. Marek pisze:

            No, niby racja z tymi górami. Ale one istnieją obiektywnie – to po pierwsze. OOBE to niestety coś bardzo subiektywnego. Poza tym: jeśli człowiek to dusza i ciało, to zajmować się trzeba i troszczyć o duszę właśnie i ciało jednocześnie. Rozłączanie ich to coś, co zwykle kończy się 6 feet under 🙂

      • Madzia pisze:

        O, miałam niedawno coś podobnego: długo nie mogłam zasnać, nagle poczułam przyspieszony rytm serca, dosłownie palpitację, zaczęłam się wręcz dusić,ale nie czułam żadnego paraliżu, mogłam sie poruszać. W pewnym momencie zobaczyłam przezroczystą postać jakby sam tulów bez głowy, rąk, zbliżał się do mnie, wtedy zaczelam sie bać,więc jedyne co mi pozostało to krzyk,ale w rezultacie usłyszałam jedynie swój cichy glos i w tym momencie wszystko się uspokoiło, zniknęło…teraz śmieję sie z tego, nie wierzę,ze był to duch czy demon 😀

        • Ks. Marek pisze:

          Cieszę się bardzo, że na końcu wpisu jest emotka z uśmiechem jak banan. Złe sny się przydarzyć mogą każdemu. Albo jakieś omamy, itp sprawy. Życzę dalej wiele radości w życiu, Pani Magdo.

  26. Aga pisze:

    Dla zainteresowanych tematem polecam konferencje egzorcysty ks. Piotra Glasa

    1) „Duchowe zerwanie z przeszłością:
    Szatan wykorzystuje wydarzenia, które miały miejsce w naszym życiu, oraz pamięć o nich, jako swoiste furtki, przez które może działać i niszczyć człowieka. Ks. Piotr Glas, egzorcysta, w prezentowanym wykładzie informuje, przez jakie wydarzenia zły duch wchodzi w nasze życie. Zdradza także tajemnice potęgi modlitw o uwolnienie i uzdrowienie, przez które dokonuje się duchowe zerwanie z przeszłością.”

    2) „Strategie działania szatana”

    3) „O pracy księży egzorcystów i o egzorcyzmach, o wpływie szatana na współczesny świat i ludzi.”

    …i inne
    (opisy pochodzą z YouTube)

  27. miodzioo pisze:

    Witam w moim przypadku jest cos takiego ze ciezko jest mi spac po nocach. w stanie zasypiania slysze jak by jakis taki straszny glos mi sie darl do ucha paralizuje mi cialo nie moge sie ruszyc chodz mam swiadomosc wszystkiego. dzieje sie to tylko podczas spania noca bo ogolnie spie w dzien tylko bo pracuje na zmianie nocnej. mam dziwne stany leku i wg. chodze poddenerwowany. 3 dni temu mialem przypadek jadac z kolega samochodem zauwazylismy cos dziwnego w miejscu w ktorym nie powinno tego byc jakas postac w polowie majaca kopyta nie byl to kon ani krowa bo w ttamtych rejonach akurat nie ma takich zwierzat . po zobaczeniu tego czegos w odleglosci 200 metrow wybiegl nam pies pod samocchod . na szczescie nic sie nie stalo. drugi przypadek wydarzyl sie w miniona noc gdy wracalem noca z kolezanka samochodem do domu ni dzowego nie wiadomo skad wybiegla nam postac przypominajaca diabla normalnie stala na ul miala jakby kopyta wielki lep i duze uszy. nie zdazylem wychamowac i walnelem to cos w te niby kopyta zbilem se lusterko w samochodzie po tym jak sie zatrzymalismy nikogo tam nie bylo wg i po chwili zaczal padac deszcz. niewiem jak to sie stalo i wg ale bylo to strasznie sam tego nie widzialem moja kolezanka rowiez to widziala . niewiem co sie dzieje ale jest nie dobrze skoro takie rzeczy sie widzi czy to moze byc jakis zly znak?? jakas przestroga przed czyms? dzis wybieramy sie wlasnie do kosciola pomodlic sie . ale mam dziwna obawe gdy pomysle o kosciele jakis dopada mnie strach i dziwnie sie czuje z ta mysla ze mamy isc i wg . dziwne to wszystko jest . niewiem co to moze byc. jakies rady moze?? z gory dziekuje.

  28. Ks. Marek pisze:

    Od czegoś warto zacząć. Np od tego, żeby ktoś w miarę wypoczęty prowadził auto kiedy wracacie z nocnej zmiany. A co do kościoła – to jest to dobry pomysł, by tam pójść, pomodlić się. To może być 2 konkretny krok ku temu, by uporządkować to wszystko.

  29. AMMM pisze:

    Czuję, że oddalam się od Boga, a tak bardzo chce do Niego wrócić. Boję się szczególnie w nocy. Często mam wrażenie, że nie jestem sama, nie chodzi mi tu o ludzi. Mam na sumieniu jeden z 10 przykazań. Żałuję, że go popełniłam, tak bardzo pragne spowiedzi lecz boję się, że nie uzyskam odpuszczenia. Byłam u zielarza, który jest wierzącym człowiekiem. Jego pierwszym pytaniem było kiedy byłam u spowiedzi, mówił że wszystko w sobie dusze. Niestety miał rację, czuję że mam depreseję. Boję się strasznie, że diabeł jest mną mocno zainteresowany. Znalazłam w szafce wodę święconą, gdy się nią przeżegnałam skóra mnie troszke piekła i czułam strach. Nie chce być zła.

    • Ks. Marek pisze:

      Szczęść Boże
      Powiem tak: nie ma ludzi idealnych. Każdy z nas grzeszy, zaniedbuje się w okazywaniu miłości Panu Bogu i bliźniemu. Pan Bóg o tym wie doskonale i daje cały czas ochotę i zdolność ku temu, by człowiek zaczął porządkowac swe życie. Warto też w tym właśnie kluczu spojrzeć na fakt, że Pani napisała ten komentarz, tu, na blogu. Sądzę, że właśnie w ten sposób Pan Bóg okazuje troskę o Panią. Ja ze swej strony zapewniam Panią o modlitwie w Pani intencji, o odwagę do wprowadzania zmian w życiu.

  30. Agnieszka pisze:

    Witam. Nie wiem czy na dobrą strone trafiłam ale od czegoś postanowiłam zacząć.
    Nie wiem czy pomocy szukać u lekarza czy Ksiedza. Mianowicie moim problemem jest od okolo pół roku: nawracajace koszmary senne, w ktorych sni mi się moje opętanie (czego ogromnie się boje) badź jakaś zła moc która mnie próbuje w ów sen wciagnąć. Sny są tak bardzo realistyczne,że po przebudzeniu nie wiem czy działo sie to na prawdę. Zawsze owe złe siły dotykaja mojej osoby a tym samym wywołują ogromny strach o dziecko co prowadzi zawsze do takiej samej rutyny w snach – wchodze bądz wychodze z pokoju dziecka jak sie upewniam ze u niego wszystko w porządku próbuje sie dostać często siła uciekając przed tym czyms czego nigdy nie widze do swojej sypialni i próbuję dobudzić męża prosić o pomoc. Nieraz mąż w ów snach jest świadkiem mojego opętania to wygląda okropnie – widzę to w śnie jako obserwator tego co się ze mną dzieje. Wiem że podczas snu się modle czuje to. jestem osoba wierząca staram się chodzić w miarę regularnie do Kościoła, co wieczór się modlę.
    Mąż mi mówi, po przebudzeniu, że strasznie źle spałam, płakałam, kopałam, krzyczałam budzę sie spocona.
    Nie wiem czym są spowodowane te sny. Pewnie z medycznego pkt widzenia moge sobie tłumaczyć to smiercią taty właśnie blisko rok temu, bądź obejrzeniem jednego z filmów o opętaniach.
    Jednak wiem również, że żadnen lekarz nie poradzi mi szukania pomocy u Księdza.
    Proszę o poradę.

  31. A pisze:

    Witam od jakiegoś roku dręczą mnie okropne myśli.Wszystko zaczeło się od tego kiedy kładłam się spać odczuwałam straszny lęk.Potrafiłam przeleżeć cało noc i nie zasnąć.Kiedy położyłam pod poduszke rurzaniec moge spać.Wcześniej czułam że ktoś się namnie patszy.Kiedy modle się natrętne myśli się nasilają niepotrafię się skupić.Kiedy jednak uda mi się pomodlić czuje się silniejsza wszystko mija.Stan spokoju niejest długi zajakiś czas mam natrętne myśli i czuje się źle niechce się żyć.Napszykład ostatnio bałam się że znowu będe miała okropne sny załorzyłam rurzaniec na ręke sny pojawiły się ze straszno natarczywością.Zły chciał mi wmuwić że modlitwa mi nic niedaje kiedy zdiełam rurzaniec poczułam się lepiej zły chce mi wmuwić że modlitwa nic niedaje ale to nieprawda i ja dalej się będe modlić choć jest mi strasznie cięszko.

  32. Devenish pisze:

    Ja tu nie widzę opętanych.
    Zastanawiam się,czy ewentualnie taka osoba w ogóle byłaby chętna cokolwiek napisać na takim blogu:)

    • Ks. Marek pisze:

      Tak, jestem dziwny. A co złego w byciu dziwnym, można wiedzieć?

      A tak na serio – usuwam komentarze nic nie wnoszące w życie.

  33. Devenish pisze:

    Mam niemiłe doświadczenia z dziwnymi ludźmi. Niestety, często okazują się mieć różne zaburzenia psychiczne, urojenia, obsesje…
    Każdy komentarz coś wnosi, nie każdy potrafi to dostrzec.

  34. LP pisze:

    Witam księdza,mam pytanie dotyczace opetania ,zniewolenia.Od kilku lat mnie i mojego męza dotyka hm jakby to ujac szereg niepowodzen,dodam iż kilkakrotnie korzysztalimsy z „pomocy” wróżek ,badz bioenergoterapeutów ze Wschodu,mamy problemy finansowe ,maz zdrowotne itp ,w zeszlym tygodniu po raz pierwszy razem sie pomodliliśmy ,mąz jest alkoholikiem choc nie pil juz rok czasu po modlitwie znow zaczal pic ,wszystkiego sie boi ,wczesniej ,leczyl sie na nerwice ,gdyz mial wrazenie ze cos go dusi..Ja jakis czas temu zdjelam kilka obrazow świetych w domu polozylam je ,w miejsu w ktorym ich nie widze ,choc rozaniec z czystej ciekawosci wzielam do reki i nic strasznego sie ze mna nie dzialo ,natomiast nie lubie chodzic do kosciola,nie wiem co się z nami dzieje ,czy moze to byc zniewolenie?

  35. jkris pisze:

    Witam księdza pisze o moim zachowaniu a mianowicie byłem na mszy o uwolnienie i uzdrowienie była tam osoba jak ksiądz mówił potrzebujaca egzorcysty bardzo to utkwilo mi w głowie jej krzyki i po powrocie do domu sam krzyczalem .szybko pobieglem do kościoła i ksiądz dał mi napić się wody święconej okazał wracać do domu bo mi nic nie jest.Ale ja żyje w ciągłym strachu nie mam sił nie mogę spać po nocach i ciągle ściska mnie w żołądku bywa tak że jest ok ale później wraca wszystko.Dodam iż chodzę regularnie do kościoła i do komuni ale wciąż się czegoś boję .proszę o jeśli to możliwe o radę . BÓG ZAPŁAĆ

  36. Wojciech pisze:

    Odkad zaczalem sie modlic tak ”na serio” odczuwam czesgo taki ucisk klatce pjersiowej, ciężar.Podejrzewam ze to nest nekanie przez demona.Wydaje mi sie ze pootwierem demonowi wiele furtek poprzez problemy z nieczystoscia, jakies metody powiazane z New Age.Z tego wszystkiego sie wyspowiadalem ale chyba zly tak latwo nie odpusci.Moglby ksiadz cos mi poradzic?
    Bog Zaplac

    • Ks. Marek pisze:

      Jeśli się Pan wyspowiadał i trwa Pan przy Chrystusie, w Kościele, poprzez praktyki modlitewne i sakramentalne, to nie ma czego się bać, Pani Wojciechu. Jeśli jednak trudności będą się nasilać, nie dając Panu spokoju, to warto skonsultować się z egzorcystą diecezjalnym. Kontakt z nim powinna umożliwić informacja zasięgnięta najlepiej w Kurii Diecezjalnej.

  37. gość pisze:

    Witam. Proszę o pomoc od kilku miesięcy prześladuje mnie demon. Same zamykają mi się drzwi,wydaje mi sie ze ktoś chodzi po domu a jestem w nim sama. Podczas snu budzę się o 3 i dzieje się szereg przeraźliwych rzeczy.”on” Cały czas mnie obserwuje. Stoi za mną. Nawet teraz pisząc to mowi mi ze tego pożałuję. Dodam ze gdy sie modle gasnie mi swiatlo albo mruga(wymieniałam wszystkie żarówki)jestem przerazona. Ostanio gdy byłam w kościele na mszy o uwolnienie krzyczałam przerażającym męskim grubym głosem i mówiłam jakimiś językami, wyzwalam ksiedza. Trzymało mnie chyba z 5 osób a ja i tak dawałam rade się wyrwać im. Dzieje sie jesze mnostwo inny rzeczy. Proszę o jaki kolwiek rade. Cokolwiek bo nie mam już siły na to co się dzieje.” On” przejmuje kontrolę nad moim życiem.

  38. monia pisze:

    Zawsze byłam blisko Pana Boga. Niesamowicie wzrusza mnie obecność Najświętszego Sakramentu.
    Wydawawało mi się, że już bardziej Jezusa kochać nie mogę. Do połowy listopada, kiedy trafiłam na nabożeństwo do Ducha Świętego 🙂 Nad każdym obecnym w kościele kapłani modlili się wstawienniczo z nałożeniem rąk. Byłam wzruszona, bo na ołtarzu stał Pan Jezus w monstrancji, ale poza tym żadnych „fajerwerków” podczas tej modlitwy nie było. Ale to co sie zaczęło dziać p0 tej modlitwie mnie samą zdumiewa. Płonę miłością i tęsknotą za Najświętszym Sakramentem. Codzienna Msza Święta, minimum godzinna wizyta w kaplicy wieczystej adoracji (jak czas pozwala to nawet 3 razy dziennie), nieprawdopodobnie bliski , osobowy kontakt z Bogiem, w tych pierwszych tygodniach, to myślałam, że umrę za szczęścia, teraz trochę „otrzeźwiałam”, ale zachwyt w obecności Boga w Najświętszym Sakramencie pozostał. Spowiadam się co 3 tygodnie, codziennie przyjmuję Komunię Świętą i właśnie teraz dopadły mnie wątpliwości. Czy możliwy jest taki serdeczny, osobisty kontakt człowieka z Bogiem? Czy ja sobie nie uroiłam czegoś, może to moje pobożne życzenia, może to moje myśli a nie Jego rozmowa z moją duszą?
    I najważniejsze pytanie. Czy szatan ma dostęp do człowieka w stanie łaski uświęcającej? Ostatnio na Mszy Świętej, zupełnie niespodziewanie pojawił mi się w głowie straszny, bluźnierczy obraz. To mnie dopada też w momencie przyjmowania Komunii Świętej-jakieś wulgarne słowo w głowie.
    Przeraziło mnie to, wiem, że szatan robi wszystko żeby zniechęcić człowieka do modlitwy, do przebywania w kościele, w kaplicy adoracji, ale aż tak? Może ja nie jestem w stanie łaski uświęcającej? Może gdzieś jest jakiś niewyspowiadany, nieuświadomiony grzech?
    Podobno zły nie ma dostępu do naszych myśli a ja mam wrażenie, że do moich ma, bo czasem na modlitwie myślnej (bo na adoracji milczę) mam wrażenie, że dostaję nienawistne komentarze do moich myśli skierowanych do Pana Jezusa .
    Strasznie mnie to męczy, nie mam z kim o tym porozmawiać, nikt nie wie co się ze mną dzieje, nie mam kierownika duchowego, bardzo proszę Księdza o pomoc i wyjaśnienie tego stanu.
    Serdecznie dziękuję.

    • Monika pisze:

      Ponieważ doświadczam podobnych złych przeżyć podczas Mszy Świętej, pozwolę podpiąć się pod Pani komentarz.

    • Ks. Marek pisze:

      Szanowne Panie
      Chrystus nie oskarża lecz usprawiedliwia. Domeną diabła jest oskarżanie, stąd tez zwie się go niekiedy Oskarżycielem. Co do pytania o pojawiające się myśli: Zły ma tylko do tych naszych myśli dostęp, których nie oddajemy Jezusowi. Zwłaszcza, dotyczących grzechów, słabości, wątpliwości. Szatan jest jak mega komputer, który z dokładnością do 99,9 % jest w stanie wyliczyć wynik, czyli nasze jakieś działanie, jakie możemy powziąć. Ale zawsze jest te 0,01% naszej wolności, dzięki której możemy rzucić się w głębię Miłosierdzia Bożego.
      Wątpliwości są po to, by je rozwiewać. To raz. Po drugie, trzeba pamiętać, że grzech to świadome i dobrowolne powiedzenie Panu Bogu „NIE”. Stan, jakiego Panie doświadczają zdaje się wskazywać na przygotowanie Was łaską do rzeczywistości, z którymi przyjdzie Wam, Panie, się zmierzyć w jakimś określonym czasie.
      Zły nie będzie próżnował, a Chrystus wzywa nas do czujności. Wierzę, że natknięcie się na blogowy wpis to troska Pana Jezusa o Was, Szanowne Panie.

  39. Monika pisze:

    Witam,
    właściwie to zaczynam ten list kilka razy, bo coś mi ciągle podpowiada, że to nie ma sensu by tutaj pisać, że kogo to obchodzi co ja chcę powiedzieć i jak zwykle kiedy ostatkiem sił chcę szukać pomocy, coś strasznie dusi mnie za gardło, serce bije jak szalone i płaczę, mimo że jeszcze kilkanaście minut temu, nim znalazłam się na tej stronie, wszystko było w porządku. Miałam kiedyś depresję i jestem pewna że to nie to, choć objawy są łudząco podobne, to jednak z całą pewnością to nie depresja, bardziej jak obsesja. Zaczęło się dawno temu i nie mam pojęcia dlaczego. Myślałam, że może przez rytuał, który wykonałam, by przywołać miłość. Ale dopiero z perspektywy kilku lat wiem, że moje zainteresowanie okultyzmem było następstwem dręczeń, które towarzyszą mi od zawsze. Ale teraz jest najgorzej. Nie wiem co robić. Kłócę się z mężem co kilka minut, ciągły stres na poziomie takim, że jestem wyczerpana, a także paraliże nocne i odczucie obecności w ciemności tego kogoś, sprawiają że dosłownie czuję jak moja dusza się dusi i jest ciągle sparaliżowana strachem. Kilka tygodni temu rzuciłam palenie. Staramy się o dziecko. I od tego momentu pojawiają się tak usilne dręczenia, że myślę tylko o samobójstwie by sobie ulżyć. Co najciekawsze modliłam się o łaskę Bożą by palenie rzucić, bo od 8 lat paliłam paczkę dziennie i z dnia na dzień mi się udało. Próbowałam setki razy ale objawy odstawienne były za silne. Teraz nie ma ich w ogóle. Tylko te straszne dręczenia dające uczucie takiego głębokiego braku nadziei i bezsensu a także strachu ciągną mnie w stronę autodestrukcji. Błagam o modlitwę za mnie! Błagam o radę jakimi słowami modlitwy wspierać się w tych okropnych mrokach dręczeń?
    Szczęść Boże

  40. monia pisze:

    Moniko, bedę się za Ciebie modlić. Myślę jednak, że zadawanie się z okultyzmem, ma u Ciebie większe konsekwencje, niż myślisz. Może potrzebna modlitwa o uwolnienie? Jesteś teraz w duchowej potrzebie a manifestacja złego, to że się ujawnia, to wielka łaska Boża, żeby pokazać Ci, że jest problem. Nie daj się zastraszyć i namówić do autodestrukcji. Pierwszy krok to spowiedź święta, pojednanie się z Bogiem-nie wiem jak u Ciebie z korzystaniem ze skarbów sakramentów świętych. Ze swej strony mogę Ci polecić adorację Najświętszego Sakramentu. W każdym większym mieście jest kaplica wieczystej adoracji. Stamtąd płynie moc niepojęta. I różaniec święty.
    Odmawiaj go, Maryja zwycięża szatana zawsze.
    Trzymaj się.

  41. Wiola pisze:

    No kto?:)

  42. Belle pisze:

    Od paru lat czuję jakieś muśnięcia, jakby dotyk po dłoniach, rękach najczęściej, przez ostatnie dni jakby jeszcze cześciej i zastanawiam się czy mam omamy dotykowe, czy to jakieś duchy wokół mnie,czy też jest to normalne i Wy też tak macie?:D

    • Ks. Marek pisze:

      A co mówi na to wszystko lekarz, np neurolog?

      • B. pisze:

        Jakoś na myśl, ze idę z taką prawą do lekarza mimowolnie wszystko w środku we mnie rechocze

        • Ks. Marek pisze:

          Widać, tego Pani potrzebuje – rechotu. Przecież to takie zwyczajne, prawda?

          • B. pisze:

            Potrzebuję raczej wyjaśnienia tego zjawiska, a nie rechotu Księże.

          • Ks. Marek pisze:

            Pytałem Panią – co na to neurolog, tudzież inny lekarz. Trzeba wpierw wykluczyć wszystko to, co jest pochodzenia naturalnego, by dopiero potem, jeśli coś na to dalej wskazuje, szukać w świecie duchowym przyczyn.

  43. monika pisze:

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus
    Od jakiegoś czasu dręczą mnie ( nie wiem jak to nazwać) Myśli – Kiedy mam dużo wolnego czasu
    w mojej głowie pojawiają się myśli dotyczące szatana i obrażające Pana Boga
    Nie chcę ich staram się wtedy modlić, powierzać swoje myśli duszę i serce Panu Bogu
    Ale kiedy jestem sama i mam więcej wolnego czasu powracają a ja staram się je odpychać (nauczyłam się modlitwy o czystość myśli i modlę się do ducha świętego )
    Poczytałam o tym trochę na forach katolickich i zrozumiałam że jest to próba skłócenia mnie z Panem Bogiem i te myśli nie pochodzą ode mnie. I że tego typu próba często pojawia się u ludzi dobrych którzy podążają właściwą drogą natomiast rzadko pojawiają się u ludzi idących drogą grzechu ponieważ to był by dla nich sygnał do opamiętania się, Rozmyślałam nad tym i faktycznie zauważyłam że pojawił się kiedy więcej czasu poświęcam na modlitwę. ( nie mam problemu z modlitwą chodzę do kościoła noszę na palcu różaniec a na szyi medali z Matką Boską) Co więcej już kiedyś mnie nawiedzały ale minęły. Boję się nie chcę ich. Boję się że popełniał wtedy grzech ciężki ale tego nie chcę. Proszę o pomoc, modlitwę o odpowiedź czy popełniał wtedy grzech. Ostatnio przypomniała mi się opowieść o człowieku który oddał duszę diabłu, pomyślałam o mojej duszy wystraszyłam się i rozpłakała. Prosiła Pana Boga żeby odsunął je ode mnie modlitwa przynosi mi ukojenie. jak mam z tym walczyć w niedziele byłam na mszy świętej (często chodzę do kościoła wychowuję się w rodzinie katolickiej ) czułam się cudownie podczas wystawienia najświętszego sakramentu. Czy mogę zrobić coś jeszcze aby one nie powracały, proszę o odpowiedź modlitwę. Na forach przeczytała że jeśli one nie pochodzą ode mnie to nie popełniał grzechu ale mimo wszytko jest mi ciężko.
    Potrzebuję szczerej rozmowy, cieszę się zdaję sobie z tego sprawę i walczę.
    Proszę nie myśleć o mnie źle jest mi za to wstyd ale musiała o tym napisać wyrzucić to z siebie
    Jeszcze raz proszę o radę o odpowiedź
    Z Bogiem

  44. Hubi pisze:

    Witam
    Mam podobny problem o którym pisze Monika a właściwie ma go moje 13 letnie dziecko. Wielokrotnie w ciągu dnia szepce coś do siebie a pytany czemu tak się zachowuje mówi że przeprasza Boga ponieważ w myślach obraża i przeklina do Boga. Bardzo często siedząc np. przy komputerze czy nawet przy jedzeniu nagle mówi na głos przepraszam patrząc na wiszący na ścianie krzyż. Trudno mi opisać w kilku słowach jak to wszystko wygląda ale obawiam się że naprawdę coś niedobrego, może to złe określenie w nim „siedzi”. Jednocześnie trudno jest z nim o tym rozmawiać ponieważ jest dość specyficznym dzieckiem z wieloma problemami zdrowotnymi od zawsze. Tak naprawdę od dawna już zastanawiamy się skąd się brały i dalej się ciągnął problemy których praktycznie od urodzenia doświadcza. Tym bardziej że części nie był w stanie wyjaśnić żaden lekarz i do dziś nie wiadomo co to było. Nie będę się zagłębiać w szczegóły ponieważ nie jest to istotą sprawy choć może też ma jakiś związek. Wracając do problemu, dodam jeszcze, że syn nie chce o tym mówić , pytany w jaki sposób obraża Boga nie jest wstanie, albo nie chce tego powiedzieć a najczęściej mówi że już nie pamięta choć było to przed chwilą. Jednocześnie widzę i zresztą sam to mówi że nie chce tego a te myśli same przychodzą. Syn jest bardzo wrażliwy i może to dziwne określenie ale ” za dobry” w porównaniu do otoczenia co jak nietrudno się domyślać sprawia mu wiele problemów w życiu codziennym i w kontaktach z innymi dziećmi. Obawiam się że zarówno ten jak i wiele wcześniejszych problemów podyktowane jest jakąś siłą której ani dziecko ani my jako rodzice nie możemy sami pokonać.
    Proszę o odpowiedź lub radę co możemy zrobić
    Jeśli będzie potrzeba podania dodatkowych informacji proszę o kontakt na e-mail
    Z Bogiem

  45. Gabrysia pisze:

    Witam
    Mam 13 lat i kilka tygodni temu dla żartów przywoływałam duchy ze znajomymi w szkole. W internecie popularna była ”zabawa” zwana Charlie Charlie Challange. Od tamtego czasu zaczynam się bać o to, że w moim życiu pojawią się kiedyś demony.
    Do kościoła chodzę normalnie, a w modlitwie nic nie przeszkadza.
    Jest jakiś sposób na pozbycie się takich myśli? Modlitwa lub coś w tym stylu? Bardzo chciałabym się w końcu od nich uwolnić.
    Pozdrawiam.

  46. Ola pisze:

    W tym roku po 15 latach życia bez Boga przystąpiłam do spowiedzi z całego życia, uczęszczam na msze św przyjmuje komunie św modle się i od pewnego czasu zauważyłam u siebie dręczące okropne myśli których nigdy nie miałam gdy moja dusza żyła bez miłości do Boga…a gdy się modle i moje serce płonie miłością do Boga myśli są bardziej natrętne…ciężko mi z nimi walczyć bo szatan stawia mnie przed pokusami w myślach tak nie przyzwoitych że wstyd mi nawet o tym pisać…dręczy mnie pytaniem również co niby powiem Bogu swojemu gdy umrę i stane przednim czemu byłam złym człowiekiem i na końcu myśl nie masz wytłumaczenia…nie chce tych myśli a one same przychodzą do mnie i sprowadzają mnie do wielkiego stresu i napięcia we mnie…prosze o jaką kolwiek pomoc wsparcie bo jestem z tym zupełnie sama

    • Ks. Marek pisze:

      Za popełnione grzechy pokutujemy w życiu. Dla Boga liczy się najbardziej to, jak w danej chwili, a więc też w momencie śmierci jesteśmy dysponowani w przyjęciu Jego Miłości. Tak więc, dbając o ciągłość TERAZ, ćwiczymy się w cnocie na zaś. Trzeba dziękować za to co jest i prosic o więcej.

  47. Ewa pisze:

    Witam
    Nie wiem od czego zacząć..może od początku ..
    W wieku 16 lat doświadczyłam czegoś na kształt paraliżu sennego (ale nim nie był gdyż nie spałam)Nie mogłam sie poruszyć,ani krzyczeć a nad sobą zobaczyłam czarny cień i poczułam straszny lek..wydawało mi sie ze to trwa wieczność..Jeszcze przez kilka miesięcy bałam sie położyć do łóżka.Kilka tygodni po tym incydencie zachorowałam na depresje,ataki paniki,duszności.
    Pozniej przez kilka lat nic sie nie działo (depresja ustąpiła i powróciła po 2 latach i znów ustąpiła)
    aż do czasu jak wynajęłam dom-mieszkałam wtedy już od kilku lat w Niemczech.
    Po kilku tyg od wprowadzenia w domu zrobiła sie ciężka atmosfera,dom sprawiał wrażenie ciemnego mimo ze były duże okna,brakowało światła.
    Przedmioty zaczęły zmieniać miejsce,było słychać rożne dźwięki (nie tylko ja je słyszałam ale wszyscy domownicy-moja siostra,mój partner i dwójka przyjaciół którym wynajmowałem pokój) np szurania świeczników mosiężnych o kafelki podłogowe -zbiegalismy sie wszyscy w nocy w rożnych miejscach skąd dochodziły chalasy.Moj pies który do tej pory spał na legowisku w przedpokoju pchał sie nam do pokoi-nie chciał być sam i często szczekał w nocy.
    Trwało to 1,5 roku do czasu aż moja koleżanka która wstawała w nocy do pracy robiła sobie w kuchni herbatę i mnie coś obudziło i zawołałam ja,przyszła do mnie do góry i w tym momencie szafka wisząca spadła na podłogę..gdybym jej nie zawołała spadłaby na nią.Dodam ze uchwyty były całe tak jakby ktoś ja z nich zdjął..
    Po tym zdarzeniu napisałam wypowiedzenie i przeprowadziłam sie do mieszkania gdzie wcześniej przez 4 lata mieszkała moja koleżanka (która przeprowadziła sie piętro wyżej na większe mieszkanie).Przez 2 lata był spokój do czasu aż wprowadził sie do mnie mój obecny maź.
    Przez pierwsze 6-7 miesięcy budził sie codziennie o 3 w nocy przerażony jakby coś go obudziło i tak co noc.Moja koleżanka(która wcześniej mieszkała na tym mieszkaniu)przyszła podlać kwiaty gdy ja byłam w Polsce i w momencie jak otworzyła drzwi do łazienki wszystko co stało na murowanej polce(dezodoranty,odświeżacze powietrza,świeczki )spadło jej pod nogi jakby ktoś ręka wszystko zrzucił -uciekła oczywiście przerażona.
    Pózniej znów był spokój do czasu aż kupiłam dom w Polsce..
    Od dwóch lat zmagam sie z depresja i stanami lękowymi,żadne leki nie pomagają, miałam już zmieniane 3 razy.Lekarze twierdza ze to dziwne,jak i to ze to dziwna choroba która pojawia sie i znika.Przez kilka tyg czuje sie zdrowa a pózniej znowu mnie dopada i nie jestem w stanie wstać z łóżka.Slysze głosy w głowie (wiem ze to dziwnie brzmi ale coś próbuje mnie nakłonić żebym skręciła kierownica jak jadę autem,nieraz muszę zjechać na pobocze bo boje sie własnych reakcji-a ja chce żyć!Nie mam myśli samobójczych).
    Mój maź po wprowadzce do tego domu zmienił sie nie do poznania,zaczął nadużywać alkoholu,znalazł sobie kochankę i to 3 tyg po ślubie,zrobił sie wulgarny-jak nie on..
    W nocy budzę sie ja już od tygodni o 3 w nocy i nie śpię aż do czasu jak zaczyna świtać.
    Mam wrażenie czyjeś obecności,ze coś sie na mnie gapi.
    Mój maź i moja siostra słyszeli jak ktoś biega na gorze chociaż nikogo nie bylo(to dom jednorodzinny na wsi wiec niemożliwe żeby od sąsiadów było coś słychać.
    W nocy słychać drapanie w ściany i kafelki.
    Jeden pies nie chce wchodzić na gore domu a drugi stał sie apatyczny,wystraszony i nie opuszcza mnie na krok,nawet jak idę do łazienki,często tez siedzi i gapi sie w jakiś punkt jak w transie.
    Kiedyś przyszła do mnie koleżanka z siostra w odwiedziny.Siostra koleżanki poszła do łazienki i przybiegła z płaczem cała roztrzęsiona ze widziała jakaś postać na schodach.
    Moja córka kilka razy twierdziła ze sie boi spać w swoim pokoju ,ze czuje lek w nocy i coś ja budzi.
    Ostatnio tez córka stała sie agresywna do zwierząt które wcześniej ubóstwiała.
    Już sama nie wiem co o tym myślec..i co z tym zrobić?

  48. Joanna pisze:

    Mam problemy malzenskie . Pogubilismy sie z mezem strasznie obydwoje zatracilismy milosc , teraz cos dziwnego zaczelo sie dziac w moim sercu zamiast rozwodu zapragnelam uratowac to malzenstwo. Jest bardzo ciezko, maz ma zwiazek z dwadziescia lat mlodsza bialorusinka i tez trudnosci aby rozwiesc sie ze mna . Widze ze tez jest pogubiony .Mamy troje dzieci .zaczelam odmawiac w naszej intencji nowenne pompejanska nie wiem czy nam sie uda w Bogu nadzieja . Wrocilam do kosciola chodze do komuni sw .zaczelam walke ze zlym duchem ktory caly czas przy nas jest i coraz czesciej daje o sobie znac . Co jeszcze moge zrobic aby naprawic wszystkie bledy ?

  49. Zagubiona pisze:

    Witam. Od początku tych wakacji dzieje się ze mną coś dziwnego, zawsze chodziłam z chęcią do kościoła, byłam codziennie na mszy św. Mialam wtedy problemy z przystepowaniem do spowiedzi. Rok temu przeczytałam całą biblię szatana. Ale wracając do rzeczy w wakacje przez dobry miesiąc nie chodziłam do kościoła, a moim wytłumaczeniem było to ze mi się nie chce. Zaczęłam się ciąć, ostatnio miałam okazję 2 razy być na mszy ale z nich nie skorzystam. Już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć czy na siłę szukam jakiegoś działania sztana? Nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Proszę o pomoc.

    • Ks. Marek pisze:

      A jakiej pomocy oczekujesz? To jest jedna kwestia. Druga zaś jest taka: czego szukasz w życiu, sięgając po teksty, które są w opozycji do Boga, Który Jest Miłością. Prawdą i Życiem? Czemu szukasz śmierci niejako?

  50. pola pisze:

    Proszę o pomoc. Internet to zło ale w takim wypadku może mi bardzo pomóc. Moją historię zacznę od tego … mam 27 lat pochodzę z małej miejscowości. kiedy byłam małym dzieckiem byłam bardzo religijną istotką. Pochodzę z bardzo religijnej rodziny- rodzice co tydzień uczestniczą w mszy świętej od 30 lat są zgodnym małżeństwem. Tata nie użył nigdy wulgaryzmu a ma ponad 50 lat, dla mnie to niepojęte. Od małego prowadzał mnie na spotkania z siostrami zakonnymi, śpiewałam w chórze kościelnym lubiłam lekcje religii. Jednak w pewnym momencie jak miałam 12 może 13 lat zaczęło się coś dziać z moim organizmem. Miałam straszną suchość w gardle wieczne uczucie pragnienia, pamiętam nawet jeden moment kiedy wyleciałam ze szkoły i zjadłam śnieg bo inaczej ta suchość udusiła by mnie. Dodatkowo pojawił się jadłowstręt zaczęłam tracić na wadze, pojawiła się bezsenność a jeśli już udawało mi się zasną pojawiały się koszmary. Miałam napady drgawek. Spaliśmy z bratem na łóżku piętrowym ja na gore on na dole kiedy dostawałam ataku drgawek łóżko latało tak że i brat nie mógł spać. Rodzice zaczęli jeździć ze mną po lekarzach psychologach i td miałam badanie głowy rezonanse i różne inne stawiane diagnozy. Stanęło na tym że albo drgawki były po reakcji na krople na oczy a dodatkowo w szkole nabawiłam się nerwicy bo nauczycielka była strasznie nieuprzejmą niemiłą osobą. Ale to nie mijało więc babcia która już nie żyje poprosiła o pomoc medium. Starszą babulin-kę znachorkę czy kogoś takiego . Owa kobieta odprawiła nade mna modlitwy poświęciła mi głowa pamiętam tylko urywki pamiętam miske z wodą przelewała chyba nad głową paliła się świeczka były chyba trzy takie sesje, po nich naprawdę wyzdrowiałam. Jadłowstręt i suchość w gardle minęło . Zaczęłam przybierać na wadze. Drgawki natomiast pojawiają sie do dziś ale dość rzadko. i Tylko w sytuacjach prawdziwego stresu. ale nie stwierdzono u mnie żadnej padaczki. Dalsza moja historia jest taka że w momencie dojrzewalnia odsunęłam się od kościoła. Z dziewczynki której marzeniem było zostanie siostrą zakonną została jedynie pamiątka w postaci różańca z komunii. Mam jakiś sentyment o niego nigdy go nie wyrzuce. Nie pluje również na kościół. Nie przeszkadza mi ta cała organizacja.Czasem czuje że powinnam iść do spowiedzi bo ostatnią miałam w czasie bierzmowania jak miałam16 lat i był ona pewnie już wtedy świętokradzka. nieszczera. Czasem brakuje mi zwykłej rozmowy z księdzem z duchownym, po to właściwie są kapłani żeby służyć nie tylko Bogu ale też takim zagubionym duszą jak ja. Piszę do księdza gdyż mam czasem wrażenie że diabeł zawładnął mną w jakiś sposób. Nie układa mi się w relacjach międzyludzkich. Z rodzicami żyje w bardzo złych relacjach.Nie nawidze wspólnych świat itd.Mam do nich jakiś ukryty żal że nie dali mi tyle miłości ile potrzebowałam w dzieciństwie. W związkach wogole mi się nie układa. Przestałam w pewnym momencie chyba sznaować swoje ciało i siebie mężczyźni to widzą ze nie kocham siebie i wykorzystują to na okrągło a aja im daje na to swoje przyzwolenie. Czasem mam wrażenie że nie mam w sobie żadnych uczuć, Ani do rodziców , ludzi nawet do swojego psa. Często przeklinam i nadużywam seksu. Mam ataki agresji słownej. Czy powinnam zgłosić się do księdza egzorcysty? Czy to że nie wychodzi mi w życiu i mam depresje nie lubie swojej pracy mam jakieś problemy zdrowotne czy ja przypadkiem nie chce zrzucic calej winy na działanie szatana a bronie siebie?

    • kari pisze:

      Nie możesz wierzyć przez ta panią znachorkę. Te dziwne przypadłości zdrowotne to mogły być dręczenia. Najpierw poturbujesz się nawrócić potrzebna jest spowiedź generalna, a potem modlitwa o uwolnienie

  51. pola pisze:

    dodam jeszcze, że rok temu poszłam do wróżki…

  52. Karolina pisze:

    Szczesc Boże.

    Mam za soba zycie pelne grzechu – w styczniu tego roku odbylam spowiedz generalna, Pan Jezus wkroczyl mozna by rzec z impetem w moje zycie, wydarzylo sie bardzo wiele cudownych rzeczy – zmienilam sie nie tylko ja, ale takze cale moje otoczenie. Bylam w przeslosci uwiklana w okultyzm, kilka lat zylam w zwiazku niesakramentalnym, przez wiele lat (w zasadzie o wczesnych lat dziecinstwa) bylam uwiklana w grzechy przeciw czystosci. Od blisko dwoch lat modle sie nowenna Pompejanska, i wiem ze to Najswietsza Panienka wymodlila mi tak nawrocenie jak i cala reszte. Na codzien doswiadczam wyjatkowego Bożego prowadzenia i bardzo wiele pomocy, jednakze mam pewien problme, ktory sie nasila ostatnio – obsesyjne mysli przeciwko sacrum (mimo, ze calym sercem staram sie kochac tak Pana Boga, jak i Matke Bożą) ktore towarzysza mi szczegolnie w czasie mszy i na modlitwie – slowem ilekroc proboje zwracac sie sercem ku Bogu, i takie… Ataki. Robie cos nawet nie zwiazanego w ogole z religia czy jakimis praktykami religijnymi i w jednej chwili przychodza mi do glowy tak niewyibrazalne bluznierstwa, albo jakies inne okropnosci przeciwko wszystkiemu co dobre, ze nie mam pojecia jak to jest mozliwe (tzn jak znam sama siebie wydaje mi sie ze to nie moze pochodzic ode mnie, o ile ksiadz wie o co mi chodzi). Zdecydowana wiekszosc z nich bije w moja niedawno odzyskana czystosc – takie rzeczy zdazaja mi sie w czasie prozaicznych, codziennych zajec. Sa i wyjatkowo glupie skojarzenia i jakies okropne obrazy przychodzace do glowy. Spowiadam sie z tego, zreszta mam stalego spowiednika, chociaz duzo bym dala zeby sie od tego uwolnic. Ostatnio problem sie nasila. Dodam, ze jestem nerwicowcem (chociaz od czasu nawrocenia 90% moich lekow odeszlo i wiekszosc czasu, poza wyzej wymienionymi momentami wypelnia mnie gleboki pokoj). Nachodzilam sie w zyciu po psychologach i psychiatrach, ale jedyna konstruktywna rzecz jaka od nich uslyszalam brzmiala „ty nie jestes chora psychicznie, masz tylko nerwice”, zas co do reszty rozkladali bezradnie rece twierdzac, ze nie sa mi w stanje pomoc. Pojechala bym z tym wszystkim do ks egzorcysty, ale nie dosc ze mam dziki grafik w pracy, ktory zmienia sie z dnia na dzien i nie pozwala na umawianie wizyty z uprzedzeniem. I teraz nie bardzo wiem co robic, a te moje „ataki” ostatnio przybieraja na sile – kiedys te najgorsze zdarzaly sie raz na 3 miesiace, obecnie w tym tygodniu byly juz dwa, i ilekroc usiluje skupic sie na modlitwie przychodza mi rozproszenia o bardzo bluznierczej tresci.

  53. Aneta pisze:

    Proszę Księdza… Zgubiłam się we własnym postępowaniu, martwię się.
    Zaczęło się kilka lat temu.W liceum wpadłam w środowisko osób związanych z muzyką metalową. Chodziłam na koncerty zespołów chwalących Szatana i wulgarny styl życia. Byłam zagubioną nastolatką, a w tym odnajdywałam siebie. Nie miało to podłoża faktycznego kultu, a raczej „zabawy”, nie traktowałam tego poważnie (oceniam to teraz jako niezdrową formę buntu). W pewnym momencie zaczęły dziać się u mnie w pokoju dziwne rzeczy. Przedmioty się ruszały, słyszałam kroki, nocą głośne walenie w drzwi i ściany. O dziwo nie przejmowałam się tym, nie bałam. Całymi dniami jednak spałam, miałam depresję. Raz popchnęło moją Mamę, skontaktowała się tedy z poleconą przez znajomego osobą zajmującą się „odprowadzaniem duchów” (nie wiedziałam, że korzystanie z takich usług jest złe). Kobieta zajęła się sprawą i dziwne sytuacje faktycznie ustały. W końcu to środowisko i muzyka mi się znudziły. Zaczęłam zajmować się medytacją, jogą, oobe – wychodzeniem z ciała. Jednak i to w końcu zapomniałam na jakiś czas. Niestety temat ciągle wraca, tylko w różnych formach. W pewnym momencie zaczęło mnie ciągnąć do religii neopogańskiej (Wicca). W końcu w tegoroczne wakacje poczułam to na tyle mocno, że zaczęłam modlić się do Wiccanskich bogów, energii lasu, duchów drzew itp, spotykać się z osobami inicjowanymi w tej religii. Czułam ogromną energię, siłę i szczęście. Później doszły rytuały, tzw. magia chaosu, runy, zaczytywanie się dziełami znanych okultystów. Ostatnio nie mam w sobie nic. Z dnia na dzień stwierdziłam, że wszelka nadnaturalność to głupota, że magia to potencjał naszego umysłu, rytuał to wspomagająca psychodrama, że niemożliwe aby jakieś istoty czy siły mieszały się do ziemskiego życia. Co mnie jednak dziwi – w tych wszystkich działaniach pojawiały się małe przerwy, kiedy to czułam, że muszę iść do kościoła, na mszę. Przepraszałam Boga i prosiłam o siłę aby zerwać z niezdrowymi pociągami. Potem znowu wpadałam w tamto. I tak w kółko. Z jednej strony wiem, że to co robię jest złe, ale z drugiej nie mogę przestać. Z jeszcze innej strony chwilami przestaje wierzyć w coś poza tu i teraz. Czuję jakby trwała we mnie walka, od wielu lat. Kilka razy powiedziałam, że chcę poznać wszystkie energie i je zapraszam, innym razem prosiłam „wszelkie moce” o załatwienie mi pewnej sprawy bez względu na konsekwencje z myślą że to i tak nie zadziała i mogę zaryzykować. Czy moje praktyki faktycznie mogą być niebezpieczne, czy mogę być zagrożona? I jak mam proszę księdza odepchnąć od siebie te szkodliwe zainteresowania, zapędy? Jak mam wrócić do Boga? Wiem, że przez modlitwę. Jednak jak, skoro przez większość czasu nie widzę w niej sensu? Wiem, że okultyzm to droga zagubienia i smutku, jednak i tak mnie ciągnie od lat. Obecnie jestem w złym stanie psychicznym… Przepraszam jeśli uraziłam księdza tym, co napisałam. Nie chcę źle. Chcę się uwolnić.

  54. k pisze:

    Dzień dobry .Proszę księdza przydażyło mi się coś czego nie potrfię zrozumieć ..Ostatnimi latami dręczyły mnie straszne koszmary jakieś pół roku temu naprzykład śniło mi się że walczę mieczem z jakąś istotą ze skrzydłami która na końcu mi powiedziała:jam jest belial.obudziłem się z krzykiem i po sprawdzeniu tego imienia w internetowej wyszukiwarce przeląkłem się strasznie.Kilka dni temu śniło mi się że mój 2 letni synek zginął.Postanowiłem napisać o tym do ojca z Rzymu którego kiedyś poznałem ale którego imienia nie chcę ujawniać bo to osoba znana,podczas pisania listu strasznie zaczeły mnie boleć nogi, drętwieć potwornie ,spadłem z łóżka strasznie klnąc zacząlem się modlić do matki boskiej jednocześnie strasznie klnąc,żona włożyła mi do ręki różaniec z medugorie który jakąś wielką siłą chciałem zgnieść krzycząc plując i przeklinając .Zona złapała mnie za rękę z tym zgniatanym różancem i zaczeła głośno się modlić i nagle wszystko mi przeszło pytałem się jej co tu się wydażyło? faktem jest że byłem pijany ale wszystko pamiętam, oboje jesteśmy przerażeni bo nie wiem czy nie zwariowałem.Kiedy żona przyniosła mi sztaplerz to odpadł od niego jezus i spadł na podłogę.Kiedy zastanawiała się czy powiedzieć o tym mojej bardzo pobożnej matce z którą właśnie rozmawiała po kilku dniach to zapaliła się puszka elektryczna w ścianie . Kilka lat temu budziłem się ciągle o 03:53 budzony jakimś koszmarem,ale się przyzwyczaiłem po tym co się wydażyło teraz zaczynam rozumieć że zło naprawdę istnieje, chyba że zwariowałem.Nie byłem od dawna u spowiedzi i nie wiem czy się odważę czuję jakiś lęk i wstyd.Proszę księdza o modlitwę za mnie bo nie wiem czy to koniec ani nie rozumiem co tu się stało.czułem sraszne zło i teraz nosze szkaplerz na szyi więc jakiś opętany nie jestem.Jeśli ksiądz myśli że potrzebuję pomocy to proszę odpisać.To dziwne ale dopiero zauważyłem że ksiądz jest z malborka.. ja też

    • Ks. Marek pisze:

      Odpowiedź wysłałem mejlem.

      • Aga pisze:

        Witam Ksiedza,
        Nie czytalam wszystkich wypowiedzi , bo mnie interesuje co innego.
        Jestem chrzescijanka, sprawdzam wszystko w Biblii, jest to dla mnie najwazniejsza z Ksiag. Jezusowi oddalalam swoje zycie.
        Nurtuje mnie natomiast to ze KK zmienil przykazania Boze, naucza o czyscu, swieta nie maja pokrycia w Biblii, swieta poganskie wplecione w katolickie,papiez nazywany ojcem swietym jak dokladnie ks wie co
        Chrystus na ten temat mowil…Watykan oplywa z zloto, pieniadze …to sa fakty na prowadzenie ludzi przez zlego i ludzi wprawadzacie w blad. Kto ma uszy niechaj slucha…..wszystko bada

        • Ks. Marek pisze:

          No właśnie, kto ma uszy, niechaj słucha. Jakie jest temat tego wątku jaki Pani wypowiedź ma z nim związek?

          • Aga pisze:

            Witam. Pisalam ze nie ma zwiazku, ciekawa jednak jestem co ksiadz mysli o tych sprawach o ktorych pisalam. Jak do tej pory wszyscy ksieza zbywaja i nie chca udzielac odpowiedzi. Mialam nadzieje, ze moze ks. Pozdrawiam
            Agnieszka

          • Ks. Marek pisze:

            Jak nie ma związku, to można jakoś inaczej zasygnalizować problem, prawda? Poza tym, nie w PŚ ani słowa o Stanach Zjednoczonych Ameryki. Czyli co? USA to fikcja, albo byt, hmm, że tak powiem, pozostają cna „topie” niekonstytucyjny?

            Może kiedyś poświęcę czas temu, o czym Pani napisała, ale na 100 procent nie obiecuję.

          • Aga pisze:

            Co mi ks pisze o Ameryce, czy ks jest ks.
            Czy mysli ks ze jestem sw jehowy, co za bzdura. Czytam Biblie Tysiaclecia oraz Warszawka. Udziela ks wskazowek ludziom potrzebujacym ostro pomocy a wprost nie potrafi odpisac na zadawane pytania. Ot caly KK. Pozdrawiam

          • Aga pisze:

            Co mi ks pisze o Ameryce, czy ks jest ks.
            Czy mysli ks ze jestem sw jehowy, co za bzdura. Czytam Biblie Tysiaclecia oraz Warszawka. Udziela ks wskazowek ludziom potrzebujacym ostro pomocy a wprost nie potrafi odpisac na zadawane pytania. Ot caly KK. Pozdrawiam
            Bardzo slaba ta. Odpowiedz o Ameryce. Porownanie godne 4latka.

          • Ks. Marek pisze:

            Niech odniosą się do tego wpisu Ci, którzy do tej pory skorzystali z pomocy, którzy byli faktycznie w potrzebie.

          • aga pisze:

            Witam Ks ok juz nie męczę i tak nie dostane odpowiedzi. Mam nadzieję, że ks znajdzie prawdę i na nią się otworzy. nie jest moim zadaniem nikogo pouczanie, dziwi mnie jednak to że studiujecie teologię a oczy wciąż zamknięte. Mi zajęło do trochę ponad dwa lata na zrozumienie tego co mówi Chrystus, wszyscy maja mnie za stuknięta wieć powiedziałam mojej koleżance ktora mnie oświeciła i ona na to. a ja wolę być stuknięta jak ktoś cie nazywa niz bezmyślnym cielakiem prowadzonym przez kościól na zgubę i śmierc….najważniejszy finał nie ważne ile to czasu zajmuje odkrycie prawdy , niektórym całe życie. to tyle . życzę ks wszystkiego dobrego , niech ks pomaga tym biednym ludziom. zło przychodzi do ludzi słabych , miotających się. Jeśli ktoś czuję że prawdziwie KOCHA CHRYSTUSA ZADNE ZŁO NIE JEST MU STRASZNE.
            Napiszę ks mojego maila może kiedyś napisze do mnie ks nie na forum.
            jestem 40 letnią kobietą. Także nie piszę ks z jakaś małoletnią dziewczyną, która coś sobie wymyśliła.
            Pozdrawiam

          • Ks. Marek pisze:

            Szanowna Pani, życzę wszelkiego dobra, nade wszystko, doświadczenia zbawiającego Boga, Który ma moc przemienić grzesznika w świętego, uzdalniając człowieka do pracy nad sobą. Jeśli mogę coś zasugerować, to przede wszystkim wysiłek w staranności wypowiedzi pisanej. Oczy mnie bolą od „przebieżki” po słowach zdających się być czasem bez składu i ładu. Chaos to pewna oznaka braku rozumności, a ta z kolei jest przejawem obecności i działania złego ducha. Niechże mu się Pani nie daje kiwać!

          • aga pisze:

            Witam,
            Oczekiwałam tylko odpowiedzi na pytanie Dlaczego KK zmienił przykazania Boże?
            a w rezultacie ks zasugerował działanie złego ducha, żebym nie dała się mu kiwać…no cóż proszę się zastanowić nad swoją wypowiedzią i radziłabym tak pochopnie nie wypowiadać tych słów w stosunku do człowieka którego ks nie zna. Poprzez maila również nie da się wyrazić w sposób klarowny tego co leży na sercu, poprzez to być może trochę zamieszania w moich wypowiedziach.
            Ks zna prawdę tylko się jej boi. To zrozumiałe. za dużo do stracenia.
            Pozdrawiam

          • Ks. Marek pisze:

            Dziękuję za czytelną wypowiedź. Cieszę się, że się zrozumieliśmy. 🙂

          • aga pisze:

            Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź. Ubawiłam się przednio. Na prawdę jeszcze bardziej utwierdzona jestem w moim przekonaniu. Oczywiście znam fakty historyczne, wiem kiedy i dlaczego KK zmienił przykazania Boże.
            Mam tylko nadzieję, że nie wszystkich ludzi tu piszących posyła ks do egzorcysty a raczej większość ma stany lękowe na tle nerwicowym, które się leczy.
            Jeśli ktoś przeczyta naszą wymianę zdań i będzie drążył temat szybko wykryje sprytną ucieczką przed prawdą.
            Nie męczą już swoją osobą. Życzę wiele dobrego.
            Coś mi się wydaje ze jeszcze ks do mnie napisze…

          • Ks. Marek pisze:

            Jak Pani wie, to po co pyta? To raz. Po drugie: dojrzała religijność przejawia się m.in. w ten sposób, że umiemy odróżnić sprawy dużej rangi od tych, które są mało znaczące. Dla mnie to wystarczy.
            https://pretremarc.wordpress.com/2012/02/07/kryteria-dojrzalej-religijnosci/

  55. b pisze:

    Proszę księdza. Piszę bo ostatnio tj od 3ch miesecy dręczą mnie ogromne koszmary , zreszta nie tylko mnie ale również mojego tatę. Sny są tego typu ze np ktoś chce mną zawładnąć, lub koszmarne choroby, próby gwałtów itp itp.. w tych momentach we śnie zaczynam odmawiać Ojcze Nasz… i wtedy zazwyczaj budzę się w nocy i reszta cześć snu jest w miarę ok. Dodam ze babcia zmarła w miesiącu kwietniu 2015. Ponadto ok 5 lat temu zaczęłam mieć „gulę”, ścisk w gardle połączoną z nerwowością. Nigdy nie przypisywałam tego nadprzyrodzonym zjawiskom ale fizycznie nic mi nie dolega. Zaczęłam się sumiennie modlić, odmawiam różaniec 2 dziennie z nadzieją ze te „przypadłości” ustąpią. Nie mam awersji do wody święconej ani do mszy św.. Duzo mogłabym jeszcze pisać np o nieustających problemach w rodzinie która do roku 1998 funkcjonowała bardzo dobrze. Po tym okresie to pasmo nieustających porażek tj choroba mamy, bankructwo taty, potyczki siostry i moje gdzie przez 6 lat byłam z bardzo toksycznym człowiekiem. W końcu udało mi sie odciąć od tego człowieka i wydawało sie ze spotkałam fajnego mężczyznę. Jedak z niewiadomych mi powodów odszedł ode mnie mimo ze nie mam podłego charakteru i jestem bardzo wyrozumiała. Niedawno siostra z pomocą taty zdecydowała się na otworzenia działalności no i szykuje się kolejne bankructwo.
    Jest nam trudno. resztkami sił podnosimy kłody które los nam rzuca pod nogi Stad moje pytanie. Czy może to być działalność złego ducha na nasza całą rodzinę? Bo już trudno mi szukać wytłumaczenia w czymkolwiek… Proszę o pomoc.

  56. monika pisze:

    Witam? Moj problem polega na tym.iż od jakiegoś czasu też mam niechęć do kościoła . Nie chodzę do kościoła a przed spowiedzią i przyjęciem.komuni mam jakąś dziwną blokadę. Wewnętrznie poczułam wielką pustkę i sama nie wiem.czy nadal wierze , czy to może być działanie złego ducha ? Mój kryzys wiary nastąpił wraz z pojawieniem się w mojem parafii nowego kapłata i ma przyczynę w jego postępowaniu ale nie będę o tym pisać na forum.
    Proszę o odpowiedz gdzie i kto może mi pomóc nawrócic sie ma wiare poniewaz noję się. Ponadto w moim życiu dzieje sie wiele złych rzeczy i nie wiem czy jest to.konsekwemcją działania złego.

  57. Lui pisze:

    Witam serdecznie, mam bardzo powazny problem w rodzinie i niewiem czy to dotyczy domu w ktorym mieszkamy czy osob. Otoz moja mam jet bardzo wierzaca modli sie praktycznie caly dzien ,ale jednoczesnie jest strasznie negatywnie nastawiona do innych. Ciagle mowi zle o innych, ty jestes taka i taka, kazda rozmowa kogokolwiek z nia konczy sie klotnia. Mama ciagle krzyczy nie da sobie nic powiedziec reaguje na wszystko agresja slowna, np.powtarza ale mam zle dzieci, nigdy nikt z toba nie wytrzyma, malzenstwo ci sie rozpadnie itp czy to jest normalne zachowanie przy tak duzej ilosci modlitwy, czy kwetsia charakteru?
    ponadto brat rowniez bardzo duzo sie modlil chcial zostac ksiedzem, biegal codzinnie do kosciola i nagle obrot o 180 stopni i przestal wogole wierzyc i probowal popelnic samobojstwo. Z mama nie rozmawia. Ponadto 3 osoby w moim domu byly powaznie chore…( rak, tetniak mozgu i tak niby depresja brata) juz niewiem czy to jest normalne

  58. Jola pisze:

    Proszę księdza, jest taka sytuacja: Moja szwagierka zauważa że w jej małżeństwie nie za dobrze się dzieje, ale nie wie o co chodzi, ja kilka dni wcześniej 8 grudnia modliłam się za jej rodzinę w godzinie łaski dla świata, później w internecie trafiam na świadectwo Małgorzaty, która opisuje jak NP uratowała jej małżeństwo i czuję że muszę jej o tym opowiedzieć, szwagierka (Sylwia) wysłuchuje świadectwa, włącza mężowi Ruah – pieśń do Ducha Św. i się zaczyna. Mąż (Tomek) wyjawia jej, że od zawsze ją zdradzał, a teraz ma kochankę którą kocha i chce odejść. Cała nasza rodzina pada na kolana, zaczyna się szturm do nieba, jej siostra i mama odmawiają w ich intencji NP. Tomasz uważa się pokrzywdzony bo musi podjąć decyzje odejść czy zostać, uważa że nikt nie ma pojęcia co się dzieje w jego głowie, zachowuje się jak chory na depresję, nie chce iść do śpowiedzi, nie chce się modlić choć wszyscy go zachęcają żeby zwrócił się do Maryji o pomoc. Po Odmówionej NP zamówiona była msza – tego dnia nie mógł sobie dac rady, spacerował w samotności po lesie, naubliżał żonie, poszedł się upić. Zonie mówi że już ją skreślił że nie kocha, Sylwia się nie poddaje, modli się za niego, on jeszcze nie odszedł, ale bardzo tego chce, wręcz prosi Sylwie żeby sama go wyrzuciła. Zmienił się z przykładnego męża i ojca w strachliwego nastolatka który się zakochał. Jest bardzo przygnębiony, wygląda jak wrak człowieka, posępna twarz nie ten człowiek. Sylwia chodzi na spotkania modlitewne z o. Danielem z Czatachowej, jest pełna wiary i nadzieji. Na tym spotkaniu zamieniła dosłownie jedno słowo z pewną kobietą, która wzięła od niej nr tel. bo uważała że coś jej każe ten nr wziąć, że czuje takie ponaglenie. Po krótkim czasie ta kobieta dzwoni do niej i opowiada że nie może przestać o niej myśleć, opowiada jej o opętanym chłopaku który był razem z jej grupą na tym spotkaniu, zachęca do odmówienia NP. Proszę księdza myślę że Tomek jest dręczony przez złe duchy. Tomek jest nie do poznania. proszę o opinię na ten temat. Dodam jeszcze, że Tomasz był człowiekiem bardzo odpowiedzialnym, jego żona zawsze mogła na niego liczyć, godny zaufania, dla dzieci jak druga matka. Teraz jest zagubiony, nie chce iść do kościoła, mimo ciężaru jaki odczuwa nie potrzebuje modlitwy, spowiedzi.

  59. madzia pisze:

    Prosze ksiedza mam pewien problem,nie wiem czy to sprawka mojej psychiki czy co gorsze wina zlego.Pewnego razu znajomy opowiedzial mi historie o opetniach,bardzo sie wtedy przestraszylam(pojawilo sie dziwne uczucie-strach lek) jakos zapomnialam o tym na pare dni ale to powrocilo.Pewnego wieczoru zaczelam myslec a co jesli mnie opetalo.. potem pojawily sie mysli natretne na temat mamy potem kosciola itd jakby nie byly moje tylko kogos obcego.Te mysli byly okropne nie dawaly mi spokoju.Czytalam forum o opetaniach i powoli odnajdowalaam objawy zniewolenia,okropne uczucie.W koncu zaczelam chodzic do kosciola i pojawil sie ogromny stres balam sie ze zaczne wariowac cos mi sie stanie.Postanowilam isc do spowiedzi wyznalam wszystko dla ksiedza i on odparl zebym te mysli ignorowala.Po wyjsciu od ksiedza poczulam ogromna ulge jakby problem zniknal,na drugi dzien znowu leki sie zaczely te same co wczesniej.Pomyslalam ze znowu mi nie przeszlo.Na mszy przystapilam do komunii swietej nie mialam z tym problemu tylko ciagly stres i lek zeby cos sie nie wydarzylo.Po mszy wrocilam do domu i dostalam silnego leku ze a co jak mi sie teraz cos stanie (dziwne uczucie).ze stresu nie przespalam cala noc a w myslach mialam a to moze przez komunie on zly chcial sie na mnie zemscic(ktos tak napisal w internecie).Zawsze szperalam w intrnecie i szukalam odpowiedzi na to wszystko.Dodam ze nigdy nie mialam nic wspolnego z wrozbiarstwem itd.chodze do kosciola modle sie ale napiecie ciagle jest.Na sama mysl o egzorcyzmie robi mi sie slabo ze strachu.Nie wiem czy to ma zwiazek ale od najmlodszych lat mialam problemy z nerwicami(hipochondria,lek w szkole)prosze ksiedza o odpowiedz.

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę się spodziewać odpowiedzi na skrzynkę mejlową.

    • Ks. Marek pisze:

      jakiś problem jest z kontem meilowym, jakie Pani podała. Zatem odpowiedź zamieszczam tutaj:

      Szanowna Pani
      Myślę, że faktycznie, to o czym Pani pisała, może mieć podłoże w tym, co miało miejsce w dzieciństwie. Nie trzeba jednak tego wszystkiego dramatyzować, wg mnie. Wystarczy na początek określić pewne priorytety. Jakie? Najlepiej te, z modlitwy Pańskiej. Jeśli wierzy Pani w Boga, to proszę spróbować oprzeć swe życie na modlitwie Pańskiej: kapłan, Kościół, sakramenty, modlitwa, rozum, wolność – to dary Ojca, który jest w Niebie dla nas, Jego dzieci. Potrzeba wytworzyć nowe relacje, przyzwyczajenia, działania, nawyki. Nauczyć się chodzić w światłości Ewangelii i Boga, a nie w mroku Internetu, ludzkich obaw, i wyobrażeń. Zachęcam do lektury: http://mateusz.pl/jp99/pp/1997/pp19970601a.htm

      pozdrawiam Panią serdecznie i błogosławię Pani!

  60. Aneczka pisze:

    prosze ksiedza, czy mógłby mi ksiadz podac maila, bo mam bardzo wazne prywatne pytanie

  61. Zosia pisze:

    Witam.
    Czy z moim partnerem dzieje sie cos zlego?
    Zyjemy razem od prawie 10lat tylko slub cywilny dziecko ze zwiazku ochrzczone.partner jako mlody czlowiek zaglebial sie w rozne religie i wierzenia poznal takze biblie szatana.
    Od kilku lat bardzo sie zmienil stal sie zlym czlowiekiem unika kosciola z ksiezy bez powolania szydzi.dreczy psychicznie najblizszych nie sypia po nocach a jak spi to budzi sie co chwila i mowi ze cos slyszy ze ktos jest w domu ze ktos chodzi i gada ja nic nie slysze i nie widze.lekarze podejrzewali depresje nerwice mimo leczenia nie ustapily ani bole fizyczne ani te zjawiska dziwne on uwielbia noc widzi wtedy tak dobrze jak w dzien.nie boi sie ciemnosci nieznanych miejsc cmentarzy.w kosciele czuje sie zle nieswojo jakby stal obok swego ciala.ze wzgledu na brak slubu koscielnego nie dostajemy rozgrzeszenia od ksiedza ani nie mozemy przyjac komuni sw.podczas koledy w domu partner byl dziwny przy ksiedzu bardzo nerwowy nieswoj mowil bez skladu podczas swiecenia domu i modlitwy odwracal wzrok stal sztywno tak nienaturalnie.gdy rozmawiamy o wierze Bogu kosciele to mowi ze wierzy w Boga a nie w kosciol placze wtedy jak dziecko slowa wiezna mu w gardle wypowiada sie z trudem jakby byl pijany chory odurzony trudno mi to opisac slowami gdyz jest to dla mnie niezrozumiale i przerazajace.z pelnym przekonaniem mowi ze tak samo jak istnieje Bóg tak samo istnieje szatan.
    Proszę o pomoc bo nie wiem co robić

  62. Anna.M pisze:

    Błagam o pomoc.
    Jestem 19 letnią dziewczyną,za dziecka nigdy jakoś szczególnie nie przywiązywałam wagi do kościoła i Eucharystii.Wszystko zmieniło się w gimnazjum kiedy zaczęłam uczęszczać w spotkaniach oazy młodzieżowej,wyjazdy na rekolekcje,modlitwy,śpiewy,schola w parafii założona na Jego Chwałę,koncerty uwielbienia,wielkopostne,wszystko..Zawsze czułam się doskonale,moja radość życia nie znała granic..Wszystko zaczęło zmieniać się w sierpniu ubiegłego roku…Ciągłe uczucie mdłości,ścisk w gardle,pot na przemian z zimnem..Przestałam wychodzić z domu,rzuciłam szkołę,doszło do tego,że bałam się nawet przejść kilka kroków do sklepu bo od razu źle się czuję…Wyniki badań wszystko w normie,a mimo wszystko coś ciągle jest nie tak..Często w tygodniu mamy próby naszej scholi,jestem jednym z ważniejszych głosów i powinnam na nie uczęszczać,ale gdy już mam wyjśc z domu od razu zaczyna się coś ze mną dziać…W Wielkanoc weszłam do kościoła,wystarczyło 5 minut i musiałam wyjść,zawroty głowy i od razu złe samopoczucie…Jednakże nie czuję wstrętu do pieśni,do modlitwy..W domu często sięgam po gitare i śpiewam pieśni religijne,Pismo Święte leży w widocznym miejscu,nigdy mi to nie przeszkadzało.Woda święcona również nie wywołuje u mnie negatywnych emocji.Proszę o pomoc kapłańską i o odpowiedź,albo chociaż próbę udzielenia odpowiedzi cz też rady.Wierzę,że Pan jest ze mną zawsze,lecz boje się,że mogłam zostać zniewolona czy może ktoś na mnie rzucił klątwę.

  63. Ala pisze:

    Witam. Chciałabym podzielić się z księdzem pewnym problemem. Pojawiają się u mnie duże leki gdy jestem w kosciele, paniczny lek przed opetaniem. Modlę się normalnie, nie mam awersji do rzeczy swotych. Codziennie zmawiam różaniec i oddaje się Bogu pod opieke. A jednak gdy idę do kościoła pojawia się lek, do tego płacz. Nigdy nie miałam do czynienia z tarotami ani innymi formami wrozbiarstwa. Jednak ten lek jest taki silny wydaje mi się jakbym traciła kontrolę. dwa razy już tego doświadczyłam…czasami mam jeszcze natrętne myśli, ale potrafieje zwlaczyc. Proszę o odpowiedź i dziękuję. dodam że raz gdy się modlilam do Boga o spokój to się uspokoilam, leki nie nachodzily.

  64. Ania pisze:

    Proszę księdza błagam o pomoc.
    W ubiegłym roku w lutym zauważyłam dziwne zachowanie mojego męża.Okazało się,że spotyka się z koleżanką z pracy będącą w trakcie rozwodu.Mąż przez 16 lat był dobrym dobrym mężem.Oczywiście zdarzały nam się czasami niewielkie kłótnie ale nigdy mnie nie zdradzał.
    Miał jednak problem z nerwami.Był człowiekiem zamkniętym.W jego rodzinie gdy był mały dochodziło do awantur, rękoczynów, mama miewała romanse i nawet problemy psychiatryczne,teść był człowiekiem nadużywającym alkoholu i bardzo porywczym.Siostra męża miała dwóch mężów, dzieci podzieliła między męża, a swoja matkę.Był to dziwny dom zupełnie inny od mojego rodzinnego.W Świeta Bożego Narodzenia teściowa nie łamała się opłatkiem gdyż uważała,że to głupota( spowodowane to było tym,że nie chciała składać życzeń swojej mamie).Mąż przylgnął do mojej rodziny twierdząc,że mój tata jest dla niego ważniejszy niż jego ojciec.Staraliśmy się chodzić często na Msze w niedzielę wspólnie z córką, która po pewnym czasie zaczęła się buntować.Wówczas mąż na nią krzyczał i mówił,że jak trwoga to do Boga.Ja chodziłam dosyć często w pierwsze piątki miesiąca do spowiedzi.
    Zaczął się ode mnie oddalać w styczniu 2015 roku.Był zimny, miał dziwny wzrok, chodził zamyślony.Po tym jak go nakryłam na zdradzie zaczął krzyczeć i dziwnie się zachowywać.Mówił,że się dusi, miał dziwny obcy wzrok.Gdy go poprosiłam abyśmy pojechali na Jasną Górę to powiedział,że mnie tam zawiezie ale on tam nie wejdzie.Mówił,że będzie się smażył w piekle ale to jego czas.Decyzja podjęta.Trafiłam ze stresu na blok operacyjny.W szpitalu zachowywał się dziwnie ciągle tylko powtarzał,że wszyscy będą go mieli za potwora ale to już nie ważne.Prosiłam go gdy krzyczałam z bólu aby podał mi rękę to stał i patrzył tylko zimnym wzrokiem.Po operacji córka musiała mnie myć bo on wychodził i zamykał drzwi.Córka ciągle mówiła,że tata jest chory.Bałyśmy się go.Miał coś dziwnego w oczach,Jeszcze przed moją operacją trafił do psychoterapeuty, która jak się okazała jest psychologiem( podobno kazała mi się rozwieść ze mną i córką)Powiedziała mu,że jest w takim stanie,że mógł popełnić samobójstwo.Pojechałam do niej porozmawiać aby powiedziała mi co mam robić aby mu pomóc na co usłyszałam abym modliła się do tego swojego Boga bo ona jest niewierząca.
    Był taki obcy.Spał od swoją kołdrą, prał sobie majtki i skarpetki w rękach, nie jadł tego co ugotowała.Ciągle powtarzał,że decyzja podjęta oraz abym przestała mu usługiwać.Ciągle płakałam.Chciałam walczyć o małżeństwo.On czasami miał jakieś przebłyski dawnego męża.
    Po dwóch miesiącach po kłótni wyprowadził się z domu( pomimo,że to ja chciałam już uciec i byłam spakowana)Swojej mamie naopowiadał,że go biję i go wyrzuciłam.Myślałam,że oszaleję słysząc jego słowa.Krzyczał mówił dziwne rzeczy np. że czarni( tzn księża) nas wykończą.Kłamał,obrażał.Córka się go bała.Wszyscy którzy go widywali mowili,że ma dziwne oczy.W pracy mówią,że wygląda jakby miał jakieś problemy psychiatryczne.Mówi coś co jest kłamstwem i twierdzi,że to prawda.Jego kochanka była w trakcie rozwodu,Jej życie było bardzo bujne.Miewała wiele romansów.W pracy wszyscy żyją ich romansem gdyż jest on już kolejnym jej partnerem.Jedna z jej współpracownic móła,że ona zachowuje się jak czarownica i omamia facetów,pisze skargi na współpracowników.Bardzo źle o niej się wypowiadają zarówno mężczyźni jak i kobiety.Podobno stanowisko zdobyła wiadomo w jaki sposób, a jest to jej pierwsza praca.
    Wiem,że mąż się urywa z nią gdyż złożył pozew o rozwód.Ja ciągle modlę się za niego gdyż uważa,że dzieje się z nim coś dziwnego.Odsunął się od córki, która stwierdziła,że Boga nie ma bo gdyby był to tata byłby z nami.Mąż podobno chodzi do kościoła na Msze ale raczej tylko po to aby w jego rodzinnej miejscowości dobrze o nim mówili.W wielką sobotę był święcić pokarm ale wcześniej był u kochanki.Mówi,że jestem głupia i sobie coś wymyślam.Mąż zawsze negatywnie się wypowiadał o tych którzy zdradzają, wyzywał, twierdził,że niszczą sobie życie.Zawsze w kościele siedzieliśmy razem trzymając się za ręce.Spędzaliśmy mnóstwo czasu razem.Praktycznie każda wolna chwila.Ale zaczęły się wyjazdy z pracy, mecze i imprezy.Stwierdził,że nie potrafiłabym się tak bawić pomimo,że bawiliśmy się zawsze razem.Nagle tamci ludzie( rozwodnicy) czyli wolni zaczęli być dla niego przyjaciółmi.I ta dziwna kobietą o której jej sąsiedzi bardzo źle mówią gdyż potrafi ich nawet zastraszać aby byli cicho.
    Proszę o pomoc gdyż z córką również dzieje się coś dziwnego.Ma depresję, bierze leki na uspokojenie.Wpada czasami w jakieś dziwne stany.Traci wzrok w jedynym oku, którym widzi.U mnie w pracy również źle się dzieje..Jeżdżę na Msze o uzdrowienie i uwolnienie. Codziennie się modlę.Odmawiam Nowennę Pompejańską wiele innych modlitw ale brak mi już sił.

  65. Czesław pisze:

    Szczęść Boże.
    Od prawie 1,5 roku szukałem takiego miejsca w necie w którym bym mógł znaleźć choćby trochę pomocy w moim problemie, ale bez skutku i na reszcie się chyba coś udało!
    Mój problem dla mnie się już w między czasie nieco wyjaśnił i dlatego piszę już tu głównie tylko dla tego, żeby:
    a) Dać znać potencjalnym czytającym o tym jak można wpaść w pułapkę, w którą sam niestety wpadłem.
    b) Nawiązać być może kontakt z kimś co ma podobny problemem celem wymiany doświadczeń w walce z nim.

    Najpierw moja krótka historia:

    Mam dziś 69 lat i jestem chyba najstarszy z tu piszących (większość postów przeczytałem i większość z nich uważam za serio pisane). Jestem emerytem, byłym konstruktorem, fanem nauki i techniki, swego czasu zażarty szachista.
    Pochodzę z w miarę pobożnej rodziny i stosunkowo niezamożnej. Matkę dał mi mój Stwórca bardzo dobrą wzorcową katoliczkę i matkę, poza tym była przystojną kobietą. Ojciec był taki sobie, w młodości trochę za bardzo pił i matka w raz z nami dziećmi miała z nim gehennę (Panie świeć nad jego duszą!). Ale na rodzinę zarabiał i całkowitej nędzy w domu nie było.
    Za kawalera modliłem się o dobrą i ładną żonę. Ożeniłem się w wieku 24 lat i Dobry Bóg dał mi żonę jeszcze ładniejszą niż moja mama i równie dobrą i pobożną i jet najwierniejszą towarzyszką mego życia a teraz mego cierpienia. Nawet teraz po 45 latach małżeństwa wygląda wyśmienicie i jest super zgrabna!, – absolutnie nie zasłużyłem na taką.
    Od lat dziecinnych byłem wierzący i Mszy św. niedzielnej prawie nigdy nie opuszczałem i modliłem się zawsze szczerze albo bardzo szczerze.
    Niestety od młodości miałem słabość do erotyki, która z biegiem latt zamiast maleć narastała. Z tych niecnych czynów w zasadzie się nigdy nie wyspowiadałem i za nie nie przepraszałem.
    Przy spowiedzi te niecne czyny mętnie jakoś nazywałem i dostawałem rozgrzeszenie i szedłem do Komunii św. Tak było lata całe, aż do dnia kiedy gdzieś 3,5 roku temu po ok. 5 minutach po przyjęciu Komunii św. straszliwie rozbolał mnie żołądek, wręcz nie do wytrzymania. i od tego momentu mój straszny problem się rozpoczął, choć ból po ok. 1 godzinie sam przeszedł…..
    Od w/w dnia z dnia moje trawienie pokarmów z dnia na dzień pogarszało się coraz bardziej a na dodatek było związane zawsze okropnymi bólami w brzuchu. W końcu doszło do tego, że zacząłem coraz mniej jeść by unikać bólu po jedzeniu, ale to nie wiele pomogło bo po ok 10 dniach zacisnął mi się cały żołądek i nie byłem w stanie przełknąć nawet własnej śliny. W końcu gdy schudłem 16 kg. i groziła mi śmierć głodowa rodzina wypchnęła mnie do szpitala.W szpitalu karmiono mnie kroplówkami i zrobiono mi szereg badań ale nic nadzwyczajnego mi nie wykryto i odesłano do domu. W domu próbowałem żyć bez kroplówek i próbowałem jeść, ale jedzenie nie chciał przejść przez gardło i nie wiedziałem dlaczego. Wpadłem jednak ni stąd nie z owąd, by przed jedzeniem trochę dłużej się pomodlić i poprosić o pomoc. Po takim dłuższym modleniu o dziwo jak zrobiłem łyk jakoś jedzenie wpadło mi do żołądka i tak zacząłem bardzo powoli jeść, ale z dalszym trawieniem były związane straszne boleści w brzuchu. Po kilku dniach takich męczarni nastąpił poważny przełom. Pewnego dnia w dzień leżąc w łóżku (wtedy jeszcze prawie nie chodziłem ze słabości i niespania) odczułem postępujące od nóg b. przyjemne drętwienie skóry w górę ciała i objęło w końcu całe ciało. Później czułem jak coś w brzuchu robi mi niby operację usuwając mi 2 kolei bolące tam tak mocno miejsca.. Takich seansów miałem gdzieś pięć i po każdym miałem usunięte kolejne bolące miejsce i czułem się coraz lepiej. Mój zachwyt nad tym cudownym uzdrowieniem nie miał granic i dziękowałem Bogu za tak wielki dar. Na następny dzień ten dziwny i niewytłumaczalny dla mnie seans zaś się zaczął i drętwienia skóry szło od nóg w górę, ale wtedy żona była przy mnie i chciała zobaczyć jak ma skóra wygląda po takim zdrętwieniu. Odkryła mi pierś i w dwójkę obserwowaliśmy jak to będzie wyglądało. Na piersi miałem jednak medali Matki Bożej. Nagle się okazało, że zdrętwienie omija mój medalik i idzie bokami dalej w górę, co nas bardzo zaniepokoiło. Wtedy dała mi żona jej krzyżyk z szyi z Lurd i tym krzyżykiem przesunąłem po moim ciele i w jednej chwili zdrewnienie zaczęło błyskawicznie znikać. Od tego momentu stało się dla mnie jasne kto za tym stoi!! Więcej o mych dalszych przeżyciach nie będę teraz pisał, bo to są technikalia jak baśnie z tysiąca i jednej nocy, wręcz nie do wiary.

    Obecnie od prawie trzech lat jestem przez tego gada męczony fizycznie na tysiące sposobów od różnych boleści po wściekłe swędzenia w dzień i w nocy. i poprawy nie widać i żadnych śladów na ciele też nie widać.

    Zaliczyłem już;
    a) badania i kuracje u psychologa, – bez skutku.
    b) u egzorcysty, – bez skutku,

    Teraz mam za sobą już 3 lata męczarni z tym dziadem, którego mi Pan Bóg do mnie dopuścił, z tym dziadem który mnie do wszystkich mych grzechów namawiał i teraz się na mnie wyżywa. Jak to długo jeszcze potrwa sam jestem ciekaw. Na własny użytek tłumaczę sobie to tak, mogłem zamiast niego mieć dopuszczoną jakąś wredną chorobę albo inne nieszczęście, a tak dostałem to świństwo. Na szczęście kiedy mocno poproszę w modlitwie, by w b. ważnych momentach w życiu dostać choć chwilę spokoju, np. na kolacji wigilijnej, albo na urodzinach u wnuczki, albo kiedy jadę samochodem, to jest on odemnie odciągnięty, niestety w kościele na Mszy św. cały czas mnie podwójnie mocno męczy i nawet modlitwa o pomoc niewiele daje.

    Przy okazji moje rady dla innych w podobnej do mnie sytuacji się znajdujących:

    Dobrze się wsypowiadać. (ja przystępowałem chyba po kolei ze pięć razy i zawsze coś mi się przypomniało i nie mogłem tego sobie darować, że to pominąłem).
    Codzienna w miarę możliwości Msza św. i Komunia św..
    Modlitwa codzienna rano i wieczorem w tym św. Różaniec, – ten gad go strasznie nie lubi (męczy mnie wtedy nimożebnie i robi mi nieustanne ziewanie).
    Starać się nie grzeszyć więcej.
    Modlić się do swego patrona o wstawiennictwo oraz do innego jeszcze wybranego świętego/świętych i gorąco ich prosić by nie być samemu w swej niedoli, żeby oni patrzyli twoimi oczami co ten gad robi z tobą, i czuli twoimi zmysłami co on z tobą wyprawia. To jest b. ważne by nie być osamotnionym!!!
    Mieć świadomość, że on nie jest Panem wszego życia i śmierci, tak jak on nam to chce
    wmówić.
    Swe cierpienia i boleści koniecznie ofiarować za dusze zmarłych oraz za swą rodzinę i za chorych i cierpiących oraz za kapłanów!.
    Nieustannie prosić o Boga o NADZIEJĘ na wytrzymanie. „…. bo kto wytrzyma do końca będzie zbawiony!”

    A teraz krótkie INFO o metodach jakie wobec mnie stosuje:

    1 Parzenia lubi bardziej albo mniej bolesne naciski miejscowe w różnych częściach ciała.
    2. Wściekłe swędzenia w różnych częściach ciała również w ustach i tchawicy,.
    3. Mieszanie w jelitach i żołądku,
    4. Wredne palpitacje serca.
    5. Błyskanie światłem jak od spawania,
    6. Szczypanie po łydkach i udach
    7. Wykrzywianiem twarzy świętych na obrazach.
    8. Zakrywaniem krzyża np. żółtą plamą.
    9. Podpowiadaniem mylących słów przy modlitwie, kiedyś robił mi to tak przy każdym słowie, (generuje liczne wyrazy rozpoczynające się na tą samą sylabę)
    10. Robi podwójne widzenie w dzień i w nocy.
    11. Robi erotyczne skojarzenia związane z modlitwą i w kościele.
    12. Robi wredne sny w nocy i długo nie daje zasnąć, niekiedy całą noc!
    13. Miesza cały czas w głowie, że człowiek jest cały zamotany i rzuca się jak mysz w klatce. On najczęściej ingeruje w nasz umysł, rożne zwidy, światła, błyski, obrazy szpetne, on wytwarza w naszym mózgu. On na przykład mnie już do żadnego grzechu nie kusi i jego jedynym oczekiwaniem jest, bym sobie sam życie odebrał, a on wtedy łyknie moją duszę. Nie dajcie się zwieźć!

    e.tc.

    To by było na razie tyle. Wierzę, że na drugim świecie mój Dobry Stwórca mi tego gada pokaże i On a nie ja, wystawi mu stosowny rachunek.

    Dobranoc!.

    P.S.
    – Nie jestem osobą duchowną, ot zwykły szeregowiec w KK.
    – Moje pierwsze imię jest inne, ale nie chcę go zdradzać, by mnie moja żona tu nie rozpoznała.
    – Pozdrowienia dla księdza. Jak by Ksiądz kogoś znał z podobnym do mnie problemem proszę o kontakt na maila.

  66. Czesław pisze:

    Szczęść Boże!
    W uzupełnieniu mojej wypowiedzi z wczoraj:
    1. Dzisiejszą noc znowu miałem bardzo kiepską i prawie bez przerwy byłem fizycznie męczony (teraz też jestem męczony) na poziomie lekko-średnim i spałem zaledwie ok. 2,5 godziny.. Nadal szukam pilnie osoby z podobnym do mnie problemem.
    Podczas mego nocnego niespania przypomniałem sobie o metodach męczenia, które stosował wobec mnie wcześniej, a których jeszcze nie opisałem, a są to:
    – Samoczynne powolne otwieranie oczu kiedy już próbuję zasnąć w nocy.
    – Samoczynne zapchanie nosa a kiedy dalej oddycham ustami to mi je powoli zamyka tak że się zaczynam dusić i zaraz przytomnieję. Kiedy oprzytomnieję to zauważam, że nie mogę ust otworzyć bo górna warga przylepiła mi się do dolnej i przy odlepianiu na siłę warg zrywam skórkę z wargi. By tego uniknąć na noc wkładałem sobie dwa papierki między wargi chroniące przed przylepieniem warg.
    – W nocy czasie snu albo albo podczas czuwania w łóżku tak mnie jakoś poowija, że nie potrafię się w ogóle ruszyć i dopiero po szamotaninie ciężkiej jakoś się uwalniam.

    W/w objawy podaję głownie dla osoby która ma coś podobnego.. Dla wszystkich innych co chcą mnie wyszydzać z tego powodu albo kierować do psychiatry mam tylko takie słowa, oszczędźcie sobie trudu!

    W pierwotnej fazie moich problemów dociekałem przyczyn dlaczego me modlitewne prośby mają taką małą skuteczność, że tak niewiele pomagają. Odpowiedź mi się nasunęła następująca: Dlatego, że twoje myśli przy modlitwie są stale przez niego szarpane i odciągane od Boga w kierunku twoich boleści w różnych częściach ciała i zamiast modlitwa mieć 100% wartości ma zaledwie 10%, i …… koło się zamyka.
    Dzisiaj w tej sprawie niewiele się zmieniło, ale już nie jestem taki pewien bardzo małej wartości mojej modlitwy.
    Wiem, że on jak by chciał by mnie mógł zabić w kilku ruchach np. bez problemu zatrzyma akcję serca, – ale tego nie robi. Czuję że mu jest to nie pozwolone. Ale ten gad o mnie prawie wszystko wie, wie gdzie jestem w danej chwili, co robię, i nawet to co myślę, ale jednak nie wszystko co myślę, bo już go na tym przyłapałem.

    Co do środków zaradczych przeze mnie jeszcze stosowanych a wcześniej nie opisanych, a być może przydatnych innym, to:

    Przed każdym snem, po albo przed mą prywatną modlitwą wieczorną:
    a) żona mnie żegna palcem, zanurzonym wcześniej w wodzie święconej, znakiem krzyża na czole i ja jej też tak robię. Głowę sobie też nacieram lekko wodą święconą.
    b) na nadgarstek lewej ręki przywiązuje sobie mój mały (na 1 dziesiątkę) różaniec i tak z nim leżę w łóżku do rana.

    Z w/w dwu zabiegów on sobie niewiele robi oprócz wzruszenia ramion (gęsią skórę na nogach i plecach). Tym nie mniej ja te czynności uparcie co wieczór i noc powtarzam, bo czuję, że przyjdzie kiedyś taki czas, przyjdzie taki dzień, że on będzie MUSIAŁ uszanować te święte znaki mojej wiary!

    Robię również znacznie więcej zabiegów w kierunku wyjścia z tego labiryntu mego, – ale nie chcę się chwalić a poza tym efekty owych są na razie znikome.

    Wyczytane z Pisma św.:
    Przeciw temu dziadowi skuteczna jest święta triada: modlitwa, post i jałmużna. Pamiętajcie Kochani o tym!

    Pozdrawiam i z Panem Bogiem.

  67. Rita pisze:

    Ja pamiętam jak niegdyś widziałam rower bez kierowcy, który jechał drogą ja zaczęłam biec i drugi raz spojrzałam za siebie i zrozumiałam że dalej nie jedzie. Ustał. Ale i tak dalej kontynuowałam szybki bieg do domu. Miałam też autentycznie okazje pisać z samym antychrystem. I to nie prawda jak widać po moim pisaniu, że nie może się ujawnić. Pamiętam to doskonale jak do mnie napisał na gg. Autentycznie. I znał każdą moją myśl i to co robię w danym momencie. I pisał czego się boję. I różne. A ja się bardzo bałam. Niezmiernie. Ale przyznam sama byłam sobie winna. Bo to co robiłam to nie mogło się obejść bez skutków. I tak dobrze, że oddziaływał na mnie tylko zewnętrznie, a nie opętał. Chwała Panu Bogu za to. Za to teraz to mi przeszkadza w uświęcaniu się, I także dręczy lecz nie tak jak wtedy.Im bardziej staję się doskonalsza duchowo tym bardziej on przeszkadza. Pragnę w przyszłości już w sumie nie tak dalekiej wstąpić do zakonu. Każdy ma prawo w życiu nawrócić się, zmienić. Tylko jedynie ta obawa, że nie dostanę się, bo niestety ale nie jestem dobra w nauce, nigdy nie byłam i wątpię by udało się pomimo starań zdać maturę A większość zgromadzeń wymaga właśnie matury. Oby Bóg naprowadził mnie i moją kuzynkę na zgromadzenie, w którym chętnie by nas widział. Podpisałam się imieniem swojej patronki z bierzmowania. A i u każdego objawia się wszystko inaczej, nie ma żadnych wyznaczników. Szatan spryciarz i wie, że może śmiało się ukryć pod chorobą psychiczną i wie jakie objawy ludzie mają za wiarygodne a jakie nie i jak na stronie ktoś przeczyta że to i to nie oznacza opętania to pomyśli że jest wolny a tak naprawdę będzie męczył się przez wiele lat, bo mu się na to pozwoli przez mylne nierozpoznanie. Takie moje skromne zdanie. Też przecież tak może być, że ktoś komuś powie, że nie może być opętany(dręczony,zniewolony) bo nie powiedziałby o tym nikomu, a szatan jest wtedy zwycięzcą, bo specjalnie tak postąpi dla zmyłki i będzie sobie robił z daną osobą co zechce bo ta będzie skreślona pod względem opętania czy też dręczenia(zniewolenia).

  68. Evi pisze:

    Proszę księdza czytam wstawione tu komentarze i mój przypadek zgadza się z wieloma tu przedstawionymi przeżyciami jestem już umówiona na spotkanie z księdzem egzorcyzmy gdyż coś nie daje mi spokoju w moim życiu prawie każdej nocy mam koszmary często śni mi się szatan raz podczas snu powiedział mi nawet ze jestem jego własnością jak zamykam oczy przed snem i próbuje się modlić widzę tak okropne obrazy i słyszę tak odrazajace rzeczy w mojej głowie że aż ciężko o tym pisać tak jak chciałyby zasłużyć moja modlitwę i mnie od niej oderwać do tego co jakiś czas mam myśli samobójcze gdzie każdy kto mnie zna mówi że jestem bardzo pogodna osoba pełna życia a jednak tak jakby coś podsuwa mi ciągle te myśli gdzie tak naprawdę chcę żyć i potrafię cieszyć się każdym dniem proszę o jakąś radę rozmowę poprzez maila opiszę więcej tych dolegliwości mam wrażenie że coś mnie dręczy nie mam choroby psychicznej przynajmniej psycholog takiej nie stwierdził a jednak coś nie daje mi spokoju naprawdę ciężko mi z tym żyć…

    • Ks. Marek pisze:

      Jeśli jest Pani umówiona z egzorcystą, to proszę cierpliwie czekać na to spotkanie, nie nakręcać swej emocjonalności, by nie pogarszać swego stanu. Wszak pani pisze, że ciężko żyć, że noce ciężkie, etc. Spokojnie! Czekać cierpliwie na spotkanie umówione z księdzem. Do tego czasu nic złego się nie wydarzy.

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę poczytać to, co pisał Pan Czesław. Tam znajdzie Pani środki zaradcze ku temu, co Panią dręczy. Pan Czesław odkrył grzech główny, który do prawdopodobnie tak sponiewierał, jak to opisał. Może warto, by i pani poszukała furtek, które mogła Pani otworzyć dla złego?

  69. Czesław pisze:

    Szczęść Boże!
    Ponieważ Ksiądz Marek od dnia 27.03.2016. nie odpowiada, bo może jest chory, albo wyjechał, albo jakieś inne obowiązki go absorbują, proponuję: Wystosować apel do nas wszystkich oczekujących na odpowiedź byśmy coś w między czasie tu razem zrobili. Przed chwilą wpadł mi właśnie do głowy pomysł, aby każdy z nas podczas swej modlitwy dziennie za każdego z nas krótko się pomodlił, wymieniając tylko ich imiona. Czyli za:

    Zosię (27.03.2016); Annę M. (01.04.2016); Alę (02.04.2016); Anię (07.04.2016); Czesława (09.04.2016); Rita (17.04.2016); Evi (17.04.2016).

    Wbrew pozorom to może być dosyć istotna pomoc dla każdego z nas, mimo że się wzajemnie nie znamy, ale nasz Dobry Stwórca będzie wiedział o kogo chodzi, bo świetnie zna nas i nasze problemy.

    Niech każda z Was zapisze sobie więc na kartce nasze imiona i nich ma je pod ręką np. pod poduszką, by przy modlitwie wieczornej z niej skorzystać. Ja też tak zrobię.

    Bardzo ciekawi mnie co będzie dalej. Ja w mojej walce z tym dziadem jestem już weteranem, ale jestem uparty. Ja doskonale wiem za co ja tego dziada dostałem i wiem, że słusznie, ale świadomość tego niewiele mi pomaga w mocowaniem się z nim. Co robię by sobie z tym gadem dawać radę już pisałem. Ale dla przypomnienia:
    – wyspowiadać się dobrze
    – Częste Komunie św.
    – Modlitwa, w tym koniecznie również różańcowa.
    – Jakieś umartwienia dla siebie (ja praktykuję post raz w tygodniu całodzienny).
    – oraz inne …….
    To by było na razie na tyle.
    Z Panem Bogiem!

    P.S.
    Napiszcie tu trochę, jak Wam teraz idzie w Waszym problemie, – trochę wymiany doświadczeń nie zaszkodzi.

    • Ks. Marek pisze:

      Panie Czesławie
      Przepraszam za zwłokę tak długą.
      Dopiero dziś zapoznałem się z Pana historią i jestem bardzo nią poruszony. Pana świadectwo dowodzi potęgi modlitwy jak i nade wszystko miłosierdzia Boga, Który Jest Prawdą. Wierzę, że to, o czym Pan pisał jest formą pokuty i jednocześnie zaproszeniem Pana do budowania wytrwałej, wiernej relacji z Chrystusem, w sakramencie małżeństwa.
      Zgadzam się z Panem, iż dobrze będzie modlić się za siebie nawzajem, by w ten sposób towarzyszyć sobie w zmaganiu się z trudnościami życiowymi, wyjednując Bożą pomoc z nieba.

  70. Rita pisze:

    Cóż. Całe szczęście w tym, że szatan może tyle zrobić ile Bóg dopuści. Fakt faktem niestety w mojej rodzinie zdarzył się przypadek zawarcia paktu z diabłem.Ale myślę, że stało się to nieumyślnie oraz nieświadomie względem konsekwencji, bo to osoba(wujek), która ma chorobę psychiczną lecz nie wiem jaką. Tylko tyle się orientuje, że przyjmuje cały czas leki. Ostatnio tak się złożyło, że moja kuzynka miała problem z przyjęciem Komunii św. Dopiero za drugim razem i jakoś bokiem przyjęła. Ale ona też miała sytuacje w życiu kiedy znała się z dziewczyną, która interesowała się okultyzmem i można powiedzieć była wręcz satanistyczna… Różne są przyczyny tego co dzieje się w naszym życiu. :d. I przyznaję iż Czesławie twój pomysł jest świetny. 🙂 Pozdrawiam wszystkich serdecznie.

  71. Ks. Marek pisze:

    Całe szczęście w tym, że szatan może tyle zrobić ile Bóg dopuści.

    Tak jest. Dlatego też szczęśliwi Ci, którzy patrzą na doświadczenia życiowe z perspektywy wiary i cnoty pobożności.

  72. Opetanie pisze:

    Pisząc to cała drże a serce bije mi szybciej. Od pół roku byłam satanistka Dr swoją przyjaciółka która mnie namówiła na to rysowalam pentagram i inne symbole diabelskie modlilam się do niego i chciałam się z nim połączyć ale ostatnio zaczęło mnie to przerastac chciałam się nawrócić ale się wystraszylam i znowu się pomodlilam nie wytrzymałam nawet jednego dnia bez modlitwy do szatana ale nie wiem czy to opętanie czy paranoja a nie mam zamiaru iść do egzorcysty bo zawsze jak próbuje to przed kościołem zaczynam się czuć tak jak bym robiła coś strasznego i się wycofuje choć staram się w sobie zebrać i wejść tam mogę dotknąć wody święconej ale czuje nieprzyjemne dreszcze (tylko czubki palców jak ostatni raz zaliczyłam) i tak samo jak wezmę różaniec ,czasem nie mogę wziąść oddechu jak czytam o uwolnieniu się od demona. Od kąd byłam mała miałam opsesje że ktoś jest w domu czułam dotyk na ramieniu i kroki myślałam że mam coś z głową że jestem psychiczną. Ostatnio brałam narkotyki i strasznie się zmieniłam zaczęłam być agresywna oddalać się od wszystkich ale boje się. Nienawidzilam księży chrześcijan potepialam ich przez te pół roku ale zakochałam się w chszescijaninie i chciałam dla niego się nawrócić on przywrócił mi wiarę ale boje się spowiedzi nie byłam w kościele od wielu lat i nie wiem czy poradzę sobie bez tego co było skoro jednego dnia nie wytrzymałam nawet i zaczęłam znowu myśleć jacy chrześcijanie są beznadziejni. Czy to opętanie czy paranoja? Mam isc do egzorcysty?

    • Ks. Marek pisze:

      Uważam, że należałoby zacząć od modlitwy systematycznej, najlepiej wspólnie z poznanym chrześcijaninem oraz przystąpić do spowiedzi. Modlic się o spowiedź i do niej z Bożą pomocą przystąpić.

  73. aneta pisze:

    Proszę księdza, bardzo proszę o radę.
    Boje się, że coś naprawde we mnie wstąpiło. Pewnej nocy miałam takie zdarzenie: wydawała mi się, ze ktoś odprawia nade mną egzorcyzm miałam atak paniki potem następnego dnia natrętne myśli i myśl „jestem opętana”, dodam że akurat było to na maturze. Te lęki miałam wczęsniej ale teraz naprawdę przestraszyłam się że coś we mnie jest, już czasami czuję jakby coś w środku miało się ujawnić i to nie daje mi spokoju… do tego pojawiły się okropne mysli przeciwko innym, zupełnie nie moje albo takie coś, że to się dzieje mi się podoba…. Bardzo się modlę o zabranie tego, wiem, że Bóg wyciągnie mnie z każdego zła jezeli będę chciała, ale trochę już nie mam siły. Naprawdę się boję że coś mi jest, że weszło we mnie i bardzo bym chciała się tego pozbyć. Dodam, że rozmawiam o tym z moim tatą, ale on mówi, że to moja wyobraźnia. Trochę może być, bo czasami wydaje mi się, że to ja sama jestem powodem tego wszystkiego, ale zwyczajnie nie mam już siły. Odmawiam Różaniec dwa, trzy razy dziennie, jeśli się skupię, nie mam żadnych problemów. Dodam, że dwa lata temu umarła moja mama i to wydarzenie silnie mną wstrząsneło. Teraz czuję, że nie mogę się z nią porozumieć, tak jakbym na tyle nagrzeszyła, że ona już nie może mi pomóc.
    Dziękuję za odpowiedź.

  74. Michał pisze:

    Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus!

    Proszę księdza,
    Natrafiłem przypadkiem na tego bloga, szukając odpowiedzi na pewne nurtujące mnie pytanie. Nie mam jakiś poważnych kłopotów duchowych ze sobą, jednak pewne kwestie nie są dla mnie do końca jasne i w związku z tym chciałbym napisać w miarę krótko, zadając konkretne pytania. Czy jest możliwość napisania do księdza na prywatny adres e-mail? Na koniec chciałbym się upewnić, czy ta strona jest wiarygodna? W razie czego proszę się nie obrazić, ale w dzisiejszych czasach w internecie różnie z tym jest. Pozdrawiam

  75. Ilr pisze:

    Szczęść Boże.
    Proszę Księdza, zdaję sobie sprawę, że ma Ksiądz na pewno wiele pracy, jednak ośmielam się zwrócić do Księdza z prośbą o kontakt mailowy. Chciałabym zadać kilka (wydaje mi się, że krótkich) pytań, ponieważ potrzebuję pomocy, a nie bardzo wiem, do kogo mogłabym się zwrócić.
    Będę bardzo wdzięczna za kontakt.

  76. Czesław pisze:

    Ks. Marek pisze:
    23 Maj 2016 o 15:07

    Przepraszam za zwłokę tak długą. ………

    Dziękuję za odpowiedź. Jest Ksiądz kolejną osobą duchowną, która mi prawie nic nie pomogła, ale pierwszą, która przynajmniej mnie wysłuchała i to ja sobie bardzo wysoko cenię. Praktycznie ja się już nic nie spodziewam, że ktoś z żyjących członków Kościoła Świętego, mojego Kościoła, mi coś w mym ciężkim utrapieniu pomoże. Jestem jednak pewien, że mój los spoczywa w rękach mego Dobrego Stwórcy i że On nie wyda na zatracenie duszy Swej synagorlicy.
    Przy okazji jedna moja rada dla Księdza: Niech Ksiądz powie swym znajomym kapłanom, że nie są w stanie sobie nawet wyobrazić, jaką wielką Swą potęgę poprzez Wasze często niegodne ręce Dobry Bóg zsyła na wiernych Kościoła Świętego!! Niech oni sobie tego nie lekceważą ……..

    Szczęść Boże!

    P.S.
    Nie jestem osobą duchowną i nigdy nią nie byłem, – ani nie będę!

  77. Mateum pisze:

    chodzi o te objawy bo ja kościoła noramalnie nie nawidzę u spowiedzi nie byłem 1,5 roku temu, od roku jestem agresywny, jeśli chodzi o obowiązki to prawie nic nie robie, dużo oglądam horrorów, lubię sie podduszać, bardzo kocham ból, kręci mnie nekrofilia, pary w rękach też dużo chłopaków mi zazdrości, 2 razy byłem leczony psychiatrycznie, pozdejmowałem obrazy święte, sprzedałem łańcuszki z komunii, o co chodzi, proszę o odpowiedź na maila. Z góry dziękuję

  78. Mederith pisze:

    Szczęść Boże… Długo zastanawiałam się, czy napisać ten komentarz, poza tym nawet miałam problem z jego napisaniem…
    Przejdę do rzeczy -Mam 23 lata, dziś po dłuższej nieobecności (od października…) byłam w Kościele na nabożeństwie czerwcowym. Było dwadzieścia minut do rozpoczęcia, weszłam do Kościoła, od razu uderzył we mnie lęk, panicznie strach i ogarniajace poczucie ucieczki. Ignoruje to. Wchodzę do ostatniej ławki, moje oczy obiegaja każdy konfesjonal, czuje się obserwowana, nikt za mną nie siedzi. Jestem sama na samym końcu. Próbuje ukleknac – nogi jakby drewniane, po chwili uczucie pieczenia na karku, jakby coś ciężkiego siedziało mi na plecach. Wyszłam z Kościoła. Pochodzilam chwile, przewietrzylam się, wróciłam… Znów – siadam do ławki, znów to uczucie na karku i plecach, natłok myśli, wirujace cienie, niepokój i lęk… Podczas nabożeństwa – milczałam, nie mogłam nic powiedzieć, przy błogosławieństwie NS – ,,zapomnialam” uczynić znak krzyża (przy wchodzeniu i wychodzenia z Kościoła również + nie przezegnanie się woda swiecona…). Przy wyjściu z Kościoła – nogi jak z waty, zawroty głowy, uczucie nienawiści… Poza tym – wróciłam do samookaleczen, myśli o śmierci są codziennością, brak nadziei i wiary, dziwne zjawiska w domu lub za ,,sprawą mnie”… proszę o odpowiedź mailową, chce się z kimś rym podzielić.
    PS. Dodam, że to tylko niektóre z moich ,,objawów”.
    PS 2. Przepraszam za nick, nie mam pojęcia skąd to w mojej głowie się wzięło.

    • Ks. Marek pisze:

      To co Pani pisze, to wg mnie skutek. Warto by było poszukać przyczyny. Czemu zarzucone praktyki religijne? W kwestii zaś „dziwnych” zjawisk – to nie moja liga, że tak się wyrażę. Z tym to do egzorcysty by trzeba było się udać.

  79. Michał pisze:

    Szczęść Boże!

    Proszę księdza,

    Postanowiłem napisać w takiej oto sprawie. Jakaś osoba z mojej rodziny dostała figurkę indianina. Figura tego indianina została powiesza nad drzwiami łazienkowymi. Wzrok tego indianina i wyraz twarzy jest zły. Obie ręce ma założone jedną na drugą. Tak jak nieraz kogoś widzimy, kto stoi i ma zaplecione ręce. W mojej rodzinie też jakoś się tak nie układało. Może ta figurka nie była bezpośrednią przyczyną niepowodzeń w mojej rodzinie, ale na 100% tego nie jestem w stanie stwierdzić. Biorę pod uwagę, że nad tą figurą indianina mogła zostać odprawiona jakaś „niewłaściwa” modlitwa. Ktoś by powiedział, a tam zwykła figurka… W ogóle to ta figura została zrobiona z gipsu. Figurka wisząc nad drzwiami, była ukryta w cieniu, także światło z pokoju nie obejmowało jej i nie była zbyt widoczna. Wisiała sobie tak przez długie długie lata. Dziwną sprawą jest, że ta figurka nie chciała zostać jakby zauważona… Zwracaliśmy na wszystkie rzeczy uwagę w domu, tylko nie na tą figurkę. Poruszyłem z rodziną ten temat i faktycznie wszyscy stwierdzili, że to trochę dziwne, że nie przykuwała naszego wzroku. Wczoraj zobaczyłem od tego jakby takie dziwne światło. Wziąłem tą figurę indianina do ręki, zrobiłem znak krzyża św. Odczułem coś takiego, jakby ta figurka nie życzyła sobie, żeby ją z domu usunąć. Czy mogę tego indianina pociupać młotkiem czy czymkolwiek i wyrzucić? Oczywiście razem z gwoździem, bo na gwoździu była zawieszona. Jestem wyczulony na takie nawet najmniejsze rzeczy. Mimo tej figurki, mamy pełno świętych obrazów w mieszkaniu. Druga sprawa, czy mogę poświęcić samemu mieszkanie odmawiając modlitwę, a jeżeli tak to jaką modlitwę przed pokropieniem wodą święconą odmówić? I czy w przypadku święcenia mieszkania, powinno się być w łasce uświęcającej? Czy jednak nie powinno się samemu święcić i powinien to uczynić tylko kapłan? Zaznaczam, że nie jestem osobą, która by „przesadzała” na tego typu tematy i dodawała niepotrzebne określenia. Pozdrawiam. Szczęść Boże!

    • Ks. Marek pisze:

      Odpowiedziałem majlem.

      • Eryk pisze:

        Szczęść Boże!

        Moja dziewczyna budzi sie od 4 dni w nocy o godzinie 2 i nie usnie dopóki nie zrobi sie widno
        Boi sie usnąć bo czuje jakby ktoś był u niej w pokoju
        Mówiłem jej zeby sie modliła cała noc,ale mowi,ze nie moze skupić sie na modlitwie,ze jej Ciężko
        Wczoraj gdy byłem u niej nie miala krzyżyka na szyi,a zawsze go nosiła,rózniez nie była na maszy Świętej,a chodzi mozna powiedzieć co niedziele do kościoła
        Strasznie mnie martwi ten fakt
        Prosze o pomoc
        Czy to moze mieć coś wspólnego z opętaniem?

        • Ks. Marek pisze:

          Myślę, że nie jestem w stanie udzielić zero jedynkowej odpowiedzi n końcowe pytanie. To mogą być jakieś lęki, które mają jakieś swoje konkretne podłoże. Można je rozeznać samemu, albo z pomocą psychologa. Zawsze w klimacie zaufania Panu Bogu i we wspólnocie z Jego Kościołem. (modlitwa, sakramenty, lektura i rozważanie Słowa Bożego)

  80. Agnieszka pisze:

    Witam..niewiem jak to opisac i nie mam pojecia nawet czy mozna to nazwac jakiegos rodzaju dreczeniem przez diabla ale raz na jakis czas w nocy mam na jawie dziwne,przerazajace wizje i odczucia.Paralizuje mnie paniczny strach i wciaz widze okropna twarz czlowieka.Wydaje mi się jakbym walczyla z nim ale nie fizycznie.Gdy to sie zaczyna ja natychmiast zaczynam sie modlic i wtedy tez czuje to okropne uczucie walki.Boje sie bardzo ale mam tez silna wiare.Co powinnam zrobic?

  81. Jo pisze:

    Czytając opis: „rodzaje i stopnie dręczeń diabelskich” wnioskuję, że byłam pomiędzy nr 4 a 5(ponieważ rzucono na mnie przekleństwo i ryty satanistyczne). Interesowałam się okultyzmem i satanizmem. Nie chcę się rozwijać nad swoją przeszłością, ale powiedzieć że z tego tytułu miałam dolegliwości fizyczne, psychiczne i duchowe. To na prawdę męka. Mija już 4 rok od mojego gwałtownego nawrócenia ( bo od zerwania z tamtymi rzeczami minęło 16 lat, ale nawracałam się wiele lat ) jak modlą się nade mną osoby duchowne, uczęszczam na modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie i sama się bardzo dużo modlę, prawie każdego dnia jestem na Eucharystii, przyjmuję Pana Jezusa i walczę. Dwóch egzorcystów modliło się nade mną i uznało, że nie jestem opętana, lecz silnie dręczona. Ja myślę że byłam o krok od opętania, ale Pan mnie ocalił, bo przyszedł w porę mi z pomocą. Chcę powiedzieć, że przy silnym zniewoleniu objawy mogą był bardzo podobne. Ja miałam dolegliwości z żołądkiem i głową (silne bóle). Miałam codzienne nocne koszmary, a nawet obecność złych duchów przy mnie szczególnie w nocy (stukanie, hałasy w domu). Ponadto byłam rozchwiana emocjonalnie, myślałam nad samobójstwem, cierpiałam na depresje, nie mogłam normalnie pracować, nie mogłam modlić się, byłam agresywna. Podczas niektórych modlitw bełkotałam i wykręcało mi twarz. Ponieważ byłam zniewolona seksualnie, to w nocy odczuwałam jakby mnie diabeł (który mi się śnił) mnie gwałcił. Pomimo tego, że zerwałam z poprzednim życiem!!! Dopiero moje stanowcze postanowienia dały efekty: spowiedź życia, codzienna Eucharystia i spowiadanie się co dwa tygodnie, uczęszczanie na modlitwy o uzdrowienie i uwolnienie (modlenie się nade mną przez kapłana i osoby posługujące), modlenie się w domu szczególnie różańcem (polecam różaniec O. Witko OFM, „Wołaj mnie a odpowiem Ci”), litanie do Krwi Pana Jezusa, Koronka do Krwawych łez Maryi oraz akty oddania się Panu Jezusowi i Matce Bożej. Ponadto sami możemy „egzorcyzmować” siebie prostymi egzorcyzmami. Chcę powiedzieć, że nasza wolna wola w tej walce jest bardzo ważna, to my mamy sami iść do uzdrowienia a wszystkie sakramentalia, osoby mają nam tylko w tym pomóc. Musimy wykrzesać z siebie bardzo dużo sił i walczyć, powtarzać każdego dnia że należymy do Jezusa a nie do złego. Należy też pamiętać, że osoby podobne do mnie muszą stale, do końca życia modlić się i „przykleić” się do Pana Boga.

    • Ks. Marek pisze:

      nasza wolna wola w tej walce jest bardzo ważna, to my mamy sami iść do uzdrowienia a wszystkie sakramentalia, osoby mają nam tylko w tym pomóc. Musimy wykrzesać z siebie bardzo dużo sił i walczyć, powtarzać każdego dnia że należymy do Jezusa a nie do złego. Należy też pamiętać, że osoby podobne do mnie muszą stale, do końca życia modlić się i „przykleić” się do Pana Boga.

      To jest kwintesencja Pani wpisu. tego trzeba się trzymać, mówić o tym innym, pomagać im do tego, by i oni doświadczyli wolności poprzez wytrwała walkę duchową.

  82. Michał pisze:

    Jo: Uważam, że jestem w stanie wiele stwierdzić, jestem też dobrym „psychologiem” do ludzi. Czy te objawy dziewczyno, które dalej być może miewasz… Czy faktycznie dręczenie różni się od opętania? i jest taką cienką granicą pomiędzy tymi dwoma zjawiskami? Rozumiem dręczenie osób świętych, które nawracają/uwalniają wielu zagubionych ludzi modlitwą dajmy na to połączoną z postem o chlebie i wodzie lub też po prostu ludzi/zakonników przeznaczonych do misji specjalnych według wyboru takich ludzi przez Boga Ojca. Z tego co piszesz, wygląda na to, że w niektórych przypadkach zły duch może takiego zamętu narobić, że nie wiadomo czy dana osoba jest dręczona lub opętana… Słuchając kiedyś pewnego egzorcysty, mówi tak: Jak przyłożę stułę do czoła osoby opętanej, musi być reakcja… A Ty piszesz, że egzorcyści podeszli i stwierdzili, że nie jesteś opętana….No to o co chodzi?

  83. Kacper Paradowski pisze:

    Prosze księdza od jakiegoś czasu w naszym mieszkaniu działy sie dziwne rzeczy szurały przedmioty było słychać kroki itp.Po poświęceniu mieszkania i posypaniu progu dzwi i parapetów solą egzorcyzmowaną wrzystko ustało.Pare dni po ustaniu tego mój tata przyznał sie mojej mamie do tego że ją zdradził a czytałem to co jest tu napisane i tata jest rozdrarzniony ma zboczenie półciowe itp czy ta zdrada może być objawem opętania mojego taty przez tego ducha
    ?

  84. Posze o maila pisze:

    Rodzice opowiadają mi o kobiecie ktora prześladuje szczególne 2-3 w nocy zle duchy nakazują jej co ma robić odwiedzają ja co noc nie dają spać wrogo nastawiaja ja do kapłanów bluzga na Matke Boska co ciekawe zna wszystkich biskupów i opowiada że to oni ja prześladuja i stają w innym pokoju i słuchają co robi zakazuje jej jeść słodyczy … opowiadała że pewnej nocy kazał jej łapac myszy … mówił o jej siostrze zmarłej że z oblubiencem prowadzą się …

  85. Czesław pisze:

    Szczęść Bożę.

    Księże Marku, mam zamiar księdza przeprosić za moje pewne zdanie opublikowane w mym ostatnim pości. Nie chcę tego jednak zrobić publicznie dlatego proszę napisać do mnie kilka słów na mą skrzynkę mailową, bym mógł znać księdza adres mailowy i me przeprosiny przesłać. To mi nie daje spokoju. Proszę się nie obawiać, nie mam zamiaru prowadzić żadnej innej korespondencji, by księdza nie potrzebnie nie obciążać.

    Pozdr.

  86. Kasia pisze:

    Mam pytanie… Być może głupie, ale: czy opętany może płakać przy modlitwie, szczególnie przy Różancu ? A jeśli płacze, czy to znaczy, że jest blisko wyzwolenia? I czy taka osoba może bać się, że przy egzorcyźmie zrobi krzywdę księdzu? Moja koleżanka miała lęki, że jest opętana, że jest w niej szatan… ale to co mówiła, brzmiało bardziej jak jej własny wymysły, do tego to jest to co mi opowiadała- to znaczy płacz przy modlitwie

    • Ks. Marek pisze:

      Trudno mi powiedzieć, co może a co nie może się dziać w przypadku opętania człowieka. Na pewno jednak warto posłuchać tego, co mówi nam nasze „wewnętrzne” ja, i spróbować jakby w zgodzie z nim, porozmawiać z koleżanką, pobyć z nią, posłuchać, czym chce się podzielić, czy z czego wygadać. Poza tym, potrzeba modlitwy wstawienniczej w jej intencji, za nią. Można samemu to uczynić, można poprosić np jakąś wspólnotę albo siostry zakonne.

      • Ks. Marek pisze:

        Pani Weroniko, a co Pani podpowiada sumienie w tej sytuacji? Co Pani wg swego sumienia widzi, że powinna uczynić? Mówi Pani, że jest szoku, kiedy czyta własne słowa. Może własnie tego szoku potrzeba? Przyjrzenia się historii życiowej i wyciągnięcia w niej wniosków? Tak więc jeszcze raz zapytam: Co Pani uważa, że powinna zrobić?

    • Ks. Marek pisze:

      Raczej bym zapytał, czy potencjalny „opętany” jest w stanie wskazać, co by mogło go doprowadzić do opętania.
      Co zas do płakania przy modlitwie: zdarza się, że człowiek płacze podczas niej. Czasem są to łzy żalu, czasem przerostu emocji nad rzeczywistością. Tu trzeba po prostu rozeznać samemu.

  87. Zagubiona pisze:

    Zwracam się do Księdza z prośbą o pomoc. Nie wiem czy mój przypadek związany jest z działaniem złego ducha, ale w życiu moimi mojej rodziny dzieją się rzeczy, które trochę mnie niepokoją, dlatego będę wdzięczna za przeczytanie tej wiadomości choć krótką odpowiedź.
    Wszystko zaczęło się mniej więcej jakiś czas po ślubie. Z mężem dogadywaliśmy się bardzo dobrze, oboje jesteśmy wierzący i praktykujący, choć zdarza się, że nie w każdą niedzielę chodzimy na mszę. Problem zaczął się, kiedy brat męża ożenił się z dosyć specyficzną osobą. Bratowa męża zafascynowana była wróżbiarstwem. Zajmowała się tarotem (nam nigdy nie wróżyła) i kursami robienia laleczek voo doo. Od samego początku nie była przychuylnie nastawiona do rodziny, próbowała wszystkich skłócić. Jej wizyty były dla mnie stresujące, była kłótliwa, a co gorsze miałam wrażenie, że czyta w moich myślach, znała moje plany, o których nikomu nie mówiłam. Kiedy wychodziła, byłam zdenerwowana, bolała mnie głowa. Przestało się jej układać w małżeństwie z moim szwagrem. Kłócili się, nie chodzili razem do kościoła, a nawet zabroniła powiesić w domu święty obrazek. Ostatecznie rozwiedli się, ale mają razem synka i muszą utrzymywać kontakty i od szwagra wiem, że nienawidzi całej naszej rodziny i obwinia nas za ich rozwód. Ma problemy neurologiczne, jest wychudzona i generalnie chyba ma też problemy zdrowotne, już w czasie ich małżeństwa miała problemy ze snem. Obawiam się, że mogła rzucić urok na naszą rodzinę. Teść 2 lata temu miał ciężki zawał, a teściowa cierpi na bóle stawów, często narzeka, że czuje się, jakby ktoś w nią wbijał igły.
    Nie jest to jednak koniec dziwnych perypetii. Do niedawna moja rodzina utrzymywała kontakt z ciotką, która wstąpiła do sekty różokrzyżowców. Nie wiedzieliśmy na początku co to jest, zasłaniała się wiarą w Boga, na jej biurku był obraz Jezusa Milosiernego. Miała coś w rodzaju różdżki – wahadełko, za pomocą którego określała naszą aurę, wróżyła nam. Godziliśmy się na to choć z przymrużeniem oka, ale dziś boję się, że był to błąd. Nastąpiły pewne okoliczności, które spowodowały, że z ciotką już moja rodzina relacji nie ma, gdyż wiele złego nam powiedziała, prowokowała kłótnie, często wpadała w stany histerii. Negatywnie oceniała wszystkich, twierdząc, że sama jest święta i cyt. „z ciałem pójdzie do nieba”. Być może była to jakaś choroba psychiczna – nie mnie to oceniać. Jej syn cierpi na ciężką depresję, mąż jest alkoholikiem.
    Mało tego, mój teść hobbistycznie zajmuje się również radiestezją – jest to coś w rodzaju bioenergoterapii. Kiedy teściowa lub my źle się czujemy, macha nad nami wahadełkiem. Rzeczywiście samopoczucie po tym się poprawia, ale niepokoi mnie fakt, że potem wszystko wraca. Zaczęłam czytać o tych praktykach i dowiedziałam się, że Kościół nie popiera radiestezji, że to może być otwieranie się na złe moce.
    Wszystkie te zdarzenia trwają od ok. 8 lat. Wciąż coś się dzieje. Moje osobiste problemy zaczęły się kiedy urodziłam pierwsze dziecko. Wcześniej sama też chwilę zajmowałam się chińskim wróżbiarstwem I-CHING – był to krótki epizod i nie wiem co w ogóle mnie podkusiło. Po urodzeniu córki wpadłam w depresję, nie radziłam sobie, a najgorsze było to, że nikt tego nie widział. Otrząsnęłam się trochę, kiedy szybko zaszłam w drugą ciążę i wtedy nastąpił kryzys w moim małżeństwie. Bardzo starałam się dbać o rodzinę, jednak mój mąż stał się dla mnie zimny i nawet nie pomagał mi w codziennych obowiązkach, choć miałam ciąże wysokiego ryzyka. Kłóciliśmy się, ja byłam zmęczona, smutna albo agresywna w stosunku do córki. Pod koniec ciązy trafiłam do szpitala z problemami oddechowymi, to cud, że przeżyłam ja i dziecko. Córeczka urodziła się zdrowa, jednak w 3 miesiącu życia przestała rosnąc. Kiedy udało nam się nad tym zapanować i wydawało się, że pokonaliśmy kolejny problem – ja przestałam już wyrabiać. Byłam zmęczona, zła, znów wciąż się kłóciliśmy. Byłam niedobra dla moich dzieci, wpadłam w depresję. Pomogła mi pani psychiatra, która trochę mą potrząsnęła. Poszłam znów do pracy i wydawało się, że nagle pokonaliśmy wszystkie problemy. Znów zaczęło się układać. Staram się chodzić do spowiedzi i komunii. Sami dziwimy się, że znów jest tak jak tuż po ślubie, dbamy o dzieci, jesteśmy dla nich cierpliwi.
    Niestety od kilku miesięcy bardzo źle się czuję. Mam codziennie potworne bóle głowy, neurolog podejrzewa stres, mam też trudną sytuacje w pracy. Mój teść cierpi na depresję, teściowa bardzo podupadła na zdrowiu. Moja babcia, mama i tata w ciągu pół roku wszyscy mieli jakieś upadki, które kończyły się złamaniami.
    Proszę Księdza, kiedy to czytam sama jestem w szoku. Niby nic, niby niewinne zbiegi okoliczności, zwykłe ludzkie problemy, a jednak boję się, że ktoś może rzucił urok na moją rodzinę, a może sami to wszystko na siebie ściągnęliśmy? Boję się co jeszcze nas czeka, a najbardziej o moje dzieci, żeby chociaż nie cierpiały.
    Co Ksiądz mi radzi? Czy powinnam udać się do egzorcysty? Wiem, że podstawa to modlitwa i staram się o to dbać. Boję się jednak, że to nie wystarczy.

  88. Ttt pisze:

    Prosze Ksiedza,
    Znalazlam drugi raz pentle z jakiegos wlosia, konsultowalam to ponoc to ma zwiazek z magia. Nie wiem czy to ktos mi podrzuca czy ma to zwiazek z moja proba zmiany zycia. W moim zyciu mial miejsce okultyzm, satanizm, spirytyzm.
    Mam nocne leki sni mi sie czesto ze wypadaja z moich ubran wlasnie te petle ale z moich wlosow. Miewam napady zlosci, mysli samobojczych, potrafie zaczac sie modlic ale nie jestem obecna tylko wypowiadam slowa… nie ma we mnie radosci….
    U egzorcysty trudno bylo cokolwiek mi powiedziec ale podczas modlitwy o uwolnienie nic ze mna sie zlego nie dzialo…
    Przystepuje do sakramentow, pragne zmienic swoje zycie ale nie wiem kim jestem… czy to wszystko juz za mna… zyje jak chrEscijanin chodze do kosciola, sakramentow ale czasem sie boje ze oszukuje siebie I wszystkich ze ze mna nie wszystko jest ok….
    Nie wiem co robic dalej gdzie szukac pomocy na wyjscie z tego stanu….

    • Ks. Marek pisze:

      Jeśli była Pani u egzorcysty, jeśli on coś zaczął, to niech on to dalej prowadzi. Jest najbardziej kompetentną osobą, ja na niewiele się zdam tutaj ze swoją wiedzą.

  89. Helene pisze:

    Jak byłam mała, miałam sen o tym jak jakieś demoniczna postać próbowała owładnąć moje ciało. Miałam wtedy około 5/6 lat. Jak to bywa dzieci mają różne dziwne sny toteż nie przywiązywałam do tego większej uwagi, tak więc zapomniałam przez pewien czas o tym zdarzeniu. Aczkolwiek, co jakiś czas przypominał mi się. Następnie w wieku około 7 lat miałam wizję, która okazała się moja przyszłością… I to bardzo sroga, wnet bym się zatraciła, ale ocalił mnie pewien człowiek przed śmiercią, gdyż miałam mnóstwo myśli samobójczych ( teraz też takowe miewam i to czasami po kilka razy dziennie). Pamiętam jak budziłam się często w nocy, szybko pisząc przez kogoś- tak jak dyktando, ktoś inny mówił mi co mam pisać, tzw. pisanie automatyczne. Miałam dalej kilka wizji, a teraz jak to nazwę to coś powoli kierowało moim życiem. Miałam i mam wiele stanów depresyjnych, byłam chora na bulimię i anoreksję, pisałam coś z biblii, której nigdy nie czytałam… To coś szeptało mi, jak to gdzieś napisałam w moich pamiętnikach cytat: 'Błaho wyodrębnione, powielone przez ogół prowokatorów i przyswojone nie tak jak zdałoby się je zakotwiczyć w potylicy.,,Mój ty cherubinie, nie pojmę jak kolosalne byłyby twe fatygi i tak po ewidentnej luce czas-okresu ulegnę podszepcie,,Mefista”. Za wszystek razem czart się czai, gdy nasza książeczka modlitewna się zamyka. Sondaż, który ongiś był cokołem do określania monumentalności kaduka, stał się zanadto zbędnym balastem występków. Nie jesteśmy w dostateczności zdatni by w zawikłanym procesie empirii otrzymać natężenie tegoż,,licha”. Kuty na cztery nogi(chytry) dybuk, posiadł w zanadrzu ujarzmiające kajdanki.’ Pisałam to w nocy tak naprawdę tego nie rozumiejąc, gdy miałam około 17 lat. I wiele więcej… Ale to opiszę już w kontakcie z Księdzem, ponieważ temat mojej osoby i przeżyć jest zbyt szeroki, aby się rozpisywać na forum publicznym. Robiłam coś czego nie chciałam, tak jakby ktoś lub coś mnie ZMUSZAŁO i to nie raz. To coś doprowadziło mnie do destrukcji psychicznej i fizycznej. Ponadto miałam te wizje…no i zainteresowania magia, wychodzeniem z ciała, wcześniej widziałam zmory oblegające mój dom, ale się codziennie modliłam i wytworzyłam aurę ochronna. To było w wieku około 15 lat, po ciężkich przeżyciach uciekałam się do tego typu wierzeń, ponieważ to coś mówiło mi, że mam się tym interesować, tzn. podsuwało mi cały czas nowe pomysły tak, abym nie mogła się skupić na celu życiowym, który zatraciłam i już nigdy nie odzyskam normalnego życia. Próbuje się odnaleźć, ale nie mogę. To coś cały czas burzy moje myśli i szepcze, abym się poddała, ponieważ i tak nie wygram i mnie zniszczy do końca. Często, nawet parę razy na dzień, nasuwają mi się myśli samobójcze, ale wiem, że muszę z tym walczyć, ponieważ nie mogę odebrać sobie życia, tylko Bóg decyduje kiedy jest koniec mojej egzystencji.

    1. Chcę jeszcze dodać, że jak powiedziałam temu czemuś, aby mnie przestało nękać, to wtedy zaczęło mną rzucać i to nie raz, kazało mi wziąśc nóż do ręki i się zabić, trząsło mną, wypowiadałam słowa, których nie chciałam i bardzo się za nie wstydzę, a ponadto tak jakby ktoś we mnie wszedł i siedziałam nieruchomo, nie mogłam nic mówić. W tej fazie, nie pomagały mi nawet tabletki, ciężko mi się oddychało, ale jak poszłam do lekarza w tym momencie, powiedział że to ze męczenia i niczego nie wykrył.
    2. W miejscu, gdzie mieszkam, zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Spadł obraz do połowy, jeden się oderwał, gdy płakałam grała muzyka i nagle stop, nie mogłam włączyć jej ponownie, słyszałam czyjeś kroki, ale nikogo nie było, mój pies dziwnie się zachowywał, szczekał na coś, był niespokojny, jak mnie rzuciło to biegał po całym mieszkaniu i szczekał, szukał czegoś. I tym podobne rzeczy.
    3. Tu jeszcze cytat z pamiętnika: Aksjomaty moralne, wielorako przeplatają się w system człowieczej mentalności oraz w zależności, co upadły anioł będzie aprobował, taki świat wyczaruje na indywidualny koszt.
    • Ks. Marek pisze:

      Pisała coś Pani o braniu tabletek. Czy leczy się Pani na jakieś nerwice? Jest Pani pod opieką psychologa lub psychiatry? Nieraz bywa, że zły próbuje przesadzić nam obraz nas samych, zwłaszcza, kiedy wskutek obiektywnych czynników i okoliczności, mamy zaburzony obraz samych siebie, swej wartości, godności. I wtedy dochodzić może do takich zdarzeń, które nas wprawiają w osłupienie, czy też w dziki strach. wtedy też nietrudno o wrażenia, które na wyrost potęgują w nas świadomość konieczności obrony. Wtedy są wszystkie chwyty dozwolone. Człowiek działa na oślep, by zachować jakieś status quo. Dlatego tak bardzo ważne jest, by miec przy sobie kogoś realnego, kto czuwa, byśmy sobie mogli jakoś, w miarę poradzić z deformacjami rzeczywistości. Ma Pani kogoś takiego przy sobie?

  90. eeeeeeeeeeeeeee pisze:

    Bylam na szy z ojcem bashobora modlil sie do ducha swietego i kiedy powiedzial zeby duch swiety uwolnil nas od grzechow chorob itd wydobywal sie ze mnie krzyk glosny slyszalam ze jeszcze kilka osob tez to mialo co to oznacza czy nic zlego?>prosze odpoweidz

    • Ks. Marek pisze:

      Pani Elwiro, jak to Pani sumienie rozeznaje? Ja tylko podpowiem, że Duch Święty jest posłany po to, by nam odpuszczać grzechy, umacniać w łasce Bożej – to po pierwsze. Po drugie zaś – napisała Pani to, co napisała. Zatem wniosek można spróbować wysunąć samemu, do czego zachęcam Panią!

  91. Oooooooo pisze:

    Odkąd pamiętam byłam wierząca. Jako mała dziewczynka odmawiałam różaniec, chodziłam na każde nabożeństwa Fatimskie (uwielbiałam je, podczas uczestnictwa w nich czułam się wyjątkowo dobrze). Sprawa uległa zmianie gdy ponad rok temu dostałam w prezencie karty. Nie byle jakie karty. Karty tarota. Oczywiście żeby nie leżały bezczynnie zaczęłam szukać informacji na temat wróżb (rozkładów, znaczenia kart i ich interpretacji). Czym głębiej wchodziłam w to bagno, czym lepiej i trafniej potrafiłam spojrzeć w życie osoby, tym bardziej odsuwałam się od wiary, od Boga. Bardzo często wróżyłam sobie. Idąc na egzamin wiedziałam że ja i moja koleżanka zdamy. To nie była intuicja. Wiedza z kart pozwoliła mi znać przyszłość. Pamiętam wróżbę „noworoczną”. Bardzo nie przestraszyła. Odczytałam, że rok 2016 będzie bardzo trudny. Będą się działy rzeczy niemiłe, trudne dla mnie i rodziny. W międzyczasie zatraciłam się całkowicie. chciałam chłonąć wiedzę o kartach. Zaczęłam wróżyć ludziom anonimowo w internecie. Powracali do mnie, gdyż moje prognozy były trafne. Bardzo często podczas przygotowań do matury widywałam kątem oka w moim pokoju ciemne cienie, widziałam w szybce w drzwiach, że coś na korytarzu mnie obserwuje, a byłam sama w domu! Kilka dni po mojej noworocznej wróżbie (w zasadzie to po miesiącu) zmarła moja babcia. A tej samej nocy, kiedy zmarła moja babcia.. druga babcia przestała nagle chodzić. Nie chodzi do tej pory. Ja rzuciłam wróżby nagle, pod koniec maja. Dość dziwne, bo stałam się do maja prawie ateistką. Dziwiłam się ludziom, którzy wierzą. Uważałam, że Boga nie ma. A jeśli jest, to ma nas gdzieś, patrzy na nas i się wyśmiewa z naszych niepowodzeń. Dlatego byłam wrogo usposobiona do księży, sakramentów, modlitw. Całkowicie przestałam się modlić. Do kościoła chodziłam jedynie dlatego, bo rodzice kazali. Ale co z tego, jak całą mszę stałam obrażona na wszytskich i wszytsko. A z moich ust nie wyszło ani jedno słowo modlitwy. Aż w końcu, nagle w maju … Poczułam nagły przypływ Bożej miłości. Upadłam na kolana, zalałam się łzami i zaczęłam błagać o przebaczenie. Każdego dnia modlę się o to samo. O to, aby Bóg mi przebaczył i był przy mnie, dając mi siłę do walki. Ale do rzeczy. Gdy rok temu zaczęła się moja przygoda z tarotem z moją babcią (tą która w tej chwili nie chodzi. Dosłownie nie chodzi. Nagle rano nie mogła podnieść się z łózka. I tak zostało. Od ponad pół roku nie chodzi. A tej samej nocy kiedy zaczęła się ta tragedia .. zmarła moja druga babcia !! ) zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Stała się nerwowa, strasznie przeklęta. Wyklinała wszystkich i wszytsko. Od maja (czas kiedy ja przestałam wróżyć) dzieją się z nią jeszcze dziwniejsze rzeczy. Stała się zamknięta w sobie, opowiada totalne farmazony. Mówi, iż do niej do domu w nocy przychodzi mężczyzna. Bije ją, śmieje się z niej. Tzn wcześniej po prostu pukano do okna, drzwi. A teraz ktoś stoi nad nią. I się nad nią znęca. Podobno strasznie bolą ją plecy. Mówi, że ma tam siniaki od pobicia. Ani ja, ani nikt z moich najbliższych nie widzimy tam śladów pobić. Niby różaniec na jej szyi wisi, ale czy się potrafi modlić na nim-nie wiem. Za każdym razem kiedy razem z mamą pojawiamy się u niej w domu wyzywa nas od złodziei, katów, bo przecież to podobno przez nas ten mężczyzna przychodzi ją bić. Dlatego nas nienawidzi i nie chce nas znać. Boję się. Naprawdę boję się, że to, co w tej chwili dzieje się z moją babcią jest spowodowane moimi praktykami wróżbiarskimi. Bo nie była „dręczona” przez tę osobę do kiedy ja praktykowałam wróżby… Może inaczej to ujmę. Była normalną, zadowoloną z życia kobietą. Do czasu aż zaczęłam wróżby. Od wtedy stała się nie do poznania. Co powinnam zrobić? Przywieźć do niej kapłana? Proszę o pomoc. Bardzo się martwię, że to może być dręczenie demoniczne.
    Pozdrawiam.

    • Ks. Marek pisze:

      Jak już pisałem do innych osób, tak samo do Pani, teraz: co w związku z tym wszystkim podpowiada Pani sumienie? Jak Pani uważa, co należałoby zrobić, i dlaczego właśnie to?

  92. Roman pisze:

    Szczęść Boże.
    Mam problem z moim dzieckiem. Od roku mój syn który ma 17 lat bardzo się zmienil i ma leczenie psychiatryczne. Leki nie pomagają. Syn nadal bardzo przeklina nawet przez sen, wszystko kłamie i wprowadza kazdorazowo swoja rozmowa kłótnie i zamęt w rodzinie. Jest też agresywny i łatwo wpada w furię wściekłości. Moja rodzina nie utrzymuje ze mną kontaktu, bo zostali bardzo złośliwie traktowani przez niego.
    Niszczył im różne rzeczy po cichu i ośmiesza, a później się tego wypierał. Jest bardzo złośliwy i arogancki- brak mi już sił. Nosi od niedawna medalik na szyi i chodzi do kościola na mszę w niedziele- bo mu o tym przypominamy. Ale czy prawdzieie się tam mogli? Nie ma niecheci do swietych przrdmiotów.Mam jednak pewne pytanie-Czy jest może opętany lub dręczony? Dorastał jako pogodne dziecko i coś się z nim stało. Bardzo dziękuję za odpowiedź.Pozdrawiam.

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę Pana, uważam, że najlepiej będzie, jak Pan swe dziecko odważnie przeprowadzi przez ten trudny czas, towarzysząc mu obecnością i świadectwem życia: cierpliwym, rozmodlonym, odpowiedzialnym za rodzinę. Rozumiem, że psychiatra rozpoznał w psychice Pana syna obszar, który potrzebuje pomocy lekarskiej. Niech więc lekarz działa swoje, a rodzice niech będą towarzyszącymi dziecku w tej drodze.

  93. Wiktoria pisze:

    Szczęść Boże.
    Chcialabym sie poradzic w paru sprawach.
    Jakos od 2 lat zmagam sie z takimi problemami jak np gdy zasypiam mruga mi światło(nawet gdy wszystkie sprzety i swiatla sa wyłączone) jak chce sie pomodlic strasznie zaczyna mnie bolec glowa, czesto boli mnie brzuch(to nie jest taki bol jak kogos bolalby brzuch -tego nie da sie opisac). Czasami mam jakies takie dziwne „fazy” ktorych tak jakby nie kontroluje. Kilka razy mialam tak ze w czasie adoracji widzialam albo czarna postac w hostii albo twarz Jezusa.Nie wiem czy to tez ma cos wspolnego ale mam straszny lek i zniechęcenie do spowiedzi. Mogłabym napisac chyba z 2 kartki tych wszystkich objawow. Do tego jeszcze od 2 lat zmagam sie z grzechem masturbacji i z nieczystoscia. Jakoś rok temu bylam u egzorcysty poniewaz mialam mysli samobojcze i cielam sie. I tam rozmawialam z ludzmi ( nie z samym ksiedzem egzorcysta) i oni powiedzieli mi ze te objawy wygladaja na dreczenie. Czy to mozliwe? Bo jednak nie ksiadz to stwierdzil tylko ludzie ktorzy z nim pracuja. Co mam dalej robic? Te chwile gdy to wszystko sie dzieje sa bardzo trudne. Czasami dzieki nim mam takie załamanie ze odechciewa mi sie zyc. Pytam co chwile Boga dlaczego mnie to spotkało? Czemu akurat ja?
    Proszę o pomoc i juz z gory dziękuję! 😉

    • Ks. Marek pisze:

      A powiedz proszę, czy są wg Ciebie jakieś okoliczności życiowe, które mogły by poprzez Twe świadome i dobrowolne działanie sprowadzić na Ciebie takie trudności?

      • Wiktoria pisze:

        Właściwie to chyba nie. Duzo razy zastanawialismy sie z moim spowiednikiem czym to moze byc spowodowane i do dzisiaj nie wiemy.

        • Ks. Marek pisze:

          Jeśli tak, to raczej nie warto do tego wracać w wymiarze duchowym lecz raczej przyjrzeć się zjawisku od strony psychologicznej.

  94. AGnieszka pisze:

    Witam od kilku godzin szukam odpowiedzi na to co dziś w nocy mi się przydarzyło. Otóż nie mogłam spać,różne myśli przychodziły mi do głowy i nagle poczułam ciężar na brzuchu i klatce piersiowej, jakby ktoś usiadł na mnie, nie mogłam oddychać i ruszać się. Usłyszałam głosy śmiejace się i wołające „dorwiemy cię będziesz nasza”. Zaczęłam się modlić i w odpowiedzi słyszałam poprzekrecane słowa modlitwy, głosy śmiały się z niej… Długo się modliłam szczególnie”zdrowaś Mario” oddalała jakby to „coś” ode mnie. To było naprawdę przerażające… Zaczęłam analizować moje ostatnie zachowania i doświadczenia i muszę przyznać że od jakiegoś czasu dreczyly mnie natrętne myśli dot.mojego męża, chęć sprowokowania kłótni, jakieś żale z dawnych lat. Nie wiem co mam dalej ze sobą zrobić… Proszę o jakieś wskazówki..

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę Pani, pierwsze, co potrzeba zrobić, to z serca przebaczyć mężowi. Potem udać się do spowiedzi byłoby wskazane. Obserwować, co się dzieje wokół Pani, czym Pani żyje, i dlaczego tym właśnie. Koniecznie też nie zaniedbywać jedności małżeńskiej.

      • AGnieszka pisze:

        Bardzo dziękuję za tak szybką odpowiedź. Myślałam,że to co było jest już wybaczone i zapomniane a jednak okazało się że nie… Dziękuję już chyba wiem, w którą stronę iść. Mam tylko nadzieję że ta sytuacja się już nie powtórzy.

        • Ks. Marek pisze:

          Reakcje psychiczne, pod wpływem stresu, pokazują tylko jak bardzo delikatną, i wrażliwa konstytucje ma człowiek jako złożenie ciała i duszy.

  95. Maria pisze:

    Szczęść Boże .moja mama mówiła mi że widziała w nocy jak żołnierz stoi przy jej łóżku .nikomu tego nie mówiłam .po śmierci mamy ten pokój zajęła moja Córka i powiedziała że przy łóżku stał w nocy wysoki mężczyzna w mundurze i stwierdziła że miał zły wyraz twarzy że to był diabeł .nie wiem co o tym myśleć .

  96. Maria pisze:

    Dawno temu mój Dziadek kłócił się z moim Tatą i przeklinał ziemię i dom .powiedział że na tej ziemi będą się diabły żeniły . Faktycznie nic się nie układa .Ciągłe nieporozumienia i nienawiść i choroby.Czy powinnam sprzedać ten dom ? w innym miejscu czuję się szczęśliwa i pogodna a jak tylko przekroczę próg mojego domu to takie przygnębienie mnie ogarnia taka beznadzieja i smutek i złość .czuje się tak jakbym była w więzieniu .

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę Pani, a co na to wszystko mówi Pani duszpasterz, np podczas kolędy? Był? Błogosławił dom? Jakie życie wiedziecie? Pobożne, religijne?

  97. Terila pisze:

    Drogi Księże Marku,
    odkąd moja młodsza siostra zachorowała na silną depresję, mam wrażenie, że ze mną też jest coś nie tak. Prosiłam Boga, zanim musieliśmy umieścić ją w szpitalu, by pomógł mi zrozumieć, co ona czuje. Wysłuchał mnie i to co zobaczyłam, było straszne. W pewnym momencie poprosiłam Go, żeby część tego wziął na mnie, zrobiłam to pod wpływem impulsu. Po części wkroczyłam w jej świat i od tamtej pory, gdy np. zanim weszłam do Kościoła, czułam stres przed tym jak się zachowam, gdy tam wejdę. Wszystko było ok, ale bardzo się stresowałam i bałam, że zaraz coś zrobię. Czułam, że to test. Teraz nie boję się Kościołów. Zwiedziłam ich ostatnio więcej przez swoje podróże. Dziwnie reagowałam też na Księży. Czułam się przy nich zestresowana tak, jakby mieli coś zobaczyć, coś we mnie, co nie jest przyjemne. Chyba mi przeszło, ale nie jestem pewna, bo nie miałam okazji spotkać się z Księdzem vis a vis.
    Dzisiaj miałam taką sytuację, która wzbudziła we mnie bardzo duże podejrzenia i podniosła, jakby wewnętrzny alarm. W pracy podszedł do mnie klient z krzyżykiem na łańcuszku, na wierzchu koszulki.
    Wywołało to na mnie tak duże, nieprzyjemne wrażenie. Bałam się. Strach przed tą mocą? Tak najlepiej potrafiłabym to opisać. Spuściłam głowę i nie spojrzałam na krzyżyk ani razu.
    I zaczyna mnie to bardzo niepokoić, bo potrafię się modlić. Bardzo wierzę w opiekę Aniołów i często się do nich modlę. Do Boga zwracam się ostatnio nawet w ciągu dnia, gdy po prostu siedzę na krześle. Oddaliłam się od Boga, wiem to. Bardzo wyniszczyły mnie osobiste porażki, choroba mojej kochanej siostry, rak mamy, próba włamania do domu.
    Gdy ten krzyżyk dzisiaj tak na mnie podziałał, stwierdziłam, że to przegięcie, bo nie jestem przeciwko Bogu. Nigdy nie byłam i nie mam nigdy zamiaru być i stwierdziłam, że to jest już jakiś alarm. To znak, moim zdaniem, który już daje mi do zrozumienia, że coś jest nie tak, bo nigdy tak nie miałam. A nie panuję nad tym. Nad tym strachem. Nie potrafię rozpoznać czy faktycznie jest coś nie tak, bo staram się kierować rozsądkiem i wewnętrzną siłą.
    Po dzisiejszej sytuacji w pracy czuję się skołowana. Co się dzieje?

  98. Czesław pisze:

    Księże Marku

    U mnie prawie wszystko bez zmian i dalej jest ciężko. Czuję, że muszę się nauczyć z tym jakoś żyć. Jestem jednak pewien nadejścia dla mnie dnia, w którym to dziadostwo ustanie, bo Pan wiecznie nie będzie tego tolerował!.
    Czytam od czasu do czasu wpisy na tym forum ludzi męczonych przez tego dziada, spodziewając się, że trafi się ktoś z podobnymi problemami do moich. Na razie jednak na to się nie zanosi.
    Przy czytaniu wypowiedzi innych przewija się w ich wypowiedziach bardzo często utyskiwanie na całkowite niezrozumienie stanu w jakim się znaleźli. U mnie jest to samo. Coraz bardziej jednak utwierdzam się w przekonaniu, że ten stan zamotania w człowieku jest specjalnie jemu dany, po to by, nie był w stanie się sam z niego wyplatać i musiał szukać pomocy w modlitwie do swego Stwórcy. Nie na darmo w pewnej części Mszy św. wypowiadane są słowa: „I chroń nas od wszelkiego zamętu!”. Może na tą kwestię kapłani swym wiernym za mało uwagi zwracają.

    Szczęść Bożę!

    • Ks. Marek pisze:

      Panie Czesławie Szanowny! Spróbuje Pan się skupić na tym, by żyć swoim życiem i tym samym pełnić wole Bożą. To wiele będzie upraszczać.

  99. Alex pisze:

    Witam serdecznie!
    Staralam sie znalezc odpowiedzi na moje pytania jednak bez skutku. Przez wiekszosc swojego zycia (niedlugo koncze 25 lat) zmagam sie z koszmarami sennymi oraz mowieniem przez sen, Jednak niedawno moj chlopak uswiadomil mnie, ze dzieje sie cos co wczesniej nie mialo miejsca, a mianowicie – powiedzial mi o tym, ze parokrotnie przestraszyl sie mnie w nocy. Podobno mowilam cos innym glosem – glosem bardzo niskim, obcym… podobno rowniez bardzo dziwnie, az przerazajaco sie smialam (tonacja tego smiechu go przestraszyla najbardziej). Nie slyszalam jeszcze czy to od mojego chlopaka, czy rodziny bym kiedykolwiek smiala sie przez sen – zazwyczaj krzycze, rzucam sie i placze…. Ta kwesia bardzo mnie poruszyla… Miesiac wczesniej dzien w dzien przez okolo tydzien budzilam sie rowno o godzinie 3 nad ranem. Doslownie otwieralam oczy, ktore juz byly nakierowane na zegar stojacy na niskim parapecie przy moim lozku – nie czul;am przy tym zadnego zmeczenia… zamykalam oczy i zasypialam znowu. Dodam, ze ostatnio mialam przerwe dluzsza z czytaniem Pisma Swietego i moje zachowania odbiegaja nieco od moich oczekiwan i wzorcow jakimi sie wczesniej kierowalam.
    Pierwszy raz Pismo Święte zaczęłam czytać pod koniec 24 roku życia, zbliżylam sie do Boga, zaczelam widziec co tak naprawde dzieje sie dookola mnie. Modlilam sie codziennie od kiedy odnalazlam prawde. Po paru dniach zarliwych modlitw i nauki Pisma Swietego lezalam w lozku. Moj partner zasnal. Ja modlac sie na lezaco, patrzac w sufit poczulam, ze ktos doslownie z calych sil uderzyl mnie w nogi dwoma rekami zacisnietymi w piesci, az materac sie poruszyl. Wiedzialam, ze to nie moj cchlopak, lezal obok. Nie potrafiac tego wytlumaczyc w zaden sposob, przerazona obudzilam go i zapytalam czy w jaki kolwiek sposob mnei dotknal, szturchanal noga… odpowiedzial, ze nie…
    Pare lat temu kiedy nie znalam jeszcze Boga, ani jego milosci naduzywalam alkoholu, prowadzilam rozwiazle zycie oraz co jakis czas przyjmowalam narkotyki – bylam bardzo zagubiona, potrafilam tylko ranic osoby chcace dla mnie dobrze… Wtedy mialam bardzo dziwne sytuacje, ktore nie daja mi spokoju do tej pory. Pare razy darzalo sie, ze katem oka doslownie widzialam, ze ktos wychyla sie za rogu pokoju i na mnie patrzy (bylam sama w mieszkaniu), przed snem widzialam czarny cien w kacie pokoju (jakby osoba ktora sie na mnie gapi), – bardzo sie tego balam…

    Prosze o pomoc. Nie wiem, czy to co opisalam w pigulce to cos czym powinnam sie naprawde niepokoic. Co Ksiądz o tym sądzi? Co może ksiądz mi o tym powiedzieć? Czy mogę być nawiedzana przez zle moce?

    • Zosia pisze:

      Witaj, wygląda mi to na dręczenie demoniczne ( opętanie zdarzają się podobno bardzo rzadko) ale zastrzegam nie jestem specjalistką . Nie wiem jak z sakramentaliami u Cienie czy morzesz je przyjmować jeśli to możliwe to udaj się koniecznie do spowiedzi, najlepiej generalnej. Choć jak najcześciej do kościoła, nos poświecony medalik np Matki Boskiej Niepokalanej, zaopatrz się w wodę swięconą skrapiaj nią mieszkanie, powieś na ścianach poświęcone wizerunki np Jezusa. Powierz swoje życie Matce Boskiej rób to nawet kilka razy dziennie, odmawiaj na głos różaniec , kup krzyż św Bernarda, podczas ataków módl się bardzo pomocne są akty strzeliste ja szczególnie lubię : Jezu ufam Tobie, morzesz własnymi słowami prosić o pomoc. Zaprzyjaźnij się ze swoim aniołem stróżem, módl się do niego i do Michała Archanioła, morzesz tez prosić o wstawiennictwo dusz czyśćcowych ofiarując im w zamian modlitwę bedą dla ciebie prosić u Jezusa . Pamiętaj o całej armii świętych których masz do pomocy. Zły się wścieka bo mu się wyślizgujesz, przepraszam za bałagan w mojej wypowiedz, niech Bóg będzie z Tobą

    • Ks. Marek pisze:

      Na początek proponuję zamieszkać oddzielnie z chłopakiem i spróbować zrobić dobry rachunek,. by potem pójść do spowiedzi. Od tego by pasowało zacząć. Reszta się wtedy pewnie sama zacznie układać.
      Pozdrawiam!

      • ania pisze:

        Dręczenia!modlitwa pomoże.
        Np. Nowenna pompejska

        edytowałem, ks. Marek.

      • Unknow pisze:

        Iście genialny i przemyślany pomysł. Zamieszkać oddzielnie? To najgorsze wyjście, gdyż demony będą miały ją tylko dla siebie. Tutaj potrzebne jest wsparcie i miłość drugiej osoby.

    • 666 pisze:

      doklłdnie mam to samo

  100. aga pisze:

    Witam,
    Mam pytanie do Ksiedza. Jestem osoba wierzaca, ktora otrzymala wiele pomocy,opieki, łask i madrosci od Pana przez cale zycie (mam 28 lat). Pracuje teraz w Niemczech w instytucie naukowym i nawiazalam jakby wiez/przyjazn z moim szefem, ktory jest bardzo nieformalny. Jest on katolikiem, zawsze to podkresla, jezdzi to Watykanu itp.. przezyl smierc kliniczna i zdecydowal ze bedzie zyl dalej. jest tez homoseksualista, i wprowadza duzo zametu w grupie, ploteczek, seksualnych perfidnych zartow, nie rozmawiamy na tematy naukowe tylko on sprowadza wszystko do płytkich zbereznych tematow. Mi to az tak bardzo nie przeszkadza, no bo sa o wiele gorsi szefowie i nie zwracam na to tak bardzo uwagi, robie swoje. Pozatym probuje nas wszystkich troche podrywac, ale wszyscy w grupie tez nie zwracaja na to wiekszej uwagi, tylko tez robia swoje.
    Pisze tutaj poniewaz czasami, zdarzylo mi sie to juz 2-3 razy w odstepach czasowych, jego twarz przeistacza mi sie po nawiazaniu z nim glebszego kontaktu wzrokowego tak jakby troche w swinie (naprawde). (Dodam ze nie biore zadnych lekow, nie pije alkoholou, ani nie mam problemow psychicznych). To jest bardzo dziwny widok, no ale widze co widze i mi sie nigdy to nie zdarzylo z nikim innym, ale sie nie boje, tylko jest mi obrzydliwy. Mysle, ze jedyne co moge to modlic sie o szefa zeby Pan mu pomogl i tak tez robie… czy Ksiadz rowniez widzi opetanych/dreczonych ktorzy zmieniaja troche swoje oblicze?

    • Ks. Marek pisze:

      Wszystko jest jak na dłoni w tym, co Pani napisała. A to, co ja widzę, bądź czego nie widzę, to nie ma tu żadnego znaczenia, proszę Pani. Życzę Pani odwagi w podejmowaniu dobrych decyzji życiowych!

  101. Pingback: Z serii: jak trafiacie na bloga: jak walczyć z opętaniem bliskiej osoby | Verum elevans hominem

  102. Ewa pisze:

    Żyjesz niemoralne. W grzechu nieczystości. Na początek przestań sypiac z chłopakiem. Wyspowiadaj się generalnie. Z całego życia. Zacznij się modlić sercem. Uczeszczaj codziennie na mszę świętą. Weź udział w rekolekcjach charyzmatyczny z modlitwą o uzdrowienie wewnętrzne i przemianę serca. Głosi je min. Ojciec James Maniackale lub w Czatachowej ojciec Daniel .Przyjmij JEZUSA za swojego PANA.

    • Ks. Marek pisze:

      Po 1: to do kogo Pani ten wpis kieruje? Trzeba to wyraźnie zaznaczyć.
      Po 2: to, co jest dobre dla jednego, dla drugiego może być totalnie nie zrozumiałe, a przy tym absolutnie zaporowe.
      Wiara, rodzi się ze słuchania, proszę Pani. Zatem, jeśli już Pani pisze o o. Danielu, czy Jamesie, to lepiej niech to Pani uczyni w formie świadectwa, a nie moralizatorsko śląc nakazy.
      Pozdrawiam serdecznie!

  103. Światło pisze:

    Dzień dobry.
    Nie należę do osób religijnych,nie należę do żadnej społeczności lecz kieruję się w życiu filozofia Jezusa. Od wielu lat wciąż upewniam się, że jego myśl, spokój,sprawiedliwość, miłość i niezlomnosc, to jedna z najtrudniejszych dróg. Wiele razy upadam zastanawiając się dlaczego tak trudno kochać ludzi… a może coraz trudniej nawet. Jednak w najcięższych chwilach, gdy już już mam wrażenie, że się poddam, na mojej drodze staje ktoś kto Jezusa zniewaza, wysmiewa, ironizuje. Wtedy nagle przybywa sił i wiary, że słusznie wybrałam ścieżkę. Czuję się bezpieczna w swoim małym świecie. Chciałam Wam to powiedzieć, bo poszukiwalam odpowiedzi na to co czasem „postrzegam, czuję ” a czego wyjaśnić racjonalnie nie potrafię, i czego nawet nie sposób opisać. Kiedyś, jako młoda dziewczyna, bałam się. Dziś patrząc czy czując dziwne rzeczy mówię, powtarzam myślą: Światło. Obok mnie stoi ktoś bardzo silny. Wizje,odczucia mijają, wrażenia pozostają. Jestem outsiderka. Historia ludzkości pokazuje jak wiele błędów i strasznych rzeczy drugim uczynilismy a wszyscy jesteśmy tylko i aż ludźmi, stąd mimo iż żyję blisko ludzi i dla nich, nie mogę do żadnej społeczności religijnych przynalezec ale cieszę się, że są. Cieszę się, że w kościele katolickim wraca się do studiowania pisma św., tak przynajmniej mi się zdaje.
    Poznając dokonujemy świadomego wyboru choć czasem wystarczy czuć, by wiedzieć.
    Pozdrawiam ciepło

  104. Ala pisze:

    Witam.
    Postanowiłam napisać, gdyż dziś podczas mszy świętej działo się ze mną coś dziwnego.
    W pewnym momencie, nagle, ogarnął mnie niepokój, uczucie którego nie potrafię do końca opisać, ale czułam się strasznie, tak jakby coś mnie przygniatało, trzymało w środku. Tez takie czucie jakby blokada. Dodatkowo czułam ucisk czy coś w rodzaju rozpierania pod żebrami i miejscowe bóle w paru innych miejscach na ciele. Nie były to bóle nasilone, ale nie czułam się dobrze. Miałam też problem z wymiawianiem słów i oddychaniem, chciało mi się płakać. Nie mogłam przemóc, odepchnąć od siebie tego dziwnego uczucia. Coś było nie tak. Po przyjęciu Komunii Świętej uczucie trochę zmalało, ale potem trzymało mnie aż do wejścia do mieszkania.
    Pamiętam, że już parę razy wcześniej też mi się coś takiego zdarzyło, zarówno podczas mszy świętej jak i np podczas rozmowy, albo nagle niespodziewanie, tzn głównie pamiętam niepokój i to uczucie blokady, jakbym to nie była ja.
    Często sobie tłumaczyłam, ze to kwestia mojego sumienia. Jednak spowiadam się raczej regularnie i nie przystepowalam do komunii swiętokradczo. A z drugiej strony, z tego co czytam o działaniu złego ducha, to moje objawy są dosyć łagodne i nie wiem czy od tego pochodzą…

  105. rixo pisze:

    a jak ktos potrafi wyczuwac ze zdjecia czy dana osoba/zwierze zyje to ma zdolności czy jest opetany?:D

  106. Aśka pisze:

    Szczęść Boże,
    piszę, ponieważ od pewnego czasu mam problem. Przez wiele lat miałam problem z grzechami nieczystości. Konsekwencją tych grzechów były świętokradzkie spowiedzi i Komunie Święte. Po latach przejrzałam na oczy i wyspowiadałam się szczerze. Staram się zmienić swoje życie, walczyć z pokusami. Zaczęłam także więcej się modlić. Na mojej drodze ciągle pojawiają się nowe problemy. Nachodzą mnie myśli, że znowu się wyspowiadałam bo niedostatecznie dobrze przygotowałam się do spowiedzi, że wzbudziłam litość w spowiedniku i tylko dlatego dostałam rozgrzeszenie. Ciągle przypominają mi się dawne grzechy, okoliczności obciążające, nachodzą mnie myśli, że gdybym wyznała wszystkie te grzechy z których już się spowiadałam i te które sobie uświadomiłam nie dostałabym rozgrzeszenia. Odczuwam potrzebę pójścia do spowiedzi a gdy to zrobię obwiniam się, że nadużyłam sakramentu. Coraz trudniej jest mi się modlić, w czasie modlitwy nachodzą mnie różne myśli, które mnie męczą. Czuję się niegodna i mam poczucie, ze i tak pójdę do piekła. W Kościele oraz podczas modlitwy dopada mnie rozpacz, że już dla mnie jest za późno. Nachodzą mnie myśli, że modlę się do Boga w którego nie wierzę. Modląc się coraz częściej spuszczam głowę żeby nie patrzeć na święte obrazy. Gdy modlę się na różańcu mam ochotę go rzucić. Wydaje mi się , że jedynym ratunkiem dla mnie jest śmierć. Coraz częściej myślę o samobójstwie, żeby nie mieć wyrzutów sumienia i przestać grzeszyć. Mam poczucie beznadziei, że nie zdołam wynagrodzić bliźnim krzywd, które im wyrządziłam. Gdy staram się szukać pomocy tez nachodzą mnie wyrzuty sumienia, że obciążam kogoś swoimi problemami i próbuję się usprawiedliwiać bo mam to na co zasłużyłam. Kiedyś już miałam problemy z myślami samobójczymi oraz koszmarami tylko wtedy te myśli były inne bo czułam jakby pochodziły z zewnątrz a teraz wiem, że pochodzą ode mnie, że są sposobem ucieczki przed problemami. Proszę o radę co mam robić, jak zaufać Bogu bo sama nie wiem co robić.

    • Ks. Marek pisze:

      Odpowiedziałem Pani w mejlu.

      • Maria pisze:

        Księże Marku, mam podobny problem co przedmówczyni. Bardzo proszę o pomoc.
        Szczęść Boże

        • Eliza pisze:

          Księże Marku, mam taki sam problem jak przedmówczynie. Proszę o pomoc.

          • Ks. Marek pisze:

            Sporo tych przedmówczyń było i sporo problemów. Co konkretnie jest, co by Pani potrzebowała zmienić w swoim życiu?

          • Eliza pisze:

            Szczęść Boże.
            Od dziecka zawsze korciło mnie do złego, omijałem mszę, szłam inną drogą, były w niej czasem kontakty ze złą stroną wiary. A teraz mam problem z wejściem do kościoła i modlitwą tzn. Wydaje mi się to takie puste. Ostatnio też nękają mnie choroby. Będąc w szpitalu znalazłam cudowny medalik Matki Boskiej a godzinę później Krzyżyk. Wtedy miałam jeszcze uczuczucia. Następnie natrafiłam w internecie na karty tarota online i zaczęłam je stawiać. Od tej pory nie czuje nic – żadnych uczuć. Bardzo proszę księdza o pomoc.

          • Eliza pisze:

            Szczęść Boże. Proszę Księdza, chyba zbyt dużo tego się dzieje żeby opisywać to na forum. Czy możemy przejść na maila?

          • Ks. Marek pisze:

            Nie ma takiej potrzeby. Przecież nikt tu Pani nie zna. 🙂
            Poza tym, co ja mogę Pani odpowiedzieć na to, czym się już Pani podzieliła? Chyba tylko tyle, że nie oceniam Pani i będę się modlił w Pani intencji. Bo cóż więcej? No, może jeszcze tylko tyle, że może warto by było nawiązać kontakt ze swoim duszpasterzem, i do niego zwrócić się o pomoc?
            Jedno niech Pani, że jest dla Pani nadzieja. Jest nią Jezus Chrystus.

            Rz 10, 9-10 Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia.

  107. katrin pisze:

    Witam, mam pytanie. Czy u osoby, która jest zaangażowana mocno we wspólnotach różańcowych, w Odnowie w Duchu Świętym, często sie modlącej – dodam nawróconej kilka lat wcześniej, po spowiedzi generalnej, modlitwach o uwolnienie, mogą pojawiać się napaści Złego po przyjęciu Komunii Świętej, czy w czasie Mszy Świętej? Czy to normalne, czy oznaczające że nadal taka osoba nie jest „oczyszczona” „uwolniona”.

    • Ks. Marek pisze:

      Warto zajrzeć do Słowa Bożego, ot choćby tu:

      Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje. 6 Upokórzcie się więc pod mocną ręką Boga, aby was wywyższył w stosownej chwili. 7 Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was. 8 Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. 9 Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu! Wiecie, że te same cierpienia ponoszą wasi bracia na świecie. 10 A Bóg wszelkiej łaski, Ten, który was powołał do wiecznej swojej chwały w Chrystusie, gdy trochę pocierpicie, sam was udoskonali, utwierdzi, umocni i ugruntuje. 11 Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen.
      /1P 5, 8-10/
      Dopiero zbawienie uwolni nas od pokus.

  108. Pingback: Czy da się sprawdzić czy jest się opętanym? | Verum elevans hominem

  109. Michał pisze:

    Szczęść Boże!

    Proszę księdza mam takie pytanie – jestem osobą raczej religijną, Bóg dał mi łaskę wiary. Jednak od pewnego czasu mam pewien problem. Mianowicie, kilka lat temu, gdy byłem jeszcze w gimnazjum (obecnie mam 24 lata) zdarzało mi się, że w nocy (nomen omen około 3 po północy, najczęściej około 3:20) budziłem się przerażony czując jakąś obecność w pokoju. Zazwyczaj odmawiałem wówczas różaniec tak długo, aż jakoś się uspokajałem i udawało mi się zasnąć. Równolegle z tym działy się czasem dziwne rzeczy – jednak nie jestem w stanie stwierdzić czy to nie były zwykłe przywidzenia. Czasem na radiobudziku który mam przy łóżku zmieniały się cyfry w sposób nienaturalny dla zegara. Np w sposób rosnący, od 3:00 rosło, aż do 3:59, gdzie powinno się przełączyć na 4:00, jednak osiągało wartość 3:60, 3:61 itd.
    Pokrywało się to w czasie z moim przywiązaniem do pornografii oraz masturbacją.

    Wszystko to ustało mniej-więcej po bierzmowaniu. Jednak od tamtej pory aż do 2015 grzeszyłem spowiedzią i komunią świętokradzką, gdyż uznałem sobie, że „moja edycja nieczystości to w sumie grzech lekki, to się spowiedzią powszechną kasuje”. Oczywiście, po latach gdy wyznałem to w konfesjonale dowiedziałem się w jakim błędzie tkwiłem. Od tamtej pory patrzę na swoje grzechy bardziej rygorystycznie, udało mi się z Bożą pomocą przezwyciężyć wspomniany wcześniej „nieczysty duet”, a przynajmniej bardzo mocno go ze swojego życia wyrugować. Modlę się do swojego patrona co dzień i co niedzielę tak zwanym egzorcyzmem prywatnym, noszę poświęcony medalik z Nim, czasem spontanicznie dokonuję adoracji Krzyża jaki mam nad łóżkiem, jednak mam wrażenie że mimo to dalej coś jest ze mną nie tak. Czasem mam, nawet w czasie mszy, mocno obrazoburcze myśli – i nie wiem skąd się one biorą! W tym zdarzyło mi się częściej opuścić mszę świętą niż kiedykolwiek przez całe moje życie (3 razy), używam więcej wulgaryzmów niż powinienem i przede wszystkim czuję w sobie olbrzymie pokłady nihilizmu, braku chęci do czegokolwiek – co mnie zapędza ku lenistwu, a to doprowadza do kłamstwa i braku poprawy.

    I teraz rodzi się właściwe pytanie – czy ja szukam tak zwanej dziury w całym i zwyczajnie, po ludzku muszę wziąć się za siebie i przestać narzekać, czy może moja historia ściągnęła na mnie może nie tyle opresje, co dręczenie?

    Dodam, że czasem, jakbym to nie był ja, mam w głowie coś, taki „głosik”, co okręslam go jako takie „antysumienie”, czyli działa zupełnie odwrotnie od sumienia + do tego czasem jakby mi podpowiadało teksty „trzeba oddać hołd” (już nie do kończę komu, proszę się domyśleć), które zaraz są jakby przekrzyczane już przez „głosik” mój (taki sam, jaki „słyszę” gdy mówię coś do siebie w myślach) „nie, absolutnie nie!” połączony z wyznaniem wiary lub z psalmem „Pan jest mą mocą i źródłem męstwa, jemu zawdzięczam moje ocalenie”. To „antysumienie” było szczególnie aktywne w czasie gdy budziłem się o 3 nad ranem.

    • Ks. Marek pisze:

      Proszę Pana
      Proponuję poczytać troszkę o acedii – nie, żebym ją Panu zarzucał! Chodzi o uodpornienie się na zasadzki złego, który znając Pana słabości próbuje zachwiać gruntem pod Pana stopami. Lata trwania w grzechu trzeba okupić wysiłkiem, trudem wypracowywania postawy zaufania Jezusowi, posłuszeństwa Jemu. Słowo Boże, modlitwa, sakramenty – oto skuteczne narzędzia w drodze do realizacji obietnic Chrystusa, jakie On Panu złożył na chrzcie świętym. Błogosławię Panu!

  110. grzesznik pisze:

    Czcigodny Księże, zauważyłem, że po przyjęciu Komunii Świętej przeżywam bardzo silne kuszenie (poprzez sferę seksualną). Czy Ksiądz mógłby wyjaśnić dlaczego tak się dzieje?

    • Ks. Marek pisze:

      Niestety, nie mogę. Pański wpis niewiele mówi. Uważam, że wiedzę, którą Pan posiada, można świetnie użyć samemu. Widzi Pan kuszenie, wie Pan w jakiej sferze, to i pewnie też wie Pan, czego np unikać w życiu, by nie dać się złamać pokusie. Więc jest czym i jak działać. W czym życzę panu odwagi i służę ewentualna pomocą w przypadku dalszej korespondencji.

  111. elżbieta pisze:

    proszę o pomoc ! moja córka mnie nie nienawidzi! Jest jak szatan!

  112. Mama dwojki pisze:

    Prosze Ksiedza. Mialam koszmar dzisiejszej nocy o petaniu moich dzieci. Mlodszy 11 miesieczny nie byl soba. Jedynie powloka w sensie gdy zadawalam pytatani to odpowiadal jak normalnie mama, baba bu. Ale czulam ze cos jest nie tak jak powinno i spytalam czy to moj Konradek czy ktos inny. Glosem mojego dziecka odpowiedzial ze to nie on. Z kolei w tym samym czasie moj starszy syn 4.5 letni znikl jakby rozplynal sie w powietrzu i czulam ze zle sily go zabraly. Czy powinnam sie tym martwic. Faktycznie cos nam grozi? Bardzo prosze o pomoc.

    • Ks. Marek pisze:

      Marzenia senne to nierzadko „wypadkowe” rzeczywistości. Trzeba by przyjrzeć się tej rzeczywistości właśnie, codzienności, zwyczajności, by zauważyć potencjalne zagrożenia i je wyeliminować. Sen mara, Bóg wiara!

  113. Zbigi pisze:

    Czy można otworzyć drzwi w umyśle, OBE?!

    Całe życie mi się sypie, czuję wszystko, ludzi, mam wstręt, niechęć…
    Głowa mi pęka, czuję to jakby ktoś wlewał bilion informacji w jedną mili sekundę…
    …może się poddałem po śmierci córeczki, wszystko odkładam na później, wyparłem się Boga

    • Ks. Marek pisze:

      Może nad tym niech się Pan trochę zastanowi?
      Choć nadal prowadzę życie w ciele jednak obecne życie moje jest życiem wiary w Syna Bożego który umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie (Gal 2, 20-21)

  114. Kochająca siostra pisze:

    Witam. Historia mojego brata jest bardzo skomplikowana i błagam o pomoc bo już nie wiem co robić brat ma 34lata był fryzjerem w prestiżowym salonie miał pasje jeździł do Paryża na pokazy czesał marzenia skończone studia w Mediolanie. Ale 3 lata temu poznał dziewczynę która zajmowała się psychoterapia jakieś święte kamienie wrzby z kart tarota mi się wydaje że należy do jakiejś sekty mówiła o jakiejś czarnej magii. Brat zaczol się interesować aż za bardzo jakimiś kosmicznymi silami, astrologią, czytał jakieś dziwne książki. Przestał się interesować swoją pracą pasją i fryzjerstwem spędzał dużo czasu z tą dziewuchą. Po roku pojechał na obóz sztuki walki mieczem jakiegoś znanego Chińczyka. Od 2 lat mowil że nic go nie cieszy jest przybity i że nie chce już żyć oddał wszystkie zegarki ubrania perfumy swojemu bratu jakby się żegnał. W zeszłym roku zaczol mówić że ludzie to roboty że wykonują wszystko jak im się każe,bardzo mnie zaniepokoiło to iż zaczol mówić że jego tata jest niebezpieczny że musi mamę uwolnić od niego i tu pojawił się przełom. Pojechał do rodziców którzy mieszkali około 140zl od niego,został na noc a w nocy zaatakował ojca nożem chciał go zgładzić. Tatę ma scjorowanego już po jednym zawale, ale poradził sobie obezwładniły go i wezwali karetkę która umieściła mojego brata w zakładzie psychiatrycznym w którym był 3 miesiące. Po wyjściu było ok w miarę choć był otumaniony lekami które dostawał. Ale i tak myśli jego i zainteresowania tymi astrologicznymi wizjami nie przeszły pokezdzewam że wywoływał duchy z tą dziewczyną ona już wiele lat się tym zajmuje. 2 tygodnie temu zadzwonił do rodziców że potrzebuje iść na terapię przestał brać leki że 4 miesiące temu. Mama jego i tata wystraszył się że chciał u nich zostać na noc po nie dawnej jego agresji wyglądał podobno jakby był w jakimś transie tylko jeden cel się liczył. Więc Bali się go i powiedzieli że tata przyjedzie po niego o 9 rano następnego dnia. Gdy ojciec na niego czekał ale niestety się nie doczekał jego intuicja mówiła mu że coś jest nie tak i zaczęli go szukać przez szpitale policję itp. Okazało się że skoczył z mostu o 10:00 upadl na beton.Minęło 2 tygodnie jest na oiomie żyje jest z nim kontakt choć jest cały połamany. Czy brat może być opętany? Czy jest możliwość aby jakoś to sprawdzić co mogę zrobić ? Dodam iż kiedyś miałam już do czynienia z czymś takim. Brat gdy mu długo w oczy patrzę zamyka je i nie chce otworzyć myślę że ten kogo ma w sobie wie że ja wiem że tam jest i stara się ukryc. Chcę go uratowac. Dodam że po upadku był reanimowany a wiem że po śmierci duchy wydostają się z ciała . tylko pytanie czy zdążył uciec zanim przywrócili brata do życia. Nie mogę spać nocy tak o tym myślę płacze że wcześniej mi to do głowy nie przyszło lub nie chciałam tego widzieć. 🙁 Pomocy błag zanim będzie za późno.

    • Ks. Marek pisze:

      Dociekanie, czy brat jest opętany, czy nie, to akurat nie jest dobry pomysł. Raczej potrzeba modlitwy – jeśli jest Pani osobą wierzącą – modlitwy o wole Bożą dla brata, dla waszej rodziny, o błogosławieństwo i dary Ducha Świętego dla lekarzy ratujących brata.
      Bez względu zaś na wszystko – na ile to tylko możliwe od strony medyków, trzeba być przy chorym bracie, rozmawiać z nim, być przy nim obecnym. To ważne wsparcie moralne, uczuciowe. Bez wątpienia, każdy tego pragnie, by nie byś osamotnionym w sytuacji, która po ludzku wydawać się może totalnie ekstremalna.

  115. Małgorzata. pisze:

    cały nasz rodzaj ludzki nosi znamiona opętanych rządzą władzy nad wszechświatem.

  116. Anna pisze:

    Podane kryteria dotyczą nie tyle dręczenia co opętania i zniewolenia, o którym zdaje się nie piszesz, czyli działania demonicznego pętającego wolną wolę: pętanie całkowite lub częściowe; ludzie dręczeni często gęsto zupełnie bez przeszkód bardzo długo korzystają z sakramentów i sakramentaliów. Dostęp do człowieka demon toruje sobie ” od zewnątrz” doprowadzając go stopniowo do rozgoryczenia, zniechęcenia, rozpaczy, stających się dla Złego furtką.

  117. Powiem prywatnie pisze:

    Proszę o pomoc. Uważam, że wszyscy w domu doświadczamy nieszczęść i cierpimy albo fizycznie, albo psychicznie. Ja mam 28 lat, próbuję się podnieść, wszystko jest na wyciągnięcie ręki, ale jakby za szkłem, tylko dla mnie, a inni biorą. Popełniałam grzechy, to co jest uważane za grzech. Dosłownie czujemy, że nie mamy prawa się uśmiechać i cieszyć. Gdy mam jakiś sukces, za chwilę jakieś nieszczęście, mniejsze lub większe. Patrzę w lustro i widzę całkiem ładną dziewczynę, gdyby się uśmiechnęła, wtedy zdaję sobie sprawę, że życie mi ucieka na „przekomarzankach”, ale czuję się raczej okropnie, przewlekle zmęczona i zestresowana. Myślałam, że dostałam wszystko do szczęśliwego życia, dobrze się uczyłam, byłam dobra w tym co lubiłam, tylko w domu wiecznie patologia (taka psychiczna). Pomyślałam, że żyję tu, po to by być szczęśliwą oraz że chcę żyć – uśmiechać się, czerpać, pomagać, mieć harmonię, na wszystko byłoby miejsce. Ale nie. Ledwo jedna trudność się kończy, zaczyna druga. Ile razy tylko pomyślę, że będzie dobrze, będę zdrowa, czuję się lepiej, kregoslup sie naprawił, stanę na nogi ze swoim życiem (teraz jest czas na układanie go u mnie, jeszcze), pomyślę, cieszę się, że cię mam MÓJ samochodzie, albo cokolwiek – bo mnie wozi do pracy – to za chwilę kasacja samochodu, a moje problemy z kręgosłupem znowu zaczęły dominować moją codzienność. Miałam sny, w których czułam złą energię,takie śniące się o 3 w nocy, albo od 2 do 5 rano, śniło mi się nawet dwa razy, że moje ciało albo uniosło się w górę, ale to mnie nie cieszyło, że latałam…, albo że spałam i za nogi twarzą do podłogi wisiałam przy suficie. Miałam parę przerażających mnie snów, szczerze mówiąc chcę mieć swoje mieszkanie, będąc singlem, ale boję się bycia całkiem samej. Zauważyłam, że jeśli już próbuję potańczyć, ale to smutna radość, bo nie mogę się na 100 procent zatracić, to gdy wczuję się w muzykę, mam taki fajny ciąg, wczuwam się, to ZAWSZE akurat wtedy zacina się internet. Wydaje mi się, że nie przesadzam. Wiele różnych drobiazgów, które drażnia, ale nie pamietam, błahostki, ale jednak. Nie chciałam przed sobą przyznać, ale wydaje mi się, że jest jakiś wstręt u mnie do świętości. Modlę się tak z serca do Boga, przepraszam go, dziękuję i proszę, gdy mogę chodzę do kościoła w niedzielę. Myślałam, że Bog już przewiał na dobre czarne chmury. Ale 2 lata teraz mieszkam z rodzicami, nie wiem do konca co z moimi plecami, zawsze mnie sie zbywa u lekarza, a to mi sie nie należy pomoc, bo bo bo… Tu jest patola psychiczna, oni też nie chcą tego, ale są takie kłotnie, każdego cos boli, nie ma tu kultury bycia jakiej bym chciala, jaka jest w domach, z ktorych dzieci dostaja dobra prace intelektualna, administracja, przedszkolanka czy urzędnik, ja nie mowie o karierze naukowca i Bog wie czym. Mam kompleksy, kiedys do konca gimnazjum zbieralam czerwone paski, czulam sie z siebie dumna, ze moge, potrafie, chodziłam na tance, kochalam to i uwielbialam i odnajdywalam sie nie najgorzej. mimo ze poza tym stronie od sportu, to dawało mi szczęscie. W pewnym momencie jakby wszystko coraz gorzej sie ukladalo, z roku na rok na studiach czulam sie coraz glupsza, czulam ze wiekszy wysilek i stres niewiele zmienia. Widac bylo, ze sie uczylam, ale efekt bywal zenujacy, na przyklad prezentacje, wstydziłam się. Do dzisiaj w rozmowie ludzie maja mnie za debila, a potem egzaminy bez szału ale jakos mi nawet idą, ja dostrzegam roznice w traktowaniu mnie wtedy, jest mi przykro, to nie zmienia faktu, ze kiedys bym powiedziała, ze stac mnie na wiecej, na lepsze efekty, lepsza jakosc, wystarczy sie pouczyc, ale teraz to jest dla mnie trudnosc, nauka, nie chce czytac, nic, ani bzdur, romansow, ani wiadomosci, bo dołują, ani pod katem zawodowym, w ogole, dlugo czytam, dlugo przyswajam, to jest dla mnie za duzy trud jak na taka czynnosc np. Zmierzałam do tego, ze i w tym roku miałam sen. W tym dniu wszyscy domownicy powiedzieli, ze mieli jakis zły sen, jakby jakas zla energia. I snilo mi sie wlasnie, był obrazek Maryji ubranej na czarno i w ogole jakis duch czy cos ubrany na czarno, chyba kobieta, ja w tym snie bylam w swoim gimnazjum, przebiralysmy sie z dziewczynami z klasy po w-fie w szatni i ten duch czy cos powiedzial, to czym latwo tłumaczyc niepowodzenia, ze wszystkie moje niepowodzenia to dlatego, ze jestem opetana. Ten duch dobry w moim odczuciu nie byl. Odczulam, ze te duch jest blisko, a nie ze mnie opetal. No i ja w tym snie ignorowałam to, nie chcialam tego dopuszczac do siebie, zamierzalam sie starac i w ogole, to byloby strasznem gdyby to była prawda. W tym snie widziałam moja kolezanke, ktora miala zawsze najlepsze oceny, optrafila rozmwiac, ma znajomych, uczyla sie tylko troche, teraz jej zycie uklada sie pod wieloma wzgledami, i gotuje dobrze, cos jej wychodzi, ma meza, usmiecha sie, juz bchyba jest stomatologiem. Niewazne czy mysle o ludziach wierzacych czy niewierzacych, odnoszą sukcesy, nie mecza sie az tak, my jestesmy wierzący, ale wydaje mi się, ze opetani, albo ktos klatwe rzucil, nie wiem. Ja sie starałam, uczylam sie, nie pilam, nie palilam, nie bralam narkotykow, chcialam tez szalec ale zdrowo, ale nie umialam zdobywac znajomych i przyjaciol ale nie po to, zeby probowac wyszarpac szczescie, tylko pracowałam na dobre zycie, nie na placz. Po to Bog dal rozum i wolna wolę, ale czuję, że za bardzo na nim polegam jak sie podlamie, ze prosze Boga zeby mi pozwolil na szczecie, na powodzenie, sukces, zeby chronil bezpieczenstwo i zdrowie. I nie chce codziennie tak powiedzmy sklielczec, w moim sercu jest miejsce dla Boga, ale czy ja codziennie musze bać sie i do niego zwracać, nie moze sie toczyc zycie w bezpieczesntwie i powodzeniu oraz isc w niedziele do kosciola lub czasem sie pomodlic? Proszę bardzo o kontakt,

Zostaw komentarz