1. Czy mnie słyszysz?? Dociera do ciebie? Czemu ty mnie nie słuchasz? Kiedy ty się wreszcie zmienisz? – Jak często tego typu równoważniki zdań, czy właściwie partykuły, pojawiają się dziś w ludzkim języku, w naszej codziennej mowie?
Znakiem czasów naszej doczesności jest fakt, że się nie spotykamy w naszych wzajemnych relacjach – mimo, iż teoretycznie nie żyjemy sami z sobą, w pojedynkę; niby mamy rodzinę, przyjaciół, znajomych. Jednak jest w nas pewna skłonność do tego, iż sądzimy, że każdy z nas jest taki sam. A przecież nie jest. Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie, by już w samej tylko zewnętrzności to zróżnicowanie dostrzec.
Przy stworzeniu Bóg uznał, że wszystko co stworzył było dobre, a człowiek był bardzo dobry. W tej kwestii nic się nie zmieniło po dziś dzień. Każde istnienie ludzkie jest przez Boga chciane, akceptowane, wezwane do podjęcia trudu stania się świętym. Nasz ludzki osąd nie jest ostateczną instancją rozstrzygającą, czy dana postawa ludzka, decyzja, mają swój początek, środek i koniec w Bogu, czy poza Nim. To, co najbardziej winno nas interesować, to prawda, iż nie jesteśmy masą, tłumem, tumultem – lecz jednostkowo zaproszeni do współpracy z Bogiem. Na swój sposób z jednej strony, zaś w zamyśle Bożym z drugiej, każdy z nas jest dobry. Tego dobra nam danego i zadanego mamy szukać w sobie oraz w bliźnich. To nie jest łatwa sztuka. Trafnie zauważa angielski poeta doby romantyzmu, Samuel Taylor Coleridge. Pisał m.in. tak: Życie nasze byłoby piękne, gdybyśmy dostrzegali to, co niweczy nasze dobro. Najbardziej zaś dobro niweczy przesąd, że może nam je dać przemoc. Te partykuły, pełne agresji, wyzwalające złe emocje, są tego najlepszym przykładem.
2 Czego nam więc potrzeba, by wkroczyć na drogę Bożej nauki? Jak żyć by ustrzec się od zła, czyhającego na nasze potknięcia? Myślę, że odpowiedź dość wyraźnie pobrzmiewa z dzisiejszej Ewangelii: konieczne jest z naszej strony otwarcie się na Boga, człowieka oraz świat. Mądre otwarcie się, rzecz jasna. Takie, które nie rozerwie nas na strzępy. Bardziej chodzi o dążność do rozumienia tego, co dzieje się w nas, przez nas oraz wokół nas. Chodzi więc o to, by mieć kontakt z samym sobą, a tym samym z tą cząstką, która w nas jest najlepsza – Z Bogiem, i Jego łaską w nas złożoną. Inaczej mówiąc, chodzi o to, by każdy z nas miał świadomość tego, kim jest: rodzice, że są rodzicami a nie kumplami swych dzieci, którzy nie dość, że pozwalają sobie na lekceważące „tykanie przez dzieci” to jeszcze też lekkomyślnie noszą się, „lansują” w świecie, jak ich pociechy; dzieci by wiedziały że nimi właśnie są – świadomymi tego, że nikt nie ma prawa od nich wymagać perfekcjonizmu, ale też i tego, że świat to ocean bezkresny, po którym trzeba umieć żeglować, by bezpiecznie zdobyć port, który wieńczy obrany kurs; dziadkowie by potrafili uznać, iż trzeba udać się na zasłużony odpoczynek, w czasie którego znajdą czas na małżeńskie rozmowy, wspomnienia, może podróże, albo na zaległe lektury – nie zaś na wyręczanie swoich dzieci z obowiązków, które świadomie i dobrowolnie na siebie przyjęli wybierając drogę małżeńską, rodzicielską; nauczyciele, w tym także kapłani, by potrafili przyjąć w pokorze, że ci, do których są posłani nie potrzebują mądrali, wszystko wiedzących, nieomylnych zgorzkniałych i wiecznie niezadowolonych teoretyków – oni potrzebują świadków, którzy być może i siedem razy na dzień upadają, ale takoż samo, siedem razy powstają.
3 Pomieszanie z poplątaniem, jakie dziś daje się zaobserwować w świecie przysparza wielu ciężarów w oderwaniu się od naszej cywilizacyjnej wady, jaką jest nieumiejętność słuchania. Ktoś, kto miał okazje kiedykolwiek pracować z osobami, które straciły nagle słuch, ten wie, że kolejnym krokiem kalectwa będzie utrata mowy. Niezwykle trudno jest komuś takiemu funkcjonować w świecie. Nie będzie mu łatwo czegoś się dowiedzieć, z niemałym też trudem będzie musiał radzić sobie z informowaniem o swoich potrzebach innych. Chcąc dobrze przeżyć czas, jaki daje nam Bóg w postaci naszego życia, nie da się tego uczynić, nie słuchając. Mając zaś ten zmysł zniewolony, będąc go nie raz pozbawionymi, prośmy dziś Chrystusa, by nas otworzył – na słuchanie Jego Słowa, na widzenie Jego obecności, niech Pan Jezus da nam łaskę, by wszystko to, co nas określa w świecie, wróciło na swoje miejsce, zgodnie ze stwórczym zamysłem Boga. Karmiąc się Słowem Bożym oraz Ciałem Chrystusa, trwając na modlitwie, niech nam wszystkim w trudzie i zaszczycie zarazem stawania się świętymi, wszechmogący Bóg błogosławi. Amen!
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Dawno nie czytałam tak mądrych słów. Już dawno nikt tego głośno nie powiedział. Jest nad czym się zastanowić i co wiecej wyrazistość Pana wypowiedzi pobudza do kolejnego ruchu. Kolejnego kroku. Przepraszam, że to powiem ale aż trudno uwierzyć, że jako osoba duchowna nie jest Pan zamkniety w murach swojego kościola i że jest Pan doskonałym obserwatorem. Nie ma w Pana wypowiedzi tak często pojawiającej się wśród pewnych kręgów stęchlizny czy politykowania. Świeży powiew prawdy i prawdziwy obraz rzeczywistości.
Sent from my BlackBerry® wireless device
Dziękuję za dobre słowa. Cieszę się, że tekst trafił do Pani.
Bóg zapłać! 🙂