Ponieważ miłość bliźniego to zasada fundamentalna i porządkująca relacje do bliźniego, to każdy grzech przeciw bliźniemu – np. kłamstwo – jest w jakimś sensie grzechem przeciw miłości bliźniego. Są też takie grzechy które występują w szczególny sposób przeciw miłości bliźniego. W linii zasady naruszamy nimi miłość bliźniego.
Obojętność.
Jest to przeciwność gotowości i gorliwości, które mają na celu zabezpieczenie dobro osoby kochanej. Kto nie interesuje się dobrem bliźniego, ten jest obojętny i pasywny. Jest to postawa braku miłości, wręcz jest jej porzuceniem: Uważajcie, aby nikt nie odpłacał złem za złe, zawsze usiłujcie czynić dobrze sobie nawzajem i wobec wszystkich! Pisze Apostoł Narodów Obojętność może być postawą wobec konkretnej osoby albo też względem całych grup, narodów. Jest to tzw Mizantropia – co znaczy tyle co brak zainteresowania. Świadoma i dobrowolna obojętność jest grzechem – i to tym cięższym, im bardziej bliźni miałby prawo do naszego zainteresowania.
Nienawiść.
Naturę nienawiści możemy opisać w następujący sposób: Ten, kto kocha – mówi TAK osobie kochanej i czuje się z nią złączony. Nienawidzący mówi NIE i za wszelką cenę usiłuje się od drugiego odłączyć. Ten kto prawdziwie kocha, ten widzi w osobie kochanej stworzenie Boże i przede wszystkim poprzez czyny mówi mu: Jesteś drogocennym dobrem. Napełniony zaś nienawiścią uważa bliźniego za zło i mówi mu tak: lepiej byłoby gdybyś nie istniał. W ten sposób, kto nienawidzi bliźniego ten domyślnie staje przeciw Bogu, a Ten przecież stworzył i kocha wszystkich ludzi. Kochający odczuwa dobro jako swoje własne; ten zaś kto nienawidzi uważa wszystko u znienawidzonego za własne nieszczęście i cieszy się, kiedy ta osoba ulega złu, czy też go doznaje.
Istnieje jeszcze kwestia rozróżnienia pomiędzy uczuciem nienawiści a postawą woli. Nie są to równoznaczne oznaczenia nienawiści. Jeśli ktoś czuje do drugiego spontaniczną antypatię, ale dobrowolnie się na nią nie zgadza i nie pozwala się nią kierować, to wtedy nie możemy mówić o nienawiści. Także ten, kto potępia zło bliźniego a nie potępia jego osoby, ten również nie popełnia grzechu nienawiści. Dezaprobata dla zła to wprost część miłości bliźniego. Nienawiść polega na żywieniu odrazy w stosunku do bliźniego.
Jeśli gniewamy się na kogoś, kto nas skrzywdził, a jednak tej osoby nie potępiamy, to również i wtedy nie można mówić o nienawiści. Pamiętajmy jednak, że gwałtowny gniew może łatwo przerodzić się w nienawiść.
Mówiąc o nienawiści możemy wyróżnić nienawiść:
• uwarunkowaną – czyli wstręt do bliźniego przez wzgląd na to, że uważam go za nieszczęście dla mnie. Gdyby nie to odniesienie do mojego JA wtedy byłbym w zupełnie innym stosunku do bliźniego
• nienawiść czystą, radykalną. Ta forma nienawiści nie wiąże się z żadnymi warunkami. Życzę komuś źle nie z mojego powodu lecz z jego powodu i dla niego. Ta nienawiść jest całkowicie przeciwna miłości i życzliwości. Jest to nienawiść nieprzyjaźni, a więc najgłębszy upadek moralny, bo miłość jest przecież najwyższym dobrem. Nienawiść radykalna jest owocem prawdziwej niegodziwości – jako przykład: Terroryzm.
• Nienawiść indywidualną bądź zbiorową w odniesieniu do jakiejś grupy lub narodu – psychoza tłumu czy masy może pogłębiać nienawiść. Chrześcijanin ma szczególny obowiązek przeciwstawiać się nienawiści zbiorowej poprzez działanie na rzecz pokoju.
Zazdrość.
Nie jest tak ciężkim grzechem jak nienawiść. Człowiek zazdrosny smuci się z faktu posiadania dóbr przez drugiego, który on sam nie ma. Zazdrość nie jest jednak upatrywaniem w bliźnim powodu swego nieszczęścia. Kto nienawidzi, ten atakuje bliźniego szerzej i ciężej – pragnie by ów człowiek stracił posiadane dobra. Człowiek zazdrosny chciałby tylko posiadać to, co ma inny człowiek. Jednak zazdrość może przerodzić się w nienawiść. Zazdrość możemy podzielić na indywidualną i grupową. Należy też odróżnić zazdrość od niektórych postaw i uczuć podobnych do niej a zupełnie różnych od zazdrości – np. oburzenie, że ktoś ma wielkie bogactwa a nie dzieli się nimi, choć powinien. We właściwej zazdrości zakłada się błędny stosunek do Boga. Zazdrośnik krytykuje Boga za to, że daje każdemu jak chce i ile chce i co chce. Ponadto, zazdrość jest owocem postawy materialistycznej, owoc zwrócenia się ku stworzeniu, a więc postawienia dóbr materialnych ponad duchowe i ponad wspólnotą z Bogiem.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Ciekawe i trafne spostrzeżenia .Szczególnie te mówiące o nienawiści. Co do obojętności .. mam nieco inne zdanie, ale wpis godny jest przemyśleń.
Natomiast zazdrość. Nie zawsze jest ona nakierowana na dobra ściśle materialne. Zazdroszczę ludziom ich przepięknej prostoty wiary. Osobiście mnie to zachwyca i szalenie przyciąga. Zazdroszczę ludziom polotu myśli i nieskrępowanej i swobodnej wypowiedzi refleksji. Zazdroszczę ludziom umiejętności porozumiewania się i chwytania w lot, to czego ja pojąć nijak nie potrafię. Zazdroszczę ludziom podchodzenia do pewnych kwestii (np. dogmatów) w sposób naturalny. Czy to zazdrość czy też inne postawy ? W pewien sposób dotykają one sfery materialnej. Może nie tyle dotykają co je lekko muskają. Zasadniczą jednak kwestią pozostaje jaki w tym wszystkim jest mój osobisty stosunek do Niego. Czy tak?? Bo może.. ja za dużo wymagam od Niego?? Może właśnie tak ma być a nie inaczej??
Zazdrość – jeśli jest, powiedzmy, złością, że inni mają, a nie ja – to grzech. Jeśli zaś jest postawą, powiedzmy, podziwu, oczarowania, to jest to raczej fascynacja kimś i tym, co posiada. Fascynacja może pociągnąć zafascynowanego do podjęcia trudu na rzecz wypracowania, czy odkrycia w sobie tego, czym u kogoś jest zafascynowany. Albo jeszcze inaczej – może fascynacja sprawić nawiązaniem relacji z drugim, a w konsekwencji, budowanie czegoś wspólnie. Tak jak narzeczeństwo – jest to wzajemne także zafascynowanie się sobą, a w rezultacie, kończy się budowaniem rodziny, domu. Tak maksymalnie upraszczając…
Pisze Pani:
Dokładnie o to chodzi! Jeśli nienawidzę Boga za to, że ktoś coś ma, a nie ja; jeśli czynię Mu wyrzuty – to mam do czynienia z zazdrością. Jeśli natomiast chwalę Go, proszę o to samo dla siebie, to jestem zafascynowany i głoszę chwałę Bożą.
Czy zaś od Boga można wymagać za dużo? Nie wydaje mi się. Wiem, że ON może wszystko i wszystko może mi dać. Ale wiem też, że nie wszystkiego osobiście potrzebuję. Bardziej skupiam się na poszukiwaniu prawdziwego DLA MNIE dobra, takiego, które będzie mi służyć maksymalnie, bym czynił wole Bożą i by chwała Boża mogła zatryumfować. Nic więcej mnie nie powinno interesować. A jak zaczyna – to czas na rachunek sumienia i na spowiedź…
Pora pewne sprawy przewartościować i przyjrzeć się im bliżej. Szczerze powiedziawszy boję się wszelakiej fascynacji, mimo, że zdaję sobie sprawę, że w niej tkwię (w jakiejś części). Obawiam się zachłyśnięcia i powierzchowności. Jakże bowiem łatwo oszukać samego siebie (czasem ze zwykłego wygodnictwa). Jeśli bowiem człowiek nie jest zdolny do szczerości wobec samego siebie, to nie jest również zdolny do metanoi (zmiany myślenia), żeby nie powiedzieć, że nie jest zdolny w zasadzie do niczego. Można uwierzyć we własne kłamstwa i można zbudować sobie własny świat. Do tego akurat człowieki są zdolne. Droga ta jednak nie doprowadzi do odnalezienia własnej tożsamości, czyli nie poznam ani siebie ani Jego.
A nad artykulem o miłosci blizniego widnieje opis, w ktorym wyzywacie ludzi od durni i lemingów. Pomieszanie z poplątaniem i hipikryzja.
Wyzywacie? Kto niby? No i kogo konkretnie?