Jest bardzo prosty sposób na to, żeby swoje życie uczynić szczęśliwym, dającym prawdziwe spełnienie. Wystarczy, że podejdziesz do swego najbardziej zagorzałego wroga, prześladowcy, czy nawet kata i z głębi serca, szczerze i patrząc mu głęboko w oczy, powiesz: kocham Cię bezgranicznie, jakkolwiek potrafię to uczynić w swej ludzkiej ułomności. Oddam ci wszystko co zechcesz, nawet me życie.
Potrafisz to zrobić? Potrafisz pójść na krzyż za twego współmałżonka, który cię zdradza z innym człowiekiem, z wódką albo z pracą?
Zobacz, nikt tego od ciebie nie wymaga, ani nie nakazuje tak czynić. Ktoś inny to za ciebie uczynił 2 tysiące lat temu i poprosił cię w zasadzie o to jedno: To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.
Nie musisz nikogo na kolana rzucać, tak jak trwoga grzechu rzuciła Korneliusza przed oblicze Piotra. Sam też przed nikim nie musisz się płaszczyć. Dość jeśli będziesz żył prosto, zwyczajnie, jak ujmuje to Jan Apostoł w dzisiejszym czytaniu: Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga.
Powiesz pewnie: przecież to wszystko bez sensu, czym ja się Bogu naraziłem albo czego nie dopełniłem, że szarość to podstawowa barwa mego życia?
Odpowiem ci tak: żyjesz. Jeszcze żyjesz. Masz czas by to i owo poprawić, coś innego naprawić a jeszcze innego dopiero zacząć. To już pierwszy promyczek światła w tej szarości. By zaś światła było jeszcze więcej, posłuchaj, rozważ i działaj:
Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.
Troszkę zbyt ogólne założenia Księże Marku. I pozwolę się nie zgodzić z całością. Po pierwsze moim jedynym i zagorzałym wrogiem jest szatan, więc spełnić tego nakazu nie mogę. Po drugie bliźniego, który postępuje źle, Kościół nakazuje napomnieć. Proponowana miłość jest środkiem napominającym.Jeżeli zareaguje na miłość to miłością. Ale gdy na miłość nie zareaguje, nie wolno nam wzruszyć ramionami i posłać go do piekła. Każdemu według konieczności. Nie po to nas Bóg obdarzył kreatywnością, żebyśmy leniwie stosowali te same środki, gdy zdają się nieskuteczne.
Nie wolno pozwolić bliźniemu zakopywać talentów, pozostawać głupcem ani złoczyńcom.
A po trzecie fajnie się pisze, ale pod groźbą pokuty i tak bym musiał się zastosować, bo ja się mogę mylić, a spowiednik nie.
No właśnie 🙂
Ciekawe, jakby się do Twoich spostrzeżeń odniósł np Św. M.M Kolbe? Pomyślałeś nad tym?
Rycerz Najświętszej Panienki? Nie mam obaw żadnych, żeby nakazał mi swoje talenty w służbę oddać.
No, nie inaczej uważam. Ale pytałem w sensie: czy On się kopał z końmi Hitlera? Klarował im, że służą diabłu? Bluzgał na nich, że go głodzili a finalnie otruli? Nie! Z tego co pamiętam z biografii, to śpiewał hymny i pieśni, czyli swoją postawą wyraźnie pokazał: nawet tu, w odosobnieniu, mimo, że mnie żeście potraktowali, że słów brak na oddanie tego stanu, to jaw nie przeklinam, nie życzę wam tego, coście mnie zaserwowali.
On miał łatwiej. Miał wroga w zasięgu modlitwy.
A ty, ja i każdy inny nie?
🙂