A potem Bóg rzekł: „Niechaj zbiorą się wody spod nieba w jedno miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha!” A gdy tak się stało, Bóg nazwał tę suchą powierzchnię ziemią, a zbiorowisko wód nazwał morzem.
Rdz 1, 9-10
W poprzednich fragmentach Genesis uwyraźnił się obraz indywidualności, suwerenności Boga, Który Jest i Który zechciał objawić siebie jako właśnie suwerennego, różnego od tego wszystkiego, co jest stworzone.
Odwieczny Bóg – stworzony świat -à oś, która wyznacza porządek historii (dodajmy, że chodzi o porządek, który mieści w sobie przestrzeń dla tego wszystkiego, co jest czy co może być rozpatrywane li tylko w kategorii duchowości, metafizyki). Warto przy tej okazji wspomnieć na słowa Ps 49:
Człowiek żyjący bezmyślnie w dostatku równy jest bydlętom, które giną.
Skupiając się jedynie na tym co jest w zasięgu wzroku, co można zmierzyć, dotknąć, posmakować – nie da się wznieść ponad stworzenie. Myślę, że bałwochwalstwo wynikające z oddawania boskiej czci światu stworzonemu byłoby tą szczególną pomyłką, błędem w rozpoznaniu Boga, które określa się mianem panteizmu. Bałwochwalstwo, idolatria to upatrywanie bytu bóstwa w tym, co jest stworzone, co jest właściwie przyrodzone człowiekowi z faktu, iż został on stworzony przez Boga. Takie dobra jak władza, bogactwo, siła, rozrywka, etc – są niczym innym jak inwentarzem rzeczy stworzonych, właśnie w służbie człowiekowi i jako takie winny one jemu służyć, mając się nijak do bycia ubóstwianymi.
Teraz, kiedy spoglądam na kolejne wersy Rdz 1 rzuca mi się na myśl jedno: Bóg nieustannie objawia Siebie, wychodzi poza Siebie, poza bycie z Sobą i dla Siebie; nadal odsłania Swój Byt. Co więcej – jak już to wcześniej było wspomniane: wszystko, ale to absolutnie wszystko od samego początku podporządkowuje człowiekowi i daje mu to nie tylko odczuć jako zadanie, ale też jako informację, budującą tożsamość człowieka. Tożsamość ta finalnie ma swój początek już w tym niemalże sakramentalnym „Na początku”.
Ziemia może być kojarzona z tym wszystkim co ma swój kres, ograniczoność, coś co musi być chronione przed morzem, albo też jest przez morze zagrabiane. Samo zaś morze to bezkres, pewna pierwotna głębia, ów bezmiar, który przez Stwórcę został uporządkowany. Jest zatem w tym fragmencie Księgi Rodzaju i takie przesłanie: ziemię (adamah), tę powierzchnię suchą – z której prochu, jak wiemy, Bóg uczynił człowieka, muszą otaczać morskie fale bezkresu – boskich przymiotów: miłosierdzia, sprawiedliwości, mądrości; ale też i morza ludzkich spraw. Czemu tak? Ano z tej jednej prostej przyczyny, zasygnalizowanej już wcześniej w cytowanym Psalmie 49: żeby nie zbydlęcieć, lub gładko mówiąc: nie znudzić się Bogiem, czyli by nie hołdować demonom.
Znamienite, że biblijny demon, Lewiatan żyje w morskich głębiach, zaś duch pustynny, Azazel opanował żywioł ziemi, jakim jest pustynia; Chrystus kieruje do Piotra słowa polecenie – zachętę: wypłyń na głębię; ale jednocześnie też wskazuje na Bożego człowieka jako tego, który buduje na skale – na fundamencie, który wyrasta ponad morze.
Discover more from Verum Elevans Hominem
Subscribe to get the latest posts sent to your email.